Proboszcz parafii Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju: Przeżyliśmy wielki kataklizm powodzi
Większość ludzi nie spodziewała się takiej fali, dlatego nie wszyscy mogli się zabezpieczyć, my również. Kiedy wiedzieliśmy, że powódź jest duża, zaczęliśmy wynosić z kancelarii dokumenty, ale nie zdążyliśmy, bo wybiło okna, drzwi. Woda zalała całą plebanię, kancelarię, jadalnię, kuchnię i kotłownię. Wszystko zostało zniszczone. Woda wdarła się również do kościoła parafialnego Narodzenia NMP, który jest perełką baroku. Woda, która dostała się do podziemi wysadziła część posadzki – powiedział ks. Aleksander Trojan, proboszcz parafii Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju, w rozmowie z TV Trwam.
Sytuacja na południu Polski jest dramatyczna. Mieszkańcy wielu miast walczą ze skutkami powodzi. Wiele ulic, domów zostało odciętych od świata. Ucierpiały również kościoły, w tym kościół Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju.
– Przeżyliśmy wielki kataklizm powodzi. Najbardziej ucierpieliśmy wtedy kiedy przerwała się tama w Lądku-Zdroju. Potężne fale zalały nasze miasto i doszczętnie spustoszyły. Większość ludzi nie spodziewała się takiej fali, dlatego nie wszyscy mogli się zabezpieczyć, my również. Kiedy wiedzieliśmy, że powódź jest duża, zaczęliśmy wynosić z kancelarii dokumenty, ale nie zdążyliśmy, bo wybiło okna, drzwi. Woda zalała całą plebanię, kancelarię, jadalnię, kuchnię i kotłownię. Wszystko zostało zniszczone. Woda wdarła się również do kościoła parafialnego Narodzenia NMP, który jest perełką baroku. Woda, która dostała się do podziemi wysadziła część posadzki – mówił ks. Aleksander Trojan.
Ksiądz proboszcz wspomniał również dramatyczne chwile, które przeżył wikariusz parafii, ks. Krzysztof Bednarczyk.
– Mieliśmy tragiczną przygodę. Ksiądz wikariusz, Krzysztof Bednarczyk, poszedł zamykać kościół i nie wiedział, że idzie potężna fala. Jak wyszedł z kościoła, fala go porwała. Na szczęście dopłynął do muru i złapał się parapetu. Wyszedł z trudem na parapet. Nie mogliśmy go uratować, bo wszędzie kłębiły się fale. Musieliśmy półtora godziny poczekać, aż woda opadnie i dopiero weszliśmy do pomieszczenia, żeby wyciągnąć go przez okno. Był wychłodzony. Był blisko śmierci – wspominał proboszcz parafii Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju.
Zniszczenia są wielkie.
– Cała miasto jest zniszczone. Zerwało wszystkie mosty, w tym piękny, zabytkowy most św. Jana z XVI wieku. Jeden wiadukt został. Byłem na takim spotkaniu w liceum, które organizował burmistrz. Tam przyszło około 200 osób. Nie mieli się gdzie podziać. Wszystkie domy zostały zalane i zniszczone. Też naszej pani gospodyni, która u nas pracuje, zniszczyło całkowicie dom. W ostatniej chwili przybiegła na plebanię i zamieszkała na drugim piętrze (…). Obecnie nie mamy ani światła, ani gazu, ani wody. Na razie przy straży rozdają chleb i wodę, bo sklepy też były zamknięte, bo nie było prądu. Teraz włączają tam generatory – relacjonował ks. Aleksander Trojan.
W walce z wielką wodą pomagają służby.
– Pomagają strażacy, pomaga policja. Ostatnio przyjechał ze Świdnicy ksiądz wikariusz, który tu pracował. Przywiózł pomoc żywnościową, a także łopaty, gumowce. Zostawiliśmy to wszystko przy straży pożarnej dla ludzi, którzy chcą tutaj przyjechać i pomóc – zaznaczył proboszcz parafii Narodzenia NMP w Lądku-Zdroju.
Msze święte sprawowane są obecnie w Sanktuarium Matki Bożej Uzdrowienia Chorych w Lądku-Zdroju.
Ludzie przychodzą i pomagają, ale tej pomocy potrzeba bardzo dużo – akcentował ks. Aleksander Trojan.
radiomaryja.pl