Medycyna w sytuacji poronień

O poronieniach samoistnych mówimy w sytuacji utraty ciąży przed 20. tygodniem jej trwania. Zdarzają się one mniej więcej w 15-20 proc. ciąż. Ryzyko wystąpienia poronienia rośnie proporcjonalnie w przypadkach, kiedy już wcześniej do nich dochodziło, zwłaszcza po 2 lub 3 wcześniejszych poronieniach. Mówimy wtedy o „poronieniach nawykowych”.

Zazwyczaj trudno jest ustalić przyczynę poronienia. Wiele kobiet pozostaje z pytaniem: „Dlaczego właśnie mnie to spotkało?”. Trzeba wiedzieć, że jest mało prawdopodobne, aby istotne było pytanie: „Co takiego zrobiłam albo czego nie zrobiłam?” – bo za dużo i ciężko pracowałam, bo było współżycie, bo się zdenerwowałam, bo zachorowałam na grypę, bo spadłam ze schodów. Nie można ustalić „winnego” w sensie osoby. Wiele czynników może wpływać na możliwość poronienia samoistnego: czynniki genetyczne, nieprawidłowości hormonalne, anatomiczne (wady w budowie narządu rodnego), czynniki immunologiczne i mikrobiologiczne (bakteryjne, wirusowe itp.). Ryzyko poronienia często związane jest z wcześniejszymi problemami z uzyskaniem poczęcia, z obniżoną płodnością małżeństwa.


Co może spowodować poronienie?

Wśród wielu czynników, które mogą powodować poronienie, są przyczyny hormonalne: najważniejszym hormonem „podtrzymującym” ciążę jest progesteron – produkowany przez ciałko żółte jajnika, po owulacji, a w czasie ciąży również przez łożysko (pro gestatio = dla ciąży). Niedobory progesteronu są częstą przyczyną poronień lub innych problemów w czasie ciąży. Kolejnym ważnym dla ciąży hormonem jest HCG – gonadotropina łożyskowa. Jego obecność służy do potwierdzania ciąży w testach ciążowych, a niedobór świadczy o zagrożeniu poronieniem. Zaburzenia cyklu miesięcznego, długie cykle mogą wskazywać na występowanie zespołu policystycznych jajników – sytuacji, w której trudniej uzyskać poczęcie i częściej dochodzi do poronień z powodów zaburzeń hormonalnych. Istotne jest również prawidłowe funkcjonowanie tarczycy, trzustki – w przypadku nieprawidłowości potrzebne jest leczenie endokrynologiczne.
Kolejną przyczyną poronień są czynniki immunologiczne: najczęściej mówi się o zespole antyfosfolipidowym, kiedy u kobiety jest podwyższony poziom przeciwciał przeciwko antykoagulantowi toczniowemu i przeciwciał antykardiolipinowych. Ich obecność często wiąże się z rodzinnym występowaniem problemów zakrzepowo-zatorowych. (W przypadku takiego zespołu bardzo niebezpieczne jest przyjmowanie przez kobietę hormonalnych preparatów antykoncepcyjnych – mogą one być nawet przyczyną nagłych zgonów po przyjęciu tabletki). Choroby autoimmunologiczne, gdy organizm wytwarza przeciwciała przeciwko własnym tkankom, np. choroba Hashimoto związana z funkcjonowaniem tarczycy, lub choroby układowe również mogą zwiększać ryzyko poronienia.
Infekcje, takie jak przeziębienie czy katar, nie są niebezpieczne w czasie ciąży, lecz bardzo wysoka gorączka im towarzysząca może zwiększać niebezpieczeństwo wystąpienia poronienia. Po przebyciu zakażenia organizm nabiera odporności, toteż jeżeli przyczyną poronienia była choroba zakaźna, to po jej wyleczeniu jest mało prawdopodobne, aby problem się powtórzył. Także nieleczone stany zapalne w pochwie mogą skutkować infekcją wewnątrzmaciczną, a to może być przyczyną późnego poronienia lub porodu przedwczesnego. Specyficznymi infekcjami zwiększającymi ryzyko poronienia mogą być: borelioza, listerioza, zakażenie chlamydiami. Inne infekcje, takie jak toksoplazmoza, cytomegalia, różyczka, opryszczka narządów płciowych, nie powodują zwykle poronienia, ale mogą być niebezpieczne dla dziecka.
Przyczyny anatomiczne to wady rozwojowe macicy, duże, wpuklające się do jamy macicy mięśniaki i niewydolność szyjki macicy. W takich przypadkach skuteczne jest leczenie operacyjne przed ciążą lub – jak w razie niewydolności ciśnieniowo-szyjkowej – operacyjne założenie szwu na szyjkę macicy we wczesnej ciąży.
Innymi przyczynami mogą być choroby matki: choroby nerek, cukrzyca, choroby serca i inne choroby przewlekłe. Wiek matki również ma znaczenie, szczególnie w aspekcie wydolności hormonalnej ciałka żółtego. Czynniki środowiskowe, które znacznie zwiększają ryzyko poronienia, to: palenie papierosów, nadużywanie alkoholu, narkomania, nadwaga i niedowaga, ekstremalne diety, niedobory pokarmowe, nadużywanie leków i szkodliwy wpływ zanieczyszczonego środowiska pracy i zamieszkania (ołów i inne pierwiastki, toksyczne chemikalia, promieniowanie jonizujące).


Medyczne „standardy”

Po pierwszym poronieniu nie robi się zwykle dokładniejszych badań w celu wyjaśnienia jego powodu. Ginekolog najczęściej zaleca 6 miesięcy przerwy i ponowną próbę poczęcia. Zwykle po drugim, a w krajach zachodnich nawet dopiero po trzecim poronieniu, wykonuje się badania w celu wyjaśnienia jego przyczyn. Mogą one obejmować:
– Rutynowe badania: morfologia krwi, analiza moczu, wzrost, waga, ciśnienie krwi;
– Badania na obecność antykoagulantu toczniowego i przeciwciał antykardiolipinowych, ewentualnie inne badania immunologiczne;
– Badania hormonalne (hormony przysadki mózgowej, hormony płciowe i hormony tarczycy);
– Badania obrazowe: USG narządu rodnego, HSG – histerosalpingografia;
– Testy na infekcje;
– Analizę kariotypu rodziców – badanie prawidłowości chromosomów.

Naprotechnologia zapobiega poronieniom
Coraz częściej skłaniamy się jednak do tego, że w każdym przypadku poronienia powinno się poszukać jego przyczyn i usunąć je przed następną próbą poczęcia. W uzyskaniu odpowiedzi na pytanie o przyczynę i prawidłowe leczenie w przypadku poronień szczególnie pomocna może być naprotechnologia. Prowadzenie przez kobietę obserwacji według modelu Creightona (fundament diagnostyczny naprotechnologii) umożliwia często jeszcze przed pierwszą ciążą rozpoznanie nieprawidłowości w cyklu i uniknięcie ryzyka poronienia poprzez właściwe leczenie. Karta obserwacji modelu Creightona pokazuje wiele objawów świadczących o takim ryzyku: na przykład występowanie brązowych lub czarnych brudzeń w przebiegu krwawienia miesiączkowego, skrócenie fazy lutealnej cyklu, obniżony wskaźnik śluzu szyjkowego. Objawy te mogą świadczyć o: obniżonym poziomie estradiolu w fazie wzrostowej pęcherzyka Graffa, niewydolności ciałka żółtego – obniżonych poziomach estradiolu i progesteronu w fazie lutealnej; niski wskaźnik śluzu może sugerować występowanie endometriozy. Dzięki obserwacjom małżeństwa i współpracy z nim można precyzyjnie zaplanować wykonanie dalszych badań: hormonalnych i ultrasonograficznych, które w ponad 90 proc. potwierdzają objawy rejestrowane w karcie obserwacji. Czasem wskazane jest wykonanie histeroskopii lub laparoskopii diagnostycznej. Często wykonujemy badania na nietolerancje pokarmowe – alergię typu III. Okazuje się, że dieta może mieć duże znaczenie. Dobra diagnostyka umożliwia zastosowanie właściwego leczenia – skuteczność w uzyskaniu urodzenia zdrowego dziecka w przypadku poronień nawykowych dla naprotechnologii wynosi ponad 80 procent. Wynika to z badań przeprowadzonych w Instytucie Pawła VI w Omaha i badań dr. Phila Boyle”a z Galway w Irlandii. Zachęcam do skorzystania z pomocy instruktorów i lekarzy przeszkolonych na kursach naprotechnologii w USA, Irlandii oraz w Polsce (współorganizowanych przez Fundację Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II, www.leczenie-nieplodnosci.pl).


Doświadczenia ze szpitala

Chciałbym się jeszcze podzielić kilkoma refleksjami wynikającymi z moich praktycznych doświadczeń życiowych – lekarza codziennie stykającego się z człowiekiem obecnym w łonie matki. Myślę, że są też istotne moje doświadczenia jako męża od 22 lat, jako ojca jedenaściorga dzieci żyjących (w tym jedno adoptowane) i czworga w Niebie (wczesne poronienia samoistne). Wydaje się, że przynajmniej w Kościele istnieje świadomość człowieczeństwa embrionu czy zarodka, odpowiedzialności przed Bogiem za jego życie (chociaż w praktyce nie zawsze się to sprawdza). Pojawienie się dziecka, zdradzenie jego obecności przez pierwsze objawy ciąży wywołuje różne reakcje ze strony otoczenia – fizyczne i emocjonalne – ze strony matki i ojca, a także lekarza, który potwierdza jego istnienie. Wzywa mnie to osobiście do refleksji i traktowania ciąży jako relacji personalnej. Często zapomina się o obecności „osoby” w łonie matki, zajmuje się stanem matki, jej dolegliwościami czy „patologią” ciąży. Pamięta się tylko, by nie szkodzić w sensie fizycznym, np. przez podanie toksycznych leków.
W stosunku do żyjącego embrionu panuje zgodność teologów, etyków, ludzi Kościoła. Brak jest jednak, moim zdaniem, pogłębionej refleksji w sytuacji, gdy dziecko umiera we wczesnym etapie swego wewnątrzmacicznego rozwoju. Jeśli w szpitalu dochodzi do poronienia ciąży 7-12-tygodniowej, kiedy można już wyraźnie zobaczyć dziecko, jego ciało często nie jest grzebane na cmentarzu, ale spalane w spalarni odpadków szpitalnych razem ze śmieciami, chyba że rodzice wyraźnie zażądają wydania ciała. Rodzice świadomi człowieczeństwa rozwijającego się dziecka w fazie embrionalnej i oczekujący na spotkanie go w Niebie, traktujący poważnie artykuł Credo o ciała zmartwychwstaniu, domagają się (zdarza się to bardzo rzadko w katolickim przecież społeczeństwie) jakiegoś obrzędu, pogrzebu i miejsca na cmentarzu. Jednak bardzo często poronienie odbywa się w domu pacjentki, która relacjonuje: „Wpadło mi coś do muszli klozetowej, chciałam to nawet wyjąć, ale już nie mogłam”. Ciało poronionego dziecka trafia do kanalizacji.
A jak traktować „resztki” po poronieniu (Residua post abortum) lub puste jajo płodowe (missed abortion), kiedy ciała dziecka nie widać, a domniemamy, że ciąża była?
Ginekolog powie (autentyczne): przyszli mi dzisiaj jacyś ortodoksi i chcieli „coś” wziąć, no ale co im miałem dać, przecież nic nie było, nawet śladu płodu, no nic, tylko trochę krwi, nawet do hist-patu nie ma co posłać.
Zdarza się również, że rodzice nie chcą zabrać ciała już ukształtowanego dziecka (autentyczny przypadek po poronieniu w 18. tygodniu ciąży, dziecko ważyło ok. 300 g). Możemy rozumieć sytuację rodziców zagubionych wśród sprzecznych opinii personelu, ale również po zgłoszeniu tego faktu do parafii nie było wiadomo, co zrobić, kto ma to załatwić, dopiero po kilku dniach kapelan szpitala zabrał ciało.


Sterowane przekonania

Współczesna cywilizacja ustami ginekologów chce zanegować tę prawdę, zgodnie z którą życie ludzkie rozpoczyna się z chwilą poczęcia. Medard Lech tak pisał w „Gazecie Lekarskiej”: „Przez długie lata sądzono, że połączenie się gamety męskiej i żeńskiej było równoznaczne z ciążą. W rzeczywistości połączenie się gamety żeńskiej z męską i powstanie zygoty stanowi jedynie niezbędną przesłankę do zaistnienia ciąży. W warunkach prawidłowych zygota posiadająca zarówno materiał genetyczny „matki”, jak i „ojca” [cudzysłów za autorem] dzieli się. Powstają z niej kolejno dwie, cztery, osiem komórek itd. Ten składający się z kilku, kilkunastu komórek twór przesuwa się wewnątrz jajowodu w kierunku macicy. W stadium blastocysty powinien się zagnieździć w błonie śluzowej macicy. Rozwijające się komórki mogą obumrzeć, mogą nie dotrzeć do jamy macicy. Mogą także trafić do miejsca przeznaczenia (przygotowana do implantacji błona śluzowa macicy) i zapoczątkować ciążę. Obecnie wiadomo, że wiele zygot obumiera w swoim dalszym procesie rozwojowym i zostaje wydalonych z organizmu kobiety. W takich przypadkach fakt zapłodnienia komórki jajowej i wydalenia produktu zapłodnienia w ogóle nie dochodzi do świadomości kobiety, u której zdarzenie miało miejsce.(…)Wydaje się, że dopiero zagnieżdżenie się blastocysty w błonie śluzowej macicy można uznać za początek ciąży. Dokładniejsze rozumienie tego zjawiska wykorzystano w rozwoju metod zapobiegania ciąży”. Po czym w dalszej części cytowanego artykułu następuje opis i gloryfikacja nowych, współczesnych emergency pills – pigułek po stosunku, jako że tabletki te utrudniają implantację, a więc jakoby nie mają efektu poronnego i mogą być stosowane nawet pomiędzy 48. a 72. godziną po stosunku jako zapobieganie ciąży.


Produkt zapłodnienia czy człowiek?

Ten sposób myślenia „świata nauki” jest, jak myślę, wyzwaniem dla Kościoła do jasnego sformułowania stosunku również do dziecka poronionego, nawet we wczesnym etapie rozwoju zarodkowego, również przedimplantacyjnego, aby chronić jego prawo do uszanowania jego ciała i pomóc tym, którzy stykają się z tym problemem. Medycyna przyjmuje, że około 20 proc. ciąż kończy się poronieniem. Jest to zatem problem o szerokim zasięgu. Poroniony płód to nie produkt zapłodnienia, ale człowiek niezdolny do życia, chory, ułomny – człowiek, który umarł wkrótce po swoim poczęciu. Otrzymał on zadatek życia wiecznego i w godności jest równy każdemu z nas, którzy jesteśmy odpowiedzialni za niego i przed nim. Na szczęście przez ostatnie 10 lat bardzo wiele zrobiono dla przywracania godności dziecka poronionego. Jest możliwe uzyskanie niezbędnych zaświadczeń ze szpitala, aby pochować dziecko na cmentarzu. Jeżeli rodzice nie odbierają zwłok, szpitale coraz częściej organizują pogrzeby zbiorowe. W ostatnim czasie organizowano Tydzień Dziecka Utraconego; powstają stowarzyszenia rodziców, grupy samopomocowe, strony internetowe. Wobec kryzysu cywilizacji, który wyraża się również poprzez kryzys demograficzny (dzieci się nie rodzą, nie są „zapraszane” przez małżeństwa, również te „katolickie”), jest to światełkiem w tunelu, nadzieją, że kiedyś odzyskamy świadomość najwyższej wartości życia ludzkiego. Dziecko – człowiek – jest zawsze „chciane” przez Pana Boga, zaproszone do bycia szczęśliwym, do życia wiecznego, jest najważniejszym i największym darem, jaki małżeństwo może otrzymać, jeśli otwiera się na tę możliwość.


Maciej Barczentewicz, lekarz specjalista ginekolog położnik
prezes Zarządu Fundacji Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl