Ludzie honoru?

Aktualna rewolucja w Afryce Północnej kojarzyć mi się będzie nade wszystko
z rozgorączkowanym tłumem rzucającym na ślepo kamieniami, jakoby w trosce o
sprawiedliwość społeczną. Nieważne jest dla tych rewolucjonistów, czy i komu
rozbiją one głowę. Pokazuje to cywilizacyjną przepaść pomiędzy tym sposobem
zdobywania politycznej wolności a polskim wychodzeniem z PRL-u, kiedy to
staraliśmy się podporządkować gniewne emocje rozumowi. Kamienie nie były i nie
są polskim orężem. Brzydzimy się zatem uderzaniem przeciwników zza węgła,
donosami i administracyjnymi metodami wykańczania niewygodnych. Wykluczenia tych
metod wymaga szacunek nie tylko dla przeciwnika, ale także szacunek dla samego
siebie. Jeśli jednak tego szacunku dla siebie nam zabraknie, to wtedy każda
metoda walki jawi się jako dobra.

Stawaliśmy i stajemy chętnie do boju w każdej słusznej sprawie, zawsze jednak
w rycerski sposób, z otwartą przyłbicą, jasno formułując, o co nam chodzi, nasze
za i przeciw. "My, w Polsce – mówił w Sejmie 5 maja 1939 roku minister Józef
Beck w obliczu niemieckich zbrodni i zagrożenia – nie znamy pojęcia pokoju za
wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest
bezcenna. Tą rzeczą jest honor".
Pojęciu "honoru" nadaje się rozmaitą treść – nieraz sprowadzając go do służenia
jakimś interesom człowieka – stąd niekiedy uznaje się za "człowieka honoru"
sowieckiego agenta, zdrajcę ojczyzny, a za "honorowego obywatela" pewnego dużego
miasta uważa się rozwodnika, czyli zdrajcę własnej żony. Etyka klasyczna
natomiast wiąże honor najpierw z posiadaniem przez człowieka kompletu cnót
moralnych. Człowiek honoru strzeże tego właśnie stanu własnego posiadania. Z
tego dopiero chlubi się człowiek słusznie dumny, twierdził Arystoteles w
analizie interesującej nas tu postawy moralnej. Czyż zatem Polska, ceniąca sobie
bezwzględną i najwyższą wartość honoru, mająca zatem szacunek dla moralnej
wielkości, mogła w 1939 roku poddać się zbójeckim żądaniom Hitlera,
usprawiedliwiając w ten sposób wszystkie inne jego już dokonane i przyszłe
zbrodnie? Człowiek honoru – pisze Arystoteles – "nie naraża się na
niebezpieczeństwa ani chętnie, ani dla drobiazgów, ponieważ do niewielu tylko
rzeczy przywiązuje wagę; stawia natomiast czoło niebezpieczeństwu, kiedy idzie o
rzeczy ważne, a czyniąc to, nie szczędzi życia, w przekonaniu, że nie za wszelką
cenę warto żyć". W 1939 roku Polacy dali wiele dowodów powszechnego żywienia u
nas tego przekonania. Stanęli do walki jednak otwarcie, bo – jak przypomina
Arystoteles – "człowiek słusznie dumny nienawidzi otwarcie i otwarcie kocha;
gdyż tylko ten, kto się boi, ukrywa swoje uczucia". My zatem w 1939 roku
wystąpiliśmy w słusznej sprawie, ale i honorowymi metodami, inaczej zatem niż
nasi spiskujący po cichu wrogowie i udający przyjaciół słabi sojusznicy.
Widzimy zatem z wydarzeń historycznych, kto jest dzisiaj spadkobiercą
cywilizacji łacińskiej, przekazywanej w ciągu wieków tylko tym narodom, które
tego pragną. Fundamentem tej cywilizacji jest uznanie człowieka za istotę
rozumną i wolną, a zatem zobowiązaną do szacunku wobec odkrywanej przez siebie
prawdy. Postawę odpowiedzi na prawdę o własnej, wcielonej we mnie i każdego z
nas ludzkiej wielkości nazywamy właśnie poczuciem honoru, bo człowiek "słusznie
dumny" "musi dbać więcej o prawdę niż o pozory i mówić i postępować otwarcie".
Dla wszystkich pokoleń, a najpierw także dla Arystotelesa, symbolem i wzorem tej
postawy – postawy człowieka honoru, człowieka "słusznie dumnego" – jest z
pewnością Sokrates. Wyraźnie brzydził się on popularną dzisiaj zasadą, iż
sprytne cielę – udające jednak pokorę – nawet swojej matki się zaprze, woląc
mieć dwie karmicielki: ceniąc sobie w ten sposób bardziej własną wygodę niż
prawdę. Ateński mędrzec, broniąc się przed bezpodstawnym wyrokiem śmierci, nie
tylko nie sprowadził na salę sądową płaczącej żony i dzieci, aby zmiękczali
rozum sędziów, ale zamiast kary zażyczył dla siebie skromnej emerytury (honorowy
wikt w Prytanejon) za swoją ogólnie znaną służbę ojczyźnie. Sędziowie
rozwścieczeni tym nieucałowaniem swoich jakoby szlachetnych dłoni już dużo
większą przewagą głosów (zdanie zmieniło ponoć aż 80 sędziów) w drugim
głosowaniu skazali niewinnego mędrca na śmierć. Zabrakło mu roztropności? A może
raczej nie zabrakło mu honoru?
Nie znaczy to jednak, że Polacy nie mają pokus i nie znają niewierności
polskiemu etosowi. Dość przypomnieć w roli przykładu haniebny czyn zamordowania
z jakoby patriotycznych pobudek Gabriela Narutowicza – naszego pierwszego
prezydenta po odzyskaniu niepodległości – przez Eligiusza Niewiadomskiego,
wyjątkowej klasy artystę, naukowca i społecznika. Ale on pierwszy zażądał dla
siebie kary śmierci. Znamy zatem pokusy, niekiedy, nieraz, a może i często
ulegamy im, ale staramy się ten fakt zidentyfikować i nie gloryfikujemy go.
Przyjaciele powinni nam w tym zresztą pomóc, a nie milczeć lub nazywać nasze
chamstwo – miłością bliźniego; tchórzostwo – rozwagą; a mściwość –
sprawiedliwością. Z racji jednak wpływu pozałacińskich cywilizacji – za
przyczyną także naszych kolejnych zaborców i niszczycieli – polski etos, tak
wysoko ceniący sobie honor, zaczyna nieraz erodować w kierunku cenienia siebie i
innych raczej z powodu posiadania pieniędzy, zaszczytów i władzy, a nie
moralnych cnót. Z jakich zatem powodów już prawie rok czekamy na odsłonięcie
prawdy o smoleńskiej katastrofie i dzień po dniu słuchamy kolejnych krętactw i
bezczynnie przyglądamy się waleniu kamieniami zza węgła? Czyżby brakowało nam
honoru? Jeśli jednak w tej sprawie niektórym z nas honoru nie brakuje, to trzeba
go zachować we wszystkich innych sprawach, a nade wszystko odnośnie do wierności
małżeńskiej. Tutaj najpierw trzeba być człowiekiem honoru.
Pomimo naszego umiłowania wolności nie raduje nas widok torowania jej drogi w
Afryce gradem kamieni. Pewnie nie o wolność na miarę człowieka tutaj chodzi.

Marek Czachorowski
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl