Prokuratura gra służbami?
Z mec. Romanem Giertychem, jednym z obrońców dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego, rozmawia Grzegorz Lipka
Jakie działania podejmuje obrona dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego?
– Po pierwsze, złożyliśmy wniosek o uchylenie aresztu. Również złożyliśmy wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie za niezgodny z Konstytucją artykuł 437 kpk, ale równocześnie, i co jest najważniejsze, będzie to wraz z wnioskiem o wstrzymanie wykonania postanowienia sądu okręgowego o areszcie.
Ze względu na jakie okoliczności?
– Wykonanie postanowienia może przynieść niepowetowane szkody osobie skarżącej, czyli panu Wojciechowi Sumlińskiemu.
Jak Pan ocenia zarzuty prokuratury?
– Mamy do czynienia z klasycznym aresztem wydobywczym, który ma na celu uzyskanie informacji na temat różnych osób, które pan Sumliński jako dziennikarz znał. Co nie oznacza, że miał on jakąś wiedzę o przestępstwach, tylko może być to wykorzystane przy interpretacji, jaką prokuratura zastosowała przy kwestii związanej z planowanym postawieniem zarzutów panu ministrowi Ziobrze. Myślę, że tego typu informacje – i to bardzo szczegółowe – mogą mieć różni dziennikarze. Chodzi o uderzenie w Jarosława Kaczyńskiego.
Komentatorzy czynią pewne porównania tej sprawy (zwłaszcza z próbą samobójczą) do sprawy śmierci Barbary Blidy podczas zatrzymania.
– W sprawie pani Blidy było toczone poważne śledztwo dotyczące korupcji na olbrzymią skalę w kampaniach węglowych. Korupcji, której nikt nie kwestionuje. Nie ma osób, które by uznawały, że tamte relacje spółek węglowych były prawidłowe. Pozostaje pytanie o udział pani Barbary Blidy – niestety, na to pytanie pewnie już nie poznamy odpowiedzi. W przypadku pana Sumlińskiego mamy do czynienia z zarzutem jakiegoś przestępstwa, polegającego na tym, że ktoś coś komuś obiecał, czyli pozytywną weryfikację. A jak wiadomo, ten zarzut się nie zrealizował, gdyż Leszek Tobiasz nie został pozytywnie zweryfikowany. Nie było przekazanych żadnych pieniędzy, proces opiera się na zeznaniach jednego człowieka i na mitomanii pułkownika WSW. Dlatego mam wrażenie, że mamy do czynienia w tej sprawie z grą służb – która została zainscenizowana, oszukując prokuraturę i sąd. Redaktor Sumliński pisał o ciemnych sprawkach WSW, WSI czy SB. Dlatego z natury rzeczy świadkom tego środowiska należy dawać mniejszą wiarę. Szczególnie w odniesieniu do osoby, która tyle niewygodnej prawdy dla nich napisała. Przy zaangażowaniu pewnych osób i służb można wmanewrować każdego dziennikarza w dwuznaczne kontakty z osobami, które nie są szczególnie „czyste”. Przecież cechą dziennikarstwa śledczego jest uzyskanie informacji od osób, które je posiadają, a niekiedy są to ludzie o niezbyt czystych sumieniach. Ale zarzuty na podstawie tego, że ktoś znał tego lub tamtego, nie są wystarczające.
Dziękuję za rozmowę.