Nie wkładamy kija w szprychy

Z Joachimem Brudzińskim, posłem Prawa i Sprawiedliwości, rozmawia Bogusław
Rąpała

Jak Pan odbiera wstępne wyniki wyborów?
– Jeżeli ostateczny wynik będzie taki jak wstępny, będzie to oznaczało, że
Polacy zdecydowali, iż przez kolejne lata u steru władzy będzie Platforma
Obywatelska. Podchodzimy do wyników wyborów z szacunkiem. Ale ani na jotę nie
zmieniamy swojego przekonania, że Polacy zasługują na więcej niż Platforma,
niewykluczone, że we współpracy z Palikotem. Będziemy przez te kolejne miesiące
i lata bardzo ciężko zabiegać i walczyć o to, żeby w następnych wyborach to
Prawo i Sprawiedliwość przejęło władzę w Polsce, ponieważ uważamy, że polityka
żywiąca się agresją, nienawiścią i złymi emocjami nigdy nie przyniesie dobrych
owoców. A niestety przez ostatnie cztery lata ten rząd nie walczył z kryzysem i
problemami, tylko z opozycją.

Co zawiodło w kampanii?
– Zawiodły niezależne media. Wydaje się, że ta dysproporcja, którą
obserwowaliśmy przez ostatnie lata, przyczyniła się do tego, że pomimo tego
wręcz artyleryjskiego ostrzału nie tylko ze strony Platformy, ale także znacznej
części mediów uzyskaliśmy wynik, który może być wynikiem napawającym optymizmem
do tego, aby przy kolejnych wyborach móc mówić o sukcesie i o zwycięstwie. W
żadnych dotychczasowych kampaniach przedwyborczych nie mieliśmy tak sprawnego i
dobrze funkcjonującego sztabu. Prawo i Sprawiedliwość wychodzi z tej kampanii
wzmocnione, a nie osłabione.

Jak Pan odniesie się do zapowiedzi Donalda Tuska, który nie wyklucza
przyszłej koalicji z Palikotem?
– Nie wyobrażam sobie możliwości współpracy z partią człowieka, który wprowadził
do polskiej polityki wszystko, co najgorsze i destrukcyjne. I który polską
politykę przy zgodzie lidera Platformy Donalda Tuska konsekwentnie psuł od
czterech lat. Niestety, jest taka część polskiego elektoratu, której to, co
głosi Palikot, odpowiada. Mogę wyrazić swoje zdumienie i zniesmaczenie, ale
przyjmuję to z szacunkiem. Takie są prawidła demokracji.

A jeśli chodzi o kampanię prowadzoną przez PiS – czego zabrakło?
– Chętniej odpowiem na pytanie, co się udało. Pomimo nieustannych ataków na PiS
wszystko wskazuje na to, że wychodzimy z klubem porównywalnym do wyborów sprzed
czterech lat. To oznacza, że zachowujemy status quo. Poczekamy na ostateczny
wynik wyborów ogłoszony przez Państwową Komisję Wyborczą. Wszystko wskazuje na
to, że mamy wystarczająco dużo szabel w przyszłym parlamencie, aby móc
skutecznie zabiegać o zwycięstwo w kolejnych wyborach. Demokratyczne państwo
prawa, okrzepła polska demokracja, usystematyzowany system partyjny być może
przy okazji kolejnych wyborów da nam zwycięstwo porównywalne z tym odniesionym
przez Fidesz na Węgrzech.

Czy w PiS coś po tych wyborach się zmieni?
– Na pewno będziemy partią merytoryczną i partią, która nie będzie czerpała
satysfakcji z wkładania kija w szprychy. Dzisiaj po raz kolejny pełna
odpowiedzialność za to, co się w państwie dzieje, spada na barki rządzących. My
przede wszystkim zajmiemy się ich recenzowaniem. Natomiast mogę zadeklarować
jedno, że jeżeli, nie daj Boże, doszłoby do sytuacji naprawdę dramatycznych w
europejskiej czy światowej gospodarce, Prawo i Sprawiedliwość będzie partią,
która ze swojej aktywności i swojej działalności na pewno nie będzie czyniła
oręża do siania destrukcji czy walenia bez opamiętania rządzących. Wręcz
przeciwnie, daliśmy temu dowody w poprzedniej kadencji. Jeżeli dojdzie do
silnych wstrząsów, czego nikomu nie życzę, w naszej czy w światowej gospodarce,
na pewno będziemy opozycją konstruktywną, a nie destrukcyjną.

Dziękuję za rozmowę.