Znak Asyżu
Będzie to dzień odebrany wojnie, niesprawiedliwości i przemocy w świecie.
W 25. rocznicę historycznego spotkania, które odbyło się w Asyżu z inicjatywy
błogosławionego Jana Pawła II, Ojciec Święty Benedykt XVI zaprosił do miasta św.
Franciszka przedstawicieli wyznań chrześcijańskich i różnych religii na Dzień
refleksji, dialogu i modlitwy o pokój i sprawiedliwość na świecie.
Spotkanie w Asyżu, jak podkreśla sekretarz Papieskiej Rady ds. Dialogu
Międzyreligijnego ks. abp Pier Luigi Celata, ma stać się odpowiedzią na
oczekiwania świata, który pragnie, aby różne religie przyczyniały się do
krzewienia wartości autentycznie ludzkich, wspólnie starały się służyć
człowiekowi oraz w relacjach międzyludzkich troszczyły się o sprawiedliwość i
pokój. Dzisiaj przedstawiciele religii z całego świata wraz z Papieżem przybędą
z Watykanu do Asyżu specjalnym pociągiem. Przyświecać im będzie hasło
"Pielgrzymi prawdy, pielgrzymi pokoju".
Świadectwo św. Franciszka
Na zwołanie przez Najwyższego Pasterza Kościoła katolickiego Benedykta XVI
przedstawicieli religii świata do Asyżu należy na początek spojrzeć przez
pryzmat świadectwa o św. Franciszku.
Asyż w Umbrii we Włoszech od ponad 800 lat zajmuje szczególne miejsce na mapie
geografii religii świata, w duchowej topografii ludzkości. Związało się to
miasto na trwałe ze św. Franciszkiem. Zawsze rozpoznawany jest on w świecie
właśnie w perspektywie Asyżu. Brat mniejszy, który pragnął być najmniejszym
spośród wszystkich ludzi, dokonał dzieł wielkich. Podjął się trudu odbudowywania
Kościoła po zniszczeniach, których doświadczył on na skutek indywidualnych i
zbiorowych grzechów. Nazwany przez Tradycję Biedaczyną z Asyżu, proklamował
ubóstwo nie jako nędzę, lecz jako stan bezgranicznego zaufania Bogu. "Pani
Bieda", którą był zafascynowany, nie usprawiedliwiała moralnej i materialnej
nędzy ówczesnego świata. Wyrażała natomiast prawdę o człowieku, który tylko
wtedy jest sobą, kiedy jest ubogi. Język polski pięknie oddaje tę myśl – ubogi
po prostu jest u Boga.
Święty Franciszek z Asyżu ukochał Jezusa Chrystusa, a w Nim każde istnienie.
Wołając na drogach, a może jeszcze bardziej – na bezdrożach współczesnej jemu
Italii: "Miłość nie jest kochana!", domagał się miłości do Boga i do bliźniego.
Był człowiekiem pokornym, czyli znającym prawdę o sobie jako "dziele" Boga –
Jego "obrazie i podobieństwie". Wiedział, iż powołany został do pięknego życia
na ziemi zniekształcanej brzydotą zła i do jeszcze piękniejszego życia w Niebie,
w którym nie ma już łez, bólu, cierpienia. Zafascynowany był prawdą o Wcieleniu
Jezusa Chrystusa (to Franciszek jako pierwszy w historii Kościoła zaczął budować
żłobki bożonarodzeniowe) i Odkupieniu (podpisywał się literą Tau, będącą znakiem
krzyża). Głęboko wierzył, iż Jezus Chrystus poprzez Wcielenie upodobnił się do
każdego człowieka, a przez krzyż, mękę, śmierć i zmartwychwstanie odkupił
każdego bez wyjątku, również każdą kulturę, na sposób której człowiek żyje. W
czasach, w których żył, mnożyły się przeróżne herezje, powstawały i utrwalały
się schizmy, Franciszek nigdy nie zdradził Kościoła. Pozostał wiernym dzieckiem
Matki Kościoła.
Przeciw synkretyzmowi i relatywizmowi
Okazją do dzisiejszego zgromadzenia ludzi z różnych tradycji religijnych w
mieście św. Franciszka jest 25. rocznica pierwszego Światowego Dnia Modlitwy o
Pokój. 27 października 1986 r. (w wigilię kolejnej rocznicy ogłoszenia w 1965 r.
przez Sobór Watykański II Deklaracji o stosunku Kościoła do religii
niechrześcijańskich "Nostra aetate") Jan Paweł II zaprosił do Asyżu, na tę
duchową przestrzeń pokory i afirmacji człowieka i wiary w Boga, wiernych różnych
religii. Przybyli oni z całej ekumeny – z całego "okręgu ziemi", by stanąć obok
siebie i wyrazić wielką troskę i pragnienie pokoju dla stworzonego przez Boga
świata. Pamiętać trzeba przy tym o wielkim ówczesnym zagrożeniu świata wojną
nuklearną.
"Zgromadzenie" religii w cieniu bazyliki asyskiej nie było aktem synkretyzmu.
Nikt 25 lat temu "nie wymieszał" w Asyżu doktryn religijnych. Nikt nie sprawował
wspólnego kultu. Nie stawiał znaku równości między poszczególnymi systemami
wierzeń ani nie sprowadzał ich do wspólnego mianownika. Zarówno Asyż sprzed
ćwierćwiecza, jak i dzisiejszy Asyż Anno Domini 2011 to wyraz pragnienia
jedności ogólnoludzkiej bez jakiegokolwiek relatywizmu, lekceważenia prawdy.
Nikt w Asyżu nie uważał i nie uważa założycieli różnych religii bądź ich
reformatorów za równych sobie przewodników do zbawienia. Formuły modlitewne
różnych tradycji religijnych nie były i nie są w Asyżu "homogenizowane",
"miksowane". Uczestnicy spotkań w mieście Franciszka "byli (i są) razem, aby się
modlić". To stwierdzenie, powtarzane przez Jana Pawła II, żadną miarą nie
oznacza modlenia się razem. Asyskie wydarzenie to imperatyw szacunku wobec
tożsamości drugiego człowieka, a także specyfiki każdej religii.
Uczestnictwo katolików w Asyżu 2011 nie oznacza rezygnacji z własnych przekonań
religijnych. Wręcz przeciwnie, jest sposobnością, by przekonania te odważnie
wyrazić wobec innych. Żadną miarą asyskie spotkanie nie jest grzechem
świętokradztwa czy porzuceniem chrześcijańskiego credo. Jako "zwołanie",
"zgromadzenie" ludzi dobrej woli zapowiada eschatologiczne "zebranie się" ludzi
na Sądzie Ostatecznym.
Wydarzenie w Asyżu, nad którego przebiegiem czuwał 25 lat temu Jan Paweł II, a
obecnie czyni to Benedykt XVI, wyraża ducha eklezjalnego. Kościół katolicki jest
sakramentem zbawienia oraz znakiem jedności całej ludzkości. Jezus Chrystus jest
jedynym Odkupicielem świata, człowieka, jego kultury i cywilizacji. Prawda ta
przyświecała "kustoszowi" Asyżu sprzed 25 lat – Janowi Pawłowi II, i przyświeca
Benedyktowi XVI.
Droga dialogu
Dialog międzyreligijny, który zaakceptowany został przez Kościół jako jedna z
dróg jego zaangażowania we współczesnym świecie, stał się rzeczywistością, dla
której nie ma alternatywy. Prowadzony jest w różnych formach (dialog życia,
czyli codzienności; dialog teologiczny, czyli ekspertów; dialog dzieł, tj.
społecznego zaangażowania; dialog modlitwy, nazywany również dialogiem
religijnego doświadczenia). Dialog interreligijny nie jest przeprowadzany
samowolnie. Nad jego ortodoksją czuwa Magisterium Kościoła i specjalne do tego
powołana przed laty Papieska Rada do spraw Dialogu Międzyreligijnego.
Zaangażowani w dialog katolicy znają dokumenty Urzędu Nauczycielskiego Kościoła
z zakresu dialogu. Wiedzą, że nie jest on zaprzeczeniem misji ewangelizacyjnej
prowadzonej przez Kościół i że misji tej nie niweczy.
Benedykt XVI celebruje 25. rocznicę Asyżu, ponieważ zatroskany jest o zbawienie
każdej osoby ludzkiej, nie tylko katolika czy ochrzczonego. Jako były prefekt
Kongregacji Nauki Wiary, a obecnie najwyższy autorytet w kwestii wiary i
moralności, czuwa nad ortodoksją Asyżu. Wydarzenie asyskie stanowi niepodważalny
argument, iż cały Kościół jest misyjny, a misja głoszenia Dobrej Nowiny pośród
innych religii świata wciąż właściwie się zaczyna. Asyż nie jest jakimś
"parlamentem religii", jakąś megareligią, utopią religijną, wprowadzeniem "konia
trojańskiego" do Kościoła. Nie jest rezygnacją z credo chrześcijańskiego.
Stanowi natomiast świadectwo wiary chrześcijańskiej wobec wiernych wszystkich
bez wyjątku religii.
Błędne interpretacje
Osobista obecność Papieża w Asyżu to świadectwo odpowiedzialności Najwyższego
Pasterza Kościoła powszechnego nie tylko za przynależących i przyporządkowanych
doń (według kategorii podanych przez Konstytucję dogmatyczną o Kościele "Lumen
gentium"), ale za wszystkich ludzi dobrej woli. Co więcej, Papież czuwający nad
prawowiernością Kościoła w jego różnych formach aktywności jest znakiem
zachowania tożsamości eklezjalnej. Kościół z natury swojej nie akceptuje
jakichkolwiek prądów synkretyzmu. Głosząc radykalizm wiary, czego wyrazem jest
ewangeliczne: "Tak, tak; nie, nie" (por. Mt 5, 37), wstępuje przeciwko
relatywizmowi poznawczemu. Myślenie według paradygmatu relatywizmu wyrażałoby
bowiem nie tylko chaos doktrynalny, ale i moralny. Papież Benedykt XVI, głęboko
zaangażowany w przeżywanie chrześcijańskiej wiary, pragnie ukazać jej specyfikę,
oryginalność oraz ogólnoludzką misję Asyżu. W centrum wiary osób ochrzczonych
jest Pan Jezus. Dominus Iesus wyznacza ludzkie losy, bieg historii. Kościół
przestałby być sobą, gdyby zaczął odrzucać prawdę o Panu, którym jest Jezus. Nie
ma odkupienia i zbawienia poza Jezusem. Prawda ta w niczym nie umniejsza
godności niechrześcijan, wręcz przeciwnie – godność tę eksponuje, podkreśla,
uwyraźnia.
Synkretyczną bądź relatywistyczną interpretację wydarzeń Asyżu podają integryści
katoliccy, którzy całkowicie odrzucili fakt Soboru Watykańskiego II i jego
dokumenty. Uważają oni, iż to międzyreligijne spotkanie (jak każde inne
spotkanie wyznawców różnych religii) jest zdradą wiary, wyrzeczeniem się
tożsamości katolickiej, poddaniem się nurtom myśli liberalnej (zatruwającej
niemal wszystkie zdrowe światopoglądy), totalną protestantyzacją Kościoła czy
wreszcie uleganiem wolnomularstwu, chcącemu "rozsadzić" Kościół "od środka".
Nagłaśniane tych absurdalnych zarzutów przez środki społecznego przekazu wrogie
chrześcijaństwu ma duże wzięcie u osób nieposiadających jakiejkolwiek orientacji
religijnej ani religijnej kultury. To właśnie niekatoliccy czy antykatoliccy
dziennikarze, niemający prawie żadnej wiedzy z zakresu dialogu międzyreligijnego
prezentowanego w świetle dokumentów Kościoła, wytaczają największe działa
przeciwko Asyżowi i jednocześnie przeciwko Papieżowi. Wielu krytyków kieruje się
nie troską o Kościół, lecz po prostu wrogością wobec nauki głoszonej przez
wspólnotę wiary założoną przez Jezusa Chrystusa. Asyż jest i na pewno pozostanie
"znakiem, któremu sprzeciwiać się będą", ale tylko taki znak coś w świecie
znaczy, przemieniając go i przygotowując na powtórne przyjście Pana Jezusa.
Prof. Eugeniusz Sakowicz
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego