Gabriele Kuby dla „Naszego Dziennika”: Oby Polska odniosła sukces w walce z deprawacją dzieci w szkołach. Byłoby to światłem dla całej Europy
Tak zwana edukacja seksualna w rzeczywistości jest niszczeniem dzieci przez dorosłych, aktywną, nakazaną przez państwo seksualizacją dzieci od niemowlęctwa przez cały okres szkolny. Mam nadzieję, że Polacy zapobiegną temu atakowi na moralne fundamenty człowieka, na rodziny i na społeczeństwo jako całość. Szczególnie ojcowie są zobligowani do zaangażowania się w tę walkę, aby wypełnić swój podstawowy obowiązek: zapewnić rodzinie ochronę. Oby Polska odniosła sukces w tej walce. Byłoby to światłem dla całej Europy – powiedziała Gabriele Kuby, niemiecka socjolog i pisarka, w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.
W @NaszDziennik niemiecka socjolog Gabriele Kuby pokazuje jak wyglądają lekcje edukacji seksualnej w Europie Zachodniej. Ostrzega Polskę, by nie popełniała tego błędu. „Tzw. edukacja seksualna jest w rzeczywistości niszczeniem dzieci przez dorosłych”. pic.twitter.com/9rXopppW1D
— Radio Maryja (@RadioMaryja) December 11, 2024
Nasz Dziennik: Od przyszłego roku „edukacja zdrowotna”, która tak naprawdę będzie „edukacją seksualną”, ma być obowiązkowa w polskiej szkole. Jak tę „edukację” wprowadzano w Europie Zachodniej?
Tak zwana edukacja seksualna w rzeczywistości jest niszczeniem dzieci przez dorosłych, aktywną, nakazaną przez państwo seksualizacją dzieci od niemowlęctwa przez cały okres szkolny. Standardy „edukacji seksualnej” w Europie, opublikowane po raz pierwszy w 2010 roku przez Regionalne Biuro Światowej Organizacji Zdrowia dla Europy (WHO/Europe) we współpracy z niemieckim Federalnym Centrum Edukacji Zdrowotnej (BZgA), zostały odrzucone przez Polskę w 2010 roku. Obecnie lewicowy rząd przypuszcza kolejny atak.
„Edukację seksualną” wprowadzono w Niemczech w 1970 roku w następstwie rewolucji studenckiej z 1968 roku. Pojawił się pewien człowiek, Helmut Kentler, który w swoich licznych książkach opowiadał się za masturbacją małych dzieci, relacjami intymnymi między rodzicami a dziećmi, zabawami seksualnymi w przedszkolach i szkołach, nauczaniem antykoncepcji. W latach 1976-1996 Kentler był profesorem na uniwersytecie w Hanowerze. Był doradcą wspólnoty protestanckiej i instytucji państwowych. Jako biegły sądowy odpowiadał za przenoszenie chłopców – młodocianych przestępców, do środowisk homoseksualistów. Sam był pedofilem kryminalistą. Wszystko to wyszło na jaw po jego śmierci w 2008 roku. Uniwersytet w Hanowerze publicznie przeprosił za mianowanie go profesorem.
Kentler był mentorem Uwe Sielerta, profesora pedagogiki na uniwersytecie w Kilonii w latach 1992-2017. Założył Instytut Pedagogiki Seksualnej w Koblencji (Institut für Sexualpädagogik) i był głównym współpracownikiem Federalnego Centrum Edukacji Zdrowotnej (Bundeszentrale für gesundheitliche Aufklärung – BZgA). To za jego przyczyną zaakceptowano seksualizację dzieci od niemowlęctwa aż po szkołę poprzez obowiązkową „edukację seksualną”.
Dlaczego rodzice nie sprzeciwili się programowej deprawacji ich dzieci w szkołach?
Sielertowi udało się przekonać kraje niemieckojęzyczne, że dziecko ma „prawo” do satysfakcji seksualnej i powinno być uczone przez rodziców i nauczycieli, jak ją osiągać. Tragedią jest to, że wspólnoty chrześcijańskie nie stawiły oporu, nie wezwały też wiernych do oporu, nawet Kościół katolicki. Bariery sumienia zostały osłabione przez wszechobecną seksualizację całego społeczeństwa poprzez media, filmy, reklamę i coraz szersze rozprzestrzenianie się pornografii.
Czy organizacje pozarządowe miały duży wpływ na rządy w zakresie systemowej seksualizacji dzieci i młodzieży?
Z całą pewnością. Jedną z bardzo wpływowych organizacji pozarządowych skupiających inteligencję i polityków jest Humanistische Union. Organizacje lgbtq+ są finansowane z podatków przez państwo, a nawet przez Kościół katolicki. 90 proc. niemieckich biskupów zgodziło się z deklaracjami drogi synodalnej (Synodale Weg), akceptując homoseksualność jako jedną z form „miłości”. Przyjęli rezolucję, która wzywa do „przewartościowania homoseksualności”; według nich nie jest ona grzechem, który oddziela od Boga, dlatego katechizm katolicki musi zostać zrewidowany. Nikomu nie można odmówić sakramentów czy zatrudnienia w instytucjach Kościoła katolickiego z powodu praktykowania homoseksualizmu lub identyfikowania się jako transseksualista. Więcej na ten temat piszę w mojej najnowszej książce „Fürchte dich nicht du kleine Herde – Wenn die Hirten mit den Wölfen tanzen”, Fe-Medienverlag 2023 („Nie bój się mała trzódko – gdy pasterze tańczą z wilkami”). Biskupi posunęli się nawet do tego, że winą za nadużycia seksualne w Kościele obarczyli moralne nauczanie Kościoła na temat seksualności. W ten sposób bogobojni kapłani i świeccy są opuszczeni i nie otrzymują żadnego wsparcia ani wskazówek od swoich biskupów, jeśli starają się być wierni Jezusowi Chrystusowi. Są „trzodą bez pasterza”.
Jak na Zachodzie wyglądają takie lekcje seksedukacji?
W przedszkolu dzieci mają kąciki przytulania, w których mogą się rozbierać, badać swoje narządy intymne i bawić się „w lekarza”. Uczy się je, że istnieją różne „orientacje seksualne” i są one równowartościowe. W książeczkach dla dzieci umieszcza się przekaz, że zdarza się, iż ktoś rodzi się w niewłaściwym ciele, stąd możliwa jest „zmiana płci”. Rozmywa się pojęcie rodziny: wszystkie rodzaje rozbitych rodzin są po prostu innymi typami rodzin.
Wszystko to kontynuowane jest w ramach obowiązkowych lekcji w szkołach wszystkich poziomów. Na zajęcia lekcyjne zapraszani są zewnętrzni edukatorzy – aktywiści seksualni. Pokazują oni filmy pornograficzne, aby „edukować” dzieci, uczyć je, że każdy rodzaj aktywności seksualnej jest akceptowalny, o ile partnerzy się na to zgadzają. To jest kwadratura koła, ponieważ niekontrolowany popęd seksualny prowadzi do nadużyć seksualnych. Statystyki pokazują, że problem wykorzystywania seksualnego nieletnich stale narasta, a jego sprawcy są coraz młodsi; nawet dzieci wykorzystują seksualnie inne dzieci w przedszkolu i szkole. Rodzice nie mają prawa wypisać swoich dzieci z tych zajęć.
Globalnymi organami napędzającymi seksualizację dzieci są Unia Europejska, ONZ (UNESCO), WHO, IPPF – International Planned Parenthood Federation (więcej na ten temat pisze dr Joanna Williams, Sexualising children, the rise of Comprehensive Sexuality Education).
Jaki wpływ ma „edukacja seksualna” na psychikę i zdrowie dzieci i młodzieży?
Popęd seksualny jest potężną siłą, ponieważ służy przekazywaniu życia. Trzeba tak kształcić, żeby to człowiek nauczył się być panem swojego popędu seksualnego, a nie na odwrót. Dziecko poddane seksualizacji jest okradane ze swojej niewinności, z dzieciństwa, jego zdolność do budowania więzi zostaje poważnie osłabiona, stanie się nieudacznikiem, ponieważ jego energia będzie marnotrawiona na niezwykle rozczarowujące seksualne ekscesy, zwróci się ku aborcji, zagubi ideał małżeństwa i rodzicielstwa, będzie miało poranioną duszę i straci relację z Bogiem. Poza tym trzeba pamiętać, że seksualna rozwiązłość skutkuje coraz szerszym rozprzestrzenianiem się chorób wenerycznych.
Jest jeden prosty sposób, by uniknąć tych wszystkich szkodliwych konsekwencji i położyć fundamenty pod szczęśliwe życie: relacja intymna wyłącznie w małżeństwie – między poślubionymi sobie mężczyzną i kobietą.
Mam nadzieję, że Polacy zapobiegną temu atakowi na moralne fundamenty człowieka, na rodziny i na społeczeństwo jako całość. Trzeba wykorzystać wszelkie możliwe środki demokratycznego sprzeciwu: demonstracje, protesty rodziców w szkołach, odmowa narażania własnych dzieci na nadużycia seksualne wobec nich, kampanie medialne. Szczególnie ojcowie są zobligowani do zaangażowania się w tę walkę, aby wypełnić swój podstawowy obowiązek: zapewnić rodzinie ochronę. Oby Polska odniosła sukces w tej walce. Byłoby to światłem dla całej Europy.
Nasz Dziennik/Paulina Gajkowska, tłum. Anna Bałaban