Homilia wygłoszona przez ks. Bogusława Jaworowskiego MSF ze Zgromadzenia Misjonarzy Świętej Rodziny

Ekscelencjo, Czcigodny Księże Biskupie, Ukochani Ojcowie Redemptoryści z Ojcem Wiceprowincjałem i Ojcem Dyrektorem na czele. Drodzy Ojcowie Paulini – opiekunowie tego miejsca, domu naszej Matki, a więc i naszego domu, Ukochani Bracia Kapłani, Duszpasterze Młodzieży, no i Wy – dzięki, którym to spotkanie jest żywe i młode.

Mam nadzieję, że takie pozostanie. Razem z wszystkimi przyjaciółmi, siostrami zakonnymi, rodzicami i tymi, którzy Was tutaj przywieźli – Bądźcie Pozdrowieni! Niech będzie Pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica.

Ukochani, nie jest łatwo głosić Słowo Boże, nawet jak Pan Bóg daje charyzmat. Wierzcie mi na słowo, nie jest łatwo. Dlaczego? Kiedy my – misjonarze, podejmujemy głoszenie Słowa Bożego, jak np. misje parafialne, to wtedy leżymy krzyżem przed ołtarzem. W geście całkowitego uniżenia przed Bogiem, w geście prostracji. Śpiewany jest wtedy Hymn do Ducha Świętego, tak jak dzisiaj. A my leżąc, modlimy się: „Panie, Miłosierdziem Samym jesteś, a my tylko narzędzie. Jeśli miałbym głosić Ewangelię inną niż Twoja, błagam zamknij mi usta, niech nie wypowiedzą słowa. Jeżeli miałbym Twój lud karmić, nie Ewangelią Twojego Syna, spraw abym nie wypowiedział już słowa”. Tak modlimy się, rozpoczynając głoszenie Misji Świętych.

Ukochani! Kiedy człowiek leży krzyżem o oto się modli. Wtedy skóra na plecach cierpnie, wierzcie mi. Ale tak musi być, bo to jest odpowiedzialność za zbawienie dusz ludzkich. Dzisiaj w taki piękny dzień gromadzi nas nasza Matka, w domu. To jest nasz dom. Tu przyjeżdżamy posłuchać jaki bije Jej serce. Tu przyjeżdżamy posłuchać co Ona ma do powiedzenia. Czy w Jej oczach są łzy? Czy może radość na twarzy? Jeżeli chcemy zrozumieć jak bije serce naszego Narodu, musimy przyjechać do tego miejsca, nie ma innego. Jesteśmy Narodem ochrzczonym, te dwa fenomeny w historii naszych dziejów. To, że początek naszej państwowości to akt religijny, swoją historię piszemy jako Naród. Od momentu, kiedy zaprosiliśmy do naszej Ojczyzny Chrystusa i Jego Matkę. Ona jest tu z nami od początku.

Drugi fenomen to, to że król – władca polityczny, obrał Niepokalaną na Królową Polski i wszystkich podległych księstw i ludów. Nie biskupi, nie kapłani, nie papież, ale pomazaniec Boży – władca polityczny, klęknął i ukoronował Niepokalaną na Królową naszego Narodu. A więc mamy ten przywilej, że jest rzeczywiście nie tylko Matką, ale i Królową. Ukochani! Młodzi Przyjaciele Radia Maryja! Przed nami czasy dziwne. Ale ktoś powiedział, że wszystkie czasy są dziwne. Dzisiaj – jak wychodziliśmy – wiatr powiał mocno. Myślę sobie, no przecież to widoczny znak działania Ducha Świętego. To właśnie wiatr pojawia się w Wieczerniku, kiedy Duch Święty zstępuje, słychać jego huragan. Pragnieniem mojego serca jest, aby taki nowy huragan przeszedł przez naszą Ojczyznę, żeby dotknął serca każdego mojego rodaka, każdego naszego rodaka.

Dlaczego? Bo okazuje się, że coraz więcej naszych braci i sióstr pogubiło się w rozumieniu, czym jest chrześcijaństwo? Czym jest święty, katolicki, apostolski Kościół? Myślą, że swoiste przekonanie o istnieniu Boga wystarcza. Że to już jest wiara chrześcijańska i katolicka. Przecież chrześcijanie, nie tylko wierzą w istnienie Boga, to żaden wielki wyczyn. Z resztą nigdy w historii świata ludzie nie mieli problemów z przekonaniem o istnieniu Boga. Różnie go sobie wyobrażali, wierzyli w święte góry, zwierzęta, słońce, księżyc, gwiazdy. W imię wiary w Boga zabijali i nawet składali w ofierze na ołtarzach swoje dzieci. Ale to nie było chrześcijaństwo i nigdy nie będzie.

Dlatego Bóg wychodzi z inicjatywą. On objawia nam siebie, objawia nam siebie samego i każdego z nas, samemu sobie. Daje zrozumienie i odpowiada na wszystkie fundamentalne pytania, jakie ludzkość od wieków sobie zadaje. Skąd przychodzimy? Dokąd zmierzamy? Jaka jest nasza ostateczna godność? Problem niesprawiedliwości, cierpienia, tego wszystkiego co wokół nas, co tak bardzo boli. To Bóg nam objawia. Jako chrześcijanie, katolicy wierzymy, że jedynym Zbawicielem świata ostatecznie jest Jezus Chrystus – Boży Syn, który przyjął granicę ludzkiej natury, który stał się jednym z nas. To jest główna, podstawowa prawda wiary chrześcijańskiej. A chrześcijaństwo jest odpowiedzią człowieka na objawienie Boże. To jest styl życia, to jest uznanie za prawdę nie tylko faktu istnienia Boga, ale przyjęcia objawienia Bożego. Czyli uznanie za prawdę, że Bóg przemówił i uporządkowanie życia zgodnie z objawieniem Bożym na fundamencie objawienia. A więc na Chrystusie, na Piotrze, na biskupach, na kapłanach, i na tym co święte.

To Bóg stworzył człowieka i nam to objawia. To wewnętrzny dialog mówi – uczyńmy człowieka, na nasz obraz, podobnego nam. Po co? Żeby panował, żeby miał władzę. Stwarza mężczyznę i niewiastę. Gdybyśmy tylko te prawdy rozważali, oni byli młodzi. Adam i Ewa byli stworzeni jako młodzi. Człowiek w ogóle został stworzony jako wiecznie młody, wręcz jako dziecko. Nie można czuć się starym. Nie ma takiej możliwości. Zamykasz oczy i zawsze czujesz się młody, bo tak zostałeś stworzony przez Boga, jako dziecko. A więc mamy wpisane w naturę dziecięctwo i wieczną młodość. Zastanawiasz się ile będziesz miał lat w niebie? Tak jak czujesz w swoim sercu, zawsze będziesz dzieckiem i zawsze będziesz młody, bo życie to młodość. To wieczne trwanie, to wieczne teraz.

Drodzy Młodzi Przyjaciele! Pan Bóg stworzył człowieka, jako mężczyznę i niewiastę i uposażył w coś nieprawdopodobnego. Fenomen świętego daru przekazywania życia. W naturę człowieka wpisał władzę, jakiej nie otrzymali nawet aniołowie w niebie. Zaprosił człowieka do rzeczy niewyobrażalnych, do dzieła stwarzania świata, bo każde życie ludzkie, poczęte pod sercem matki to nowy stworzony świat. To coś tak nieprawdopodobnego. Będziemy to podziwiali na wieki. Aniołowie tej władzy nie otrzymali. To jest władza, jaką otrzymał człowiek i to tylko w życiu doczesnym. Bo Pan Jezus mówi: po śmierci ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Pamiętacie jak o tę niewiastę pytali Pana Jezusa. Tę, która miała siedmiu mężów. Mocna musiała być dziewczyna, siedmiu mężów wytrzymała. Pytali, którego będzie żoną po śmierci? A Pan Jezus mówi: jesteście w wielkim błędzie, to dzieci tego świata doświadczają rzeczywistości małżeństwa i rodziny, w tym wymiarze przekazują życie, za mąż wychodzą, żenią się. Ale ci, którzy zostaną uznani za godnych życia w świecie przyszłym, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić.

A więc to, co otrzymaliśmy od Boga, otrzymaliśmy w zalążku jako święty dar rodziny. Bo stworzeni zostaliśmy, jako mężczyzna i niewiasta i uposażeni w dar przekazywania życia. Dlatego Bóg stworzył człowieka jako rodzinę. Wszystko więc, co otrzymaliśmy od Boga, otrzymaliśmy przez posługę daru ojcostwa i macierzyństwa naszych rodziców. Nie mamy nic, czego nie otrzymalibyśmy z darem życia. To dar życia warunkuje wszystkie inne dary. Nie ma życia, jest pusta, ciemność i nicość. Jest życie jest wszystko w potencji, w możności, czyli możemy rozwijać talenty, zdolności, ale możemy też Boga odrzucić. Ale czy nam wolno? Ukochani! Oczywiście, kiedy pochylamy się nad tymi prawdami naszej wiary, to one odsłaniają nam rzeczywistości naprawdę wielkie, przed którymi aniołowie – jak to mówią niektórzy nasi mistycy – klęczą i adorują. Bo rozumieją, ten dar – człowiek stworzony na obraz Boga.

Tak właśnie Bóg stworzył człowieka, jako rodzinę. Bo wszystko otrzymaliśmy poprzez łono rodziny. Bóg nosił nas w swoim sercu od zawsze. Od dni wieczności byliśmy ukochani, jedyni i niepowtarzalni. Ale w konkretne realia czasu i przestrzeni posłał nas ze swojego ojcowskiego serca, posługując się bramą macierzyństwa i ojcostwa naszych rodziców. To właśnie dzisiaj wspominamy ten dzień, kiedy dziękujemy Bogu za nasze matki. Bo pod ich sercami Bóg Ojciec nasz ukochany zapalił ogień życia. To w świątyni ich ciał nabieraliśmy kształtów. To ich usta nas wykarmiły, to ich serce prowadziło pokarm do naszego serca. Tam byliśmy podtrzymywani ręką opatrzności Bożej. Gdzie? – w świątyni ciała naszych matek. Tak Bóg stworzył człowieka. Tak nas posłał na świat, jako jedynych ukochanych i niepowtarzalnych. Czy rzeczywiście mamy tego świadomość? To nie jest przypadek, że przykazanie czcij ojca i matkę jest postawione zaraz po trzech dotyczących Boga, Jego Świętego Imienia i Bożego Dnia.

Przykazanie jest obietnicą będziesz czcił ojca swego i matkę, aby długo i szczęśliwie żyć na tej ziemi i aby ci się na niej powodziło. Gdybyśmy je odwrócili to nie będziesz szczęśliwy, nie będziesz długo żył i nie będzie ci się powodziło. Jeśli nie uczcisz, nie podziękujesz Bogu za tych, przez których udzielił ci świętego daru życia. Taka jest pedagogia Boża, takie jest objawienie Boże, tak to rozumiemy jako chrześcijanie, katolicy. Dlatego od początku pochyliliśmy się nad fenomenem godności człowieka. Że jest ona osadzona na Bogu i tylko wtedy możemy ją obronić, nie ma innej możliwości. Tylko wtedy, kiedy godność człowieka osadzimy na Bogu. Że jest ona właśnie na nim osadzona, możemy go obronić. Bez Boga nie obronimy człowieka. Możemy sprzedać, pokroić na części i rozdać, ale kiedy osadzimy go na Bogu to wtedy jest chroniony. Bo jest dzieckiem Bożym, bo jego prawa są nie naruszalne, bo są święte, bo są Boże.

Ukochani, czy rzeczywiście podziękowaliście kiedyś swoim mamom za to, że was urodziły? Czy macie świadomość tego, jako młodzi ludzie że wszelkie błogosławieństwa, jakie otrzymujecie od Boga ono zawsze spływa na was przez rodziców. Nawet gdyby rodzice was skrzywdzili, w tym rozumieniu ziemskim. Kiedy wyjeżdżam na ewangelizację szczególnie za granicę – moi rodzice jeszcze żyją – udaję się do domu rodzinnego i proszę o błogosławieństwo tatę i mamę. Wiem, że władza rodzicielska to władza Boża; że to Bóg działa poprzez tych, którzy mi przekazali życie. Pamiętam pierwszą rozmowę z moją mamą, kiedy prosiłem ją o błogosławieństwo zaraz po święceniach jako ksiądz. Mama mi wtedy powiedziała: „Synku przecież to ty powinieneś błogosławić”. Ja odpowiedziałem: „Mamo, tylko dlatego, że pod twoim sercem, znalazło się miejsce dla mnie, tylko dlatego, że z tatą przekazaliście mi życie że wskazaliście Boga. Tylko dlatego, że usta twoje mnie wykarmiły i twoje serce doprowadziło pokarm do mojego serca, mogę dzisiaj zostać kapłanem, mogę błogosławić, mogę czynić dobro. Mogę rozwijać talenty i zdolności.

Do tego się dojrzewa. Kiedy człowiek jest młody być może tego nie docenia. Ale im człowiek jest starszy widzi głęboki sens tego wszystkiego. Chciałbym w was dzisiaj zapalić tą wielką wdzięczność Panu Bogu właśnie za rodziców. Za to, że przekazali wam życie. Wychowali i wychowują tak, jak potrafią. Wasza obecność tutaj jest dowodem na to, że nie zatraciliście poczucia swojej chrześcijańskiej, katolickiej tożsamości. Że wiecie to ty, że chrześcijanie, katolicy to nie tylko ludzie uznający istnienie Boga. Ale to ci, którzy przyjęli objawienie i osadzili swoje życie na Chrystusie, jedynym Zbawicielu świata.

Jesteśmy w domu tej Najcudowniejszej Matki. Kiedy pierwszy raz byłem w Jerozolimie i stanąłem na Kalwarii tam, gdzie pod Krzyżem stała Matka Boża, przed oczyma przewijały się różne sceny biblijne. Gdzieś w sercu widziałem Anioła Gabriela, który mówi do Niej: „bądź pozdrowiona pełna łaski”. Gdzieś słyszałem jej odpowiedź. Potem słyszałem to ,co wydarzyło się w Kanie Galilejskiej. Tam na weselu gdzie była obecna. To jej „Amen” otworzyło bramę samemu Bogu, który wszedł w historię czasu i przestrzeni, w konkretne realia życia ludzkiego i ziemskiego. To świątynia Jej ciała go przyjęła, stała się Niebem. Ale jakże trudna była lekcja Bożego Narodzenia kiedy Świętej Rodzinie odmówiono domu, a nawet gospody. Wskazano im stajnię, miejsce przeznaczone dla zwierząt. Królowa Nieba i Ziemi rodzi Bożego Syna Zbawiciela Świata w stajni na barłogu. Czy kiedyś o tym myśleliście, jak wielkie to było upokorzenie? Ale jaki to wielki cud łaski, Miłosierdzia Bożego.

Zanim Jezus narodził się w Betlejem, tam wszedł św. Józef i Ona. Uporządkowali to miejsce, to właśnie Ona swoimi rękoma tak jak potrafiła uprzątnęła i dla nas Go urodziła. Kiedy przyszedł czas jego publicznej działalności, zobaczcie gdzie Jezus zaczyna swoją działalność. Bóg stworzył człowieka jako rodzinę, Bóg wchodzi w historię człowieka przez łono rodziny Maryi i Józefa. Maryja nie jest Panną z dzieckiem, jest małżonką poślubioną mężowi Józefowi z rodu Dawida. Taka jest oficjalna informacja w Biblii. Informuję o tym , jakby ktoś nie wiedział. I zobaczcie gdzie rozpoczyna się publiczna działalność Jezusa. Tam gdzie tworzy się rodzina, gdzie młodzi ludzie patrzą w przyszłość. Gdzie zawiązują przymierze, w którym oddają siebie sobie nawzajem na zawsze: „I ślubuję ci miłość wierność i uczciwość oraz to że, cię nie opuszczę aż do śmierci”. Tam dokonuje się rozpoczęcie publicznej działalności Chrystusa. Na prośbę Matki Pan Jezus mówi: „matko to nie czas żebym działał, to nie moja godzina, czy to moja albo twoja sprawa? Ale nie odmówi tej prośby, tylko dokonał rzeczy nieprawdopodobnej. Pomimo, że nie jest jeszcze godzina jego działalności, dokonał spektakularnego znaku przemienienia wody w wino. Dlaczego? Bo tam rodzi się rzeczywistość, tam jest miłość młodych ludzi, dwojga młodych mężczyzny i niewiasty. Oni zapraszają Boga do swojego życia.

Chciałbym żebyście Boga zawsze zapraszali do swojego życia. Bo gdy Bóg jest zaproszony do życia człowieka zawsze dzieją się cuda. Nie musi czekać, zawsze będzie tam jego matka. Tak, jak zaprosiliśmy Go do naszej Ojczyzny. I od początku była tu Jego Matka. I nie było chwili, żeby Jej nie było. Ukochani, rzeczywiście kiedy potem stanie pod Krzyżem tam nas zrodzi, jako swoje dzieci. Zrozumiałem to, kiedy Pan Bóg postawił mnie w bardzo trudnych sytuacjach. Gdy jako kapłan musiałem błogosławić dzieci. Niestety umierające na rekach matek. Wiecie co mi się wtedy przypomniało. Przypomniała mi się kalwaria i słowa Jezusa, który jak dziecko modli się do swojego ojca: Abba, Ojcze mój, przebacz. Czy można odmówić konającemu dziecku?

Czy w ogóle jest możliwość, ażeby ojciec, albo matka zamknął swoje serce dla umierającego dziecka? I ten konający Jezus pieczętuje jej macierzyństwo właśnie tą sceną pod Krzyżem. Kiedy zwraca się do niej: Niewiasto oto Twoje dziecko, oto Twój syn, oto Twoja córka. Umiłowany uczeń to każdy z nas, każdy za kogo Chrystus umiera. Każdy za kogo płaci ceną krwi. Jeżeli interesuje was ile kosztuje ludzkie życie, ile wy w ogóle kosztujecie to wam powiem. Kosztujecie dokładnie tyle samo, ile kosztje Przenajświętsza Krew Bożego Syna. Możecie sobie to przeliczyć. Jeżeli ktoś zna cenę, to proszę bardzo. Taka jest wartość życia ludzkiego. Życia człowieka. Kochani i tam właśnie Jezus Konający składa nas w Jej sercu. Dlaczego? Bo to jest jedyna świątynia, gdzie nigdy piekło nie miało dostępu. I ten sam konający Zbawiciel moimi synu, córko to jest twoja matka. I od tej godziny uczeń ma ją wziąć do siebie.

Po co przychodzicie do Częstochowy? Po to, żeby wypełnić zobowiązanie, które Chrystus nałożył na każdego swojego ucznia. Synu, córko to jest twoja matka. I od tej chwili uczeń bierze ją do siebie. Kiedy pytają mistycy Najświętszą Maryje Pannę: gdzie Cię możemy znaleźć. Najdłużej jestem przy ołtarzu. Tu pod Krzyżem, gdzie mój syn kona. Tam mnie zawsze znajdziesz i możesz zaprosić mnie do swojego domu, pójdę z Tobą. Przychodzimy właśnie tu, do domu matki po to, żeby schronić się w Jej sercu. Bo jej serce to świątynia Ducha Świętego. To Jej serce płonie ogniem Ducha Świętego i nigdy nie spłonie, bo jest Niepokalane. I ten ogień Ducha Świętego przelewa się na nas, również przez Jej serce; matczyne serce. I po to przychodzimy. Jeżeli Boży Syn tam nas składa, to po to, żebyśmy tam się chronili. I wtedy dopiero podejmowali walkę z mocami ciemności. Bo mamy być narzędziem Ducha Świętego. Kiedyś o mnichach mówili, że są sługami ognia i wiatru. Po co? Dlatego, że pojawiali się, zapalali i odchodzili, jak wiatr. Ale ogień płonął.

I tak ma być dzisiaj z chrześcijanami. Macie być ogniem Ducha Świętego. Macie dać to, co uczynił dobry tzw. bandyta na krzyżu, który jako jedyny stanął w obronie Chrystusa. Kiedy 18 lat temu leżałem krzyżem przyjmując święcenie kapłańskie w głowie mi się nie mieściło, że będę musiał świętego znaku Krzyża bronić w mojej Ojczyźnie. Wtedy – mówię – Boże wezmę ten mój krzyż i pojadę w świat głosić Twoją Ewangelię. Minęło parę lat i przełożony mówi: bracie zobacz, co się dzieje z naszymi braćmi i siostrami. Zapomnieli, co otrzymali od Boga. Opluli swoje świętości. Broń tego, zostań, nie jedź. Oddałem się Chrystusowi, jak wszyscy kapłani. I nie ma dnia, żebym mu za to nie dziękował, każdego wieczoru. Pan Jezus zmienił wszystkie moje plany życiowe. Chciałem robić biznes, zarabiać duże pieniądze, zresztą zarabiałem. Do 20 roku życia w ogóle nie myślałem, ze zostanę kapłanem. Nawet przez myśl mi nie przeszło.

A potem jak Pan Bóg ci zapali w sercu ogień to po prostu nie możesz go zgasić. No, nie idzie. Próbujesz z tym walczyć, cuda robić, nie idzie. Aż w końcu: Panie Boże prowadź. I dzisiaj nie ma dnia, żebym Bogu nie dziękował. Ukochani młodzi przyjaciele w przyszłym roku chciałbym, żeby każdy przyprowadził tu przynajmniej ze czterech. Dwóch to jest za mało, czterech. Jeżeli chcemy, żeby nasza ojczyzna wypełniła zobowiązania i śluby, jakie złożyła Bogu to przynajmniej czterech, a za dwa lata znowu po czterech i myślę, że będzie cały plac. Że nas będzie tyle, chociaż dziękujemy Bogu za was, za te kilkanaście już lat trwania, za modlitwę. I z tego miejsca proszę Niepokalana Matkę, tę która tu króluje, aby wypełniła testament konającego Syna. Matko Najświętsza wypełnij testament konającego Syna. Schroń nas w swoim sercu, schroń tą młodzież, schroń cale Radio Maryja. Niech ogień Ducha Świętego zapali nas, abyśmy mogli stoczyć zwycięski bój z wrogami Zbawienia. Amen.

drukuj