Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz


Pobierz

Pobierz

Periculum in mora

No i znowu po raz kolejny wygrała u nas demokracja! Czyż trzeba nam czegoś więcej? No, powiedzmy sobie otwarcie i szczerze –  to i owo by się przydało, na początek na przykład uchylenie ustawy o bratniej pomocy, przewidującej, jak wiadomo uczestnictwo formacji zbrojnych obcych państw przy tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej. Pan prezydent Komorowski podpisał tę ustawę 24 stycznia 2014 roku, kiedy akurat wybuchły rozruchy na Ukrainie i nikt nie miał głowy do zastanawiania się, po co nam taka ustawa – podobnie zresztą, jak podczas kampanii wyborczej, kiedy naszą uwagę zaprzątały sprawy fundamentalne – jaka jest różnica między przodkiem, a tyłkiem i tak dalej – no ale teraz, kiedy już wyborcze emocje opadły, możemy chyba zająć się choćby i bratnią pomocą – bo właściwie dlaczego nie? Wiadomo, że pan prezydent Komorowski podpisał tę ustawę z predylekcji do zdrady i zaprzaństwa, podobnie jak Platforma Obywatelska, która z tych samych inspiracji ją przeforsowała – ale skoro już zwyciężyła demokracja, skoro złowrogi układ został nadkruszony, to może by spróbować posunąć się krok dalej? Co to w końcu nam szkodzi uchylić stworzony przez obóz zdrady i zaprzaństwa pozór legalności dla łajdactwa w postaci dopuszczenia obcych wojsk do pacyfikowania zbuntowanych rodaków?

Wydaje się nawet, że periculum in mora, to znaczy – niebezpieczeństwo w odwlekaniu tego kroku. Wprawdzie bowiem zarówno zimny ruski czekista Putin, jak i Nasza Złota Pani z Berlina, nie mówiąc już o samym najważniejszym prezydencie Obamie, złożyli panu prezydentowi-elektowi Andrzejowi Dudzie gratulacje,  no a przede wszystkim gratulacje złożył mu sam pan redaktor Adam Michnik – ale jednocześnie zwrócił on uwagę, że tym razem zwycięstwo demokracji otwiera drogę do aksamitnej dyktatury, a wiadomo, że nie ma nic gorszego od dyktatury – chyba, że chodzi o dyktaturę proletariatu. Na tym nieubłaganym stanowisku nieugięcie stanął pan profesor Hartman, którego, mówiąc nawiasem, podejrzewam, że – oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” –  pozwoli się wykorzystać bezpieczniakom do podmianki na miejsce SLD, gdyby obydwa stare kiejkuty w osobach Leszka Millera i Aleksandra Kwaśniewskiego rzeczywiście musiały zatańczyć i zaśpiewać przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym w Hadze. Podobną podmiankę bezpieczniacy szykują w postaci partii firmowanej przez pana prof. Balcerowicza i legendarnego pana Frasyniuka, gdyby się okazało, że ta cała Platforma Obywatelska nadaje się już tylko na szmelc. Taki chytry plan przebudowy tubylczej politycznej sceny przynosi wprawdzie zaszczyt jego autorom, ale skądinąd wiadomo, że człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi, a „taki, co w głowie uradzi, do skutku nie doprowadzi”.  Ostrożność zatem jest wskazana tym bardziej, że pan poseł Stefan Niesiołowski, którego niezawisły sąd prawomocnie uwolnił od wszelkich podejrzeń o posiadanie ubeckich protektorów, właśnie poinformował opinie publiczną, że liczni rozmówcy telefoniczni wypłakiwali mu się w słuchawkę z powodu werdyktu demokracji, przyznającego urząd prezydencki  panu Andrzejowi Dudzie. Wprawdzie pan poseł Niesiołowski został przyjęty do Platformy Obywatelskiej na chłopaka do pyskowania, ale przecież z obfitości serca usta mówią, więc skąd możemy wiedzieć, czy przez usta posła Niesiołowskiego nie przemawiają jakieś Moce, które w razie potrzeby mogłyby objawić się w postaci cudzoziemskich, interwencyjnych sił zbrojnych, które skorygowałyby zwycięstwo demokracji zgodnie z przewidzianą przez traktat lizboński tak zwaną „klauzulą solidarności”? Ta klauzula, bardzo podobna do starej, poczciwej, „doktryny Breżniewa” przewiduje możliwość udzielenia przez Unię Europejską „bratniej pomocy” w razie zagrożenia w kraju członkowskim demokracji. Skoro tedy zarówno pan red. Michnik, jak i pan prof. Hartman, nie mówiąc już o płaczących do słuchawki rozmówcach pana posła Niesiołowskiego, alarmują o zagrożeniu demokracji, to czyż to nie najwyższa pora dla niezwłocznego uchylenia ustawy o „bratniej pomocy”?  Periculum in mora, periculum in mora!

red. Stanisław Michalkiewicz

drukuj