W obronie życia
Dziś – po raz pierwszy – telewizja publiczna przeprowadziła transmisję z piekiety antyaborcyjnej, jaka miała miejsce przed Szpitalem Pro-Familia w Rzeszowie.
W czasie pikiety głos zabrała Agata Rejman, położna, która zrezygnowała z pracy w szpitalu Pro-Familia, bo nie chciała asystować przy zabijaniu nienarodzonych dzieci. Kobieta opowiadała o kulisach swojej decyzji.
– Pierwsza aborcja nie wiedziałam, niepewność. Druga – złe emocje. Trzecia – dobicie. Mąż, który widział, co się ze mną dzieje, powiedział, że muszę coś zrobić, bo tak nie da się żyć. I zrozumiałam, że muszę coś zrobić – mówiła Agata Rejman, która dodała, że kiedy opowiedziała o tym, co dzieje się w szpitalu, była szykanowana. Odnosząc się do dr. Kidackiego, który przeprawadza „aborcje” w szpitalu, postawiła pytanie: – Panie doktorze Kidacki. Ma pan trojkę dzieci, jak może pan popatrzeć im prosto w oczy po takim zabiegu?
Agata Rejman opowiedziała także historię położnej pracującej w rzeszowskim szpitalu, która była namawiana do aborcji, bo okazało się, że nosi chore dziecko.
– To dziecko urodziło się i zmarło po dwóch tygodniach, ale godnie, otoczone opieką. Rodzina mogła się pożegnać – zaznaczyła.
Jacek Kotula z Fundacji PRO – Prawo do Życia podkreślił, że dzisiejsza pikieta jest już 30 z kolei. – Przez jakiś czas nie dokonywano aborcji. Przestraszyli się. W 2015 przeprowadzono jednak 7 aborcji – powiedział, a redaktor Adamski poprawił go: – Osiem.
Wśród pikietujących był ks. Jan. Duchowny podkreślał, że moralność i etyka dotyczą tego co jest dobre, dla każdego – dla mamy, taty, dziecka i społeczeństwa. – Samo rozdzielanie aspektów nie jest dobre. Człowiek jest dobrem. Jest żywy, istnieje, jest wartością, której nie da się na nic przeliczyć – mówił, wyjaśniając, że nie można zabijać z jakiegokolwiek powodu.
Jacek Kotula mówił, że pomysł pikiet zrodził się wówczas, gdy wyciekła informacja o tym, że w szpitalu, który został poświęcony przez księdza biskupa, gdzie znajduje się kaplica, który miał służyć – jak sama nazwa wskazuje – rodzinie – zabija się dzieci. – Byliśmy wstrząśnięci, że to dzieje się w Rzeszowie, mieście, gdzie wiara jest bardzo mocna. Nas to rani – wyznał.
Bardzo wzruszająca była wypowiedź niepełnosprawnego mężczyzny na wózku. Bawer Aondo-Akaa powiedział: – Gdyby moja mama podjęła trzydzieści lat temu decyzję o aborcji, dziś by mnie tu nie było. A ja właśnie obroniłem doktorat na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła – podkreślił.
Obrońcy życia zapowiedzieli, że niestraszne im procesy sądowe, które wytycza im placówka, i będą pikietować do kiedy w placówce będzie zabijać się dzieci nienarodzone. Powiedzieli, że w marcu rozpoczynają zbiórkę podpisów w obronie życia od poczęcia po naturalny kres i po wakacjach polscy posłowie będą musieli podjąć decyzję czy są za, czy przeciw życiu.
Małgorzata Pabis