Nie można tworzyć fikcji
Po publikacji „Naszego Dziennika”
Obecnie system jest niewydolny. Sądy mają problem, by w 14 dni rozpoznać wnioski, Centrum Monitoringu nie jest w stanie w 5 dni sprawdzić, czy spełnione są warunki odbywania kary w domu, a skazani nie mogą dodzwonić się do stosownej ekspozytury…
– Żyjemy w Polsce i niestety ponownie stało się tak, że miało być dobrze, a wyszło jak zwykle. Niestety poważnym ograniczeniem są tu sprawy techniczne, ale oceny w tym zakresie należą do specjalistów innych dziedzin.
Problem nie leży tylko w elektronice, bo np. sądy są przeciążone pracą i przez to nie są w stanie rozpatrywać wniosków terminowo…
– To efekt postawienia nierealnych wymagań. Dla całego systemu byłoby lepiej, gdyby owe terminy dostosowano do rzeczywistości. Nie można tworzyć fikcji.
Zatrudnienie dodatkowych pracowników też mogłoby rozwiązać problem, ale w obecnych warunkach to chyba mało realne rozwiązanie?
– Tu problem rozbija się o pieniądze. Wszyscy wiemy, jaka jest sytuacja gospodarcza Polski. Resort sprawiedliwości, podobnie zresztą jak inne ministerstwa, ma dość szczupłe środki. Dlatego najlepszym rozwiązaniem byłoby wydłużenie obecnie obowiązujących terminów, które wydają się mało realne. Ustawodawca, zdaje się, założył, że Polska funkcjonuje normalnie, bez żadnych przeszkód. A tak nie jest. Pamiętajmy, że warunkiem funkcjonowania elektronicznego dozoru jest z jednej strony sprawnie funkcjonujący system informatyczny, a z drugiej, odpowiadające realiom terminy przewidziane dla kolejnych czynności.
7,5 tys. kar w elektronicznym systemie dozoru to dużo?
– Mając na uwadze liczbę skazań w Polsce, która sięga kilkuset tysięcy, to nie jest to znacząca ilość. Rozumiem jednak to, że są tu określone możliwości finansowe i techniczne.
Może należałoby inaczej karać za te drobne przestępstwa?
– Z pewnością w Polsce szafuje się karą pozbawienia wolności. Jeszcze raz podkreślam, że mam tu na myśli sprawców drobnych przestępstw, osób jeszcze nie zdemoralizowanych, a nie bandytów czy morderców, bo tych należy surowo karać.
Polskie sądy zbyt mało korzystają np. z kary ograniczenia wolności, inaczej mówiąc nieodpłatnej, dozorowanej pracy na cele społeczne. Tu jednak ponownie mamy do czynienia z przeszkodą w postaci złej organizacji tego rodzaju prac. Były podejmowane próby w tym zakresie zarówno w czasach komunistycznych, jak i w wolnej Polsce, ale napotykano poważny problem: dyrektorzy, prezesi firm nie byli zainteresowani takimi pracownikami. A nikogo – czy to szefa prywatnej firmy, czy państwowego przedsiębiorstwa – nie zmusimy do zatrudniania przestępcy. Problem da się rozwiązać, bo istnieje coś takiego jak roboty publiczne. W krajach skandynawskich ta formuła bardzo dobrze funkcjonuje. W Polsce zbyt rzadko korzysta się z tego rozwiązania i jakoś łatwiej kogoś skazać na karę pozbawienia wolności w zawieszeniu, niż organizować dla skazanego pracę.
System elektronicznego dozoru mógłby być rozwijany wraz z systemem prac publicznych? To poprawiłoby obecną sytuację?
– Oczywiście. Te rozwiązania wzajemnie się nie wykluczają i powinny działać komplementarnie. Więzienia, zakłady karne powinny być dla groźnych przestępców, ponieważ my, zwyczajni obywatele, musimy być przed nimi chronieni. Inaczej zapchamy więzienia drobnymi przestępcami i będzie nam brakowało miejsca dla tych bandytów, którzy muszą zostać odosobnieni.
Dziękuję za rozmowę.