Wykluczanie katolików


Pobierz Pobierz

W świecie zachodnim występuje groźna sekwencja antyreligijna: humanizm,
oświecenie, rewolucja francuska, rewolucja rosyjska i dziś rewolucja
liberalno-postmodernistyczna, niszcząca już prawie wszystko. Trzeba zauważyć, że
ostrze tych rewolucji jest zwrócone przeciwko chrześcijaństwu, a szczególnie
przeciwko katolikom. Stąd poszerza się ich wykluczanie z życia publicznego,
społecznego, politycznego, kulturalnego, artystycznego i w ogóle z życia państwa
i narodu.

Wykluczanie polityczne
Najbardziej rzuca się dziś w oczy wykluczanie Kościoła i katolików z życia
politycznego, i co dziwne – zdecydowana większość katolików, świeckich i
duchownych, uważa to za normalne i słuszne. Uznają, że to dla dobra religii. Nie
mają orientacji społeczno-politycznej. Wykluczanie katolików dziś legitymizowane
jest ideą i praktyką sekularyzacji, czyli "wyrzuceniem Boga ze świata" (saecularis
– należący do tego świata bez odniesienia do Boga).
Sekularyzacja ta nie jest jeszcze wszędzie jednakowo zaawansowana, ale ogólnie
ma ona trzy zakresy:
W zakresie najszerszym jest to w ogóle negacja Boga i etyki religijnej, czyli
ogólnoludzkiej.
Drugi zakres to prywatyzacja religii i moralności w sensie wyrzucenia ich z
forum publicznego, państwowego i światowego.
Sekularyzacja w najwęższym zakresie to "odpolitycznienie" religii i moralności,
czyli wyrzucenie ich z dziedziny polityki, z możliwością pozostawienia ich w
innych dziedzinach (prof. Zdzisław Krasnodębski).
Te różne zakresy wykluczania, głównie katolików i Kościoła katolickiego,
dokonują się przede wszystkim we Francji, w Hiszpanii, Anglii, Belgii,
Niemczech, Austrii i w USA. Towarzyszy temu odrzucanie katolickiej koncepcji
Boga, człowieka, społeczności, rodziny, narodu i Dekalogu. W dziedzinie moralnej
zatem uprawomocnia się panseksualizm, aborcjonizm, eksperymentowanie na
embrionach, in vitro, środki poronne, eutanazja, ustalanie limitów populacyjnych
narodów i państw, odrzucenie instytucji małżeństwa i rodziny, w tym także
konieczności więzi między rodzicami a dziećmi, układy homoseksualne, negacja
wychowania duchowego i inne, a w ogóle to negacja grzechu: nie ma grzechu, są
tylko przestępstwa prawne w społeczeństwie. Człowiek bez Boga ma uzyskać
absolutną wolność. Kiedy w roku 1992 głosiłem w Kraśniku Fabrycznym kazanie
prymicyjne w obecności niemieckich katolików i mówiłem o potrzebie włączania się
Kościoła, duchowieństwa i katolików świeckich w budowanie nowego państwa
polskiego, to goście byli bardzo poruszeni i twierdzili, że u nich taki głos
byłby nie do pomyślenia. Istotnie, kiedy ks. kard. Joseph Ratzinger został w
2005 r. wybrany na Papieża, to pewien dziennik niemiecki wynajął sześciu
dziennikarzy, żeby szukali haków na niego w jego życiorysie.
W Ameryce z kolei katolicy są coraz wyraźniej obywatelami drugiej kategorii.
Przede wszystkim nie są dopuszczani do wyższych stanowisk i urzędów, a jeśli
komuś się to uda, to jest bardzo śledzony, kontrolowany i krytykowany przez
liberałów, socjalistów, protestantów i masonerię żydowską. Nastawienie ogólne
tych sił dobrze obrazuje napis na obelisku na najwyższym wzgórzu k. Elbert w
stanie Georgia, zredagowany w 1980 r. w duchu masońskim z 10 "przykazaniami" dla
ludzkości: "1. Utrzymujcie populację poniżej 500 mln w trwałej równowadze z
przyrodą. 2. Kierujcie mądrze reprodukcją, wzmacniając sprawność i
zróżnicowanie. (…) 10. Nie bądźcie rakiem na Ziemi – pozostawcie miejsce dla
natury" (A. Pilote, "Michael" nr 62, 2011).
W Australii z kolei Partia Zielonych wyraźnie dąży od 1992 r. do usunięcia z
państwa religii, Kościołów i Dekalogu, by na ich miejsce wprowadzić kult
przyrody. Taka jest zresztą ogólnie idea ekologów na świecie.
W Hiszpanii, gdzie ostatnio liczba katolików spadła z 90 do 73 proc., tworzy się
przeciwko katolicyzmowi związek złożony z homoseksualistów, feministek, masonów,
socjaldemokratów, Zielonych i obecnego rządu. Państwo i polityka są tylko dla
niekatolików, czyli dla publicznych ateistów, w rządzie zaś jest tylko jeden
katolik, i to niepraktykujący. Coś to i nam przypomina.
Podobnie zaczyna się dziać i w innych krajach chrześcijańskich. Ciekawe, że i do
naszych czasów doskonale odnosi się charakterystyka społeczeństwa angielskiego i
indyjskiego z czasów Mahatmy Gandhiego (zm. 1948), słynnego hinduskiego
moralisty, który wymienił siedem grzechów głównych owych społeczeństw. Są to:
1. Bogactwo bez pracy.
2. Przyjemności bez sumienia.
3. Wiedza bez charakteru.
4. Biznes bez moralności.
5. Nauka bez człowieczeństwa.
6. Religia bez gotowości do ofiary.
7. Polityka bez zasad.
Ale dziś jest jeszcze gorzej.
A w Polsce?
Katolicy polscy, nazywani już pogardliwie "katolami", na podobieństwo do
"kiboli" jako złych kibiców piłki nożnej, zostali wykluczeni z budowy nowego
państwa polskiego już przy Okrągłym Stole, choć długo trzymano to w tajemnicy i
realizowano powoli i ostrożnie, żeby "idiotów" nie spłoszyć. Dziś zaś owi
zdobywcy Polski bardzo się obawiają, żeby nagle polskość i katolickość nie
odżyły w polityce na kanwie PiS i dlatego PO, SLD, PSL i różni ateiści publiczni
wyraźnie w tym celu zaczęli współpracować. Z naszego punktu widzenia chciałoby
się przytoczyć słowa Pisma Świętego: "Powstali królowie ziemi i książęta zeszli
się razem przeciw Panu i przeciw Jego Pomazańcowi, Herod i Poncjusz Piłat z
poganami i pokoleniami Izraela" (Dz 4, 26). I oto niektóre przypadki takiego czy
innego wykluczania katolików polskich z życia politycznego i państwowego.
Już od paru lat różni polityczni prominenci głoszą, że do wolności Polski
przyczynili się wszyscy: reformatorzy partii komunistycznej, sami komuniści,
Michaił Gorbaczow, Żydzi polscy, robotnicy… ale nie katolicy i nie Kościół;
nawet trochę Jan Paweł II, ale bez Kościoła polskiego. Jest to bezczelne plucie
katolikom w twarz.
Coraz częściej katolików prawowiernych i przestrzegających etyki ewangelicznej
różne media przedstawiają z tego powodu jako "ciemnych i zacofanych", jako
obywateli "niegodnych dzisiejszej Polski". W ogóle jeśli ktoś manifestuje swoją
katolickość w życiu publicznym, a zwłaszcza przynależność do opozycji, to często
nie jest dopuszczany do wyższych stanowisk, nie jest nagradzany, nie przyjmuje
się jego wypowiedzi w oficjalnych mediach, a nawet wyrzuca się go z pracy lub
grozi się wyrzuceniem. I często wykorzystuje się przeciwko Kościołowi, jak za
komuny, apostatów z Kościoła lub kapłaństwa. Jakże słusznie pisze też ks. abp
Stanisław Gądecki, że "w naszej prezydencji nie ma żadnej obecności religii i
Kościoła". Ponadto przed wyborami niektórzy ludzie z PO i SLD nie mogą się
powstrzymać, żeby nie grozić katolikom, że po ich zwycięstwie w wyborach
katolików i cały Kościół bardzo "przycisną". Są też karceni przez prezydenta
biskupi patriotyczni za kazania patriotyczne i są wywierane naciski, żeby byli
wybierani liberalni. Wiadomo, że złe nominacje bardzo osłabiają każdą
społeczność. Ale póki co wszyscy udają wielce tolerancyjnych wobec nas, a niemal
wszyscy udają bardzo katolickich prywatnie. Nawet wrogi Kościołowi SLD podkpiwa
sobie z nas, że uzyska duże poparcie "idiotów" katolickich.
Wielkim obrazem ohydy antykatolików są szerzące się różnego rodzaju bluźnierstwa
przeciwko Bogu, Chrystusowi, Matce Bożej – z wulgaryzmami żołdaków
bolszewickich, przeciwko Janowi Pawłowi II, ks. Jerzemu Popiełuszce i innym
naszym świętościom. Aż nie sposób tych rzeczy wyliczyć, bo i zresztą media nie
wszystkie podają. Jan Paweł II przygnieciony kamieniem słabości kościelnej.
Genitalia na Krzyżu Chrystusa, plugawe bluźnierstwa pod krzyżem smoleńskim i
sikanie na jego czcicieli, niewątpliwie za przyzwoleniem, przynajmniej
domyślnym, władz państwowych i samorządowych, atak na uczestników Liturgii w
Częstochowie, odwrotnie zinterpretowany przez czynnik państwowy. Krytyka
budowania kościołów i pomników religijnych. Szyderstwa z Kościoła i zakonów, że
chcą odzyskać mienie zrabowane przez komunistów. Stałe pomawianie duchownych bez
dowodów na grzechy i ogłaszanie imion i nazwisk wraz z podejrzeniem, i to w
sytuacji, gdy nie czyni się tego wobec niewątpliwych zabójców. "Kapelanka"
pewnego dziennika prawie codziennie lży Kościół, duchowieństwo i gorliwych
katolików. A "kapelan" tegoż dziennika "objawił", że ks. Popiełuszko nie miał
atutów do beatyfikacji, bo był nietolerancyjny, laicka etyka marksistowska i
ateizm były dla niego zaprzeczeniem prawdy i wolności, a ratowało go tylko to,
że ateiści marksistowscy nie szanowali wówczas cudzej wolności. Było w radiu
parodiowanie słów: "Boże, coś Polskę". I często pojawiają się kpiny z tych,
którzy publicznie wzywają Boga. Na Kongres Kultury z racji polskiej prezydencji
w UE są przygotowywane m.in. pewne wystąpienia umyślnie ośmieszające czy nawet
poniżające Polskę. Przeciwnicy katolicyzmu polskiego za tej koalicji wprost
szaleją – i wszystko im wolno.
Ostatnio jest na wokandzie lider satanistycznego zespołu muzycznego Behemoth,
który wygrał proces z oskarżenia katolików po tym, jak w roku 2007 darł na
scenie Pismo Święte, nazywając je "zbiorem kłamstw" i rzucając strzępy widzom z
wulgarnymi słowami o Biblii. Behemoth to po hebrajsku hipopotam lub koń nilowy,
ale w literaturze religijnej był symbolem szatana (np. Hi 40, 15-24). Teraz sąd
uznał, że zachowanie to było zgodne "z formą sztuki i poetyką grupy Behemoth".
Kosztami rozprawy zostali obarczeni katolicy. Z kraju robi się istny dom
wariatów. Lider zespołu został nagrodzony przez KRRiT występem w TV publicznej.
Wolno bluźnić przeciwko Bogu, nie wolno natomiast "bluźnić" przeciwko szatanowi.
I ta idea może pójść na eksport. Nasz rząd ma w ramach UE wesprzeć Libię tylko
milionem złotych, ale przede wszystkim ma Libijczyków uczyć "demokracji". Ma
więc speców. Taki ktoś będzie rwał Koran na występach, obrzucał wulgaryzmami
Mahometa, a może i Allaha – i tak będzie Libijczyków uczył demokracji,
tolerancji i samokrytycyzmu. A gdyby Libijczycy zaskarżyli go do naszego sądu,
wprzód go nie zabiwszy, to otrzymaliby wyrok, że wszystko odbyło się zgodnie "z
poetyką liberalnej twórczości", która już "zło uważa za dobro", a oni są
zakutymi łbami. Gdyby zaś Libijczycy starali się o telewizję cyfrową, to nasza
KRRiT odpowiedziałaby, że przyzna ją, ale Izraelitom na terenie Libii, a nie
muzułmanom, bo religia nie ma nic do życia publicznego. No, chyba że Libijczycy
wyrzekliby się islamu i poparli PO. Taka już u nas poetyka i logika.
Właśnie, u nas według tej "poetyki" KRRiT od wiosny nie chce przyznać Telewizji
Trwam miejsca na multipleksie cyfrowym, choć niektórym innym przydzielono już po
kilka. "Przeszkody" są zmyślone. Głównym powodem jest to, że Telewizja Trwam
jest katolicka i patriotyczna, no i nie popiera wprost PO. Jest to, oczywiście,
szantaż przedwyborczy w naszej "demokracji" w kraju, gdzie jest ok. 90 proc.
katolików. Tyle że katolicy społecznie i politycznie śpią i czekają jak "rycerze
w Tatrach". Tymczasem Polska robi się gettem dla katolików. Zresztą wiele
społecznych instytucji katolickich jest ciągle lekceważonych, kontrolowanych, a
nawet straszonych, jak np. dzieła o. dr. Tadeusza Rydzyka, który jest
ostentacyjnie wykluczany od lat przez czynniki państwowe, i nie tylko, za
opieranie się pseudoliberalizmowi, za utrzymywanie katolicyzmu na forum
publicznym i za budzenie miłości do Polski, co dla obłędnych nurtów dzisiejszych
jest nie do zniesienia. Za o. Tadeuszem Rydzykiem są wykluczane bodajże miliony
najlepszych Polaków. Przy tym władze państwowe nieraz twierdzą, że i Episkopat
jest za nimi. Słabo natomiast ściga się faktyczne i groźne afery państwowe,
których w 2010 roku było 400, a nie słychać, żeby choć parę z nich wyjaśniono.
Członkowie naszego rządu i PO palą się do uczenia Libijczyków demokracji.
Tymczasem u nas, kiedy dziesiątki, a nawet setki profesorów uniwersyteckich i
tysiące inteligencji katolickiej ślą listy protestacyjne przeciwko nadużyciom
czy nawet aferom różnych figur, urzędy milczą zapewne z pogardy wobec katolików
otwartych. A że pogarda, to widać z tego, że jeśli list taki wyśle tylko jeden
Żyd, to reakcja jest natychmiastowa. Widocznie mamy taką "demokrację izraelską".
PO i SLD odrzuciły ostatnio w Sejmie katolicki i w imieniu wszystkich ludzi
sumienia projekt ustawy o całkowitej ochronie życia. Przy czym swoim posłom
narzuciły dyscyplinę w głosowaniu, a kiedy 15 posłów PO zagłosowało za życiem,
to mają być ukarani. To premier Donald Tusk jest panem życia i sumień ludzkich
jako liberał i demokrata? Jest to coś potwornego. Jak katolicy mogą to znosić?
Tylko patrzeć, jak PO i SLD uchwalą, że "polskość to nienormalność", i to pod
dyscypliną, a "normalność" to porzucenie polskości. Te same partie przyjęły w
Sejmie uchwałę na setną rocznicę harcerstwa polskiego, ale już bez odniesienia
do Boga i z pominięciem udziału harcerzy w wojnie bolszewicko-polskiej, żeby nie
drażnić "pani" Rosji.
Na 13 osób nowej Rady Etyki Mediów nie ma ani jednej związanej ze środowiskami
katolickimi. A przecież etyka pozachrześcijańska czy antychrześcijańska nie ma
charakteru powszechnego i obiektywnego. W ogóle, jakbyśmy byli pod jakąś
okupacją antykatolików publicznych. Za rządów SLD nie wolno było przyjmować
katolików do służb specjalnych, co znaczy, że kraj jest pod obcą mu władzą. W
całym świecie kultury tworzona jest atmosfera antykatolicka.
Wypierana jest religijność z serc Polaków, zwłaszcza młodzieży, przez niemoralną
literaturę, filmy, sztukę, poezję, teatr, kabarety; np. kabaret Jana Pietrzaka,
autentycznie katolicki i patriotyczny jest wyraźnie dyskryminowany. Także różne
opracowania historyczne o wielkich Polakach muszą zawsze zamieszczać jakiś
szczegół degradujący bohaterską postać. Rozpowszechnia się najrozmaitsze
pomówienia i plotki, czy wyśmiewa się Polaków katolików, jakby na podobieństwo
tzw. polish jokes opowiadanych przez Żydów amerykańskich. Nawet plotki,
ustawicznie powtarzane, mogą mieć bardzo złe skutki. W XIX w. w Chinach
konfucjaniści, wściekli, że katolicyzm szybko się rozwija, zwłaszcza z powodu
działalności charytatywnej, rozprzestrzeniali plotki i oskarżenia, jakoby
zakonnice opiekujące się sierotami głodziły je, często mordowały, wyrzynały im
serca do magii i wydłubywały oczy do produkcji soczewek do aparatów
fotograficznych. I dochodziło, niestety, do zbrojnych napadów na sierocińce i
mordowania zakonnic. W ogóle zła atmosfera w państwie, zwłaszcza tolerowana lub
nawet wspierana przez władze i czynniki opiniotwórcze, jest nie do
przezwyciężenia na drodze prywatnej. Na przykład na grobowcach zbrodniarzy
ubeckich we Włocławku są napisy: "Zginął w obronie ojczyzny" (czytaj: oddanej
pod okupację sowiecką), a akowcy, prawdziwi patrioci i obrońcy Ojczyzny,
zamordowani przez tamtych, leżą w mogile zbiorowej bezimiennie. I ogół ludzi już
na to nie reaguje.
Nie brak poglądów, zwłaszcza pośród postkomunistów i znieprawionych liberałów,
że Powstanie Warszawskie było samo w sobie "głupotą polską". Ale są to poglądy
już tragiczne, traktujące człowieka jako zwierzę, które nie potrzebuje wolności,
i uważające, że liczy się tylko korzyść materialna oraz że wielkimi wydarzeniami
narodowymi i historycznymi da się kierować i dysponować tak jak produkcją
gwoździ. W konsekwencji trzeba by uważać, że byliśmy głupi, kiedy broniliśmy się
przed Niemcami w r. 1939, przed Rosją sowiecką, kiedy później tworzyliśmy
zbrojny ruch oporu, że głupotą było powstanie poznańskie w roku 1956, a także
wszelkie strajki, co do których nie było wiadomo, czy się udadzą czy nie, a
wreszcie ogromną głupotą byłoby też heroiczne powstanie w getcie warszawskim. No
i żeby "bezrozumie" nie ginąć, należało się poddać całkowicie gestapo czy NKWD.
Tacy ludzie z rządu zdają się wyznawać materialistyczną zasadę filozofa
chińskiego z IV w. przed Chrystusem Zhuanga (Chuang Tzu): "Rząd powinien
napełniać ludziom brzuchy, a opróżniać umysły".
Przeraża w ogóle ta skuteczność liberalizmu niszczącego wszystko, co wielkie,
dobre, ludzkie i święte. Już nowe kierownictwo samej wielbionej przez nas
"Solidarności" odżegnało się od swojej pierwotnej misji integralnej, a
ograniczyło się tylko do wysokości płac. Przypomina to trochę żądanie podwyżki
przez marynarzy tonącego okrętu. PO ma jednak wielkie zdolności ujarzmiania
wolności polskiej.

Katolik jako obywatel
Rodzi się pytanie, dlaczego polscy katolicy dają się tak łatwo spychać z
ogólnopaństwowej i kierowniczej sceny politycznej. Nasi przeciwnicy odpowiadają
krótko: że jesteśmy nieudacznikami i ciemniakami. Ale spróbujmy znaleźć parę
prawdziwych przyczyn. Wydaje się, że są nimi:
– Utrwalające się poglądy, że polityka państwowa jest czymś brudnym, a nawet
niemoralnym; z tego też powodu na początku katolicy nie zajmowali się np.
handlem.
– Poglądy, że walka o władzę nie jest do pogodzenia z pokorą, skromnością i
miłością bliźniego; w ogóle zarzucono dziś ideał polityka i świętego.
– Upadła idea, że człowiek religijny ma urządzać świat doczesny i gospodarować
nim, gdyż ma on rzekomo zajmować się tylko niebem.
– Nierozważna nauka wielu teologów, jakoby trzeba było tylko się modlić i liczyć
na Opatrzność z góry. Zapominają oni, że "samopatrzność" człowieka rozumnego,
wolnego i twórczego, jest elementem składowym Opatrzności Bożej. Modlić się i
dawać świadectwo trzeba zawsze i wszędzie, ale w szczególny sposób przez
urządzanie życia społecznego i całego świata według zamysłu Bożego. Chyba
dlatego jesteśmy tak zdecydowanie i gwałtownie zwalczani w życiu społecznym
przez ateistów publicznych, gdyż oni lepiej pojęli niż my, że człowiek
prawdziwie religijny, pełny katolik jest niejako z natury rywalem tego
człowieka, który siebie uważa za jedynego rządcę świata.
Pod względem osobowościowym polscy katolicy (i pod ich wpływem także inni) są w
głębi religijni, mądrzy, ideowi, inteligentni, łagodni, szlachetni, lubią
obcych, jeśli na nas nie plują bez przerwy, obiektywni, samokrytyczni, ofiarni,
społeczni, aktywni, patriotyczni, pogodni, gościnni, sympatyczni i z tą
przeuroczą fantazją, poetyckością i optymizmem. W dużej mierze ukształtował nas
tak katolicyzm, który wzmocnił jakieś nasze światło duchowe, godność osobistą,
honor i dumę szlachecką. A że zdarzają się wyjątki, to tylko idiota stawia wyżej
"jeden" niż tysiące lub miliony. Niestety, nie brakuje ludzi, którzy chcą nas
zniszczyć, bo kusi ich do tego nasza łagodność, cierpliwość i ufność do
człowieka, co jest brane za bezbronność.

Okaż swoją godność
Niestety, obraz Polski maluje się w ciemnych barwach, zwłaszcza w czasie
wyborczym. PO zaangażowała wszelkie siły swoje i nieswoje i nie przebiera w
środkach, żeby tylko wygrać wybory, i to na niekorzyść Polski i Kościoła. I
kiedy tak nienawistnie i obłudnie niszczy PiS, to nie tyle jako jakąś partię
rywalizującą o kadencję władzy, lecz raczej jako partię zdecydowanie
patriotyczną, wiążącą się z Kościołem i z całą duchową i kulturalną przyszłością
Polski. Najstraszniejsze przy tym jest niemal powszechne zakłamanie polityczne.
Dzień i noc śpiewa jakiś jednogłosowy chór i czyni to wszystko, jak się mówi:
"…jak z nut". Kto im napisał taką partyturę? W każdym razie nie katolicy i nie
Polacy, lecz jakieś liberalne internacjonały. Aż nie można tego po prostu
wytrzymać. Owszem, kłamstwo na małą skalę jest w życiu na każdym kroku. Człowiek
lubi kłamać, a nawet trochę lubi być okłamywany. Oto pewne małżeństwo przychodzi
w gości do innego małżeństwa. "Jakie to wszystko wspaniałe i smaczne" – mówi
gość – ona. "Czy ty sama to przyrządzasz? Powinnaś podawać na królewskie stoły".
Potem ucałowawszy się serdecznie, wyszli. Wsiadają do wozu. Ona powiada: "Coś
mnie mdli. Ona nie umie tego przyrządzać". "A to dlaczego tak ją wychwalałaś?".
"Ano, żeby było jej przyjemnie. Ona taka biedna. Męża ma takiego niezaradnego i
głupiego". Ale w sprawach wielkiej polityki musi być powaga, prawda,
odpowiedzialność i godność.
Katolik nie może się dawać nabierać tym, którzy to mówią "z nut", a nie z serca,
sumienia i z miłości do Polski i do Boga. Mówi się: wybierać ludzi dobrych i
mądrych. Tyle że w tym haśle jest błąd. Bo najlepszy człowiek jako poseł będzie
musiał zachowywać się tak, jak mu nakaże program partii i jej przewodniczący.
Jak widzimy, faktycznie głosują prawie zawsze wbrew sumieniu, gdy program
polityczny i społeczny musi być realizowany, choć jest zły, a nawet nieraz
niemoralny, co w liberalizmie zdarza się bardzo często. Trzeba zatem głosować
tylko na partię i na jej program, na dobrą partię, i to najsilniejszą, bo słabe
przepadną, a wartość człowieka jest w polityce czymś wtórnym. Głosowanie na małe
ugrupowania, choćby bardzo szlachetne, jest nierozumne. Na posła można by było
głosować według jego wartości dopiero wtedy, gdyby nie było partii. A tak to
partie już sobie wybrały, a my tylko to aprobujemy. Takie wybory nie różnią się
wiele od wyborów z czasów PRL.
W każdym razie katolicy muszą się czynnie włączyć w całość życia politycznego i
brać sprawy także w swoje ręce. Tak każe Bóg: "Zaludniajcie ziemię i czyńcie ją
sobie poddaną, abyście panowali" (Rdz 1, 28). Abyście zapanowali nad swoją
Polską! Nie bądźmy małoduszni! "Chociaż Polska jest coraz bardziej zagrożona
religijnie, to katolicy jednak ocalą Polskę" (prof. Z. Krasnodębski). A zło
trzeba "zwyciężać dobrem" (Rz 12, 21) – dobrem religijnym, duchowym, moralnym,
ale także dobrem gospodarczym, narodowym, państwowym i politycznym, dobrem
myśli, serca i wielkiego czynu. Musimy zmienić sytuację, w której katolików
otwartych uważa się za "nieobywateli", za wykluczonych z życia społecznego i
państwowego. Według obecnych decydentów, katolicy będą "obywatelami"
pełnoprawnymi dopiero wtedy, kiedy w życiu publicznym będą się zachowywali jak
ateiści, liberałowie i odrzucający klasyczny patriotyzm. W tym jest cała
niszcząca perfidia niemoralnego systemu liberalistycznego. l

 

Ks. prof. Czesław S. Bartnik teolog, filozof
 


Katolicy muszą się czynnie włączyć w całość życia politycznego i brać sprawy
w swoje ręce. Tak każe Bóg: "Zaludniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną,
abyście panowali" (Rdz 1, 28)

drukuj