Dzięki Ojcu Pio zaistniała moja rodzina

Z o. Luciano Lotti OFMCap., redaktorem naczelnym periodyku naukowego „Studia nad Ojcem Pio” i członkiem Międzynarodowej Rady Doradców Grup Modlitwy Ojca Pio, ministrantem w San Giovanni Rotondo, który wielokrotnie służył do Mszy św. Ojcu Pio, rozmawia Małgorzata Pabis


Jaki wpływ miał Ojciec Pio na Ojca rodzinę?


– On przyczynił się do tego, że ta rodzina w ogóle zaistniała… A jeśli chodzi o mnie, to Ojciec Pio mnie ochrzcił, udzielił I Komunii Świętej, spowiadałem się u niego, a także służyłem do jego ostatniej Mszy Świętej.

Ciekawa jest jednak historia mojej rodziny. Tato pochodził z Bolonii, a mama z Turynu. Oboje przed II wojną światową znaleźli się w San Giovanni Rotondo. Tato miał jechać do Grecji jako żołnierz, więc poszedł do Ojca Pio poprosić o błogosławieństwo. Nasz Ojciec zapytał go wtedy, czy chce jechać na wojnę. Ojciec oczywiście nie chciał i nie pojechał. Za to – na prośbę Ojca Pio – rozpoczął studia medyczne i został doktorem medycyny. Przez 40 lat pracował w Domu Ulgi w Cierpieniu.

W roku 1951 Ojciec Pio przedstawił mojemu ojcu moją mamę i powiedział mojemu tacie: „Powinieneś się z nią ożenić. Jesteście dla siebie i powinniście się pobrać. Oczywiście jesteście wolni, ale taka jest propozycja i plan Boga w stosunku do was”. Obydwoje byli troszeczkę skonfundowani całą sytuacją. Z tej historii miłości urodziło się jednak dziewięcioro dzieci i 27 wnuków na chwilę obecną, ale ta historia ma ciąg dalszy.


Kiedy Ojciec Pio umierał, miał Ojciec kilkanaście lat. Czy rozmawiał Ojciec z nim o swoim życiu?


– Kiedyś podczas spowiedzi – a było to kilka dni przed jego śmiercią – powiedziałem Ojcu Pio, że chciałbym wstąpić do zakonu. Miałem wtedy 13 lat, a od kilku nosiłem już w swoim sercu takie pragnienie. Ojciec Pio powiedział mi wtedy: „Dla ciebie będzie najlepiej, jak pójdziesz do seminarium mniejszego”. Już rok po śmierci Ojca Pio byłem uczniem seminarium San Elia a Pianisi. Potem wstąpiłem do nowicjatu w Morcone i tak krok po kroku zostałem kapucynem. Obecnie jestem kapłanem już 27 lat.


Jak Ojciec zapamiętał Mszę Świętą odprawianą przez Ojca Pio?


– Wielokrotnie uczestniczyłem we Mszach Świętych, które odprawiał Ojciec Pio. Kiedy miałem sześć lat, już służyłem Mu do Eucharystii. Właściwie przez siedem lat mu asystowałem. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że wciągnąć małe dziecko do tajemnic tak dużych jak Msza Święta to rzecz niezwykle trudna. Msza Święta, którą odprawiał Ojciec Pio, rozpoczynała się o 5.00, ale wszyscy, którzy braliśmy w tym udział, rozumieliśmy, że tam dokonuje się tajemnica. W sposób szczególny po Przeistoczeniu, kiedy Ojciec Pio długo płakał i często patrzył do góry, w niebo. Czuliśmy, jak Ojciec Pio jakby zbiera historie ludzi i zanosi je przed Oblicze Boga, przedstawia jako prośbę Bogu. Wielokrotnie zadawałem sobie pytanie, czy to jest jego jakaś autosugestia, takie coś, co mu się widzi, ale naprawdę można było odczuć, że tam naprawdę coś się dzieje, że jest to jakaś tajemnica spotkania Boga z człowiekiem. Serce samo zbierało się do modlitwy podczas jego Mszy Świętych. Szczególnie podczas momentu Komunii Świętej, kiedy widzieliśmy, że twarz Ojca Pio zmieniała się na piękniejszą. Było widać taką jakby przemianę.


Był też Ojciec świadkiem cierpienia Ojca Pio…


– Ojciec Pio bardzo dużo cierpiał fizycznie i duchowo. W ostatnich latach miał bardzo duże trudności z przemieszczaniem się, używał również wózka inwalidzkiego. I uczynił ze swojego cierpienia misję. Ale chciał również, żeby inni uczyli się od niego cierpienia, żeby umieli je tak przeżywać jak on. Kiedy widział ludzi, którzy przychodzili prosić o szczególne łaski, chciał, aby te osoby nauczyły się dźwigać krzyż. Jednego razu powiedział do kogoś: wszyscy chcą, abym zdjął z nich krzyż, nikt nie chce pomóc mi go nieść.


Czy czuje Ojciec obecność Ojca Pio w swoim życiu?


– Bardzo, bardzo dużą. Czuję, jak mi zwraca uwagę, jak mnie napomina i ciągnie za ucho (śmiech).


Czy zdarzyły się w życiu Ojca takie chwile, że poczuł dotknięcie Ojca Pio, że łaska, która spłynęła z Nieba, została uproszona przez Ojca Pio?


– Wiele razy tak było w moim życiu, np. kiedyś jechałem samochodem i tylko cudem uniknąłem wypadku, Ojciec Pio pomógł. Jeżeli idę z posługą do osób, które umierają, to czuję, że towarzyszy mi Ojciec Pio. Modlę się też bardzo w intencji rodzin, które przeżywają kryzysy. Bardzo często widzę, że Ojciec Pio przynosi im pokój.


Ojciec Pio jest obecnie najbardziej popularnym świętym. Wydaje się jednak, że ludzie nie bardzo chcą słyszeć to, co on im mówił. Jak Ojciec myśli, co Ojciec Pio chciałby powiedzieć nam dziś?


– Chciałbym nawiązać do tego, co mówił ostatnio Benedykt XVI. Wydaje mi się, że to jest właśnie przesłanie, które pozostawił nam Ojciec Pio: historia człowieka jest prowadzona przez Boga. Ojciec Pio uczy nas, że szczególnie w sprawach zdrowia i sprawach bioetycznych trzeba używać zdobyczy i technologii medycznych dla dobra człowieka, a nie w celu zaspokajania jego potrzeb egoistycznych. Ojciec Pio uczył ludzi także wielkiego zaufania Opatrzności Bożej.


Dziękuję za rozmowę.

Za tłumaczenie rozmowy dziękujemy br. Pawłowi

Teperskiemu OFMCap.


drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl