Spór o wybory trwa w najlepsze. Tym razem opozycja oskarża rząd o nieprzeprowadzenie ich w najbliższą niedzielę
Wybory w dniu 10 maja nie mogą się odbyć, nie będzie ciszy wyborczej, a lokale wyborcze będą zamknięte – poinformowała w komunikacie Państwowa Komisja Wyborcza. Tymczasem opozycja krytykuje rząd i domaga się dymisji wicepremiera Jacka Sasina, zarzucając mu straty finansowe w budżecie państwa.
„Pozbawienie PKW prawnych możliwości drukowania kart do głosowania sprawiło, że głosowanie w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 10 maja 2020 r. jest niemożliwe. Karty wyborcze są bowiem warunkiem koniecznym do przeprowadzenia głosowania” – brzmi oficjalne stanowisko Państwowej Komisji Wyborczej w sprawie wyborów prezydenckich zaplanowanych na najbliższą niedzielę.
Oznacza to, że nie będzie ciszy wyborczej – poinformował Tomasz Grzelewski, rzecznik PKW.
– Wójtowie, ani konsulowie nie będą sporządzali spisu wyborców. Nie będzie również ciszy wyborczej, lokale wyborcze pozostaną zamknięte – zaznaczył Tomasz Grzelewski.
Komunikat PKW stał się kolejnym pretekstem do krytyki rządu przez opozycję oraz kandydatów na prezydenta.
– Takiego bałaganu to świat nie widział – powiedział Szymon Hołownia, kandydat na prezydenta.
Z kolei kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak wskazywał na chaos prawny, na którym – jego zdaniem – skorzysta jedynie prezydent Andrzej Duda.
– To sytuacja pogłębiająca dysproporcję na korzyść obozu rządzącego i na niekorzyść opozycji – podkreślił Krzysztof Bosak.
Zarówno Lewica, jak i Koalicja Obywatelska, winą za brak wyborów 10 maja obarczyła wicepremiera Jacka Sasina. Lewica mówiła o złożeniu zawiadomienia do prokuratury ws. rzekomego popełnienia przestępstwa przez premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina.
– Jak wiemy władza publiczna działa na podstawie przepisów prawa, a także w granicach przepisów prawa. Ani z jednym, ani z drugim nie mieliśmy do czynienia w sytuacji zlecania, drukowania i organizacji procesu wyborczego – powiedział Krzysztof Śmiszek, poseł Lewicy.
Przewodniczący PO Borys Budka zarzucił wicepremierowi Jackowi Sasinowi narażenie Skarbu Państwa na straty finansowe i domagał się jego dymisji.
– Składamy wniosek o odwołanie pana wicepremiera Sasina, ministra aktywów państwowych, z tej funkcji. Dajemy jednocześnie szansę panu premierowi Morawieckiemu, by wyszedł z tej sprawy z twarzą i by zdymisjonował pana Sasina – zaznaczył Borys Budka.
Odnosząc się do wniosku Koalicji Obywatelskiej o dymisję wicepremiera Jacka Sasina, rzecznik rządu Piotr Müller podkreślił, że nie ma ku temu żadnych podstaw.
– Nie ma żadnych argumentów, by przegłosować odwołanie pana wicepremiera Jacka Sasina. Pan premier Mateusz Morawiecki nie ma planów, aby decyzje personalne w zakresie Ministerstwa Aktywów Państwowych miały być zmieniane – akcentował Piotr Müller.
Do zarzutów przewodniczącego PO Borysa Budki odniósł się również sam wicepremier Jacek Sasin.
„Zarzuty wobec mnie i rządu PiS prezentowane przez pana Budkę w sprawie wyborów prezydenckich są całkowicie niezgodne ze stanem rzeczywistym. A jeszcze parę dni temu sami chcieli przełożyć wybory…” – napisał na Twitterze wicepremier.
Zarzuty wobec mnie i rządu @pisorgpl prezentowane przez pana Budkę w sprawie wyborów prezydenckich są całkowicie niezgodne ze stanem rzeczywistym.
A jeszcze parę dni temu sami chcieli przełożyć wybory… #wybory2020— Jacek Sasin (@SasinJacek) May 8, 2020
To właśnie m.in. Borys Budka nawoływał do przesunięcia wyborów.
– Bezpieczne wybory to wybory 16 maja 2021 r. Te bezpieczne wybory to wybory, w których bez zagrożenia życia i zdrowia każdy będzie mógł wziąć udział – mówił niedawno Borys Budka.
Takich głosów ze strony opozycji należało się spodziewać zauważył politolog prof. Mieczysław Ryba.
– Mówiłem, że oni nawet jeżeli wybory zostaną przesunięte, to będą mówić o ich niekonstytucyjności, ponieważ taka jest ich natura zdefiniowana przed pięciu laty – podkreślił prof. Mieczysław Ryba.
Odłożenie wyborów na tak długi czas o jakim powiedział poseł Budka ma ułatwić Koalicji Obywatelskiej zmianę kandydata na prezydenta.
Sama Małgorzata Kidawa-Błońska jednoznacznie nie mówi, czy nadal będzie kandydować.
– Nie wiemy jakie te wybory będą. Ciągle pytacie czy wezmę udział w wyborach? W wyborach tak, w plebiscycie nie – poinformowała Małgorzata Kidawa-Błońska.
Jednak możliwe, że zmiana kandydata na prezydenta w KO nastąpi – wskazał rzecznik rządu Piotr Müller.
– Myślę, że to też jest analizowane w gronie PO, dlatego też decyzja o wycofaniu jej kandydatury byłaby w jakimś sensie racjonalna – zaznaczył Piotr Müller.
Teraz trzeba jeszcze czekać na orzeczenie Sądu Najwyższego. To właśnie ta instytucja ma mieć decydujący głos ws. uznania nieważności wyborów prezydenckich, co w dalszej perspektywie pozwoli Marszałek Sejmu na wyznaczenie nowego terminu. Wiele wskazuje na to, że wybory mogą odbyć się w lipcu.
TV Trwam News