Do Sądu Najwyższego spłynęło blisko 1800 protestów wyborczych i referendalnych

Do Sądu Najwyższego nadal wpływają protesty wyborcze i referendalne, dotyczące łamania prawa podczas wyborów parlamentarnych. Protesty najczęściej dotyczą niewłaściwego zachowania członków komisji okręgów wyborczych

Choć od wyborów minęło już 15 dni, na jaw wychodzą kolejne sytuacje łamania prawa wyborczego bądź ciszy wyborczej. W zeszłą środę minął czas na składanie ich do Sądu Najwyższego. Pomimo tego skargi dotyczące wyborów i referendum nadsyłane są pocztą. Protesty te najczęściej dotyczą niewłaściwego zachowania członków okręgów wyborczych.

Jednym z obowiązków zasiadających w komisji wyborczej było wylegitymowanie wyborcy i wręczenie mu trzech kart do głosowania. Problem pojawiał się w momencie, gdy członek komisji pytał np. czy wręczać kartę referendalną, czego nie wolno było mu robić.

„Zgłoszono nam sytuacje, w których członkowie komisji pytali wyborców, czy oprócz kart do głosowania na kandydatów do Sejmu i Senatu chcą także otrzymać kartę do głosowania w referendum” – podkreślił Rafał Tkacz, dyrektor opolskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego.

Takich i innych przypadków zachowań naruszających prawo, spłynęło blisko 1800. Sąd Najwyższy, po rozpatrzeniu wszystkich skarg, ma nie więcej niż 90 dni na określenie ważności wyborów. Natomiast uchwałę w sprawie ważności referendum Sąd Najwyższy musi ogłosić nie później niż 60 dni po ogłoszonych wynikach referendum.

TV Trwam News