Polacy niezadowoleni z władzy

Z Wojciechem Reszczyńskim, dziennikarzem, publicystą, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Trwała kampania, która miała na celu zniechęcić do udziału w sobotnim Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów. Tymczasem mimo tej nagonki na ulice Warszawy wyszło 60-100 tysięcy, a marsz niejako na przekór tym, którzy szukali sensacji, odbył się bez incydentów…

Byłem jednym z uczestników tego marszu, rozmawiałem też z wieloma ludźmi, których łączyła jedna motywacja, żeby być tu i teraz i wspólnie zamanifestować swoje przekonania.

Marsz odbywał się w spokoju i powadze. Nie było ani jednego huku petardy, ani jednej świecy dymnej, nie było też słychać ani jednego hasła, które mogłoby obrażać uczucia innych ludzi. Zauważyły to, i owszem, media mainstreamowe, ale ze sceptycyzmem. Tymczasem okazuje się, że jest możliwy marsz dziesiątek tysięcy ludzi w atmosferze absolutnego spokoju i bezpieczeństwa.

Przez ponad 4 godziny nie widziałem ani jednej osoby z kominiarką na głowie czy chustą na twarzy, była też policja, która dyskretnie stała z boku i przyglądała się manifestacji. Mamy zatem kolejne potwierdzenie, że te wszystkie zadymy podczas uroczystości, marszów, przede wszystkim z okazji 11 Listopada, są inspirowane przez jakieś siły wrogie Polsce, a niewykluczone też, że prowokowane przez policję, która również ma swoje oddziały występujące w cywilnych strojach.

Spokój podczas wczorajszego marszu był nie na rękę mainstreamowym mediom, które wcześniej zapowiadały podpalanie Warszawy, niejako strasząc mieszkańców przed wyjściem na ulice, przedstawiając wizje, które mogły ludzi niepokoić. Nie ma wątpliwości, że celem tych działań było odstraszenie ludzi i odciągnięcie ich od udziału w tym marszu.

To się jednak nie udało…

To prawda, te wszystkie zabiegi nie odstraszyły społeczeństwa, a sam marsz był jednym z największych w Polsce. Przy okazji wart przypomnienia jest fakt, że największy był pamiętny marsz w obronie Telewizji Trwam dwa lata temu, w którym też brałem udział. Wczorajsza manifestacja pod względem liczebności plasuje się na drugim miejscu. Myślę, że na ulicach Warszawy mogło nas być nawet 100 tysięcy. Najlepiej zobrazuje to fakt, że kiedy czoło marszu doszło do pomnika Marszałka Józefa Piłsudskiego, to w tym czasie ludzie wychodzili jeszcze z placu Trzech Krzyży.

Media, o których Pan wspomniał, relacjonując przebieg marszu, akcentowały udział w nim głównie osób starszych. Okazuje się, że to kolejna manipulacja…

Rzeczywiście, główne media były żywotnie zainteresowane pomniejszeniem liczby uczestników marszu, a telewizje dokonywały znanych nam jeszcze z okresu PRL manipulacji. Unikano np. pokazywania dalekich planów, bardziej skupiając się na zbliżeniach. Taką tanią, skompromitowaną propagandę znamy dobrze chociażby z pielgrzymek św. Jana Pawła II do Ojczyzny, kiedy pokazywano głównie zakonnice i ludzi starszych, bo był zakaz relacjonowania tego, co działo się naprawdę.

Dziś w prywatnych stacjach na pierwszy rzut oka zakazu nie ma, bo oficjalnie cenzura nie istnieje, natomiast zostały pewne nawyki i zapatrywania ludzi, którzy pracują w mediach i starają się spełnić czy też wyjść naprzeciw oczekiwaniom swoich przełożonych – redaktorów naczelnych czy prezesów. Dlatego wczoraj koncentrowano się na ludziach starszych, których z pewnością było więcej, bo seniorzy mają więcej czasu, towarzyszy im także głębsza refleksja na temat problemów Polski, co z kolei powoduje silniejszą motywację do udziału w takiej manifestacji. Nie oznacza to jednak, że na ulice Warszawy wyszły tylko osoby starsze, bo w marszu brały udział całe rodziny z dziećmi i młodzież.

Marsz w Obronie Demokracji i Wolności Mediów był zatem przekrojem wiekowym całych pokoleń. To pokazuje, że działania obecnych władz są nieakceptowane wśród Polaków, i to w różnym wieku.

Czy mimo wszystko było coś, co zaskoczyło Pana w przekazie medialnym stacji komercyjnych?  

Jeden z redaktorów TVN Grzegorz Kajdanowicz w rozmowie ze Zbigniewem Ziobrą oburzał się na okrzyki tłumu, który dość często skandował hasło „Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę”. Jednak stawiając tezę, nawet nie pozwolił swojemu rozmówcy na ustosunkowanie się do tego, co rusz przerywając. Skoro pan Kajdanowicz nie rozumie, dlaczego – po 25 latach od tzw. transformacji – ludzie nadal skandują to hasło i dlaczego jest ono wciąż aktualne, to w czwartkowym wydaniu „Naszego Dziennika”, w swoim cotygodniowym felietonie, postaram się mu na to pytanie odpowiedzieć.

Mam nadzieję, że uda mi się tę lukę w wiedzy red. Kajdanowicza uzupełnić. Jednak najlepiej byłoby, żeby dziennikarze, którzy nie rozumieją tego problemu, zanim zaczną tworzyć swoje własne – mijające się z rzeczywistością wizje – po prostu wybrali się na taki marsz, weszli w tłum, porozmawiali z uczestnikami i sami odpowiedzieli sobie na to pytanie.

Niestety w tych kwestiach wciąż mamy postkomunizm i rola komunistów mimo upływu 25 lat jest ciągle bardzo widoczna, co można było zauważyć podczas ostatnich wyborów. Jeżeli ktoś nie wierzy, to polecam przestudiowanie życiorysów członków Państwowej Komisji Wyborczej, żeby zobaczyć, czym ci ludzie zajmowali się dawniej i dlaczego dzisiaj z taką niechęcia dopuszczają do głosu mechanizmy demokratyczne.

Czy uprawniona jest wypowiedź marszałka Senatu Bogdana Borusewicza, który krytykując marsz, stwierdził, że jest to zawłaszczenie daty 13 grudnia do bieżących celów politycznych?

Wypowiedź marszałka Senatu jest, w mojej ocenie, skandaliczna. 13 grudnia jest datą symboliczną dla wszystkich Polaków, bo wówczas został dokonany gwałt na polskim Narodzie. Datę tę powinniśmy, a wręcz nawet musimy, przypominać, mając na uwadze to, że każda władza po pewnym czasie się degeneruje, jeżeli nie dopuszcza do udziału w rządzeniu opozycji, jeżeli się alienuje, jeżeli okrada naród i kłamie. Siedmioletnie rządy Platformy Obywatelskiej pokazały, że ta władza ma bardzo dużo wspólnego z tamtą.

Marsz, o czym w swoim przemówieniu przypomniał prezes Kaczyński, został zorganizowany także w obronie wolności słowa i dziennikarzy. Czy bagatelizowanie faktu aresztowania dziennikarzy, jak to próbuje ogładzić władza, jest zasadne?

Aresztowanie i postawienie przed sądem dziennikarzy, którzy wykonywali swoją pracę i chcieli rzetelnie pokazać, co faktycznie działo się w PKW, przy czym nawet w najmniejszym stopniu nie złamali żadnych przepisów porządkowych, jest skandalem.

Społeczeństwo jest suwerenem i ma prawo kontrolować władzę oraz jej pilnować. W obecnych warunkach, kiedy parlament jest zdominowany przez opcję rządzącą, mechanizmy demokratyczne nie istnieją. Parlament nie kontroluje rządu, który ma większość w Sejmie i Senacie, a opozycja jest niszczona. W związku z tym nie ma przesady w stwierdzeniu, że obecny system władzy w Polsce orbituje w kierunku totalitaryzmu. Tego nie wolno lekceważyć.

Dziwi też fakt, że głosu w sprawie aresztowania dziennikarzy nie zabrał prezydent Komorowski. Niepokojący jest także wyrok w sprawie zatrzymanych dziennikarzy. Wprawdzie jest to wyrok uniewinniający, stwierdzono bowiem, że doszło do nieporozumienia i że został popełniony błąd, ale nie wskazano przez kogo. W mojej ocenie, tym ludziom zatrzymanym na 24 godziny należy się zadośćuczynienie, już nie mówię o odszkodowaniu. Mamy bowiem do czynienia z sytuacją, kiedy zatrzymani, aresztowani i postawieni przed sądem zostają ludzie, którzy nie przekroczyli żadnego prawa.

Niestety kwestia odpowiedzialności za to, co uczyniono tym niewinnym ludziom, już nie istnieje, ale jest ona bardzo ważna. Sam fakt uniewinnienia tej sprawy nie zamyka. Była to próba zastraszenia dziennikarzy, pokazania, że władza, realizując swój plan, jest w stanie uciec się do aresztowania dziennikarzy podczas wykonywania obowiązków nawet wtedy, kiedy nie naruszają porządku i nie stawiają oporu. Innymi słowy ta władza pokazała, że ma możliwości represji i nie zawaha się użyć metod rodem z PRL.

Czy ekipa, która dokonuje zamachu na niezależność mediów, ma jeszcze mandat do sprawowania władzy?   

Mandat ma nadal, bo jest on weryfikowany przez wybory. Natomiast ostatnie wybory samorządowe i te 4 lata temu pokazały, że praktyka wyborcza jest w Polsce zła. Najprawdopodobniej wybory są manipulowane, a wyniki fałszowane. To mogłoby świadczyć, że obecna opcja rządząca przygotowuje się do utrzymania władzy bez względu na ocenę wyborców, a więc za wszelką cenę.

Na straży tego systemu stoją ludzie, którzy niestety wysługują się tej władzy, stąd obserwujemy oportunistyczne, koniunkturalne zachowania części urzędników, dziennikarzy i mediów. Przy okazji warto przypomnieć decyzje tej samej władzy, która w czasie referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz oficjalnie nawoływała do bojkotu tego referendum, argumentując to tym, że prezydent Gronkiewicz dobrze wykonuje swoje funkcje.

Tym samym już wówczas władza w sposób jawny postawiła mieszkańców Warszawy przed takim oto dylematem, że jeżeli pójdą na wybory, to znaczy, że wystąpią przeciwko rządzącym. Takie działania już wówczas były zaskarżane, a sprawa znalazła się pod okiem niezależnych ekspertów z Unii Europejskiej. Zostało to także skrytykowane przez unijne instytucje jako forma nacisku na wyborców.

Dziękuję za rozmowę. 

NaszDziennik.pl

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl