fot. https://www.facebook.com/GRH-%C5%BBandarmeria

[NASZ TEMAT] Poświęcenie Krzyża Partyzanckiego ku czci Mieczysława Rembiasza. K. Olesiński o bohaterskiej śmierci „Orlika”: Ślady świadczą o tym, że bronił się długo, ponieważ na miejscu znaleziono około kilkuset łusek

11 czerwca 1949 roku Mieczysław Rembiasz „Orlik” wraz z Julianem Twardowskim „Rogacz” kierowali się do Piwnicznej, tam w wyniku zdrady doszło do ataku Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. KBW zasadził się na szerokiej Hali Jaworzyna pod Jaworzyną Kokuszańską i tam doszło ataku. Ślady pozostające dzisiaj w ziemi świadczą o tym, że Mieczysław Rembiasz bronił się tam dosyć długo, ponieważ na miejscu znaleziono około kilkuset łusek – powiedział Kamil Olesiński, prezes stowarzyszenia „Żandarmeria”, szef sztabu GRH „Żandarmeria” w rozmowie z portalem Radia Maryja.

22 sierpnia odbędą się uroczystości związane z poświęceniem Krzyża Partyzanckiego ku czci Mieczysława Rembiasz „Orlik”.

– Mieczysław Rembiasz „Orlik” był członkiem znanej na Sądecczyźnie organizacji o nazwie Polska Podziemna Armia Niepodległościowców. Była to organizacja konspiracyjna o bardzo szerokim zasięgu, ponieważ obejmowała nie tylko powiat nowosądecki, ale także kilka przyległych. Można powiedzieć, że PPAN jest związana głównie z osobą jezuity o. Władysława Gurgacza, natomiast jest także związana z osobą, która pozostaje trochę w cieniu, bo dowódcą był Stanisław Pióro „Emir”. PPAN był na początku organizacją o profilu cywilnym, natomiast w pewnym momencie został sformowany oddział leśny o nazwie „Żandarmeria” – powiedział Kamil Olesiński, prezes stowarzyszenia „Żandarmeria”.

Oddział pozostawał w lasach Beskidu Sądeckiego, głównie w paśmie Jaworzyny Krynickiej – kontynuował.

– Mieczysław Rembiasz „Orlik” był zastępcą dowódcy oddziału partyzanckiego „Żandarmeria”, dlatego jest ważną postacią. „Orlik” jako jeden z nielicznych posiada swój grób w miejscowości Zawada, z której pochodził, a która obecnie jest dzielnicą Nowego Sącza. Na cmentarzu w Zawadzie spoczywa jeszcze kilku jego kolegów, co jest rzeczą niesamowitą, bo PPAN i „Żandarmeria” zostały przez komunistów bardzo źle potraktowane w tym sensie, że wiele osób zostało zamordowanych w więzieniach – stwierdził szef sztabu Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Żandarmeria”.

Oddziały partyzanckie były w tamtym czasie bardzo silnie infiltrowane przez komunistów.

– Oddział leśny posiadał bazę nieopodal Hali Łabowskiej i w pewnym momencie ze względu na to, że komuniści zaciskali pętle na oddziale – bo PPAN w formie cywilnej został już w tym momencie niemalże całkowicie rozbite – doszło do takiej sytuacji, w której zdecydowano o podziale oddziału na trzy części. Jedna z nich pozostawała w bazie, druga zdecydowała o tym, żeby udać się na ziemie zachodnie lub poza granice, to jest ta część z o. Władysławem Gurgaczem, a trzecia część oddzieliła się zaraz po słynnej akcji z 11 czerwca 1949 roku. Tego dnia Mieczysław Rembiasz „Orlik” wraz z Julianem Twardowskim „Rogacz” kierowali się do Piwnicznej, tam w wyniku zdrady doszło do ataku Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. KBW zasadził się na szerokiej Hali Jaworzyna pod Jaworzyną Kokuszańską i tam doszło ataku – mówił rozmówca portalu Radia Maryja.

Ślady pozostające dzisiaj w ziemi świadczą o tym, że Mieczysław Rembiasz bronił się tam dosyć długo, ponieważ na miejscu znaleziono około kilkuset łusek – akcentował.

– Mieczysław Rembiasz został zaskoczony przez KBW, a Julianowi Twardowskiemu udało się zbiec. Doszło do takiej sytuacji ostatecznie, w której on został tam ciężko ranny i podjęto decyzję, aby go z tamtego miejsca zwieźć na dół do Piwnicznej. W czasie transportu Mieczysław Rembiasz zmarł i po wielu latach postawiono w tym miejscu krzyż. Miejsce jego śmierci zostało odnalezione dzięki temu, że oddelegowanym do ściągnięcia Mieczysława Rembiasza był miejscowy rolnik, który swojemu synowi kazał zapamiętać to miejsce. Po wielu latach pan Jacek Zygadlewicz, który opisał losy „Żandarmerii”, odnalazł to miejsce wraz z miejscowym rolnikiem i postawili tu krzyż brzozowy. W pewnym momencie postanowiliśmy, że my w tym miejscu postawimy partyzancki, metalowy krzyż – oznajmił Kamil Olesiński.

W oddziale istotną rolę odgrywał o. Władysław Gurgacz.

– On był jakby mentorem, opiekunem tych żołnierzy. Dzięki ojcu Władysławowi nie dochodziło do ryzykownych dla żołnierzy akcji. Był to rok 1949, więc Sądecczyzna była już spacyfikowana przez komunistów i ciężko było o cokolwiek. Podejrzewano, że jakakolwiek spektakularna akcja zakończyłaby się od razu śmiercią żołnierzy. Partyzanci starali się unikać zabijania ludzi z uwagi na obraz partyzanta, jak on się powinien zachowywać – podsumował prezes stowarzyszenia „Żandarmeria”.

Jakub Gronczakiewicz/radiomaryja.pl

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl