Myśląc Ojczyzna – red. Stanisław Michalkiewicz

 
Pobierz Pobierz

Marzenie o rogach

Szanowni Państwo!

Ach, co byśmy zrobili bez przysłów ludowych? Nie bez kozery powiadają, że stanowią one mądrość narodu, wyrażając, często dosadnym językiem, pewne prawdy, o których często zapominamy na skutek codziennego bombardowania trucizną politycznej poprawności. Jedno z takich przysłów powiada, że „nie dał Pan Bóg świni rogów, bo by ludzi bodła”. Zwróćmy uwagę, że anonimowy autor tego porzekadła oddaje hołd Opatrzności Boskiej. Znając naturę świni, Pan Bóg, na wszelki wypadek, nie wyposażył jej w groźną broń w postaci rogów, które mogłaby skierować przeciwko rodzajowi ludzkiemu. Ale Pan Bóg – swoją drogą, a świnia swoją Któż jej zabroni snuć marzenia o posiadaniu rogów, przy pomocy których mogłaby wszystkich zmusić, by zastosowali się do jej gustów i upodobań?

Niedawno cała Polska, a w każdym razie ci, którzy interesują się sportami zimowymi, oglądali konkurs skoków narciarskich, w tym również – występy polskiego zawodnika Dawida Kubackiego. Okazało się jednak, że postawa naszego sportowca nie wszystkim się spodobała. Pan Wojciech Kuczok pryncypialnie skrytykował Kubackiego za to, że wiedząc iż patrzą na niego telewizyjne kamery, ostentacyjnie się przeżegnał. Pan Kuczok poczuł się tym gestem urażony jako ateista i nie szczędził gorzkich wyrzutów nie tylko Dawidowi Kubackiemu, ale również – psychologom, którzy powinni mu wyperswadować, a może nawet przy pomocy tresury oduczyć wykonywania gestów, które elegancko określił jako „wymię ojca”.

Zatrzymajmy się przez chwilę nad postacią pana Wojciecha Kuczoka. Jest on 46-letnim mężczyzną. Przez te 46 lat z różnych, jak powiadają, kominów wygartywał, próbując szczęścia to tu, to tam – aż rozgłos i laury przyniosła mu powieść pod wymownym tytułem „Gnój”, opowiadająca o trudnym dzieciństwie chłopca, marzącego o wybuchu wojny, bo wtedy mógłby bezkarnie zamordować ojca, który go maltretuje. Został uhonorowany „paszportem” tygodnika „Polityka”, co otworzyło przed nim drzwi salonów, zwłaszcza tych, w których nie ma podłogi, dzięki czemu mógł znaleźć się w honorowym komitecie poparcia kandydatury Bronisława Komorowskiego w charakterze kandydata na autorytet moralny, co w salonie oznacza rangę podobną do rangi zastępcy członka Biura Politycznego KC PZPR.

Jak można się domyślić, człowiek, który osiągnął takie przepastne wyżyny, nie może hołdować religianckim przesądom, zwłaszcza, że – jak wiadomo – mamy już XXI wiek i w takim, dajmy na to, Paryżu, czy innym Nowym Jorku nie mógłby pokazać się na oczy w przyzwoitym towarzystwie. Co prawda z tym towarzystwem rozmaicie bywa, bo na przykład znany profesor, który za pierwszej komuny był działaczem Stowarzyszenia Ateistów i Wolnomyślicieli, u progu sławnej transformacji ustrojowej, kiedy wydawało mu się, że za ateizm już nikt nie będzie wybulał, jednym susem przeskoczył  do Zakonu Synów Przymierza, do którego przyjmują tylko osoby deklarujące „tożsamość żydowską” – ale – jak powiadają – co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie, więc pan Wojciech Kuczok postawił na „ateizm”.

Bo też początkowe obawy, że za „ateizm” nikt nie będzie wybulał, okazały się niesłuszne. Tak się bowiem składa, że przez Europę i Amerykę Północną przewala się komunistyczna rewolucja – ale prowadzona już nie według zasad strategii bolszewickiej, tylko alternatywnej, obmyślonej jeszcze w latach 20-tych przez włoskiego komunistę Antoniego Gramsciego. Ta strategia główne pole bitwy rewolucyjnej lokuje w sferze ludzkiej świadomości, czyli kultury. Ponieważ istotnym elementem „kultury burżuazyjnej” jest religia, komunistyczna rewolucja, prowadzona z wykorzystaniem instytucji państwowych i instytucji Unii Europejskiej, preferuje „ateizm” w charakterze najwyższego osiągnięcia myśli ludzkiej – oczywiście na aktualnym etapie, bo jak zmieni się etap, to będą obowiązywały całkiem inne mądrości. Toteż wszyscy ambicjonerzy, zwłaszcza pozujący na nonkonformistów, jeden przez drugiego nawracają się na ateizm, a co bardziej gorliwi próbują nawet sztorcować tych, którzy ostentacyjnie demonstrują swoje przywiązanie do religii. Najwyraźniej pan Wojciech Kuczok należy do tych najambitniejszych. Na razie jeszcze rogi mu nie wyrosły, ale jestem pewien, że coraz częściej o nich marzy.

Stanisław Michalkiewicz

drukuj