Włochy bankrutem

Upadek kolosa grozi rozpadem europejskiego obszaru walutowego. Czy
międzynarodowa pomoc finansowa zdoła temu zapobiec?

Włochy, kolejny kraj eurostrefy na skraju przepaści, zrobiły wielki krok
naprzód. Wczoraj rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich przekroczyła
psychologiczną barierę 7 proc., uważaną za wskaźnik niewypłacalności. Po czym
ostro ruszyła w górę, osiągając 7,44 procent. Izba Rozrachunkowa w Londynie
poprosiła inwestorów prowadzących operacje na włoskich obligacjach o dodatkowe
zabezpieczenie, co wpływa na zmniejszenie płynności i kończy się skokowym
wzrostem rentowności. Europejski Bank Centralny od miesięcy skupuje włoskie
obligacje, aby podtrzymać zdolności płatnicze. Od sierpnia wydał na nie ponad 70
mld euro, napełniając tym samym wspólny portfel eurostrefy stertą
bezwartościowych papierów. Ale i to nie zapobiegło wzrostowi kosztów włoskiego
długu.
Włochy, zadłużone na 1,9 bln euro, tj. 120 proc. PKB, z gospodarką pogrążoną w
stagnacji, przy braku determinacji co do wdrożenia cięć oszczędnościowych, nie
będą w stanie unieść ciężaru spłaty tak wysoko oprocentowanego długu i zmuszone
będą poprosić o pomoc eurostrefę i instytucje międzynarodowe. – Włochy na
zrolowanie swojego ogromnego długu będą potrzebować do końca roku 37 mld euro, a
w przyszłym roku – 307 mld euro – wylicza dr Cezary Mech, finansista, były
wiceminister finansów.

Po pomoc do Chin
Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej,
żeby udźwignąć koszty ratowania włoskiego bankruta, będą zmuszone błyskawicznie
uzyskać pomoc takich krajów, jak: Chiny, Rosja, Japonia, Brazylia. Nie obędzie
się bez politycznych i gospodarczych ustępstw. Przebywająca w Chinach szefowa
MFW Christine Lagarde ostrzegła, że sytuacja w strefie euro zagraża stabilności
światowych finansów. Podczas jej wizyty w Pekinie omawiano warunki, na jakich
Chiny, dysponujące 3,2 bln dolarów rezerw, zgodzą się kupować długi Europy.
Podniesienie udziału Chin w MFW z 3,65 do 6,07 proc. spowoduje, że staną się
trzecim krajem MFW pod względem siły głosu, po Unii (30 proc.) i Stanach
Zjednoczonych (17 proc.).
Wczoraj do Włoch udała się misja Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku
Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby przyjrzeć się na miejscu
sytuacji finansowej kraju i rządowym planom oszczędnościowym. Włochy kilka dni
temu objęte zostały na prośbę premiera Berlusconiego monitoringiem MFW. Wraz z
popadaniem kraju w spiralę zadłużenia we Włoszech, podobnie jak wcześniej w
Grecji, wybuchł kryzys rządowy. We wtorek wieczorem premier Silvio Berlusconi
zapowiedział, że poda się do dymisji. Wbrew wezwaniom opozycji, by ustąpił
natychmiast, ogłosił, że zrobi to dopiero po uchwaleniu przez parlament pakietu
stabilizującego włoskie finanse. W tej sytuacji prezydent Włoch Giorgio
Napolitano zaapelował do parlamentu, aby przeprowadził głosowanie nad pakietem
jak najszybciej. Dymisja Berlusconiego, jak podkreślają włoskie media, nie
oznacza automatycznie rozpisania wyborów, chociaż sam premier wyraźnie do nich
dąży. Scenariusz będzie raczej podobny do greckiego – tj. podjęta zostanie próba
powołania rządu w oparciu o siły polityczne reprezentowane w obecnym
parlamencie. Berlusconi utracił poparcie izby wskutek opuszczenia koalicji
rządowej przez członków jego własnego ugrupowania – Ludu Wolności.
– Rozlanie kryzysu na Grecję to wynik złej polityki przywódców eurostrefy,
którzy usiłują zatrzymać Grecję w strefie euro wbrew zasadom ekonomii.
Postępowanie wbrew naturze rynku uruchomiło efekt domina – ocenia Jerzy
Bielewicz, prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Wyjście z eurostrefy dwóch
peryferyjnych krajów naraz – Włoch i Grecji – jest jego zdaniem o wiele bardziej
prawdopodobne niż wyjście samej Grecji.
– Eurostrefa nie będzie w stanie zatrzymać tych krajów, a przetrwanie samej
strefy euro będzie zależeć od tego, czy uniesie finansowe konsekwencje wyjścia
Włoch i Grecji – przewiduje finansista. Opuszczenie strefy euro przez te kraje
wiązałoby się z przeliczeniem ich aktywów oraz zobowiązań dłużnych na rodzimą
walutę, silnie zdewaluowaną wobec euro. Pozostałe kraje eurostrefy poniosłyby w
takim wypadku gigantyczne straty – zarówno ich finanse publiczne, jak i
Europejski Bank Centralny będący podstawą wspólnej waluty, banki komercyjne,
fundusze emerytalne i inwestycyjne oraz zwykli obywatele, zmuszeni do ponoszenia
kosztów finansowej katastrofy.

Małgorzata Goss
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl