Obelgi zamiast faktów

Każdy, kto zetknął się z publikacjami Jana Tomasza Grossa, bardzo znanego
pisarza polsko-żydowskiego pochodzenia, obecnie pracującego w Stanach
Zjednoczonych, musi sobie zdawać sprawę z jego niezwykłej i – wydaje się –
niewyczerpanej zdolności przedstawiania całej polskiej społeczności, a
szczególnie społeczeństwa II Rzeczypospolitej w jak najmniej pochlebny i
oskarżycielski sposób.

Cechami charakterystycznymi poprzednich publikacji Grossa, poczynając od książki
o zbrodni w Jedwabnem, są nieuzasadnione uogólnienia oparte na niepełnych,
celowo dobranych i wyrywkowych "dowodach"; zniekształcenia i dowolny dobór
dostępnych materiałów oraz pomijanie istotnych faktów, które mogłyby zaprzeczyć
przedstawionym argumentom i interpretacjom lub przynajmniej je podważyć. Duża
doza sofistyki jest inną, często pojawiającą się cechą pisarstwa Grossa. Co
więcej, treść jego książek została zaprezentowana w formie prozy, złośliwej w
tonie i poddającej się pogoni za sensacją. W skrócie: Gross ma niewiele
wspólnego z tradycyjną, poważną, empirycznie udokumentowaną i obiektywną pracą
naukową, która stara się dotrzeć do prawdy o faktach, ich historycznych
okolicznościach, a następnie spokojnie i w zrównoważony sposób je ocenić.
W wielu uznanych ośrodkach akademickich w Polsce i na świecie ugruntowała się
reputacja Grossa jako antypolskiego, filosemickiego propagandysty, zgłodniałego
uwagi i popularności, nie zaś poważnego i wiarygodnego historyka. Można się
tylko dziwić jego bezgranicznej bezczelności w nieuświadomionym brnięciu tymi
samymi koleinami z następną "pracą". Przypadek Grossa potwierdza smutną życiową
obserwację, że niektórzy nigdy się nie uczą albo nie chcą się nauczyć. Odnoszą
się niechętnie do wszystkiego, co może się przeciwstawić, podać w wątpliwość lub
zaprzeczyć temu, co już zdążyli powiedzieć.
W pogoni za z góry opracowanym programem, którego przyczyną jest często głęboka,
irracjonalna animozja ku komuś lub czemuś, nie tylko narażają się na śmieszność,
ale także na pogardę.

Trywialna propaganda Grossa
Ostatnią, prowokacyjnie zatytułowaną publikację Grossa, o równie prowokacyjnej
treści, można oceniać z trzech zasadniczych punktów widzenia.
Po pierwsze, opis – kontrowersyjnego, rzecz jasna – tematu zawiera wszystkie – i
podstawowe, i poważne, a nawet posuwające się do perwersji – błędy i braki z
poprzednich prac tego autora. Za fasadą poprawnie prezentującej się pracy
naukowej, opatrzonej przypisami, kryje się nieuporządkowana i stronnicza
narracja; interpretacja i oceny będące w rezultacie czymś w rodzaju ulotki
propagandowej, a nie uczciwym studium o historycznej wartości. Przedstawiając
wyselekcjonowane, niereprezentatywne, niezmiennie trywialne lub o lokalnym tylko
znaczeniu zdarzenia i dane, z których większość pochodzi z prac żydowskich oraz
polskich lewicowych naukowców niższej rangi, Gross stara się nakreślić
oskarżycielski obraz Polaków w okresie niemieckiej okupacji Polski (1939-1944).
W jego opinii, zawierającej spodziewane i znane już elementy uznawania się za
ofiarę, Polacy – których opisuje – byli stereotypowo i niezmiennie chciwi,
niegodziwi i przewrotni. Korzystali z okazji, jeśli taka się nadarzyła, aby
wykorzystać niemieckie represje i prześladowania Żydów dla własnego wzbogacenia
się. Nieszczęście Żydów, jak twierdzi Gross, stało się dla Polaków szansą
(widoczne jest to szczególnie na stronach 109-120). Innymi słowy, zdaniem
Grossa, Polacy ci byli przestępcami.
Problemem Grossa pozostaje fakt, że nic z tego, co opisuje, nie brzmi
przekonująco. Sceptycyzm lub wręcz niedowierzanie muszą być nieuniknioną reakcją
na prezentowane przez niego "dowody". Podczas gdy w różnych miejscach kraju
działała – być może – niewielka liczba Polaków z marginesu, nie można twierdzić,
że reprezentowali oni cały naród. Mimo to Gross – przez implikację – twierdzi,
że tak właśnie było. Umniejsza on tym samym znaczenie znanego faktu, że
większość Polaków angażowała się w codzienną, trudną walkę o przetrwanie – nie
tylko przeciwko Niemcom, ale także w walkę z głodem i nędzą. Jest całkowicie
pewne, że na każdego przypadkowo wybranego Polaka, który mógłby coś ukraść
Żydowi, przypadało znacznie więcej Żydów, którzy okradali swoich rodaków.
Rozpatrując te fakty z szerszej perspektywy i posługując się "metodologią"
Grossa, można je potraktować jako typowo żydowską obsesję posiadania. Nie sposób
nie wysnuć więc niepokojącego wniosku, że Gross ponownie zamierza uwiecznić – w
typowy dla siebie, goniący za sensacją, sposób – negatywny obraz II
Rzeczypospolitej. W istocie, jego praca stanowi nie tylko przykład "wielkiego
hałasu o nic", ale także nieuzasadnionej niechęci do kraju w szczególnym okresie
jego historii – kraju, którego on, rzecz jasna, nie darzy sympatią.

Bezpodstawne oskarżenia
Po drugie, najnowsza książka Grossa obnaża jego całkowitą nieznajomość
niemieckiej polityki okupacyjnej, w szczególności dotyczącej własności i dóbr
materialnych należących zarówno do Żydów, jak i do Polaków. Ponadto, zgodnie z
dobrze znanymi prawami rasowymi narodowego socjalizmu, który określał Polaków i
Żydów jako podludzi (Untermenschen), w polityce niemieckiego okupanta –
szczególnie w sprawach dotyczących własności i posiadania – nie było możliwości,
aby jedna z tych grup mogła wzbogacić się kosztem drugiej. Niemiecka polityka w
Wielkopolsce (przez większość okresu okupacji nazywanej Kraj Warty, Warthegau)
oraz w Generalnym Gubernatorstwie dostarcza niepodważalnych dowodów w tej
kwestii.
I tak chociażby, w Kraju Warty, gdzie rządy sprawował Gauleiter i
Reichsstatthalter Artur Greiser, brutalnie prowadzona polityka germanizacji
skutkowała pozbawieniem domów, firm, nieruchomości, samochodów, rowerów i innych
sprzętów domowych bez żadnej rekompensaty zarówno Żydów, jak i Polaków. Wszelkie
dochody zaś były odprowadzane do skarbu III Rzeszy. Już w październiku 1939 r.
utworzono Główny Urząd Powierniczy "Wschód" (Haupttreuhandstelle-Ost, HTO),
który koordynował i nadzorował, razem z kontrolowanym przez SS Komisariatem
Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny (Reichskommissariat fźr die Festigung
Deutschen Volkstums, RKFDV), rejestracje i sprzedaż dużej liczby dóbr
skonfiskowanych ludności polskiej i żydowskiej. Dodatkowo, w tym samym czasie,
Niemcy wprowadzili za sprawą nowo powstałego Urzędu Ziemskiego (Bodenamt) nowe
przepisy, dotyczące posiadanych dóbr, które miały usprawnić program rejestracji
i konfiskaty. Następnie, w tym samym roku, Dekret o Polskiej Własności (Polenvermogensordnung)
zamknął drogę do korzystania z wszelkich luk prawnych, które mogły się pojawić.
Spowodował on, że niemal cała polska i żydowska własność w Kraju Warty podlegała
natychmiastowej konfiskacie, której oficjalnymi uzasadnieniami stały się
wszechobecne slogany – od "potrzeb Rzeszy" do "dobra publicznego". Wszystkie bez
wyjątku cywilne, nazistowskie, policyjne i wojskowe organizacje stosowały ten
wszechobecny modus operandi, co nie oznaczało, że rezygnowały ze sporów między
sobą o dochody.
Innym istotnym czynnikiem, wspomagającym przejęcie polskiej i żydowskiej
własności, był fakt, że do wiosny 1943 r. 500 tys. etnicznych Niemców
przeprowadziło się do Kraju Warty z innych administrowanych przez Niemców
terenów Polski. Wypełnili tym samym lukę, która powstała za sprawą masowych
mordów (Polaków i Żydów) i deportacji (Polaków) do Rzeszy.
Innymi słowy, maszyna konfiskat działała sprawnie, nawet jeśli mógł istnieć,
sporadycznie i w wyjątkowych okolicznościach (szczególnie w etnicznym chaosie
panującym na Kresach po latach 1941-1942), stopień elastyczności, który
pozwalałby na nieznaczną liczbę nielegalnych kradzieży. Warto podkreślić, że już
w 1941 r. w Kraju Warty nie było praktycznie żadnych polskich czy żydowskich
nieruchomości, które mogłyby zostać skonfiskowane. W konsekwencji nie powinno
budzić zdziwienia, że w tym regionie nie zachowały się żadne wiarygodne zapisy,
dotyczące przykładów przekazywania skonfiskowanego mienia na korzyść jednej z
prześladowanych grup – Polaków, od drugiej – Żydów. Te solidne i niepodważalne
dowody wskazują, że Gross – który całkowicie je ignoruje, manipulował ówczesnymi
przekazami, a także pełnymi poczucia krzywdy powojennymi wspomnieniami Żydów,
chcąc bezpodstawnie oskarżyć Polaków o grabież Żydów w Kraju Warty.
Ten sam schemat prawny, uniemożliwiający przejmowanie żydowskich zasobów przez
Polaków, dominował w Generalnym Gubernatorstwie, co w istocie zostało
potwierdzone, paradoksalnie, przez samego Grossa w jego wcześniejszej
monografii. Konkretne dowody na poparcie jego tez, odnoszących się do innych
części okupowanej Polski, także nie istnieją. Gross jedynie wyolbrzymia
rozproszone i nieprzekonujące raporty, np. o Niemcach "zachęcających" Polaków do
"grabieży" żydowskiej własności. Należy podkreślić, że niedawno opublikowane,
dobrze przyjęte studia traktujące o sytuacji Polski w okresie okupacji nie
wspominają wcale lub wspominają w niewielkim stopniu o ostatniej diatrybie
Grossa.

Persona non grata
Po trzecie, niezwykle trudno zrozumieć – jak to możliwe, że kraj taki jak
Polska, rozniesiony w pył przez wojenne barbarzyństwo nazistów i Sowietów,
niszczony później przez prawie pół wieku przez sowiecki komunizm, jest obecnie
obrażany przez osobę mającą nieuzasadnione, wielkie pretensje do innych i równie
wielce niezrozumiałe motywy działania.
Atak Grossa na uczciwość, honor i reputację Polaków z czasu II wojny światowej
za pomocą niewiele wartej pisaniny powinien zostać zdecydowanie odrzucony przez
wszystkie strony. Zamiast cieszyć się międzynarodową sławą, którą z pewnością
przyniesie mu ta nowa publikacja, powinien zostać skazany na zapomnienie. Jego
książka "Strach" rzeczywiście zrobiła furorę w 2008 r., spowodowała pojawienie
się ze strony niektórych sił politycznych koncepcji wyciągnięcia konsekwencji
wobec niego. Niestety, nic z tego nie wyszło – być może był to rezultat braku
odwagi, jeśli nie tchórzostwa, obecnych elit politycznych Polski. Mając na
uwadze nowy, skandaliczny atak na Polaków, powinna znaleźć się w Warszawie
polityczna wola, dzięki której przeprowadzono by znaczącą, oficjalną akcję
przeciw Grossowi. Nie powinien mieć on licencji na ciągłe bezkarne obrażanie
narodu. Dobrym początkiem owej akcji byłoby pozbawienie Grossa Orderu Zasługi
Rzeczypospolitej Polskiej, który został mu niezasłużenie przyznany w 1996 roku.
 

Prof. Peter D. Stachura
 

Peter D. Stachura – dyrektor Centrum Badań nad Współczesną Historią Polski,
emerytowany profesor Współczesnej Historii Europy, University of Stirling,
Szkocja.

Tekst pochodzi z książki "Złote serca czy złote żniwa", Studia nad wojennymi
losami Polaków i Żydów, redakcja naukowa Marek J. Chodakiewicz, Wojciech J.
Muszyński, wydawnictwo The Facto, Warszawa 2011, która ukaże się w połowie
marca.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl