Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego odrzuciła uchwałę Państwowej Komisji Wyborczej odcinającą Prawo i Sprawiedliwość od państwowej subwencji
Sąd Najwyższy odrzucił uchwałę Państwowej Komisji Wyborczej odcinającą PiS od państwowej subwencji. Mało prawdopodobne jest aby, minister finansów, Andrzej Domański, wypłacił partii pieniądze. Koalicja rządząca nie uznaje za sąd Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która zajmowała się uchwałą Państwowej Komisji Wyborczej.
W grudnia Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego przychyliła się do skargi Prawa i Sprawiedliwości na odrzucenie przez PKW jej sprawozdania wyborczego.
Teraz to samo zrobiła w sprawie sprawozdania partii za cały 2023 rok – przekazał rzecznik Sądu Najwyższego, prof. Aleksander Stępkowski.
– PKW będzie zobowiązana podjąć uchwałę o przyjęciu tego sprawozdania finansowanego – wskazał prof. Aleksander Stępkowski.
PKW przyjęła już sprawozdanie komitetu wyborczego PiS – w konsekwencji minister finansów musi wypłacić partii 38 mln złotych, pełny zwrot za kampanię oraz 78 mln zł subwencji przez trzy lata do końca kadencji.
Do tej pory jednak Andrzej Domański blokuje pieniądze, mimo że sprawa jest jasna – wskazał Piotr Gaglik, prawnik.
– Stanowisko Państwowej Komisji Wyborczej jest jednoznaczne – należy płacić. Koniec i kropka – powiedział Piotr Gaglik.
Władza i część PKW nie uznaje Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego. Ich zdaniem nie jest ona sądem, ponieważ nie zasiadają w niej sędziowie. Cały skład Izby to sędziowie powołani po 2018 roku.
Dr Michał Skwarzyński, prawnik, wytknął rządzącym hipokryzję.
– Przecież Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego potwierdzała wybór tych Państwa do parlamentu – zaakcentował dr Michał Skwarzyński.
– Teraz próbują mówić, że ta Izba nie jest sądem, a ci sędziowie nie są sędziami. To jest bzdura – dodał Michał Woś, poseł PiS.
Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego stwierdza także ważność wyborów prezydenckich. Władzy to przeszkadza, tak więc marszałek Sejmu zaproponował tzw. ustawę incydentalną.
– (Ustawa incydentalna zakłada – przyp. red.) uregulowanie kwestii, kto będzie stwierdzał ważność wyborów prezydenckich – mówił Sławomir Ćwik, poseł Polski 2050.
O ważności wyborów miałby stwierdzić cały skład sędziów Sądu Najwyższego, ale bez sędziów Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Problem w tym, że w innych Izbach też są nieuznawani przez władze sędziowie. Na pomysł marszałka nie zgadza się Lewica.
– Wszystkie decyzje, które podejmują neosędziowie, obarczone są wadą prawną – oznajmił Łukasz Michnik, rzecznik Lewicy.
Na pierwszym czytaniu projektu – podczas sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka – PSL zgłosił poprawkę. O szczegółach mówił poseł Marek Sawicki.
– My proponujemy – w składzie 15 sędziów z najdłuższym stażem orzekania – powiedział Marek Sawicki, poseł PSL.
Poseł Przemysław Wipler z Konfederacji zwrócił uwagę, kto ma najdłuższy staż w Sądzie Najwyższym.
– Komunistyczni sędziowie, którzy są tam od zawsze – wskazał Przemysław Wipler.
Poprawkę poparła Platforma Obywatelska.
Chcieliśmy zupełnie wykluczyć nieuznawanych sędziów z orzekania o wyborach, ale propozycja PSL nas satysfakcjonuje – podkreślił Patryk Jaskulski, poseł KO.
– Chcemy przekazać kompetencje tym, którzy zostali wybrani w prawidłowej, konstytucyjnej procedurze – mówił poseł Patryk Jaskulski.
Projektu nie poprze PiS – zapowiedział Mariusz Błaszczak, poseł PiS.
– Ona powoduje chaos w wymiarze sprawiedliwości – podsumował były szef MON.
Na środę zaplanowane jest drugie czytanie projektu ustawy incydentalnej.
TV Trwam News