Wykład JE ks. bp. Stanislasa Lalanne’a: Biskup wobec prawdy i mediów

 


Pobierz

Pobierz

Biskup wobec prawdy i mediów

Wstęp

Jedna z najpiękniejszych misji, dla biskupa, polega na czuwaniu, by prawda była głoszona, i na powoływaniu kolejnych uczniów misjonarzy. Stąd też wydaje mi się istotne, ażeby ta moja dzisiejsza wypowiedź była słowem biskupa.

Moje „ja” będzie „ja” właściwym biskupowi stającemu wobec prawdy w swojej codziennej praktyce duszpasterskiej. To będzie również „ja” byłego rzecznika i sekretarza Konferencji Episkopatu Francji. Będzie to także „ja” tego, który w krajowych mediach komentuje doniosłe wydarzenia z życia Kościoła.

Tej roli nie ja szukałem! To media do mnie przychodzą, to one regularnie do mnie pukają. A dla mnie istotne jest odpowiadać „jestem”, jeśli tylko czas mi na to pozwala.

– „Cóż to jest prawda?” – od zarania zastanawiają się filozofowie.

– „Cóż to jest prawda?” – zastanawiają się również ludzie naszych czasów. I odpowiadają na to pytanie poprzez dyskusję, rozmowę, przysłuchiwanie się innym.

– „Cóż to jest prawda?” – pytał Piłat (J 18,38).

Prawda, którą winien głosić biskup, wynika – według mnie – zarówno z treści samej prawdy, którą jest Chrystus – „Droga, Prawda i Życie” (J 14,6), jak i ze sposobu, w jaki chcemy ją ukazywać: poprzez nauczanie, poprzez odpowiedź miłości, właściwą każdemu, i poprzez prawdę życia w pewności zbawienia, które jest darem.

Starać się docierać z przesłaniem prawdy, przekazywać je za pośrednictwem mediów, oznacza zatem wpisywać się w owe „sposoby bycia prawdy”: to zwyczaj bycia w dialogu, szczerego odpowiadania, to okazja do wyjaśniania treści nauczania Kościoła. Moje częste wystąpienia w mediach wypływają zatem z tych fundamentalnych kryteriów wyjściowych.

To oznacza, że głoszenie prawdy, mówienie prawdy nie zależy tylko od rozumu. Prawda domaga się osobistego zaangażowania, bycia w relacji z innymi, prawda dotyka emocji. To właśnie wyjaśniają filozofowie, kiedy stwierdzają, że do prawdy zbliżamy się poprzez rozum i poprzez wiarę.

Nauka ta jest długą drogą, która wymaga woli uczenia się. Komunikacja powinna spełniać ten podwójny wymóg: drogi do przebycia i niezbędnej ku temu woli.

Na tym właśnie polega owo „wejście w rozmowę”, o którym mówił niedawno beatyfikowany Paweł VI, szczególnie w adhortacji apostolskiej Evangelii nuntiandi (1975), gdzie pojawiają się przepiękne fragmenty dotyczące ewangelizacji za pośrednictwem mass-mediów jako obowiązku Kościoła.

W istocie media, mass-media, ale również te nowe media – z internetem i sieciami społecznościowymi – są, według mnie, prawdziwą szansą dla biskupiej posługi.

To szansa. Tak. Ale szansa, która stawia liczne wyzwania przed Kościołem, przed mężczyznami i kobietami, którzy pragną albo odważyć się dać świadectwo swojej wiary za pośrednictwem mediów, albo odpowiedzieć na zapytania dziennikarzy, zgodnie z rozkładem zajęć, jakie narzuca bieżąca sytuacja, a który zazwyczaj nie pokrywa się z kalendarzem dziennikarzy!

Najpoważniejszym wyzwaniem pozostaje bez wątpienia to, co zrobić, by prawda przebiła się w mediach. To wyzwanie dotyczy przede wszystkim naszej odpowiedzialności jako wierzących, ale również odpowiedzialności mediów, szczególnie dziennikarzy. To powinno być nawet jedną z ich zasad deontologicznych. To również w tym zakresie moja postawa wobec dziennikarzy jest życzliwa. Szczególnie w przypadku prasy religijnej.

We Francji „La Croix” [La Krła], dziennik o charakterze ogólnym, jest świetnym przykładem prasy katolickiej łączącej wierność prawdzie z wolnością, umiejącej relacjonować bieżące wydarzenia w Kościele i na świecie i mającej odwagę publikować różne głosy po to, by umożliwiać przedstawianie swojego punktu widzenia na sprawy zasadnicze. „La Croix” stał się we Francji gazetą, która służy za punkt odniesienia dla wielu nie tylko chrześcijan, ale także niechrześcijan.

Zdaję sobie sprawę, że przywołując życzliwość jako postawę wyjściową, niektórych z was tym zdziwię. Nie zapominajmy w tym przypadku, że media są jednym z przejawów tych peryferii, o których mówi Papież Franciszek w swojej adhortacji „Radość Ewangelii”.

Współczesny człowiek jest bez wątpienia dużo bardziej wrażliwy na opowiadanie czy przypowieść aniżeli na dyskurs konceptualny i teologiczny. Dzisiejszy człowiek jest jakby poruszony w sercu, bardziej w sferze emocji i uczuć niż w sferze rozumu.

Otóż to, co mnie uderza, co mnie porusza jako biskupa, to możliwość – w pewnym sensie – gry na dwóch planach:

– na planie przede wszystkim miłości, która porusza dogłębnie współczesnego człowieka;

– na planie rozumu, teologicznym, który daje emocjom czas, by zakorzeniły się – powoli – w głębi umysłu i rozumowania.

Do realizacji tego celu media są doskonałym narzędziem. Przywołam kilka z nich, którymi sam Kościół może się posługiwać.

Oto więc trzy części, które rozwinę:

Prawda, którą trzeba głosić;
Wyzwania i możliwości;
Narzędzia w biskupiej posłudze.

Prawda, którą trzeba głosić

Jaką prawdę trzeba głosić?

Prawdę mówiąc, myślę, że istnieją nie tylko różne stopnie w Prawdzie – tej pisanej wielką literą – którą trzeba głosić, ale też, zasadniczo, dwa poziomy prawdy przeznaczonej do komunikacji. Cechą wspólną tych dwóch poziomów jest to, że nie pochodzą one od nas samych, ale są nam dane przez Innego, który mówi: „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem”:

– poziom tego, co jest sercem wiary: świadczyć słowem oraz sposobem bycia i życia;

– poziom przyczyn, dla których wierzymy: wyjaśniać logikę naszej wiary, uzasadniać nadzieję, która nas zamieszkuje (por. 1 P 3,15).

Komunikacja nie stanowi jakiejś czynności fakultatywnej czy jednej z wielu duszpasterskich opcji w Kościele. Komunikacja wypływa z samej istoty chrześcijańskiej wiary. A dla biskupa tym bardziej!

We współczesnym społeczeństwie nadmiar informacji wszelkiego typu skutkuje relatywizacją wszystkich komunikatów. Czyżby zatem ta dzisiejsza kultura stała na przeszkodzie zgłębianiu Słowa Bożego, co jest obowiązkiem każdego ochrzczonego?

Papież Franciszek zaczyna nawet mówić w swojej adhortacji apostolskiej Radość wiary o „kulcie prawdy”, o kulcie, który powinien być właściwy każdemu kaznodziei (§ 146‒148):

Pierwszym krokiem, po zwróceniu się do Ducha Świętego, jest poświęcenie całej uwagi tekstowi biblijnemu, który powinien stanowić podstawę przepowiadania. Gdy ktoś stara się zrozumieć, jakie jest przesłanie tekstu, spełnia „kult prawdy”. Pokora serca skłania do uznania, że Słowo zawsze nas przekracza, że nie jesteśmy „panami ani twórcami, ale stróżami, głosicielami i sługami” […].

Dlatego przygotowanie kazania wymaga miłości. Bezinteresownie i bez pośpiechu poświęcamy czas tylko rzeczom lub osobom, które kochamy. A tutaj chodzi o ukochanie Boga, który chciał przemówić. Poczynając od tej miłości, można się zatrzymać z postawą ucznia: „Mów, Panie, bo sługa Twój słucha” (1 Sm 3, 9). […] rzeczą najważniejszą jest odkrycie głównego przesłania i tego, co tworzy strukturę i jedność tekstu.

Dobrze wiemy, że sam Bóg jest komunikacją: komunikacja w Bogu. To niezwykłe objawienie tajemnicy Trójcy Świętej: Bóg objawia się jako jedność komunikacyjna w różnorodności: wspólnota osób. To niezwykłe objawienie. To sam ruch « dawania‒otrzymywania‒oddawania” stanowi miłość określającą Boga. A ta miłość Boga jest niewyczerpana: mnoży się, kiedy się ją dzieli. To właśnie ten ruch, niewyczerpana miłość Boga, może dotknąć serca dzisiejszych ludzi, gdyż jest sercem wiary, miłości.

Sam Jezus jest komunikacją: komunikacją Boga. Przez tajemnicę Wcielenia Bóg przekazał ludziom samego siebie. W Jezusie Chrystusie Bóg przyjął postać człowieka, by osobiście udzielić się ludziom i doprowadzić ich do współuczestnictwa w swoim Bożym życiu. Składając w darze swoje życie, Chrystus ustanawia łączność, tj. komunikację, między ludźmi a Bogiem.

Zmartwychwstanie Chrystusa jest rzeczywistym dziełem komunikacji, ponieważ jawi się jako Boże potwierdzenie faktu, iż kultura darów trwa nieprzerwanie, i ani śmierć, ani grzech nie mają ostatniego słowa.

To dlatego narzędziem komunikacji ustanowionym przez Chrystusa jest Kościół, do którego należy komunikowanie według Boga. Jakaż to wielka odpowiedzialność! Dla nas wszystkich, ochrzczonych!

Skoro Kościół jest uprzywilejowanym środkiem wybranym przez Boga do tego, by obcować z ludźmi, to z tego wynika, że wszelkie działanie z jego strony winno być naznaczone podwójną wiernością:

– z jednej strony wiernością względem przekazu otrzymanego od apostołów: słowo jest apostolskie. Wierność ta weryfikowana jest treścią przekazu;

– z drugiej strony wiernością względem mężczyzn i kobiet naszych czasów. Co oznacza, że powinna się ona wyrażać w języku tych, do których się zwraca, w ich „kulturze”. Powinna wyrażać się w języku drugiego…

Kiedy proszą mnie o zabranie głosu w mediach, to uważam, że jest to uprzywilejowana możliwość przekazywania prawdy – a więc słowa otrzymanego od apostołów – ludziom współczesnym, docierając do nich, kiedy są w drodze, wysłuchując ich trosk, wyobrażeń dotyczących życia i śmierci, ich poszukiwania sensu, ich spojrzenia na Boga, Kościół, ale także ich zranień, ich wątpliwości, ich buntów.

Prawda od strony dziennikarzy

Dziennikarze są przekazicielami tych pytań słuchaczy, czytelników, widzów. Są niejako forpocztą tych pytań. Są przekazicielami i rzecznikami, pierwszymi świadkami i pierwszymi analitykami.

Podczas gdy społeczeństwo informacyjne oferuje dziś niezwykle efektywne środki techniczne umożliwiające komunikację, opinia publiczna coraz częściej wątpi w dziennikarzy i w ich zdolność do mówienia prawdy!

Sytuacja ta dla dziennikarzy może więc wydawać się paradoksalna. Poszukiwać prawdy o wydarzeniach i ludziach i przedstawiać ją obywatelom: to obowiązek – demokratyczny i etyczny par excellence – dziennikarzy.

Ale ten moralny obowiązek napotyka na liczne przeszkody – zewnętrzne i wewnętrzne – w ich zawodzie.

Całkowicie prawdziwa wypowiedź bardzo często jawi się jako względna. Prawda, do jakiej [dziennikarz] dociera w swoich reportażach, jest wypowiadana przez różne osoby, tworzona na tysiąc sposobów. Znajduje się w całym mnóstwie specyficznych form językowych.

Nawet dla dziennikarzy prawda jest czymś do skonstruowania: nie może być formułowana jako coś absolutnego. Nie jest czymś wyizolowanym, zależy od systemu myślowego i językowego. Prawda historyczna i geograficzna rodzi się w określonym obszarze kulturowym i społeczno-politycznym.

To zatem w samym centrum tego rodzaju poszukiwań właściwych osobom pracującym w mediach, w centrum tego kontekstu, w którym sami dziennikarze są postawieni wobec poszukiwania prawdy – niektórzy przypłacają je swoim życiem – stają przed nami, chrześcijanami, wyzwania i otwierają się możliwości głoszenia prawdy w mediach.

Wyzwania i możliwości

Dla mediów w krajach demokratycznych wyzwania dotyczące przedstawiania „prawdziwej” informacji są bardzo liczne.

Przeszkody na drodze prawdy ze strony mediów

Szybkość

Niektóre wyzwania przedstawiają się nawet w formie rzeczywistych przeszkód czy hamulców. Całkiem niedawno, tego lata, byłem świadkiem takiej sytuacji podczas wydarzeń w Sarcelles [Sarsel] (próba podpalenia wielkiej synagogi i zniszczenia wielu sklepów prowadzonych przez Żydów na terenie mojej diecezji). Wyścig między mediami, by być pierwszym – we Francji i na całym świecie – w publikowaniu „dobrych kadrów” czy wynajdywaniu informacji, zostawia niewiele miejsca na refleksję, gdyż natychmiastowość przysłania prawdę.

Wobec tej natychmiastowości spotęgowanej jeszcze przez internet Kościół powinien skorygować swój timing. Jego „tempo” odbiega od tempa mediów!

Gdy chodzi o przekazywanie wiary katolickiej w sytuacji kiedy to szybkość i natychmiastowość są powszechnymi punktami odniesienia, niektóre aspekty wiary są trudniej przekazywalne: stosunek do wieczności Boga, do Chrystusa żyjącego „na zawsze”, do Ducha Świętego obecnego i działającego „w czasie”…

Nie wspominając o trudnościach w wyjaśnianiu zasadniczych kwestii dotyczących wiary katolickiej podczas tych paru sekund przyznawanych w telewizji państwowej w głównym wydaniu wiadomości!

Uproszczenia

Inną pułapką czyhającą na dziennikarza są pospieszne uproszczenia. Wymóg obiektywizmu schodzi na dalszy plan na skutek pośpiechu, ograniczeń czasu antenowego bądź czasu reakcji. Trudność tę pogłębia przekaz informacji w sieciach społecznościowych, które reagują w okamgnieniu! Dbałość o obiektywizm będzie zatem polegać na właściwym zadawaniu pytań, by pomóc zobaczyć i zrozumieć przedmiot dyskusji.

Przykładowo pojawia się rodzaj myślenia w kategoriach handlu, co skłania informatora do wybierania pewnych „prawd” kosztem innych, do „szczekania razem ze sforą” – to takie typowo francuskie wyrażenie – albo do podawania rozdmuchanych sensacji, nierzadko opartych na plotce.

Nakaz finansowej opłacalności jest oczywiście konieczny, ale w pewnym stopniu stał się źródłem „etycznego stresu” dla dziennikarza: jak dalece oszukiwać, by sprzedać?

Zawodowa konkurencja może również skłonić do „pójścia na układy”: z władzami politycznymi, z instytucjami kulturalnymi i religijnymi, z decydentami ekonomicznymi i medialnymi, z reklamodawcami, z kolesiami itd. Dziennikarzowi trudno jest zatem zachować swoją niezależność ducha. To rodzaj konformizmu.

Zresztą dziennikarze mają czasami tendencję do ogłaszania się „najwyższymi kapłanami informacji”! Ten status sprawia, że organizują się na wzór duchowieństwa, stając się posiadaczami prawdy autorytatywnej i nietolerancyjnej.

Przybliżenia

Innym hamulcem, i to tym spośród tych najgroźniejszych, jest ten dotyczący ocen w przybliżeniu. Misja pedagogiczna, która przypada każdemu, kto zajmuje się informowaniem, wymaga doskonałej znajomości swojej dziedziny, regularnie poszerzanej, by uniknąć przybliżeń, które często zafałszowują prawdę. Obecnie dziennikarze specjalizujący się w dziedzinie religii są coraz rzadziej spotykani w kraju takim, jak Francja.

Dziennikarz nadaje formę. Stąd też niedaleko mu do inscenizacji i prób zdobycia odbiorcy. W sumieniu powinien przede wszystkim wprawiać się w przewidującym i pokornym kontrolowaniu swojego narcyzmu jako autora…

W jaki sposób konstytutywne prawdy wiary Kościoła mają przetrwać wobec takich wyzwań, jak: chwilowość, natychmiastowość, światowy zasięg, przybliżenia, konformizm?

Wyzwania wobec prawdy w głoszeniu wiary

Te refleksje wokół wyrażania prawdy wiary w mediach muszę teraz umieścić w szerszym kontekście współczesnych społeczeństw i kultur.

– Złe rozumienie „religijności”

W naszym silnie zsekularyzowanym świecie zjawisko religijności jest często źle rozumiane. Biorąc pod uwagę kontekst międzynarodowy, każde silne przekonanie religijne szybko kojarzone jest z ryzykiem politycznego ekstremizmu. Osoba głęboko wierząca – niezależnie od tego, czy jest chrześcijaninem, żydem czy muzułmaninem – spotyka się w dzisiejszej Europie Zachodniej z dużym niezrozumieniem.

Sposób, w jaki media mówią o religiach, ma więc duże znaczenie. Przedstawiając karykaturalne obrazy, potęguje się we współczesnym społeczeństwie postawy niezrozumienia i odrzucenia.

Kultura wpłynęła na zmianę sztuki, mody, rodziny, szkoły, prawa, a nawet całego społeczeństwa. Bardzo często odcięła się od Kościoła. Ale paradoksalnie chrześcijaństwo bardzo wysoko stawia poprzeczkę w kwestiach praw człowieka we wszelkich wymiarach, godności osoby ludzkiej. Przywraca znaczenie wartościom, które nasze społeczeństwo uznało za słabe. Mam tu na myśli bezinteresowność, solidarność, szacunek wobec natury.

Wyzwaniom, które w mediach stają przed Kościołem, towarzyszą – jak mi się zdaje – szanse na uczciwszą, dokładniejszą i aktualniejszą realizację naszej komunikacji.

Wspominałem o deontologii dziennikarzy. Ale naszą troską jest również odpowiedź na informacje przepływające przez sieci społecznościowe. Czytelnik – dzięki internetowi – dociera do informacji jeszcze przed dziennikarzami. W jaki sposób możemy zatem reagować w przypadku tej „natychmiastowej” informacji, informacji dziennikarsko nieopracowanej?

Nasza obecność w mediach jest zatem szansą, ponieważ tak oto stajemy wobec osób, które zawodowo zajmują się informowaniem.

Kwestia języka

Nie możemy sprowadzać wszystkiego do kwestii języka, który jest tylko jednym z aspektów wielorakich trudności. Ale jasne jest, że nasz własny język stanowi prawdziwe wyzwanie, a zarazem szansę. Media powinny przedstawiać informacje językiem dostępnym dla wszystkich, a nie jakimś językiem swoiście religijnym, a więc wewnętrznym dla Kościoła.

Religie mają swój język techniczny, język, który jest im właściwy i który dziennikarze muszą znać i umieć go wyjaśnić, tak jak to robią np. w dziedzinie sportu (rzut rożny, rzut karny, przyłożenie etc.).

Gdy chodzi o mnie, staram się nie używać w mediach języka „technicznego”, ale mówić w języku zrozumiałym dla wszystkich. Tak było na przykład podczas moich niedawnych wystąpień na temat Synodu o Rodzinie w krajowych świeckich stacjach radiowych i telewizyjnych.

Ponieważ tak jak już przed chwilą wspomniałem, dziennikarze specjalizujący się w tematyce religijnej są we Francji bardzo nieliczni, media coraz częściej zapraszają „ekspertów”, takich jak socjolodzy, specjalistów spoza ich redakcji.

Gdy jestem w studiu telewizyjnym, głos Kościoła, który reprezentuję, ma przeciwko sobie w danym temacie głos zarówno redaktora prowadzącego, jak i owego „eksperta” – naukowego czy przedstawianego jako taki. Mam tutaj na myśli na przykład wystąpienia dotyczące zagadnień bioetycznych, końca życia… Postawa, jaką przyjmuję, jest inna, kiedy wypowiadam się na temat kanonizacji – np. papieży Jana XXIII i Jana Pawła II w studiu France 2 [Frąs Dy], czy wyboru Papieża Franciszka w studiu TF 1 [Te eF ę]; i kiedy zabieram głos w kwestiach społecznych, które są przedmiotem sporów. I to niekoniecznie zawsze jest komfortowa sytuacja!

– Złożoność poruszanych tematów

Ten problem z mediami nie jest problemem religii. Jest on skutkiem chęci i/lub potrzeby szybkiego przedstawiania – w zarysie – informacji na temat złożonych zjawisk. Informacja łączy się wówczas z tym, co anegdotyczne, polemiczne czy widowiskowe, i nie jest w stanie prawdziwie oddać rzeczywistości.

Wobec złożoności kwestii społecznych Kościół musi stawić czoła pewnym trudnościom.

Przede wszystkim musi uzasadniać swoje „prawo” do bycia obecnym w tych dyskusjach. Ileż to razy – sam już nie zliczę! – musiałem się tłumaczyć przed jakimś dziennikarzem, że Kościół interesuje się problemami migrujących, więzień, życia gospodarczego. I to zaledwie kilka przykładów.

Nadto Kościół musi interweniować w przypadku problemów często bardzo złożonych, w krótkim czasie, i proponować własną wizję człowieka. Niełatwe! Wymaga to wcześniejszego pogłębionego i uważnego przygotowania, nawet jeśli nie widać tego podczas programu, kiedy jest się w studiu telewizyjnym!

Stanowisko Kościoła opiera się w istocie na pewnej koncepcji człowieka, na antropologii chrześcijańskiej, która przez ogół jest nieznana. Oczywiście, to do Kościoła należy podejmowanie pedagogicznych wysiłków, ale każde wyjaśnienie wymaga czasu.

Zresztą problemy społeczne stają się coraz bardziej złożone. Jednocześnie kiedy Kościół się wypowiada, to nie zawsze jest to nagłaśniane przez media.

Kontekst sprzyjający dialogowi: szansa

– Analogia do polityczności

Wydaje mi się istotne, by rozwinąć tutaj kontekst tego dialogu. Dlaczego elementy fundamentalne dla nas, katolików, napotykają na takie przeszkody, by mogły zostać podjęte w mediach? To wciąż powracające pytanie wśród biskupów i konferencji biskupich.

Według mnie, filtr, za pomocą którego media odszyfrowują i często prezentują nasze przekonania, to filtr polityczności, który – ma się rozumieć – dokonuje sporych uproszczeń w stosunku do rzeczywistości dotyczącej dziedziny wiary, Kościoła…

Tej analogii do dziedziny polityki doświadczyłem bardzo niedawno podczas porannego programu w głównej państwowej rozgłośni radiowej. Pod koniec Synodu o Rodzinie byłem zaproszony do studia do programu emitowanego na żywo. Zapytano mnie o proporcje procentowe głosów uzyskanych przez różne „propozycje” poddane pod głosowanie ojców synodalnych.

Cóż za wyzwanie w kilka chwil wyjaśnić naszą specyficznie kościelną kulturę, która szuka zgody, jedności (na przykład wyniki głosowania wymagające większości dwu trzecich głosów, a nie zwykłej większości), która bez pośpiechu i w sposób wolny podejmuje dialog, która zakłada wzajemne wysłuchiwanie się w pokorze, rozeznawanie, modlenie się etc!

Ukazać codzienność życia Kościoła

Inną domeną, która źle znosi pobieżne spojrzenia, jest codzienność Kościoła. Wiara jest bowiem w dużej mierze przeżywana z sposób wewnętrzny, co zawsze pozostanie trudne do uchwycenia przez media.

Powtarzające się wydarzenia, jak na przykład liczne chrzty dorosłych podczas Wigilii Paschalnej czy też bierzmowanie młodych, są ważne w życiu Kościoła, ale nie stanowią żadnej sensacji.

A przecież wystarczy poczytać osobiste listy adresowane do biskupa przez katechumenów i bierzmowańców, by dostrzec wspaniałe duchowe bogactwo tych dorosłych i młodych odkrywających po raz pierwszy albo na nowo radość wiary!

To są wydarzenia, które powtarzają się rokrocznie i nie mogą stać się żadną medialną sensacją. Do dziennikarza należy zatem, by potrafił znaleźć jakiś szczególny aspekt i dzięki niemu ukazać coś z życia Kościoła. Uważam, że media regionalne często robią to w sposób bardziej przemyślany.

– Niewiedza w dziedzinie dzisiejszego chrześcijaństwa

Dziennikarze są obrazem swojego pokolenia: mają niewiele zasad – i nie jako jedyni są za to odpowiedzialni; nie mają praktycznie żadnego pojęcia o chrześcijańskiej kulturze i o Kościele katolickim. Są ulepieni z tej samej gliny co ich pokolenie.

Wielu tworzy sobie wizję chrześcijaństwa na podstawie stereotypów, które sięgają czasów, kiedy katolicyzm był szeroko rozpowszechniony w naszym kraju [we Francji]. Co więcej, są oni oderwani od dzisiejszej rzeczywistości, w której chrześcijańskie zaangażowanie wypływa z osobistej decyzji będącej tak naprawdę odpowiedzią na Chrystusowe wezwanie.

A kiedy dziennikarze mają przeświadczenie, że katolicyzm znają, mogą wówczas wszystko wrzucić do jednego garnka – to, co najistotniejsze, i to, co poboczne. Przykładowo mogą poświęcić więcej uwagi słabościom i złym skłonnościom osób i instytucji aniżeli mocy ewangelicznego przesłania i jego znaczeniu w naszym świecie poszukującym sensu.

Albo też zatrzymują się na obrazie medialnym takiego czy innego rozmówcy, zaniedbując jednocześnie to, co ów rozmówca ma do powiedzenia. Przykładowo: czy „myśl społeczna Kościoła” mówi cokolwiek w dzisiejszej kulturze? Czy jest ona znana? A przecież to właśnie ona stanowi moralne podstawy wypowiedzi formułowanych przez Kościół w dziedzinach ekonomicznych czy społecznych. Podobnie gdy chodzi o moralne fundamenty myśli chrześcijańskiej, będące podwaliną trwającej dyskusji na tematy związane z rodziną czy bioetyką…

– Słowo spersonalizowane

Dialog, metoda pedagogiczna właściwa Kościołowi, metoda wskazana przez Chrystusa, niekoniecznie jest regułą gry, do której stosowałyby się media. Stąd też możliwość wzajemnego niezrozumienia! W dialogu słowo może – i jest to rzeczą słuszną – służyć poszukiwaniom, a jednocześnie być świadectwem. Ale czas danego medium zamyka formę każdego sformułowania w nieuniknionej masowej dystrybucji.

Pozostaje zatem to, co jest wyróżnikiem chrześcijanina przemienionego przez Chrystusa: siła spersonalizowanego słowa, świadectwo jako słowo zamieszkiwane przez nadzieję zbudowaną na śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa.

– Wzór Jezusa

Naszym wzorem, naszym przykładem jest Jezus, którego działanie i postawę ukazują Ewangelie. To On jest naszym nauczycielem. Jezus wędruje, wychodzi na spotkanie mężczyznom i kobietom na ich własnej drodze.

Przykładowo spotyka Samarytankę przy studni, w miejscu, w którym [ona] odczuwa pragnienie i pożądanie; spotyka się z Zacheuszem pod drzewem, w miejscu jego grzechu; spotyka uczniów z Emaus na ich drodze smutku… Jezus posiadł sztukę dialogu ponad wszelkimi qui pro quo, ponad wszelkimi nieporozumieniami. Zawsze zachęca swojego rozmówcę do kontynuacji.

Narzędzia używane przez biskupa

Internet

Na pierwszym miejscu wymienię internet! Papieże i Papieska Rada ds. Środków Społecznego Przekazu odważnie go zatwierdziły, między innymi przy okazji Światowego Dnia Środków Społecznego Przekazu: strony internetowe mogą być skutecznymi narzędziami komunikowania i uspołeczniania.

Ojciec Święty Benedykt nalegał nawet, by zachowywać kulturę życzliwości i przyjaźni poprzez więzi międzyludzkie powstałe za pośrednictwem sieci! W „środowisku katolickim” wyodrębniają się grupy użytkowników internetu. W sieci relacja względem czasu i przestrzeni jest inna, przyspieszona, natychmiastowa.

Świat widziany przez pryzmat internetu może wydawać się zbyt „mały”, zbyt „krótkotrwały” wobec planów Kościoła, wobec planów Boga względem swojego stworzenia, wobec etycznych odpowiedzi na chrześcijańskie zaangażowanie w czasie, zaangażowanie całożyciowe.

– Tożsamość i prawda

W internecie stale podejmowana jest kwestia tożsamości osób: „Kim jest ten, kto pisze? Czy w swoich wypowiedziach ujmuje całą swoją tożsamość i prawdę o sobie: obywatelską, wirtualną, aktywnościową, narracyjną, »powołaniową«?”.

Te nowe więzi międzyludzkie prowadzą do tego, co można by nazwać „wirtualną zażyłością”. Ale jak owa wirtualna relacja będzie mogła być przeżywana w prawdziwej relacji w innej „rzeczywistości”?

W relacji do Boga zaś pojawia się kwestia „rzeczywistości” Wcielenia i chrześcijańskiego objawienia. Przechodząc bezustannie ze świata wirtualnego do rzeczywistości, jak to, co w człowieku głębokie, będzie mogło zostać dotknięte i nawrócić się do Chrystusa „rzeczywistego”?

Istnieje różnica – jak mi się zdaje – nie tylko formalna, ale przede wszystkim istotowa: to nie tylko słowa są trudne do zrozumienia bądź w ogóle są niezrozumiałe dla współczesnego człowieka. Chodzi bardziej o kwestię innej logiki. Tak oto nie jestem źródłem tego, co mówię; to, co mówię ukazuje Innego, a to zmienia wszystko.

Obiektywizm i prawda

[P]rawda, którą staramy się dzielić z innymi, nie czerpie swej wartości z „popularności” czy też przyciąganej przez nią uwagi. Musimy sprawić, aby była znana w swej pełni, a nie możliwą do przyjęcia za cenę jej rozmycia. Musi ona stać się codziennym pokarmem, a nie chwilową atrakcją. Prawda Ewangelii nie jest czymś, co może być przedmiotem konsumpcji lub powierzchownej przyjemności, ale jest darem, który wymaga wolnej odpowiedzi.

(Benedykt XVI, Orędzie na XXXXVI Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu)

Możemy się zastanowić: jaką prawdę o sobie przekazuje internauta chrześcijanin w sieci? Kościół staje raczej po stronie poszukiwania obiektywności prawdy, co jest trudne do przyjęcia przez nam współczesnych, gdyż według nich, prawda sytuuje się raczej w obszarze osobistych i subiektywnych poszukiwań jednostki.

Bardzo wiele działań duszpasterskich próbuje uwzględniać owe „zalety” przypisywane światu wirtualnemu, dyskusje w sieci, natychmiastową i domyślną współpracę wynikającą z samego faktu bycia obecnym w sieci.

Liczne stowarzyszenia i instytucje korzystają z internetowych sieci społecznościowych. Odbywa się zatem, i to coraz bardziej, wzajemna wymiana informacji wprowadzanych do sieci przez anonimowych ludzi – chrześcijan i niechrześcijan, oraz informacji pilnowanych i weryfikowanych przez zawodowych dziennikarzy.

Wszystkie te medialne wyzwania skłaniają Kościół do wyboru jego własnego optymalnego sposobu komunikacji.

Wizyty pasterskie biskupa

Komunikacja Kościoła jest jak najbliżej codziennej rzeczywistości osób. W pewien sposób lubię przypominać, że wizyty pasterskie biskupów, szczególnie w małych miasteczkach i na terenach wiejskich, są częścią tej komunikacji prawdy. Tak jak już mówiłem we wstępie, biskup przybywający z wizytą pasterską przyjmuje „właściwą postawę” do głoszenia wszystkim Chrystusowej prawdy.

Nie wynika to ani z obowiązku – choć obowiązkiem to rzeczywiście jest, na wzór wizyt Ad limina; ani z jakichś zachcianek: wynika to z umiłowania życia wspólnot, za które biskupi są odpowiedzialni, z pragnienia bycia jak najbliżej rzeczywistego życia – pięknego, ale też tego trudniejszego – dzisiejszych mężczyzn i kobiet.

Gdy o mnie chodzi: iluż to odkryć dokonałem w mojej diecezji! [Poznałem] światy wielorakie i pasjonujące, świat przemysłu i służby zdrowia, turystyki i dziedzictwa narodowego, edukacji i polityki, ziemi i edukacji. Zapraszamy media lokalne i regionalne, by zdawały relacje z tych wizyt. One również mogą odzwierciedlać lokalną rzeczywistość.

Potrzeba profesjonalizmu

Kościół potrzebuje zawodowych dziennikarzy, mediów korzystających z wiarygodnych źródeł, „deontologów” internetu i sieci społecznościowych. Z 8-10 proc. katolików praktykujących we Francji pewna grupa podejmie wysiłek czytania prasy religijnej czy korzystania z takich czy innych źródeł, by znaleźć informacje z życia Kościoła.

Ważne, żeby ci zaangażowani chrześcijanie byli w stanie odtworzyć wokół siebie, w świecie, Chrystusowe przesłanie. Trzeba więc szczególnie czuwać nad ich formacją, nad wzrostem ich wiary, lepszym jej rozumieniem i nad znajomością życia Kościoła. Jednakowoż zdecydowana większość Francuzów wie o Kościele i dowie się o nim tylko to, co zechcą pokazać im media.

Przed chwilą o tym wspomniałem, troska o profesjonalizm dotyczy również samych dziennikarzy. Nie wahajmy się im o tym przypominać, jeśli zachodzi taka potrzeba! Nawet tym, którzy deklarują się jako katolicy! Bez względu na to, czy chodzi o weryfikację informacji poprzez krytyczne zbadanie jej źródeł, o jej przedstawienie, o chęć jasności i odrzucenia taniej sensacji, o odrzucenie wieloznaczności czy odwoływania się do instynktów.

To sprawdza się przede wszystkim na poziomie diecezji. Do nich należy ukazywanie złożoności znaczenia religii. Dziennikarze, jestem tego pewien, byliby „klientami” szkoleń przed zbliżającymi się wielkimi wydarzeniami w życiu Kościoła. To jest zresztą jedną z funkcji konferencji prasowych, ale również dokumentacji prasowej i przygotowanych materiałów informacyjnych.

Szacunek dla prawdy narzuca czasami milczenie. Ponad oficjalnymi zakazami – szacunek dla życia prywatnego, ochrona najsłabszych – konieczna jest dyskrecja, którą media zachowują, jeśli poświęci się czas, by im to wyjaśnić.

Zakończenie

Religie obecne w mediach

Media są świadome zmiany naszego społeczeństwa, a więc tego, że religie są w nim stale obecne, że zachowanie milionów osób wynika z ich przekonań religijnych.

Gdy chodzi konkretnie o dziennikarzy katolickich, wielu z nich przeczuwa, że prawda jest również jedną z dróg do pokoju między ludźmi. Co do innych, to do nas – biskupów, księży, wiernych świeckich, należy ukazywanie tego, jak ważne jest, ażeby media i dziennikarze byli prawdziwymi budowniczymi prawdy, tak aby nastał pokój.

Jasna droga Chrystusa

Między prawdą do pokazania – przez sam Kościół, ponieważ komunikacja jest w samym sercu chrześcijańskiej wiary; a prawdą do poszukiwania – co z definicji jest zajęciem dziennikarzy, znajduje się, jak mi się wydaje, jasna droga wytyczona przez samego Chrystusa.

Droga ta jest drogą międzyosobowego spotkania, osobowej relacji, człowieka dającego swoje świadectwo, które jest otrzymanym darem, darem do przekazania w perspektywie wywiadu, przed kamerą, podczas reportażu czy na zmieniającym się monitorze czyjegoś blogu.

drukuj