[NASZ DZIENNIK] Czterolatek przeżył egzekucję
Cud życia – tak w skrócie można skomentować przypadek czterolatka z Wielkiej Brytanii, który mimo odłączenia go od aparatury podtrzymującej życie, wbrew wszystkiemu, przeżył – wskazuje red. Urszula Wróbel na łamach „Naszego Dziennika”.
Chłopiec urodził się w 2020 r. Już w okresie prenatalnym okazało się, że jest poważnie chory. W październiku ubiegłego roku dziecko doznało dwóch rozległych zawałów serca, dlatego od tego czasu zostało umieszczone pod respiratorem w londyńskim szpitalu King’s College Hospital. Lekarze nie dawali mu jednak szans na przeżycie. Co więcej, twierdzili, że po odłączeniu od respiratora dziecko umrze po kilku dniach. Dlatego pomimo sprzeciwu rodziców wystąpili do sądu o zgodę na zakończenie leczenia. W maju tego roku brytyjski sąd przychylił się do wniosku lekarzy. Uznał, że zakończenie leczenia leży „w najlepszym interesie dziecka”.
W maju chłopiec został odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Cały czas rodzice małego pacjenta walczyli w brytyjskim sądzie o umożliwienie wyjazdu z dzieckiem i podjęcia leczenia poza granicami Wielkiej Brytanii. Niestety, nie pozwolono im na ratowanie syna. Tymczasem po czterech miesiącach, wbrew oczekiwaniom lekarzy i sądu, stan chłopca na tyle się poprawił, że mógł on opuścić szpital i wrócić do domu. Sędzia, który orzekał w sprawie czterolatka kilka miesięcy temu, tym razem zadecydował, że lekarze mogą wznowić proces jego leczenia.
Eugenika w szpitalach
Jak zaznacza w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Ewa Kowalewska, prezes Human Life International Polska, przypadek brytyjskiego chłopca jest dowodem na to, że oceny dotyczące szans przeżycia w sytuacji choroby są czymś złudnym.
– Tak naprawdę nie da się przewidzieć, czy osoba będąca nawet w ciężkim stanie przeżyje. Czasem takie osoby, których rokowania są słabe, przeżywają nawet długie lata. Tymczasem lekarze, pomimo tych oczywistych faktów i nawet nierzadkich przypadków, chcą sami decydować o tym, ile i kto ma żyć. To jest nieludzkie, przeczy zasadzie, która powinna przyświecać lekarzom: Primum non nocere – mówi.
Przypomina jednocześnie, że takie praktyki to ewidentny przykład eugeniki.
– Tę eugenikę, czyli selekcję polegającą na odrzucaniu czy po prostu uśmiercaniu ludzi słabszych, zapoczątkowali Niemcy pod przywództwem Hitlera. Dziś mamy do czynienia z tymi samymi barbarzyńskimi metodami – podkreśla Ewa Kowalewska.
Zwraca jednocześnie uwagę, że próbuje się manipulować przekazem po to, aby społeczeństwo nie tylko nie sprzeciwiało się temu mordowaniu ludzi, ale żeby je akceptowało.
– Do tego służy m.in. język, jakim się posługują. Jeszcze niedawno mówiło się o eutanazji. Dziś coraz częściej to uśmiercanie nazywa się wspomaganym samobójstwem. A kiedy to dotyczy osób, które w żaden sposób nie mogą samodzielnie się wypowiedzieć na ten temat, to tłumaczy się społeczeństwu, że te morderstwa dokonuje się „w interesie danej osoby”. Perfidia takich działań jest nie do opisania – akcentuje.
W przypadku czterolatka z Wielkiej Brytanii sąd brytyjski nie tylko skazał chłopca na śmierć, ale jednocześnie odebrał rodzicom podstawowe prawa stanowienia o własnym dziecku.
– W głośnych przypadkach walki o życie dzieci brytyjski sąd tylko raz dał szansę na leczenie i zgodził się na transport do kliniki włoskiej. A zrobił to tylko dlatego, że rodzice małej pacjentki – Tafidy Raqueeba – byli muzułmanami. Zadecydowała więc poprawność polityczna, a raczej obawa przed ewentualnymi konsekwencjami ze strony świata muzułmańskiego. To pokazuje szczyt hipokryzji, na który wspięli się Brytyjczycy – komentuje Ewa Kowalewska.
Cywilizacja śmierci
O perfidnych praktykach sądów w Wielkiej Brytanii skazujących ludzi chorych na śmierć mówi „Naszemu Dziennikowi” również prof. Marcin Warchoł, poseł Suwerennej Polski.
– W 2021 r. interweniowałem w sprawie Polaka, który w brytyjskim szpitalu walczył o życie. Mimo decyzji polskiego Sądu Okręgowego w Warszawie, nakazującej podłączenie go do aparatury podtrzymującej życie, sędziowie brytyjscy – podobnie jak tego czteroletniego chłopca – skazali jednak na śmierć. Nie wyrazili zgody na przetransportowanie mężczyzny do Polski, mimo że strona angielska nie poniosłaby żadnych kosztów związanych z podróżą. To pokazuje, że kultura Brytyjczyków już całkowicie jest podporządkowana cywilizacji śmierci. Tam nie tylko nie walczą o życie człowieka, ale je bez skrupułów niszczą. W przypadku Polaka: decyzją brytyjskiego sądu został on skazany na śmierć przez zagłodzenie. Ten bezduszny system wszedł w rolę Pana Boga, który jako jedyny może decydować o życiu człowieka – akcentuje.
I przypomina, że brytyjskie praktyki to przejaw ideologicznej lewackiej dyktatury.
– Mimo że na sztandarach tych ideologów są same wzniosłe hasła i postulaty, to mamy do czynienia z barbarzyństwem wzorowanym na niemieckich obozach koncentracyjnych. Mam nadzieję, że przykłady z Wielkiej Brytanii uświadomią innym, że o każde życie należy walczyć. Życie jest święte, nienaruszalne i człowiek nie ma prawa decydować o tym, kiedy jest jego koniec – dodaje rozmówca.
Przyznaje też, że decyzje „koalicji 13 grudnia” wpychają polskie społeczeństwo w ten sam mechanizm działania.
– Czym innym, jak nie zmuszaniem do zabijania, jest nakładanie na polskie szpitale kar za niewykonanie aborcji? Za chwilę lekarze będą przymuszani do zabijania ludzi starszych czy innych pacjentów, których leczenie, w ocenie państwa, będzie za drogie. To skandal. Dlatego musimy protestować i obnażać te szatańskie motywy, jakimi ci ludzie się kierują. Nie możemy ulegać manipulacjom, których celem jest złamanie sumień lekarzy, ale też złamanie sumień nas wszystkich, których w ten sposób się przymusza do akceptacji zabijania drugiego człowieka – konkluduje prof. Marcin Warchoł.
Urszula Wróbel/Nasz Dziennik