Recepta na szczęście

Nadawane od 22 lat w Radiu Maryja „Audycje dla małżonków i rodziców” zrodziły się m.in. z ogromnego pragnienia prowadzących je do dziś Lecha i Elżbiety Polakiewiczów, by jako małżeństwo służyć innym i dzielić się dobrem. Konkretnie dobrą nowiną o szczególnej Bożej miłości do małżonków, bo małżeństwo to nie nasz, ale Boży zamysł i z Bożą pomocą udaje się doprowadzić ten okręt do szczęśliwego portu. Jak potrzebne były te audycje, widzimy wyraźnie po tych ponad 1000 emisji, teraz, gdy polska rodzina przeżywa prawdziwy szturm wrogich jej sił.

– Jeżeli człowiek uważa, że jest dobrze i nic nie robi, to zaczyna się cofać. Potrzebna nam jest ciągła formacja, praca nad sobą. Trzeba chcieć więcej i coś robić w tym kierunku. Audycje mają na celu m.in. zainspirować tych małżonków, którzy uważają, że generalnie u nich jest w porządku, aby szli dalej – mówią Elżbieta i Lech Polakiewiczowie. W telefonach do studia czy w listach często okazuje się, że pod całkiem ładnym opakowaniem rzeczywistość skrzeczy i jest dużo gorzej, niż mogłoby się wydawać.

Kolejność słów w tytule „Audycja dla małżonków i rodziców” nie jest przypadkowa, bo jeśli mówimy o rodzinie, społeczeństwie, musimy cofnąć się do początku, czyli do małżeństwa. Polakiewiczowie nie mają wątpliwości, że jeśli małżonkowie nie żyją w Bożej obecności, nie kochają się, to cała reszta będzie się psuła. Kiedyś cały cykl audycji poświęcili zagadnieniu Bożego ładu w rodzinie, który opiera się na tym, by Pan Bóg był na pierwszym miejscu, małżonek na drugim, zaś potem dopiero dzieci i dalsza rodzina. To ideał.

Niestety, większość problemów małżeńskich bierze się ze stawiania siebie na pierwszym miejscu czy przedkładaniu dziecka lub dalszej rodziny przed małżonkiem.

Tym gorzej wygląda sytuacja rodzin, im dalej od Polski. Telefony z zagranicy stawiają prowadzących program do pionu i są swoistym memento. Gdy dzwonią ludzie spoza Polski, mówią wprost: wy jeszcze możecie projektować działania wychowawcze, my już na nasze dzieci wpływu nie mamy. Odebrano nam je przez szkołę, wszelkie inne zajęcia poza domem. My już nie jesteśmy takimi autorytetami dla naszych dzieci, jakimi chcielibyśmy być. – Uświadamia nam to, że nie można przestać, że trzeba cały czas siać – mówią Elżbieta i Lech.

„Dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”

– Kościół jest domem, a dom, rodzina jest Kościołem, mówimy domowym Kościołem. Szczęście, radość znajdujemy wtedy, gdy spotykamy Chrystusa, który przecież przyszedł po to, byśmy radość mieli w pełni, a szczególnym miejscem spotykania Chrystusa jest rodzina – mówi ks. bp Józef Wysocki, autor książki „Rytuał rodzinny”. – Być szczęśliwym to mieć swój dom rodzinny, czuć ciepło rodzinnego domu, mieć sens życia, który daje przede wszystkim Chrystus, zatem w naszym życiu najważniejsze jest, aby osobiście spotkać Chrystusa – dodaje.

Życie rodziny chrześcijańskiej powinno przebiegać w podwójnym wymiarze – ziemskim i nadprzyrodzonym. W sakramencie małżeństwa obecny jest Jezus ze swoją miłością i żadne małżeństwo, żadna rodzina, nawet w najgorszej sytuacji, nie jest nigdy sama. Pan Bóg daje nam szereg łask, pakiet ułatwień i wsparcia na tej wspólnej drodze: sakramenty, Pismo Święte, modlitwę, parafię, wspólnoty rodzin. Nie zawsze jednak korzystamy z tego skarbca Bożej miłości.

– Rodzina ma stawać się domowym Kościołem, bo to prawdziwy kształt rodziny i tu nie chodzi tylko o obrzędowość. Mnie chodzi o formację chrześcijańską i rodziców i dzieci – zaznacza ks. bp Wysocki i zachęca, by w rozpoczynającym się Adwentem nowym roku liturgicznym dołożyć starań, by nasza rodzina stała się Kościołem domowym. By być bliżej Serca Jezusa i bliżej siebie nawzajem.

Ksiądz biskup Wysocki nawiązuje do ewangelicznego Zacheusza, który chcąc zobaczyć Chrystusa, wspiął się na sykomorę. A Jezus, każąc mu zejść, po prostu oświadcza: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”. Bo to, co my w naszych rodzinach możemy zrobić najważniejszego, to zaprosić Chrystusa do swojego domu. Wtedy tak jak Zacheusz doświadczymy przemiany, nawrócenia, radości.

– Chciałbym, aby to przydarzyło się nam w Adwencie, byśmy zaprosili do naszych domów Chrystusa, by następnie w atmosferze miłości zasiąść do stołu wigilijnego – podsumowuje ks. bp Wysocki.

Dalecy bliscy

Gdy nie rozmawia się ze sobą przez tydzień, miesiąc, rok, bo dzieci, bo praca, to potem, gdy czas się znajdzie choćby przy Wigilii, po prostu nie ma już o czym rozmawiać. Każdy z małżonków i członków rodziny żyje własnym życiem. A Bóg przemawia do człowieka przez innych ludzi, a najbardziej przez małżonka. Poddenerwowana, krzycząca żona kanałem Bożej łaski? Dla niektórych może to kakofonia, ale Elżbieta i Lech Polakiewiczowie radzą: słuchajmy się, rozmawiajmy ze sobą, i nawet wtedy, gdy uwagi małżonka bolą, bierzmy pod uwagę, czy nie ma w tym głębszego sensu.

Problem z rozmową i słuchaniem mają szczególnie mężczyźni. – Żony są z reguły bardziej nastawione na budowę więzi, my, mężowie, skupiamy się na budowie domu czy kupnie samochodu. Gdy mężczyzna jako priorytet przyjmie budowę więzi z żoną, to wtedy wszystko będzie dobrze – wskazuje Jacek Pulikowski, autor wielu publikacji poświęconych życiu rodzinnemu.

Podstawą życia katolickiej rodziny jest wspólny udział w Eucharystii.

– To już prawie gwarancja, że to małżeństwo nie będzie się sypać. Jeśli dołączy się do tego codzienną wspólną wieczorną modlitwę małżonków, choćby jedno „Ojcze nasz”, to mogę powiedzieć, że nie spotkałem małżeństwa, które by się rozpadło przy tak ustalonych praktykach – zauważa Pulikowski. Przynajmniej raz w miesiącu należy pamiętać o spowiedzi. Jeśli będziemy praktykować ten program, otrzymamy łaskę wiary. Ważne, by osoba gorliwsza podciągała w górę współmałżonka.

Ogromne znaczenie ma też sposób spędzania wolnego czasu.

– Wybierajmy dobre media. Jeśli w złą stronę lokujemy nasze zainteresowania, zmieniamy się, i to nie na lepsze. Na zło nie wolno nawet patrzeć, a ile zła, przemocy mamy w telewizji. Nie ma argumentu, że to po prostu film akcji. Nie, to nie buduje w nas dobra – akcentują Polakiewiczowie. Ważny jest też odpowiedni dobór bajek czy książek, a także prasy.

W kontekście relacji z dziećmi zwłaszcza ojcowie muszą nieustannie przypominać sobie słowa Prymasa Stefana Wyszyńskiego, że „czas to miłość”. Jako regułę przyjmijmy, że dorastające dzieci bardziej potrzebują kontaktu z ojcem. – Badania pokazują, że ojcowie spędzają ze wszystkim swoimi dziećmi 7 minut w ciągu dnia, a ponad 4 godziny przed komputerem i telewizorem. Tu także trzeba narzucić sobie program spędzania czasu z dziećmi. Mężczyźni przekonani są, że są powołani do wielkich celów, tymczasem to od budowanej codziennie więzi z ojcem zależy w dużej mierze stabilność psychiczna dzieci, to, czy pogubią się w dojrzałym życiu czy nie – wskazuje Pulikowski, który prowadzi także warsztaty adresowane do ojców, bo wielu mężczyzn wchodzi w małżeństwo zupełnie niedojrzałych do roli męża i ojca. Optymistycznie dodaje, że obserwowany w ostatnich latach wzrost inicjatyw formacyjnych skierowanych do mężczyzn pokazuje, że panowie w Polsce się budzą.

Znaki wiary

Autor bestsellerowego „Rytuału rodzinnego” zaznacza, że nie chce kłaść nacisku na obrzędowość, lecz na osobę Jezusa i przemieniającą moc przyjęcia Go do serca i domu, ale zewnętrzne znaki naszej wiary także są ważne. W gonitwie codzienności przypominają nam, by nie tracić tej „najlepszej cząstki”. „Rytuał rodzinny” podsuwający propozycje celebracji roku liturgicznego w rodzinie podbił serca wielu, wypełniając niejednokrotnie pustą przestrzeń międzypokoleniowej transmisji zwyczajów i tradycji.

– Tak jak wchodzimy do Kościoła i wiemy, gdzie jesteśmy, tak i Kościół domowy pod względem zewnętrznym ma wyrażać naszą wiarę. Rodzina parafialna gromadzi się przed ołtarzem, stołem eucharystycznym, w domu gromadzimy się przy stole, gdzie jemy, ale i modlimy się, czytamy Słowo Boże – tłumaczy ks. bp Wysocki, radząc zadbać o estetykę naszych domowych stołów. Zachęca do wyeks- ponowania krzyża w domu w widocznym miejscu, nie nad drzwiami, gdzie nikt go nie dostrzeże.

W Boże Narodzenie – zwraca uwagę ks.bp Wysocki – nie może pod naszym dachem zabraknąć figurki Dzieciątka Jezus i żłóbka, przy których warto położyć Pismo Święte. Nade wszystko zaś sięgajmy po Słowo Boże i czytajmy je z dziećmi.

Każda niedziela powinna być przeżywana w rodzinie jak „mała Wielkanoc”. Trzeba robić wszystko, by zawsze być na niedzielnej Eucharystii, bo to uprzywilejowane miejsce spotkania z Jezusem. Pamiętajmy w naszym dziennym rytmie w liturgii rodzinnej, aby każdego dnia pobłogosławić dzieci, kreśląc krzyżyk na czole i przywołując Trójcę Świętą. Przez ten prosty gest sprowadzamy na dzieci Boże błogosławieństwo, wprowadzamy je w relacje z Bogiem i przekonujemy o naszej rodzicielskiej miłości. Także małżonkowie na pożegnanie niech „dadzą sobie krzyżyk”. To błogosławieństwo, ale i rozładowujący napięcia wyraz więzi.

Znajomy ksiądz katecheta prosi o Ducha Świętego dla każdego spotkanego w szkole dziecka. Inspirujmy się takimi prostymi gestami modlitwy, które przecież nie pozostają bez odpowiedzi.

– Warto obrać sobie patrona rodziny, przeżywać jego święto jako święto patronalne, tak żeby rodzina wspierała katechezę, a katecheza była umocnieniem dla rodziny – podsumowuje ks. bp Wysocki.

Parafia

Na rolę katechezy jako jednego z ogniw odbudowujących naszą więź z Bogiem wskazuje ks. abp Stanisław Wielgus.

– Jednym z powodów niewiary jest analfabetyzm religijny. Niewiara często bierze się z niewiedzy albo wiedzy szczątkowej. Jako biskup płocki powołałem cały zespół, który przygotowywał krótkie 5-, 7-minutowe katechezy na temat wiary, które były czytane przed każdą Mszą Świętą. Cieszyły się dużym uznaniem. Dotyczyły oczywiście także nauczania Kościoła o rodzinie – opowiada ksiądz biskup i dodaje, że co innego wiedzieć, co innego postępować, choć to się ze sobą łączy. Dlatego potrzebna jest codziennie praca duszpasterska Kościoła, dotykanie tematu rodziny w katechezie, w homiliach, w życiu parafii.

– Trzeba organizować takie płaszczyzny, gdzie możemy się spotkać i przenosić naukę Kościoła w praktykę życia ludzi. Uczulać ludzi na wspólnoty, stowarzyszenia, w które można się angażować. Jest ich naprawdę duża gama – charytatywne, młodzieżowe, formacyjne –zauważa ks. abp Wielgus. Konkretne zaangażowanie w życie parafii to dobra kontrpropozycja dla marnowania czasu w internecie czy przed telewizorem.

Parafia to środowisko wzrostu dla nas i dzieci, miejsce poznawania rodzin, ale i szkoła służby, która chroni przed pychą i karmiącym się nią konsumizmem. A nadmierne potrzeby, zaciąganie kredytów, praca kosztem najbliższych doprowadziły już do niejednego rodzinnego dramatu. Wejdźmy zatem w ten Adwent z sercami otwartymi na Bożą miłość i na najbliższych, których dał nam Bóg.

Beata Falkowska/Nasz Dziennik

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl