Autostradowy przekręt

Przed Euro 2012 były wielkie nadzieje i obietnice, że fundusze z Unii
Europejskiej nie tylko posłużą do budowy w Polsce dróg szybkiego ruchu, ale i
przyspieszą rozwój polskich firm oraz wzrost gospodarczy. Dziś dziesiątki
polskich firm z branży budowlanej i drogowej stoi przed widmem bankructwa, a
niektóre już je ogłosiły. Tragedie przeżywają tysiące ludzi oraz ich rodziny.
Właściciele firm stracili dorobek całego życia, a mimo to są ścigani przez
służby skarbowe.

Tylko w latach 2007-2013 na inwestycje infrastrukturalne, czyli przede
wszystkim budowę i modernizację dróg, autostrad i linii kolejowych, z unijnego
programu Infrastruktura i Środowisko zostało Polsce przyznane prawie 30 mld euro
(ok. 120 mld zł). Do tego dochodzą jeszcze fundusze na wkład własny, które
Polska musiała wygospodarować, aby móc wykorzystać unijne środki na budowę dróg
i autostrad. Na przykład w 2010 r. zarządzająca tymi środkami Generalna Dyrekcja
Dróg Krajowych i Autostrad wydała na ten cel 20 mld złotych.

Bankructwo zamiast zysków
Niestety bardzo szybko nadzieje wielu polskich firm, liczących, że nie tylko
wesprą proces budowy tak ważnych dla komunikacji kraju dróg, ale i same
przyspieszą swój rozwój, zamieniły się w rozpacz.

Warszawska firma Projekt Bud realizowała do niedawna pięć obiektów
inżynieryjnych, głównie skomplikowanych technologicznie wiaduktów, na odcinku
Kowal – Sójki na autostradzie A1. Sytuacja, jaka tam wystąpiła, jest próbką
tego, co dzieje się w skali całego kraju. Firma była podwykonawcą konsorcjum,
które wygrało przetarg na budowę odcinka, ale nie dokończyło jego budowy, bo…
ogłosiło upadłość. – Nasza sytuacja jest fatalna. Ostatnio firma SRB, po
ogłoszeniu upadłości 30 marca 2012 r. przez firmę Budbaum [poprzedni główny
wykonawca – red.], przejęła nasze środki w połowie kwietnia z tytułu robót
wykonanych w lutym br. w wysokości 1,6 mln złotych. W sumie straty na pracach
wykonanych przez nas na tym odcinku sięgają prawie 8 mln zł – wyjaśnia Marek
Wyszyński, właściciel Projekt Budu. Główny wykonawca wstrzymuje wypłatę
pieniędzy za wykonane prace, ponieważ firma Wyszyńskiego sprzeciwia się dalszemu
przerzucaniu na nią kosztów poprzednich głównych wykonawców oraz obecnego m.in.
z tytułu wynajmu szalunków potrzebnych do budowy betonowych wiaduktów.

– Brak środków powoduje wstrzymanie prac na budowie, co daje z kolei pretekst
SRB do odbierania nam niektórych robót (tylko rentownych) i pozostawiania nas z
coraz większymi stratami – wskazuje właściciel firmy. Mająca nadzorować prace
budowlane Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad umywa ręce, uważając, że
to nie jej sprawa. Na wezwania m.in. firmy Marka Wyszyńskiego o pilnowanie
uczciwych rozliczeń między głównymi wykonawcami a firmami zatrudnianymi przez
nie w charakterze podwykonawców, ma jedną odpowiedź: kieruje przedsiębiorców…
do sądów, aby tam dochodzili swoich roszczeń. – Jesteśmy w trudnej sytuacji
finansowej, nie stać nas teraz na zaczynanie procesów – wyjaśnia zdesperowany
Marek Wyszyński.

W podobnej sytuacji znalazło się kilkaset małych polskich firm. 71 z nich
zawiązało Komitet Protestacyjny Przedsiębiorców Poszkodowanych przy Budowie
Autostrad. Reprezentują oni głównie przedsiębiorstwa wykonujące prace budowlane,
usługi transportowe, projektowe, geodezyjne, dostawców materiałów (głównie
piasku i innych kruszyw, betonu, asfaltu, stali, drewna itp.) oraz firmy
wynajmujące maszyny i urządzenia budowlane. W apelu wystosowanym do rządu
Donalda Tuska przedstawiciele komitetu wytknęli, że swoją biernością i
nieprzygotowaniem uczciwych procedur regulowania należności finansowych między
firmami wręcz faworyzują wielkie zagraniczne firmy, które oszukują polskich
podwykonawców. "Uważamy, że dotychczasowy tryb faworyzowania międzynarodowych
konsorcjów budowlanych przez Rząd i podporządkowane mu instytucje jest wysoce
szkodliwy dla polskiej gospodarki, a w szczególności niszczy małe i średnie
polskie firmy działające na rzecz Głównych Wykonawców wielkich inwestycji
budowlanych, jak autostrady i stadiony, powoduje również utratę zaufania do
instytucji rządowych, działających w imieniu Skarbu Państwa i dokonujących
wyboru tych Głównych Wykonawców" – podkreślono w apelu komitetu.

71 poszkodowanych firm nie otrzymało za swoje materiały lub usługi w sumie
ponad 37 mln złotych. Skala problemu jest jednak znacznie większa, bo wielu
przedsiębiorców jeszcze nie weszło w skład komitetu i często próbują na własną
rękę odzyskać należne pieniądze. Poza tym poszkodowani podwykonawcy często są
winni pieniądze również innym firmom dostarczającym usługi i materiały. W sumie
straty na udziale w inwestycjach drogowych może dziś notować nawet kilka tysięcy
firm.

Oszukani przez rząd
Desperacką próbę samodzielnego dochodzenia należności podjął m.in. właściciel
firmy, która jako podwykonawca prowadziła prace przy budowie autostrady A4. Z
tego też powodu nie chce ujawniać nazwiska ani nazwy swojego przedsiębiorstwa.
Zdarzały się bowiem nie tylko przypadki gróźb pod adresem właścicieli firm
upominających się o zapłatę należnych pieniędzy, ale nawet… nasyłanie na nich
m.in. służb kontroli skarbowej lub policji.

Przedsiębiorca nie ma wątpliwości, że nieprawidłowości przy budowie dróg w
Polsce to wcale nie "wypadek przy pracy", ale stosowanie przekrętów na masową
skalę. – Mechanizm jest prosty: generalny wykonawca doprowadza do sytuacji, w
której podwykonawca nie jest w stanie kontynuować inwestycji i musi zejść z
budowy. Wtedy jest obciążany karami za niezawinione przez siebie wstrzymanie
inwestycji, a nie mając środków finansowych, nie jest w stanie udowodnić swoich
racji przed polskim sądem – wyjaśnia poszkodowany właściciel firmy.

Nie chce ujawniać wielkości swoich dotychczasowych strat. – Główny wykonawca
nie zapłacił mojej firmie za większość wykonanych prac, w efekcie ja nie mogłem
dopełnić swoich zobowiązań wobec ZUS, urzędu skarbowego oraz firm, u których
zamawiałem towary i usługi. Tymczasem GDDKiA czy inne podmioty publiczne nie
sprawdzając, czy konsorcjum, które wygrało przetarg, rozliczyło się z
podwykonawcami, zleca mu nowy kontrakt – mówi rozgoryczony przedsiębiorca. Jego
zdaniem to, co obecnie obserwujemy, to skutki przekrętów na masową skalę
dokonywanych przez firmy wygrywające przetargi, z którymi obecne władze wręcz
współdziałają. – W głowie się nie mieści to, co dzieje się w Polsce! To, co
stało się z upadłą firmą DSS [Dolnośląskie Surowce Skalne], pokazuje, że były
wyprowadzane ogromne pieniądze z inwestycji drogowych. Jeden z moich kolegów,
którego firma również była podwykonawcą, został oszukany na 200 tys., a drugi –
na pół miliona. Tylko na jednym odcinku budowanym przez duże zagraniczne
konsorcjum wykończyło ono, stosując opisany mechanizm, 10 małych polskich firm
pracujących w charakterze podwykonawców. W całym kraju dzieje się to samo.
Cierpią tysiące ludzi oraz ich rodziny – podkreśla przedsiębiorca.

Za jaką cenę?
Poszkodowani przedsiębiorcy przyznają, że jednym z głównych powodów nieuczciwych
praktyk była sama konstrukcja przetargów rozpisywanych przez Generalną Dyrekcję
Dróg Krajowych i Autostrad. – Przyjęcie w ustawie o zamówieniach publicznych
jako najważniejszego kryterium ceny to jedno wielkie nieporozumienie. Niektóre
firmy oferowały wykonanie robót objętych przetargiem nawet po cenie o połowę
niższej niż kosztorys GDDKi.0A. W efekcie potem, już po popisaniu umowy z
podwykonawcą, usiłowały przerzucić na nich jak największą część kosztów
inwestycji – wyjaśnia Marek Wyszyński.

Przyjęta formuła budowy dróg narzucała firmom finansowanie tych inwestycji z
własnych środków. Pieniądze od zlecającego kontrakt, czyli głównie GDDKiA, miały
otrzymać dopiero po zakończeniu inwestycji. W sytuacji, gdy dana firma wzięła
udział w kilku inwestycjach jednocześnie, groziło to utratą przez nią płynności
finansowej.

Dodatkowym problemem był wzrost kosztów zarówno usług, jak i materiałów
budowlanych, ale przede wszystkim paliwa. W efekcie okazywało się, że poniesione
sumaryczne koszty przewyższały wartość przetargu.
Zdaniem Marka Wyszyńskiego, dodatkowym problemem podwykonawców było przerzucanie
na nich kosztów poprzez układanie się przez generalnego wykonawcę inwestycji np.
z dostawcą szalunków. Główny wykonawca zmuszał podwykonawcę do korzystania z
usług takiej firmy, windując za nie cenę. – W przypadku mojej firmy okazało się,
że dostawca szalunków żądał za ich wypożyczenie o jedną trzecią więcej niż
średnia cena oferowana przez inne firmy – wyjaśnia pan Marek. Podobną diagnozę
stawia były minister transportu, poseł PiS Jerzy Polaczek. – Od dwóch lat
przestrzegałem, że wykreowanie wielu zadań inwestycyjnych według formuły
"Projektuj i buduj" przez obecny rząd wymusza na całym rynku budowlanym w Polsce
wyścig w oferowaniu jak najniższej ceny za ich wykonanie. W wielu wypadkach były
one niższe nawet od kosztorysu GDDKiA. To sprawiało, że firmy albo same
oszukiwały, albo padały ofiarą oszustw. Z tego powodu budowane inwestycje są "z
niższej półki" – wskazuje poseł Polaczek.

Rząd nie potrafił zapewnić nie tylko uczciwych reguł rozliczeń między
głównymi wykonawcami a podwykonawcami, ale nawet przestrzegania jakości
budowanych odcinków, o czym świadczą liczne afery z powodu stosowania
niewłaściwych materiałów do budowy dróg. – Tym bardziej dziwi fakt, że w
nadzorowaniu tych prac uczestniczą przedstawiciele okręgowych oddziałów GDDKiA.
Poza tym działał cały łańcuch firm, wykonujących na zlecenie obecnego rządu
funkcję tzw. inżynierów kontraktu. Mieli oni nadzorować poszczególne fazy budów,
od fazy projektowania po zakończenie inwestycji. Tylko w latach 2008-2011 wydano
na ten cel ok. 1,4 mld zł – podkreśla Jerzy Polaczek.

Kto ugasi pożar?
Skala problemów finansowych, jakie występują z powodu złej organizacji
przetargów i rozliczeń przy budowie dróg w Polsce, może pogrążyć cały rynek firm
budowlanych w naszym kraju, i to na długie lata. – Te nieprawidłowości chwieją
całym rynkiem budowlanym w Polsce, od małych firm po duże spółki notowane na
giełdzie. Sytuację pogarsza fakt, że w najbliższych latach będzie się zmniejszać
liczba inwestycji infrastrukturalnych – zauważa poseł Polaczek. Z powodu
obecnych problemów zlikwidowane mogą zostać nawet tysiące małych polskich firm
budowlanych i drogowych. Wszystko to sprawia, że marnowana jest szansa na
powstanie dużych polskich firm, które po zakończeniu wielkich projektów
infrastrukturalnych w naszym kraju mogłyby wygrywać duże kontrakty za granicą.
Co gorsza, od 2009 roku rząd współfinansuje projekty drogowe z długów
zaciągniętych poprzez emisję obligacji.

Co dziś można zrobić? – W tej sytuacji pozostaje tylko ograniczać skalę
pożaru wywołanego przez rząd PO – PSL – mówi krótko poseł Polaczek. Nie ukrywa,
że są duże wątpliwości, czy przyjęty w ubiegłym tygodniu w ekspresowym tempie
przez rząd projekt ustawy regulującej spłatę niezaspokojonych należności
przedsiębiorców za niektóre prace wykonywane przy budowie autostrad i dróg
wystarczy, aby zaspokoić roszczenia wszystkich poszkodowanych przedsiębiorców.

Mariusz Bober

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl