Homilia Franciszka wygłoszona podczas spotkania modlitewnego w sanktuarium Ta’ Pinu” na wyspie Gozo

Pod krzyżem Jezusa stoją Maryja i Jan. Matka, która urodziła Syna Bożego, boleje nad Jego śmiercią, podczas gdy świat ogarnia ciemność; umiłowany uczeń, który opuścił wszystko, aby pójść za Nim, stoi teraz u stóp ukrzyżowanego Mistrza. Wszystko wydaje się stracone, wszystko zdaje się skończone na zawsze. A biorąc na siebie rany człowieczeństwa, Jezus modli się: „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27, 46; Mk 15, 34). Jest to także nasza modlitwa w chwilach życia naznaczonych cierpieniem: jest to modlitwa, która codziennie wznosi się do Boga z waszych serc, Sandi i Domenico: dziękuję wam za wytrwałość waszej miłości i za wasze świadectwo wiary!

 

Jednak godzina Jezusa – która w Ewangelii św. Jana jest godziną Jego śmierci na krzyżu – nie jest końcem historii, ale początkiem nowego życia. Na krzyżu bowiem kontemplujemy miłosierną miłość Boga, który szeroko otwiera ku nam ramiona i przez śmierć Zbawiciela otwiera nas na radość życia wiecznego. Z godziny końca rozpoczyna się życie. Od tej godziny śmierci rozpoczyna się inna godzina pełna życia: jest to czas rodzącego się Kościoła. Poczynając od tej pierwotnej wspólnoty Pan zgromadzi lud, który będzie stale przemierzał wyboiste drogi historii, niosąc w sercu pociechę Ducha Świętego, którą trzeba ocierać łzy ludzkości.

 

Bracia i siostry, w tym sanktuarium Ta’ Pinu możemy wspólnie rozważać nowy początek, który rodzi się w godzinie Jezusa. Również tutaj, zanim powstała wspaniała budowla, którą widzimy dzisiaj, znajdowała się tylko mała zrujnowana kaplica. Nakazano rozbiórkę – wydawało się, że to już koniec. Ale seria wydarzeń zmieniła bieg rzeczy, tak jakby Pan chciał powiedzieć do tej ludności: „Nie będą więcej mówić o tobie «Porzucona», o krainie twej już nie powiedzą «Spustoszona». Raczej cię nazwą «Moje <w niej> upodobanie», a krainę twoją «Poślubiona»” (Iz 62, 4). Ten mały kościółek stał się sanktuarium, celem pielgrzymów i źródłem nowego życia. Przypomniałaś nam o tym, Jennifer: tutaj wielu ludzi powierza Matce Bożej swoje cierpienia i radości, a każdy czuje się przyjęty. Miejsce, które wydawało się zagubione, dziś odnawia wiarę i nadzieję w Ludzie Bożym.

 

W świetle tego spróbujmy wykorzystać także dla nas zaproszenie godziny Jezusa, godziny zbawienia. Mówi nam, że aby odnowić naszą wiarę oraz misję Wspólnoty, jesteśmy wezwani do powrotu do tego początku, do rodzącego się Kościoła, który widzimy pod krzyżem w Maryi i Janie. Ale co to znaczy powrócić do tego początku? Co to znaczy powrócić do źródeł?

 

Przede wszystkim chodzi o ponowne odkrycie podstaw wiary. Powrót do Kościoła początków nie oznacza cofania się w celu skopiowania modelu eklezjalnego pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej. Nie możemy „pomijać historii”, tak jakby Pan nie mówił i nie działał wielkich rzeczy w życiu Kościoła także w późniejszych wiekach. Nie oznacza to również przesadnego idealizmu, który wyobraża sobie, że w tamtej wspólnocie nie było żadnych trudności; przeciwnie, czytamy, że uczniowie spierali się, a nawet kłócili między sobą, i że nie zawsze rozumieli nauczanie Pana. Powrót do źródeł oznacza raczej odzyskanie ducha pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej, to znaczy powrót do istoty i ponowne odkrycie centrum wiary: relacji z Jezusem i głoszenia Jego Ewangelii całemu światu. To jest najważniejsze!

 

Widzimy bowiem, że po godzinie śmierci Jezusa pierwsi uczniowie, jak Maria Magdalena i Jan, ujrzawszy pusty grób, nie tracąc czasu, z niespokojnym sercem pobiegli, aby pójść i ogłosić dobrą nowinę o zmartwychwstaniu. Krzyk cierpienia na krzyżu zostaje przemieniony w radość głoszenia. Myślę też o Apostołach, o których napisano: „Nie przestawali … co dzień nauczać w świątyni i po domach i głosić Dobrą Nowinę o Jezusie Chrystusie” (Dz 5, 42). Główną troską uczniów Jezusa nie był prestiż wspólnoty i jej szafarzy, wpływy społeczne czy wykwintność kultu. Nie. Troską, która ich poruszała, było głoszenie Ewangelii Chrystusowej i dawanie o niej świadectwa (por. Rz 1, 1).

 

Bracia i siostry, Kościół maltański szczyci się cenną historię, z której może czerpać wiele bogactw duszpasterskich i duchowych. Jednak życie Kościoła – pamiętajmy o tym zawsze – nie jest nigdy tylko „historią, którą trzeba wspominać”, lecz „wielką przyszłością, którą należy budować”, uległą wobec planów Boga. Nie wystarczy mieć wiarę, na którą składają się przekazywane zwyczaje, uroczyste celebracje, piękne uroczystości ludowe, chwile intensywne i emocjonalne. Potrzebujemy wiary, która opiera się i odnawia w osobistym spotkaniu z Chrystusem, w codziennym słuchaniu Jego Słowa, w aktywnym uczestnictwie w życiu Kościoła, wyrażając się w pobożności ludowej.

 

Kryzys wiary, bezwład wierzących, zwłaszcza po pandemii, i obojętność tak wielu ludzi młodych na obecność Boga nie są kwestiami, które powinniśmy „osładzać”, sądząc, że w sumie pewien duch religijny jeszcze nadal trwa. Czasem rzeczywiście fundament może być religijny, ale za tą szatą wiara się starzeje. Elegancka garderoba ubrań religijnych nie zawsze bowiem odpowiada żywej wierze ożywionej dynamizmem ewangelizacji. Trzeba czuwać, aby praktyki religijne nie sprowadzały się do powtarzania repertuaru z przeszłości, ale były wyrazem żywej wiary, otwartej, głoszącej radość Ewangelii.

 

Wiem, że poprzez Synod rozpoczęliście proces odnowy, i dziękuję wam za tę podróż. Bracia, siostry, to jest godzina powrotu do tego początku, pod krzyżem, do pierwszej wspólnoty chrześcijańskiej. Być Kościołem, który ceni sobie przyjaźń z Jezusem i głoszenie Jego Ewangelii, a nie zabieganie o przestrzeń i szacunek; Kościołem, w którego centrum jest świadectwo, a nie zwyczaje religijne; Kościołem, który chce wyjść na spotkanie wszystkich z zapaloną lampą Ewangelii, a nie być zamkniętym kręgiem. Nie bójcie się wchodzić, jak to już czynicie, na nowe, może nawet ryzykowne drogi ewangelizacji i głoszenia, które dotykają życia.

 

Spójrzmy jeszcze raz na początki, na Maryję i Jana pod krzyżem. U źródeł Kościoła jest ich wzajemny akt zawierzenia. Pan powierza bowiem każdego z nich opiece drugiego: Jana Maryi, a Maryję Janowi, tak że „od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie” (J 19, 27). Powrót do początku oznacza także rozwijanie sztuki przyjmowania. Wśród ostatnich słów Jezusa z krzyża, te skierowane do Jego Matki i do Jana, zachęcają nas, aby przyjąć gościnność jako odwieczny styl bycia uczniem. Nie był to bowiem zwykły gest miłosierdzia, w którym Jezus powierzył swoją Matkę Janowi, aby nie została sama po Jego śmierci, ale konkretne wskazanie, jak żyć największym przykazaniem – przykazaniem miłości. Cześć oddawana Bogu wymaga bliskości z bratem.

 

Jakże ważna jest w Kościele wzajemna miłość i akceptacja bliźniego! Pan przypomina nam o tym w godzinie krzyża, we wzajemnym przyjęciu Maryi i Jana, zachęcając wspólnotę chrześcijańską wszystkich czasów, aby nie utraciła tego priorytetu: „oto syn Twój”, „oto Matka Twoja” (w. 26.27). To tak, jakby powiedzieć: jesteście zbawieni tą samą krwią, jesteście jedną rodziną, więc przyjmijcie się nawzajem, kochajcie się, leczcie nawzajem swoje rany. Bez podejrzeń, podziałów, pogłosek, plotek i nieufności. Zróbcie „synod”, to znaczy „podążajcie razem”. Bo Bóg jest obecny tam, gdzie króluje miłość!

 

Najmilsi, przyjmowanie siebie nawzajem, nie ze zwykłej formalności, lecz w imię Chrystusa, jest stałym wyzwaniem. Jest to przede wszystkim wyzwanie dla naszych relacji eklezjalnych, ponieważ nasza misja przynosi owoce, jeśli pracujemy w przyjaźni i braterskiej komunii. Jesteście dwiema pięknymi wspólnotami, Maltą i Gozo: tak jak było dwoje Maryja i Jan! Niech słowa Jezusa na krzyżu będą waszą gwiazdą przewodnią, abyście się wzajemnie akceptowali, tworzyli więzi, pracowali w komunii! Idźcie naprzód, zawsze razem!

 

Ale gościnność jest także papierkiem lakmusowym, aby sprawdzić w jakim stopniu Kościół jest rzeczywiście przeniknięty duchem Ewangelii. Maryja i Jan biorą siebie w ramiona i przyjmują siebie nie w ciepłym schronieniu Wieczernika, lecz pod krzyżem, w tym mrocznym miejscu, gdzie ludzi potępiano i krzyżowano jako złoczyńców. I my także nie możemy obejmować tylko siebie nawzajem, w cieniu naszych pięknych kościołów, podczas gdy na zewnątrz tak wielu braci i sióstr cierpi i jest ukrzyżowanych przez cierpienie, nędzę, ubóstwo i przemoc. Znajdujecie się w kluczowym położeniu geograficznym, z widokiem na Morze Śródziemne, jesteście biegunem przyciągającym i kotwicą zbawienia dla tak wielu ludzi miotanych przez burze życiowe, którzy z różnych powodów dobijają do waszych brzegów. W twarzach tych ubogich ludzi ukazuje się wam sam Chrystus. Tak doświadczył tego apostoł Paweł, który po straszliwej katastrofie statku został serdecznie przyjęty przez waszych przodków. Dzieje Apostolskie mówią: „mieszkańcy rozpalili ognisko i zgromadzili nas wszystkich przy nim, bo zaczął padać deszcz i zrobiło się zimno” (Dz 28, 2).

 

Oto Ewangelia, do której przeżywania jesteśmy wezwani: przyjmować, być ekspertami od człowieczeństwa, rozpalać ogień czułości, gdy chłód życia wisi nad cierpiącymi. Również w tym przypadku z dramatycznego doświadczenia zrodziło się coś ważnego, ponieważ Paweł głosił i szerzył Ewangelię, a później jego śladami poszło wielu głosicieli, kaznodziejów, kapłanów i misjonarzy. Chciałbym im szczególnie podziękować: licznym maltańskim misjonarzom, którzy szerzą radość Ewangelii na całym świecie, licznym kapłanom, zakonnikom i zakonnicom oraz wam wszystkim. Jak powiedział wasz biskup, Anthony Teuma, jesteście małą wyspą, ale o wielkim sercu. Jesteście skarbem w Kościele i dla Kościoła. Aby go zachować, musimy powrócić do istoty chrześcijaństwa: do miłości Boga, która jest siłą napędową naszej radości i która każe nam wychodzić na drogi świata, oraz do akceptacji bliźniego, która jest naszym najprostszym i najpiękniejszym świadectwem w świecie.

 

Niech Pan towarzyszy wam na tej drodze, a Najświętsza Dziewica niech was prowadzi. Niech Ona, która prosiła nas o odmówienie trzech „Zdrowaś Maryjo”, aby przypomnieć nam o swoim macierzyńskim sercu, rozpali w nas, swoich dzieciach, ogień misji i pragnienie troski o siebie nawzajem.

Il-Madonna tberikkom! [Niech was błogosławi Matka Boża!]

drukuj