fot. Monika Tomaszek

Wbrew nadziei uwierzyć nadziei. Prof. K. Pilarz: Jeżeli okoliczności naszego życia są trudne, ale otwieramy się na to, co jest dobre – wszędzie znajdziemy szczęście

Jeżeli okoliczności naszego życia są trudne, ale otwieramy się na nadzieję, na to, co jest dobre – wszędzie znajdziemy szczęście. Nasza droga krzyżowa, choćby nie wiem jak ciężka była, jak bardzo ludzie by nas nie rozumieli, ostatecznie kończy się spotkaniem z miłującym Ojcem – podkreślił prof. Krzysztof Pilarz, psychoterapeuta, na antenie Radia Maryja.

„Wbrew nadziei uwierzyć nadziei” to temat spotkania, który w Radiu Maryja podjął prof. Krzysztof Pilarz. Psychoterapeuta zwrócił uwagę, że obecnie bardzo zmieniło się potoczne rozumienie słowa „nadzieja”. Jeśli mówimy: „Mam nadzieję, że tak się stanie”, to wyrażamy jakąś wątpliwość,  natomiast „nadzieja” w ujęciu biblijnym oznacza pewność; coś, co ma się wydarzyć na sto procent, tylko jeszcze nie wiemy kiedy.

– Chrześcijańskie przeżywanie nadziei jest o tyle interesujące, o tyle głębokie, że ono nie ucieka do tanich zastępników. Ono nie widzi poczucia szczęścia w stanie posiadania, w idealnych sytuacjach życiowych, tylko właśnie w doświadczeniu Chrystusa, który przecież też przechodzi przez cierpienie. Drodzy słuchacze, być może macie takie podejście, że prawdziwe szczęście, prawdziwe życie jest wtedy, kiedy święta spędzicie razem z rodziną, a przecież nie zawsze tak jest; że jak jesteście zdrowi, a nie zawsze tak jest; że być może ktoś was nie oszuka, a nie zawsze tak jest, bo doświadczamy w naszym życiu i oszustwa, i samotności, i cierpienia, bardzo często takiego, które postrzegamy jako niesprawiedliwe, niezawinione – mówił gość Radia Maryja.

Terapeuta przytoczył ciekawą sentencję: „Szczęście nie zależy od okoliczności”.

– Czasami ktoś mówi: „ale cudownie by było mieć dom, żonę, dzieci, bo wtedy na pewno byłbym szczęśliwy”. Po czym okazuje się, że ma dom i wcale mu to szczęścia nie przysporzyło (…). Chciał mieć dzieci, to teraz z tymi dziećmi są problemy wychowawcze i też pojawiają się trudności. (…) Jeżeli okoliczności są trudne, ale otwieramy się na nadzieję, na to, co jest dobre – wszędzie potrafimy znaleźć szczęście. Nawet Maksymilian Maria Kolbe potrafił dawać szczęście innym spowiadając ich w obozie koncentracyjnym – wskazał.

Prof. Krzysztof Pilarz podkreślił, że z chrześcijańskim przeżywaniem nadziei nierozerwalnie związane są wdzięczność i zaufanie. Doskonałym przykładem jest tutaj życie Chrystusa.

– Przecież patrząc po ludzku, to On był totalnym bankrutem. Tyle nauczał, tysiące za Nim szły, dosłownie robił cuda, a ostatecznie spotkała Go kara śmierci na Krzyżu. Ostatecznie uczniowie uciekają, boją się podejść, boją się o Niego walczyć. Umiera najbardziej podłą śmiercią, jaką tylko mógł umrzeć Żyd. Przechodzi przez doświadczenie cierpienia, przez doświadczenie śmierci, gdzie wydaje się, że już nie ma absolutnie żadnej, ale to żadnej szansy na to, żeby było lepiej. I wyjednuje nam zbawienie. I pokonuje śmierć, pokonuje grzech. I to jest właśnie szczególnie istotne w chrześcijańskim przeżywaniu nadziei. Nawet jeżeli w naszym życiu przychodzi cierpienie, być może przychodzi śmierć – nawet niekoniecznie metaforyczna, to może być śmierć faktyczna – kiedy umiera nam dziecko, kiedy umierają nam przedwcześnie rodzice, kiedy umierają nasze plany, marzenia – że w tym wszystkim cały czas jest Chrystus. Bóg chce dla mnie dobra. Stworzył mnie takiego, jakim jestem i On nie chce dla mnie cierpienia. On nie chce dla mnie śmierci. Właśnie Święta Wielkanocne przypominają, że On przyszedł dla mnie, żeby mnie zbawić – zaznaczył rozmówca.

– Podkreślam to znaczenie wdzięczności za dzień obecny. Wdzięczności za to, co dobrego mamy w życiu. To jest pewnego rodzaju sprawdzian dojrzałości ludzkiej, ale też i dojrzałości chrześcijańskiej. Czy potrafimy widzieć coś dobrego w naszym życiu i czy potrafimy widzieć znaki Bożej miłości? – dodał psychoterapeuta.

Gość Radia Maryja zwrócił uwagę, że często u ludzi pojawiają się „niezdrowe ucieczki od cierpienia, od rzeczywistości”.

– Jedną z tych ucieczek jest zagłębianie się w przeszłość, karmienie się poczuciem żalu, krzywdy. To zazwyczaj sprawia, że nie dajemy nawet dostępu do tego, żeby Pan Bóg obudził w nas jakąkolwiek nadzieję. To jest takie babranie się w przeszłości, której i tak w żaden sposób nie zmienimy. Z drugiej strony może się też pojawić ucieczka w przyszłość, ale taka, która jest uwarunkowana jakimiś życzeniami, np. „Gdyby dzieci do mnie wróciły, ależ by było cudownie i wspaniale; Gdybym znalazł dobrą pracę, ależ by było cudownie i wspaniale”. Ale to wszystko odnosi się tylko i wyłącznie do przyszłości. I teraz, jeżeli popatrzymy na te ucieczki w przeszłość i w przyszłość, to tak na dobrą sprawę jedyny moment, kiedy naprawdę mamy wpływ na życie, czyli tu i teraz – umyka nam. A to jest istotne, żeby tu i teraz odkryć wdzięczność, odkryć to, że oddychamy, żyjemy, że jesteśmy w stanie myśleć, że jesteśmy w stanie zwrócić się do drugiego człowieka, do Pana Boga – podkreślił.

Tutaj szczególne znaczenie ma to, żeby nie zamykać się we własnej samotności – kontynuował.

– Jeżeli będziemy sami w domu na święta, możemy nawiązać relacje z Panem Bogiem, ale możemy też nieco wyjść ze swojej strefy dyskomfortu, do której już jesteśmy przyzwyczajeni i spotkać się z kimś innym, kto jest samotny. Zapytać znajomego księdza, czy jest jakaś inna samotna osoba w okolicy. Może podejść, zadzwonić, nawiązać relacje – mieć poczucie sprawstwa w swoim życiu, a nie tylko budować w sobie pewną atmosferę ofiary. W momencie, kiedy przez długi czas przyzwyczajamy się do cierpienia, to jest troszeczkę tak w myśl zasady, że „lepsze jest znane zło, niż nieznane dobro”. Moglibyśmy bez wielkich trudności wyjść z tego, a jednak mimo wszystko w tym tkwimy. Święta Zmartwychwstania pokazują, że trzeba wyjść niejako ze swojej strefy komfortu i przejść drogę krzyżową, która niekoniecznie jest związana z cierpieniem samym w sobie, ale z tym, żeby po prostu wyjść na zewnątrz, dać szansę na to, aby być może pojawił się jakiś Szymon z Cyreny, który będzie z nami szedł – wskazał rozmówca.

Profesor przypomniał, że człowiek na ziemi nigdy nie będzie w pełni spełniony,  ale mamy w Kim pokładać nadzieję.

– Nawet jeżeli na tym świecie jest tak źle, że nie widzę żadnej nadziei w tym, co jest doczesne, to jednak moje życie jest wędrówką ku Bogu, który jest wieczny i On jako jedyny zapewnia stabilność, wieczną miłość, wieczne spełnienie (…). Nasza droga krzyżowa, choćby nie wiem jak ciężka była, jak bardzo ludzie by nas nie rozumieli, ostatecznie kończy się spotkaniem z miłującym Ojcem – akcentował gość Radia Maryja.

Cała rozmowa z prof. Krzysztofem Pilarzem dostępna jest [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl