Marayong – polskie serce w wielokulturowym świecie Australii
Marayong to „mała Polska z daleka od Polski”. Przedmieście Sydney gromadzi Polaków od 1954 r. Szczególnie gwarno jest w weekendy, gdy zjeżdżają się na niedzielne Msze św. w języku polskim i spotkania, a najmłodsi na zbiórki harcerskie i do polskiej szkoły sobotniej. Ośrodek ma także liczną grupę stałych mieszkańców, którzy w jesieni życia znaleźli tu swój dom. „Wracają tu do siebie” – podkreśla s. Grażyna Rocławska, dyrektor ds. misji Holy Family Services w Marayong.
Dla rodzin
Kompleks [Holy Family Services] obejmuje przedszkole, dom opieki całodobowej na ponad 150 miejsc oraz osiedle emerytów z 28 domami.
„Jesteśmy z rodzinami na każdym etapie ich życia. Z rodzinami niezależnie od tego, jakie one są” – mówi s. Grażyna.
Zaczęło się od Domu Polskiego Dziecka. Nie wszystkim z licznej emigracji powojennej było łatwo w Australii. Trzeba było pomóc dzieciom polskim pozbawionym opieki, najczęściej z powodu dramatycznej sytuacji rodziny.
„To była największa potrzeba, dlatego Polacy zakupili tu ziemię i szukali kogoś, kto zajmie się dziećmi. Nasze siostry odpowiedziały i przyjechały do Australii” – wyjaśnia s. Joanna Zarzyczna.
Nazaretanki otworzyły także szkołę podstawową, a później gimnazjum dla dzieci z okolicy.
„Dzieci z domu dziecka mogły się uczyć w tej szkole. To była pomoc dla rodzin, według naszej misji, Sióstr Najświętszej Rodziny z Nazaretu” – mówi s. Joanna.
Z czasem sytuacja demograficzna Polaków w Sydney i okolicy znacznie się zmieniła. Pokolenia licznej emigracji powojennej i tzw. emigracji solidarnościowej 80. lat mierzyły się z innymi problemami.
„Po latach te dzieci z Domu i ich rodziny zaczęli pukać do nas prosząc o pomoc dla chorych i starszych członków rodzin” – zaznacza s. Joanna, wieloletnia dyrektor Domu Brata Alberta, która obecnie zajmuje się posługą duszpasterską dla rezydentów.
„Każdego trzeba traktować indywidualnie. Nie można osób starszych traktować jak dzieci. To są osoby dorosłe, chociaż z demencją czy z innymi stanami zdrowotnymi. Absolutnie każdy musi być dla ciebie oddzielną osobą i wtedy dopiero na tej płaszczyźnie możesz budować relacje” – dodaje s. Joanna opisując swoją pracę towarzyszenia osobom starszym.
Polski orzeł wylądował
W Marayong uwagę przyciąga niezwykła architektura kaplicy – pomnika Polish War Memorial. Kaskadowa, strzelista wieża przypomina Jasną Górę, a jednocześnie słynny budynek Opery w Sydney. Z lotu ptaka kościół jest jak orzeł, który właśnie wylądował – podobnie jak wielu Polaków po dziejowych zawieruchach osiadło w dalekiej Australii. Wybudowany przez Polonię kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej Królowej Polski poświęcono w roku milenijnym 27 grudnia 1966 roku i od tego czasu służy Polakom z Sydney i innych miejsc Nowej Południowej Walii.
Polish War Memorial w Marayong, fot. Family News Service
„Marayong jest miejscem wyznawania wiary, identyfikowania się ze swoistym źródłem, skąd jesteśmy” – wyjaśnia s. Grażyna Rocławska.
Opiekę duszpasterską w kościele sprawują księża chrystusowcy. Siostry nazaretanki prowadzą sobotnią szkołę dla polskich dzieci z Sydney i okolic.
„Szkoła nie jest tylko miejscem nauczania, ale wspólnotą, w której polskość jest czymś naturalnym” – mówi s. Agnieszka Misiak, prowadząca zajęcia.
Uczęszczają dzieci w większości urodzone już tutaj, których przynajmniej jedno z rodziców jest Polakiem. Zdaniem siostry chcą oni pielęgnować polską kulturę i język.
„Mają także potrzebę przynależności do grupy, mającej takie same korzenie etniczne” – dodaje.
Przestronna sala Jana Pawła II gromadzi wspólnotę polską na spotkania mniej i bardziej formalne, imprezy kulturalne i wydarzenia okolicznościowe. W pomieszczeniu biblioteki polskiej co niedziela dyżuruje pan Zbigniew Rabantek.
„Mamy ponad 6,5 tysiąca skatalogowanych książek” – informuje z dumą.
Jak podkreśla s. Grażyna Rocławska, Ośrodek Polonii w Marayong pulsuje życiem, mimo że oryginalna emigracja powojenna czy solidarnościowa maleje, a „nie ma zbyt wielu młodych ludzi z Polski przyjeżdżających do Sydney”.
Nie tylko dla Polaków
Już spacer po dużym terenie między kościołem, salą polonijną, harcówką, domem dla starszych, przedszkolem i wioską emerytów uświadamia jak różnorodna i otwarta jest społeczność gromadząca się wokół Marayong.
„W placówkach Holy Family Services jest na ten moment 193 pracowników reprezentujących 27 narodowości” – mówi s. Grażyna.
Rezydenci HFS reprezentują 26 narodowości, z czego 77 procent to Polacy. Pozostali pochodzą z Australii (7 procent), Malty (5 procent), Ukrainy (4 procent) i innych krajów.
„Robimy co możemy, aby nawzajem się szanować i odpowiadać na potrzeby ludzi. Celebrujemy polskie tradycje, ale mamy też święta innych narodowości i kultur” – zaznacza siostra.
Pionierki ośrodka, nazaretanki o polskich korzeniach ze Stanów Zjednoczonych, przybyły pomóc Polonii, ale widziały i odpowiadały także na potrzeby lokalnej społeczności angielskojęzycznej. Czy myślały, że kiedyś to miejsce będzie gromadzić aż tyle rożnych narodowości pozostając jednocześnie „małą Polską” dla tak wielu rodaków?
„Marayong to więcej niż miejsce – to przystań, do której wracamy, by odnaleźć spokój, wspólnotę i poczucie przynależności” – mówi s. Grażyna Rocławska.
Dla wielu starszych mieszkańców to ostatni przystanek życiowej podróży, a dla młodszych – wciąż żywy punkt odniesienia i świadectwo polskiej historii w Australii.
Family News Service