Myśląc Ojczyzna – prof. Mirosław Piotrowski


Pobierz Pobierz

Pożegnanie z Europą

Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama przyjechał pożegnać się z Europą. Niebawem jego kadencja dobiegnie końca, a w styczniu przyszłego roku ma go zastąpić Donald Trump. Celem podróży Obamy była Grecja – kolebka demokracji oraz Niemcy – najsilniejszy kraj w Unii Europejskiej. Obama, który w kampanii wyborczej w USA ze wszystkich sił wspierał kandydatkę demokratów Hillary Clinton, przyleciał z czytelnym przesłaniem – chciał przekonać przywódców Europy do swojego następcy Donalda Trumpa. Zastrzegał wprawdzie, że różnice między nimi są ogromne, ale „demokracja jest silniejsza niż jakakolwiek pojedyncza osoba”.  Barack Obama twierdził, że „należy dać szansę Trumpowi”. Z przesłaniem tym poleciał także do Peru na szczyt Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku czyli APEC.

Podczas wizyty w Berlinie Obama starał się przekonać Angelę Merkel do Trumpa. Zapewniał, że nie będzie osłabienia NATO. W stolicy Niemiec Barack Obama spotkał się nie tylko z Angelą Merkel, ale także z prezydentem Francji François Hollande’em, premier wielkiej Brytanii Theresą May, premierem Włoch Matteo Renzim i premierem Hiszpanii Mariano Rajoyem. Omawiali oni perspektywę relacji Ameryki z Europą. Co prawda Barack Obama wychwalał Unię Europejską, nazywając ją „jednym z największych osiągnięć na świecie”, to jednak na spotkanie nie zaproszono żadnego z przywódców Unii Europejskiej. Zaszczytu tego nie dostąpił ani szef Rady Europejskiej Donald Tusk, ani Komisji Jean-Claude Juncker, ani też Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Zostało to w mediach zauważone, jak również fakt, że w tym samym dniu w Berlinie przebywał przewodniczący naszego Parlamentu Martin Schulz. To czytelny sygnał, że Ameryka stawia na silne kraje europejskie, przede wszystkim Niemcy. Angeli Merkel Obama nie szczędził pochwał, ewidentnie pomijając unijne instytucje, a te, jak nasz Parlament Europejski pracują pełną parą, nie zwracając większej uwagi na deklaracje Obamy.

Oto przykład: Barack Obama udając się do Europy powiedział, że „jedną z najważniejszych misji, jaką ma do wykonania podczas tej podróży, jest przekazać europejskim liderom, że Donald Trump jest przywiązany do NATO i sojuszu transatlantyckiego. Nie będzie osłabienia w zaangażowaniu Ameryki, by utrzymać silny i solidny Sojusz Północnoatlantycki”. W odpowiedzi Parlament Europejski w minionym tygodniu tu w Strasburgu przegłosował sprawozdanie dotyczące Europejskiej Unii Obrony, zmierzające do przyspieszenia utworzenia europejskiej armii. Idea ta podszyta jest złymi intencjami. Przypomnę, że NATO liczy 28 państw, z czego 22 należy do Unii Europejskiej, a cztery, jak Islandia, Albania, Norwegia czy Turcja, aspirują, by stać się członkami Unii, bądź pozostają z Unią w szczególnym porozumieniu. To daje nam 26 na 28 krajów NATO. Tworząc europejską armię unijni przywódcy chcą zostawić z boku dwa – Stany Zjednoczone i Kanadę i stanąć w kontrze do nich. Mówiłem o tym dla Telewizji Trwam po głosowaniu w Parlamencie Europejskim. Pozostaje jednak nadzieja, że Barack Obama swoim przyjazdem do Europy i argumentacją zmienił nieco postrzeganie tego problemu przez przywódców głównych krajów Unii Europejskiej.

A tak swoją drogą, przyglądając się pożegnalnej wizycie Obamy w Europie, a przede wszystkim jego podejściu do prezydenta elekta Donalda Trumpa, który był wcześniej jego przeciwnikiem, a teraz zachęca do współpracy z nim, trudno nie pokusić się o porównanie stylu przekazania władzy w Polsce. U nas odbyło się to ponad rok temu i nie dostrzegłem, aby ustępujący prezydent, ani liderzy opozycji nawoływali do współpracy z nowym, demokratycznie wybranym prezydentem i rządem. Przeciwnie do dziś przylatują do Brukseli i Strasburga, podburzając unijnych decydentów przeciwko legalnie wybranej władzy w Polsce.  No cóż, wprawdzie Unia Europejska budowana jest na wzór Stanów Zjednoczonych, jednak można z czystym sumieniem powiedzieć, że to wciąż nie Ameryka.

prof. Mirosław Piotrowski, europoseł

drukuj