Znaki chrześcijańskiej tożsamości
Przeraża mnie myśl o krzywdzie, którą możemy wyrządzić, jeżeli z powodu strachu lub wstydu będziemy się krępować w dawaniu świadectwa w życiu codziennym” – pisał św. Josemaría Escrivá de Balaguer (Bruzda, 36). Ta właśnie wypowiedź założyciela Opus Dei zainspirowała mnie do krótkiej refleksji nad znaczeniem świadectwa w życiu chrześcijanina.
W jaki sposób ludzie wierzący mogą stawać się autentycznymi świadkami Chrystusa? Odpowiedź wydaje się oczywista. Podążając za wskazaniami Pisma Świętego, Katechizmu, naśladując konkretne przykłady zaczerpnięte z historii Kościoła, zwłaszcza postaci świętych, błogosławionych i męczenników. Ludzie ci dawali świadectwo pisane codziennym życiem, cichym, systematycznym i pokornym wypełnianiem zwykłych obowiązków.
W sytuacjach skrajnych takim czytelnym znakiem miłości do Chrystusa stawała się ofiara z życia, dobrowolnie przyjmowane prześladowanie w obronie wiary, cierpienie, poświęcenie się dla wyższego dobra. Wiek XX widział wielu heroicznych bohaterów zwycięstwa dobra nad złem: ojciec Maksymilian Kolbe, biskup Władysław Goral, ks. Jerzy Popiełuszko, Jan Paweł II i wielu innych. Wypełniali oni starożytną maksymę: Verba docunt, exempla trahunt (Słowa uczą, przykłady pociągają), wychodząc z założenia, że najczytelniejszym znakiem jest właśnie sposób życia człowieka, jego czyny i postawy.
Koncepcje sprzeczne z chrześcijaństwem
Współczesny świat przepełniony jest różnymi znakami, przekazami i komunikatami. Media elektroniczne, reklama i propaganda wprost bombardują nas informacjami, komentując rzeczywistość, oferując dobra materialne, promując określone postawy i zachowania. Niestety, ich treść w coraz większej mierze inspirowana jest ideologiami, koncepcjami i wizjami sprzecznymi z chrześcijaństwem.
Bywa, że znaki te są agresywnie wrogie, wręcz obelżywe, wobec ludzi wierzących (nie tylko chrześcijan). Pseudoartystyczna „twórczość”, wystawy, przedstawienia teatralne, filmy nasycone symboliką uderzającą w sferę sacrum relatywizują podstawowe wartości i niszczą międzyludzkie relacje. Poprzez swą obecność w przestrzeni publicznej oddziałują na jednostki i zbiorowości. Szczególne zagrożenie stanowią dla ludzi nieprzygotowanych do odbioru tego rodzaju treści, zwłaszcza dla dzieci i młodzieży, ale również dla osób stojących z dala od wiary i Boga.
Nie wstydźmy się Chrystusa
Odpowiedzią na te zjawiska powinno być nasycanie obszaru relacji i komunikacji znakami chrześcijańskimi, zwłaszcza symboliką krzyża. Można przywołać wiele argumentów natury teologicznej, które ukazują przemienianie rzeczywistości mocą Chrystusowego Krzyża. Mówił o tym Jan Paweł II podczas swej wizyty w Zakopanem. Pozwolę sobie więc jedynie na wskazanie kilku najbardziej oczywistych sposobów ewangelizowania poprzez chrześcijańskie znaki.
Powinniśmy czynić znak krzyża w miejscach publicznych, na przykład przechodząc obok obiektów sakralnych, zwłaszcza kościołów, w których trwa wystawienie Najświętszego Sakramentu. Warto czynić znak krzyża jako formę błogosławieństwa dzieci, krewnych, przyjaciół, przed wyruszeniem w podróż, przed wyjściem do szkoły czy pracy.
Innym czytelnym znakiem chrześcijańskim jest Różaniec. Odprawiając to piękne i obdarzone potężną siłą oddziaływania nabożeństwo, nie chowajmy wstydliwie różańca, nawet gdy znajdujemy się w miejscach publicznych. Nośmy krzyżyki, medaliki, znaki różnych ruchów, organizacji, instytucji i bractw religijnych. W święto Objawienia Pańskiego oznaczajmy nasze domostwa symboliką Trzech Króli. Dbajmy o przydrożne krzyże, kapliczki i figury. Odnawiajmy je, gdy tego wymagają.
Pamiętajmy jednak, aby nasze świadectwo było dyskretne w formie i pozbawione ostentacji, ale równocześnie wyraziste i jednoznaczne. Nie lękajmy się i nie wstydźmy się manifestowania przynależności do Chrystusa i Kościoła. Podobnie jak chrześcijańskie pozdrowienia, znaki owe świadczą o naszej tożsamości, wspólnotowości i ostatecznym przeznaczeniu.
Prof. Cezary Taracha