Tradycyjnemu wędliniarstwu grozi zapaść

We wrześniu ma wejść w życie rozporządzenie Komisji Europejskiej, które obniża dopuszczalne normy tzw. substancji smolistych w wyrobach mięsnych. Dla wielu polskich firm wyspecjalizowanych w tradycyjnej produkcji wędlin to katastrofa, a dla konsumentów oznacza koniec możliwości zakupu tradycyjnych wyrobów, takich jak wędzone kiełbasy, szynki czy boczki.

Dotychczas dopuszczalny poziom substancji smolistych, np. benzoapirenu, który wydziela się, gdy tłuszcz z wędzonego dymem mięsa spada na palenisko, wynosił 5 mikrogramów na 1 kilogram. Zgodnie z nowymi przepisami unijnymi ma on wynosić maksymalnie 2 mikrogramy.

Oficjalnym powodem zmian jest troska o zdrowie klienta, ale trudno nie odnieść wrażenia, że chodzi o wyeliminowanie z rynku tradycyjnych, regionalnych produktów, z których słynie Polska.

Dla wielu zakładów mięsnych nowe przepisy mogą oznaczać konieczność likwidacji przynajmniej części dotychczasowej działalności, bo przy nowych normach wędzenie przy użyciu drewna stanie się praktycznie niemożliwe.

Tylko na Podkarpaciu zagrożonych jest aż 95 proc. spośród ok. 200 firm przetwórstwa mięsnego. Dotyczy to zarówno małych rodzinnych firm, jak i dużych, w których produkcja oparta jest na starych, sprawdzonych, tradycyjnych recepturach.

Dodatkowym kłopotem są wysokie koszty związane z obowiązkowymi badaniami na obecność ciał smolistych oraz kary za przekroczenie wyznaczonych norm aż do 10 proc. rocznych obrotów firmy.

Walka z tradycją

Producenci przekonują, że to koniec tradycyjnych wyrobów, których produkcja często oparta jest na starych sprawdzonych recepturach. Chodzi między innymi o cieszące się popularnością wędzone kiełbasy, szynki czy boczki. Zdaniem producentów, to prosta droga do upadku nie tylko ich firm, ale również rolników i hodowców tuczników. Rozgoryczenie jest tym większe, że jak twierdzą, nikt z nimi nie konsultował zmian.

Zapowiadają, że będą walczyć o dalszą produkcję poszukiwanych na rynku wędlin. Jeżeli przepisy unijne nie zostaną złagodzone, to będą zabiegać, aby zapisy rozporządzenia nie dotyczyły wyrobów tradycyjnych znajdujących się na liście ministerstwa rolnictwa (zwłaszcza wędlin), których Podkarpacie ma najwięcej w skali kraju.

– Z jednej strony UE popiera wyroby tradycyjne, nagradzając je certyfikatami, a z drugiej niszczy to wszystko bzdurnymi przepisami. Do czego zmierzamy, niszcząc to, co dobre, tradycyjne i zdrowe, promując jednocześnie żywność wysoko przetworzoną – pyta Ferdynand Kapinos, dyrektor ds. marketingu Przedsiębiorstwa Przemysłu Mięsnego „Taurus” z Pilzna.

Choć sprawa wydaje się przesądzona, to Jan Fołta, właściciel rodzinnej firmy Zakład Uboju i Przerobu Mięsa z Markowej Jan Fołta, liczy, że uda się wywalczyć specjalne odstępstwa dla tradycyjnych wyrobów mięsnych. – Nie ukrywam, że liczymy tu na pomoc zarówno posłów zasiadających w polskim parlamencie, jak również eurodeputowanych, którzy reprezentują nas w Parlamencie Europejskim – zauważa Jan Fołta.

Malowane – tak, wędzone – nie

Obawy producentów tradycyjnych wyrobów wędliniarskich podzielają polscy eurodeputowani. Z interpelacją w sprawie ograniczenia dopuszczalnego poziomu substancji smolistych w produkcji wędlin do Komisji Europejskiej zwrócili się europosłowie PiS Tomasz Poręba i Janusz Wojciechowski. W ich ocenie, rozporządzenie KE to cios w polskich producentów tradycyjnej żywności.

– Rozporządzenie KE spowoduje, że przedsiębiorcy, którzy produkują żywność tradycyjną, wędzoną drewnem, będą musieli zaprzestać takiej działalności – uważa Tomasz Poręba, a z tym, jak podkreśla, nie można się zgodzić.

W interpelacji do Komisji Europejskiej Poręba i Wojciechowski zaapelowali o przedstawienie przez KE propozycji rozwiązania tego problemu. Europosłowie PiS podkreślają, że wdrożenie rozporządzenia w proponowanym kształcie byłoby wielkim ciosem w polskich producentów produktów tradycyjnych i regionalnych, którzy wędzą przy użyciu drewna.

Zdaniem europosła Poręby, decyzja KE sprzyja wielkim producentom, którzy nie posługują się tradycyjnymi metodami wędzenia swoich wyrobów.

– Rozporządzenie to w gruncie rzeczy ukłon w stronę wielkich koncernów, które w produkcji stosują płyn wędzarniczy. Tymczasem wędzenie przy użyciu drewna jest nie tylko zdrowsze, ale stanowi również wyjątkowy element polskiej tradycji – przekonuje Tomasz Poręba.

Rząd kolejny raz przespał sprawę

Zdaniem polityków PiS, winę za to, z czym obecnie mamy do czynienia, ponosi rząd Donalda Tuska, który wykazał się w tej sprawie nie tylko biernością, ale także niekompetencją. Europoseł przypomina, że choć rozporządzenie zostało opublikowane w 2011 r., to polski rząd w ogóle się do tej sprawy nie ustosunkował, przesypiając czas, kiedy można było zgłaszać uwagi. Teraz, kiedy sprawa wyszła na jaw, mamy do czynienia z przerzucaniem odpowiedzialności.

– Donald Tusk zapewnia, że to kompetencja ministra gospodarki i ministra rolnictwa, a resort rolnictwa mówi z kolei, że sprawa leży w kompetencji ministerstwa zdrowia. To kolejny przykład chaosu kompetencyjnego, za który cenę znów zapłaci polska wieś – bulwersuje się Tomasz Poręba.

W ocenie producentów tradycyjnych wędlin, unijny przepis dotknie w zasadzie tylko Polski, bo np. Niemcy zaparzają wędliny, z kolei we Włoszech, Hiszpanii czy Francji są one suszone. To sprawi, że od września Polska, która ze swoimi tradycyjnymi wyrobami wędliniarskimi skutecznie konkurowała z wyrobami krajów starej Unii przestanie się na tym rynku liczyć. Ich zdaniem, bulwersujące jest także to, że unijne rozporządzenie dotyczące zawartości benzoapirenu w wędlinach nie jest już tak restrykcyjne w odniesieniu np. do kakao, wędzonych szprotów i małż, gdzie poziomy tej substancji mogą wynosić 5, a nawet 6 mikrogramów na kilogram.

Mariusz Kamieniecki

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl