Na przyjście Pana przygotować dom


Dawniej prości ludzie żyjący na polskiej wsi wiedzieli, że do Świąt Bożego Narodzenia dom trzeba porządnie przygotować. Święta te nazywano Świętami Rocznymi, więc i przygotowania musiały być przeprowadzone na dużą skalę, tak aby zwykłe izby zmienić we wnętrza kolorowe, strojne i pachnące.

Święta Bożego Narodzenia były na wsi bardzo kolorowe. Choć za oknami leżał gruby śnieg i wszędzie się od niego bieliło, to w chatach aż skrzyło się od przeróżnych barw. Było tak dzięki kolorowym „cackom” – pająkom, wycinankom, łańcuchom i wstążkom, słomianym zabawkom, które wykonywano gromadnie w długie adwentowe wieczory. Przyklejano je później na ścianach, pod sufitem, na ramach świętych obrazów. Nad oknami wieszano specjalne świąteczne firanki wycinane z kolorowego papieru bądź utkane z czystego lnu, misternie ręcznie haftowane. Nie lada ozdobę stanowiły też kwiaty robione z kolorowych ptasich piór.

Niegdyś funkcję choinki pełniła podłaźniczka, czyli wieniec z zielonych gałązek świerku, jodły czy sosny, który był zawieszany pod drewnianą powałą chaty. Zdobiono go kolorowymi wycinankami, wstążkami. Na podłaźniczce wieszano również cukierki, ciastka owoce czy inne łakocie. Dawnym zwyczajem, kiedy młodzi chłopcy przychodzili na święta do domu, w którym była panna czy panny, starali się po cichu zerwać jakiś przysmak z podłaźniczki, a rolą dziewczyn było do tego nie dopuścić. Dochodziło przy tym do wesołych scen i uciesznych połajanek.

Zanim w wiejskich chatach zadomowiło się tak popularne dziś choinkowe drzewko (dopiero w okresie międzywojennym i po wojnie), jego miejsce zajmował snop zboża zwany na Podlasiu „dziadem”. Ustawiano go w „honorowym” kącie izby – tam, gdzie zwykle wisiały święte obrazy. Snop zboża ze złotymi pełnymi kłosami stanowił ozdobę, ale też ustawiany był z nadzieją, że w przyszłym roku nie zabraknie rodzinie rzeczy podstawowej, czyli chleba. Świąteczny snop zboża stał w domu aż do Trzech Króli. Później gospodarz słomą obwiązywał drzewa owocowe z nadzieją, że dzięki temu dobrze obrodzą.

W wielu chłopskich chatach podłoga zrobiona była z ubitej gliny. Aby podkreślić świąteczny klimat, posypywano ją jasnym piaskiem, a w wigilijny dzień dodatkowo wyścielano siankiem – tak jak w ubogiej szopie, w której przyszedł na świat Zbawiciel. Siankiem wyścielano również wigilijny stół, po wieczerzy gospodarz karmił nim zwierzęta, bo przecież one też miały swój niemały udział w powitaniu nowo narodzonego Jezusa.

Świąteczne kartki

Świąteczne pocztówki były bardzo drogie i kupowały je jedynie osoby zamożne. Inni ludzie sami wykonywali świąteczne kartki. Tworzono je za pomocą drzeworytów wykonanych przeważnie z drewna gruszy i prostej prasy. Kartki takie może nie mieniły się wieloma kolorami, jednak posiadały piękne, stare świąteczne motywy i co najważniejsze – były niepowtarzalne. Wręczało się je osobiście, składając przy tym szczere życzenia.

Wigilijny chleb

Na świątecznym stole nie mogło oczywiście zabraknąć opłatka. Wypiekiem opłatków zajmował się organista. Jego obowiązkiem było dostarczyć je wszystkim parafianom. Trzeba było więc upiec ich naprawdę wiele. Dlatego też organista zaczynał je produkować nawet dwa miesiące przed świętami. Do wypieku opłatków można było użyć jedynie wody i pszennej mąki, nic poza tym. Piekło się je w specjalnych żeliwnych formach, umieszczanych na krążkach kaflowego pieca. Każda forma miała swój niepowtarzalny rysunek. Tak wypiekane opłatki miały swój wspaniały smak i aromat. Gdy organista roznosił je po domach, był bardzo gościnnie przyjmowany, jako zwiastun zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Za swoją pracę otrzymywał wynagrodzenie pieniężne, ale też dawano mu wędliny, jajka czy inne przysmaki.

Hej, kolęda, kolęda

Jeśli Święta Bożego Narodzenia, to i kolęda, i kolędnicy. Do tego też trzeba było się przygotować, bo kiedyś na wsi kolęda to było duże wydarzenie. Bardzo ważny element stanowiły specjalne wierszowane życzenia, jakie kolędnicy składali gospodarzom. Witano się dla przykładu w ten sposób: „Myśmy przyszli po kolędzie z adorowaniem na to Boże Narodzenie z powinszowaniem”. Ludzie wierzyli, że te życzenia mają szczególną moc, że będą owocować przez cały przyszły rok. Gospodarze nie mieli wówczas w domach telewizorów czy radia, a więc kolędnicy musieli to wszystko zastąpić swoimi mądrymi i bardzo wesołymi występami. W przygotowanych przez siebie szopkach przedstawiali różne scenki rodzajowe, czy to religijne, np. o królu Herodzie, czy świeckie, opowiadające o życiu na wsi. Weźmy na przykład taki krótki tekst: „Chłopek ci chłopek, w polu sobie orze, wszystko mi się dobrze dzieje, chwała Tobie, Boże. W pracy nie choruję. Lenistwa się brzydzę. Żadnej ja roboty, żadnej nie powstydzę”. Gdy w domu była jakaś panna, przymawiano jej: „Jak się Marysiu mamy, może buziaka damy” czy „Wyszła na góreczkę, nóżką w nóżkę trzasła, cztery razy buzi dała za kawałek masła”. Stałą postacią szopek była wiejska baba, ubrana w tradycyjny strój – pasiasta spódnica, chodaki i chustka na głowie. Potrafiła ona każdemu zdrowo przygadać, tak że aż w pięty poszło, nawet Diabłu, który oprócz Anioła i Żyda był obowiązkową postacią w szopkach. Bawiono się przy tym wszystkim doskonale. A na koniec żegnano się tak: „Na to Boga Narodzenie, kiedy dnia przybywa na kurze stąpienie, a potem na ten Nowy Rok, kiedy dnia przybywa na barani skok, szczęścia, zdrowia wszystkim życzymy i daj, Boże, za rok doczekali”.

Adam Białous
drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl