Nowe fałsze Grossa (1)

Parę tygodni temu nakładem wydawnictwa Random House
w USA ukazał się szczególnie obrzydliwy paszkwil Jana Tomasza Grossa "Fear.
Anti-semitism in Poland after Auschwitz" ("Strach. Antysemityzm
w Polsce po Auschwitz").
Jest to książka, która zaszokuje nawet najbardziej upartych i naiwnych zwolenników "Sąsiadów" Grossa.
Odsłania bowiem tym razem otwarcie już niczym niezakamuflowane oblicze tego
autora jako fanatycznego wroga Polski i Polaków, pełnego jednoznacznej złej
woli. W "Sąsiadach" Gross atakował Polaków na tle zdeformowanego
obrazu społeczności polskiej w jednym małym miasteczku – Jedwabnem. W "Strachu" idzie
o wiele dalej, snując wciąż pełne zacietrzewienia i nienawiści uogólnienia
o Polakach jako narodzie. Oszczerstwa Grossa aż nadto potwierdzają prawdziwy
obraz jego intencji, jaki kreśliliśmy 5 lat temu w "Naszym Dzienniku".
Obraz, któremu próbowano się przeciwstawiać w najbardziej wpływowych mediach,
od "Wyborczej" i "Rzeczpospolitej" po "Politykę" i "Tygodnik
Powszechny". Wszędzie tam próbowano kreować Grossa na rzekomy wielki autorytet
moralny, z pasją rozliczający niegodziwości w wojennej historii Polski.

Przedstawiano przy tym żydowskiego socjologa Grossa jako rzekomego historyka
i polskiego patriotę, dokonującego narodowego samorozrachunku. Przeciwstawiłem
się tym manipulacjom w "100 kłamstwach Grossa" (Warszawa 2001, s.
299), przytaczając tekst ogłoszonej w maju 1990 r. deklaracji grupy żydowskich
intelektualistów z 9 krajów – tzw. deklaracji z Yarnton. Gross był tam podpisany
m.in. obok prof. M. Goldsteina z Belgii, rabina M. Schudricha z USA, rabina
dr. N. Solomona z Wielkiej Brytanii. Najdalej w chwalbie Grossa poszedł Adam
Michnik, przedstawiając go w swym wstępie do niemieckiego wydania "Sąsiadów" jako
kontynuatora Mickiewicza, Słowackiego, Gombrowicza i Miłosza, obnażających "zakłamanie
i powierzchowność" panujące w "rozległych częściach polskiej kultury
narodowej".
Już wtedy jednak w debacie wokół książki Grossa w latach 2001-2002 z ostrą
krytyką jego kłamstw wystąpili tak wybitni autorzy jak prof. T. Strzembosz,
prof. I.C. Pogonowski, prof. B. Wolniewicz, prof. Z. Musiał, prof. K. Kawalec,
dr P. Gontarczyk, słynny żydowski prof. z USA N. Finkelstein, najwybitniejszy
amerykański znawca historii Polski prof. R.C. Lukas, niemiecki historyk dr
B. Musiał, słynna polska patriotka żydowskiego pochodzenia D. Kacnelson. Przeważająca
część krytyk Grossa została jednak starannie przemilczana w najbardziej wpływowych
mediach, które najwyraźniej wspierały antypolskie uogólnienia wspomnianego
autora. Dodajmy, że Gross cieszył się też jednoznacznym poparciem postkomunistycznych
władz RP na czele z A. Kwaśniewskim i L. Millerem i ówczesnego prezesa IPN
L. Kieresa. Wciąż starano się przedstawiać Grossa jako godny naśladowania wzór
rzekomego głęboko uczciwego rozrachunku z ciemnymi kartami polskich dziejów.

Polscy "kaci" i żydowskie "ofiary"
Dziś ten tak szczodrze wysławiany kilka lat temu Gross w pełni odsłonił się
w sposób prawdziwie kompromitujący dla wszystkich jego niedawnych cynicznych
lub naiwnych chwalców. W książce "Strach" bez żenady pokazał, jak
daleka jest mu jakakolwiek elementarna uczciwość w spojrzeniu na Polskę i
Polaków. Naród Polski, który tak bardzo ucierpiał w czasie wojny, Gross przedstawił
w swej nowej książce jako znikczemniały naród dzikich antysemitów, krwiożerców
i rabusiów. Naród, w którym rzekomo tylko nieliczna mniejszość umiała zachować
uczciwość w czas wyzwania, podczas gdy ogromna część nacji była pozbawiona
współczucia dla mordowanych Żydów. Według Grossa, "polskie społeczeństwo
było niezdolne do opłakiwania śmierci swych żydowskich sąsiadów" ("Polish
society was unable to mourn its Jewish neighbours deaths", "Fear",
s. 258, zob. również
s. 247). Co więcej, rzekomo "powszechnie" kolaborowano z Niemcami,
do spółki z nimi grabiąc Żydów, a częstokroć nawet ich mordując. Książka Grossa
jest przy tym oparta na jednym wyraźnie dominującym schemacie – przeciwstawianiu "nikczemnych" Polaków
– "katów", ich niewinnym, wręcz anielskim "ofiarom" – Żydom.
Temu podstawowemu celowi Grossa służy niezwykle tendencyjny dobór cytowanych
źródeł. Gross z ogromną konsekwencją dobiera wyłącznie takie cytaty, które
dowodzą niezwykłego okrucieństwa Polaków wobec Żydów i polskiej ogromnej pazerności
na grabione żydowskie mienie. Jednocześnie zaś równie konsekwentnie i starannie
przemilcza wszystko to, co świadczyło dobrze o Polakach, przeróżne przykłady
ich pomocy w ratowaniu Żydów z narażeniem śmierci, przychylne Polakom świadectwa
Żydów i obserwatorów zachodnich. W książce Grossa wielokrotnie czytamy różnorodne,
czasem dość niewiarygodne opisy domniemanych okrucieństw polskich wobec Żydów.
Autor niejednokrotnie użala się na rzekomy całkowity brak litości dla losu
Żydów w czasie wojny u ogromnej części Polaków. Równocześnie zaś nigdzie, ale
to nigdzie, nie spotykamy u Grossa jakiejkolwiek informacji o konkretnym przykładzie
ratowania Żydów przez Polaków w dobie wojny (choćby o przypadku Ireny Sendlerowej,
która uratowała kilka tysięcy Żydów). Czytamy za to wielokrotnie powtarzane
pomstowania Grossa na temat rzekomego "szeroko rozpowszechnionego" wspólnictwa
Polaków z Niemcami w eksterminacji Żydów lub co najmniej powszechnego zobojętnienia
Polaków na ich los. Już w "Upiornej dekadzie" Gross pisał, że Żydom
pomagała jedynie "drobna garstka Polaków". Teraz w "Strachu" pisze,
że Polacy ratujący Żydów stanowili tylko "małą mniejszość" (s. 261).
Jak bardzo kłamliwe jest to stwierdzenie, można zauważyć przez porównanie go
z opinią jednego z czołowych historyków IPN, Jana Żaryna: "W różnorodną
pomoc Żydom mogło być zaangażowanych nawet do 1 mln Polaków żyjących pod okupacją
niemiecką i sowiecką" (cyt. za: J. Żaryn, Hierarchia Kościoła katolickiego
wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947, [w:] Wokół pogromu kieleckiego,
IPN, Warszawa 2006, s. 81). Pomagało do miliona Polaków, choć każdy przypadek
pomocy narażał na natychmiastowy wyrok śmierci z rąk niemieckich okupantów,
a często także nawet na wymordowanie całej rodziny pomagającego. Byliśmy przecież
jedynym krajem w Europie, gdzie za pomaganie Żydom groziła śmierć. Przypominał
o tym m.in. znany żydowski działacz społeczny Adolf Berman (brat Jakuba Bermana)
w wystąpieniu na sesji poświęconej ratowaniu Żydów w dobie wojny, zorganizowanej
w Jerozolimie w dniach 8-11 kwietnia 1974 r. (por. Rescue Attempts during the
Holocaust, Yad Vashem, Jerusalem 1977, s. 453). Gross całkowicie przemilcza
w swej pisanej dla Amerykanów książce ten tak ważny fakt o Polsce jako jedynym
kraju, gdzie groziła kara śmierci za pomoc Żydom. Równie konsekwentnie przemilcza
liczone na tysiące przykłady Polaków zamordowanych za pomoc Żydom.

Grabienie Żydów jako polska "specjalność"
Główną tezą Grossa jest to, że Polacy w pierwszych latach po wojnie z wielką
pasją i zajadłością mordowali Żydów, bo czuli się winni pomagania Niemcom
w holokauście, tego, że razem z Niemcami zabijali Żydów w czasie wojny. Jako
wyłączny powód mordowania Żydów w Polsce Gross podaje polską pazerność i
żądzę rabunku, które jakoby doprowadziły wielkie rzesze Polaków do kolaboracji
z Niemcami. Po wojnie zaś Polacy dalej mordowali Żydów, by uniemożliwić im
odzyskanie zagrabionego mienia. Na s. 256 "Strachu" czytamy: "Innymi
słowy Żydzi bardzo mocno budzili strach i byli niebezpieczni, nie z powodu
tego, co zrobili i mogli zrobić dla Polaków, lecz z powodu tego, co Polacy
zrobili dla Żydów. Powszechne wplątanie w morderstwa i rabowanie Żydów odkrywało
w każdej społeczności, w której miały miejsce napaści i rabunki, skłonność
do morderczego gwałtu, na którą w zasadzie nikt nie był uodporniony".
W książce niejednokrotnie czytamy o "szeroko rozpowszechnionej zmowie
przeciętnych Polaków z realizowaną przez nazistów eksterminacją Żydów" ("ordinary
Poles widespread collusion with the Nazi-driven extermination of the Jews",
s. 247-248). Już we wstępie (s. XIV) Gross twierdził, że ta "szeroko
rozpowszechniona zmowa z realizowaną przez nazistów grabieżą i ewentualnym
rabowaniem Żydów była tym, co wywoływało polski antysemityzm po wojnie".
Na s. 249 czytamy, że "masy ludzi w Polsce stały się wspólnikami w eksploatowaniu
Żydów i w doprowadzeniu ich do śmierci". Na temat rzekomej "polskiej
kolaboracji" i rzekomego wspólnictwa "szerokich warstw" polskiego
społeczeństwa z nazistami w grabieniu, a nawet mordowaniu Żydów czytamy u
Grossa również w wielu innych miejscach jego książki (por. np. s. 185, 186,
247, 250, 260).
Gross najwyraźniej stara się poprzez wielokrotne powtarzanie antypolskich oskarżeń,
by one maksymalnie utrwaliły się w umysłach jego amerykańskich czytelników.
Przypomnijmy, że już ponad pięć lat temu w związku z "Sąsiadami" Grossa
znany historyk IPN, dyrektor w tym Instytucie Paweł Machcewicz krytykował to,
iż: "Są też w pracach Grossa stwierdzenia równie nie do przyjęcia, choć
nie odnoszące się bezpośrednio do wydarzeń w Jedwabnem – na przykład konstatacja,
że Polacy na Kresach Wschodnich masowo kolaborowali z wkraczającym Wehrmachtem.
Jest to nic innego jak tylko stereotyp kreowany przez Grossa. Autor protestuje
przeciw stereotypowi przypisującemu Żydom współpracę z NKWD, ale w to miejsce
chce wprowadzić stereotyp rzekomej masowej współpracy Polaków z Niemcami. Uwagi
Grossa w rodzaju tej, że Polacy, gdyby chcieli, mogli wbrew gestapo uratować
znacznie więcej Żydów, są także niezwykle ryzykowne" (por. Co się stało
w Jedwabnem, rozmowa P. Paliwody z P. Machcewiczem, "Życie", 30 stycznia
2001 r.).
Gross nie tylko nie wyciągnął żadnych wniosków z udokumentowanych krytyk jego
uogólnień ze strony licznych polskich historyków, lecz jeszcze w skrajnym stopniu
nasilił swe uogólnienia. Szczególnie mocno znalazło to odbicie w maksymalnym
wyeksponowaniu w "Strachu" grabienia Żydów jako rzekomo szczególnie
rozpowszechnionej w Polsce "specjalności" Polaków. Według Grossa
(s. 252), "grabienie Żydów było społecznie akceptowaną normą w Polsce" ("spoliation
of the Jews become a community-accepted norm"). Na s. 47 Gross twierdzi,
że ok. 2,5 mln Polaków uległo demoralizacji w konsekwencji grabienia mienia
żydowskiego.
Porównajmy twierdzenia Grossa o rzekomej ogromnej skali grabieży mienia żydowskiego
przez Polaków z ukształtowanymi na podstawie wieloletnich badań ocenami historyka
(a nie socjologa jak Gross) Teresy Prekerowej, związanej z Żydowskim Instytutem
Historycznym. W "Najnowszych dziejach Żydów w Polsce" (Warszawa 1993,
s. 306), książce powstałej w związku z pracami prowadzonymi w Centrum Badania
i Nauczania Dziejów i Kultury Żydów w Polsce, Prekerowa pisze, że z uderzenia
gospodarczego w Żydów "korzyści materialne" "odnosiła niewielka
bądź co bądź grupa ludności polskiej". Pisząc do amerykańskich czytelników,
Gross kłamliwie przemilcza, że grabież mienia żydowskiego była dokonywana głównie
przez Niemców, a nie Polaków. A także to, że sami Polacy padali na wielką skalę
ofiarami grabieży ze strony Niemców. O tej grabieży mienia polskiego przez
Niemców nie przeczytamy u Grossa dosłownie ani słowa. Porównajmy więc jego
wywody z udokumentowanymi, opartymi na wieloletniej pracy w zawodzie historyka
stwierdzeniami T. Prekerowej (op. cit., s. 280): "Kolejną represją, która
dotknęła ludność żydowską (a w dużym stopniu również polską) [podkr. JRN] była
grabież mienia. Rozpoczęta od połowy września, w październiku i listopadzie
przyjęła formy zorganizowane, a w grudniu 1939 r. została gwałtownie zintensyfikowana.
Władze niemieckie przejęły całą własność państwową [podkr. JRN] oraz majątek
zlikwidowanych polskich i żydowskich organizacji politycznych, społecznych
i kulturalnych, jak też całe mienie żydowskich zrzeszeń religijnych i znaczną
część majątku Kościoła katolickiego [podkr. JRN]. Na ziemiach wcielonych skonfiskowano
wszystkie prywatne polskie [podkr. JRN] i żydowskie przedsiębiorstwa przemysłowe,
transportowe i inne, hurtownie, część warsztatów rzemieślniczych i sklepów
oraz duże i średnie gospodarstwa rolne. W GG Polakom odebrano większe przedsiębiorstwa
[podkr. JRN] i ustanowiono niemieckich zarządców w dużych gospodarstwach rolnych,
Żydom zaś zabrano prawie wszystko, zostawiając jedynie najmniejsze sklepiki
i warsztaty rzemieślnicze. Zakłady żydowskie na ogół przekazywano Niemcom [podkr.
JRN], niektóre mniejsze sklepy i warsztaty oddawano w zarząd lub użytkowanie
Polakom wysiedlonym z wcielonego do Rzeszy 'kraju Warty’ (Wartheland) (…)
w praktyce ograbiono wszystkie bogatsze mieszkania żydowskie i wiele polskich
[podkr. JRN]".
Całkowitą nieuczciwość Grossa doskonale ilustruje fakt, że pisząc do na ogół
kompletnie niezorientowanych w historii Polski doby wojny czytelników amerykańskich,
cynicznie przemilcza fakt, że bardzo duża część Polaków padła ofiarą niemieckiej
grabieży. A także to, że w wyniku tej grabieży bezpowrotnie przepadła bardzo
duża część polskiego majątku narodowego, przemysłu, skarbów kultury i sztuki.
O tym wszystkim Gross świadomie nie informuje amerykańskich czytelników, tym
chętniej za to zapewniając, jak to na holokauście wzbogaciła się polska burżuazja
i chłopi, jak dzięki temu rozwinęła się polska klasa średnia (por. np. s. 39-40).

Przemilczana polska martyrologia
Trzeba przyznać, że Gross jest niebywale konsekwentny w portretowaniu Polaków
jako grabieżców i "katów", współsprawców holokaustu. W swej ponad
300-stronicowej książce, poświęconej przedstawieniu tragicznych losów Żydów
mordowanych z żądzy rabunku przez Polaków w czasie wojny i w pierwszych latach
powojennych, niemal całkowicie przemilcza wojenną martyrologię Polaków. Niemal
całkowicie, poza dwoma zdaniami (!). Jedno zdanie (s. 11) to informacja o
śmierci paruset tysięcy mieszkańców Warszawy podczas Powstania Warszawskiego.
Drugie zdanie (s. 4) to skądinąd niezgodna z faktami informacja wydatnie
pomniejszająca rozmiary polskiej martyrologii. Według Grossa, w czasie wojny
zginęło nie ponad 3 mln Polaków, jak to jest powszechnie przyjęte, lecz tylko
1,5-2 mln (Gross podaje, że w czasie wojny zginęło między 4,5 mln a 5 mln
polskich obywateli, w tym 3 mln Żydów). Poza tymi dwoma zdaniami w całej
książce Grossa nie ma dosłownie ani jednego słowa więcej o spowodowanej przez
Niemców polskiej gehennie doby wojny.
Za to wielokrotnie czytamy o polskim wspólnictwie z Niemcami w eksterminowaniu
Żydów, w grabieży ich mienia. Niedoinformowany czytelnik amerykański (takich
jest przypuszczalnie 99 proc. czytelników książki Grossa) nie będzie miał po
takiej lekturze pojęcia, że Polacy byli faktycznymi ofiarami tej wojny, przeciwnie
– będzie miał odczucie, że Polacy cynicznie i bezwzględnie wykorzystali okupację
niemiecką do niesamowitego wzbogacenia się kosztem Żydów. Na s. 5 Gross pisze,
że odmiennie niż w odniesieniu do Żydów Niemcy nie przewidywali eksterminacji
Polaków, lecz chcieli ich uczynić niewolnikami wykorzystywanymi do pracy fizycznej.
Przemilcza istnienie planów niemieckich przewidujących przyszłą eksterminację
milionów Polaków. Konsekwentnie przemilcza rozmiary strat polskiej inteligencji,
którą niemiecki okupant chciał wyeliminować w całości. Przemilcza fakt, że
Oświęcim był początkowo obozem głównie dla Polaków, milczy o takich katowniach
niemieckich dla Polaków, jak Pawiak czy więzienie na al. Szucha.
Zarzucając wielokrotnie Polakom rzekomą obojętność wobec losu żydowskich ofiar
zagłady, "brak opłakiwania żydowskich zmarłych", Gross konsekwentnie
milczy przed amerykańskimi czytelnikami na temat polskich ofiar niemieckich
zbrodni. Motywy tego milczenia są aż nadto jednoznaczne. Jego książka ma spełnić
swój cel jako potężna maczuga wymierzona w polskich "katów" i "rabusiów",
którzy zagarnęli żydowskie mienie. Temu celowi jest podporządkowane dosłownie
wszystko w książce Grossa. Pokazanie czegokolwiek o tym, jak Polacy ucierpieli
w czasie wojny, mogłoby niepotrzebnie "osłabić" podstawowy cel –
wywołanie jak największego współczucia dla "nikczemnie obrabowanych" przez
Polaków Żydów. Współczucia, które potem wykorzysta odpowiednie lobby w USA
dla maksymalnego zintensyfikowania nacisków w celu wymuszenia na Polsce jak
największych odszkodowań dla Żydów. Intencje Grossa świetnie wyczuł już wcześniej
słynny żydowski profesor z USA Norman Finkelstein na podstawie jednego z rozdziałów "Sąsiadów".
Finkelstein pisał, że: "Z błogosławieństwem Grossa 'Sąsiedzi’ stali się
kolejnym orężem 'przedsiębiorstwa holokaust’ w jego dążeniu do ograbienia Polski
(…) 'przedsiębiorstwo holokaust’ wysuwa roszczenia wobec setek tysięcy parceli
w Polsce, których wartość szacuje się na kilkadziesiąt miliardów dolarów.
Co więcej, nawet spełnienie tych astronomicznych żądań i tak nigdy nie przyniosłoby
prawdziwego pojednania. 'Przedsiębiorstwo holokaust’ nie reprezentuje bowiem
ani 'tych, którzy zostali zamordowani’, ani ocalałych Żydów, ani ich spadkobierców.
Jest to najzwyklejsze wyłudzanie zakamuflowane pod sztandarem żydowskiego cierpienia.
(…) Gross pisze, że 'chodzi tu o kwestię moralną, a nie materialną’. Tak
naprawdę zaś mamy tu do czynienia ze zwykłym chuligaństwem 'przedsiębiorstwa
holokaust’". (N. Finkelstein, Przedsiębiorstwo holokaust, Warszawa 2001,
s. 198, 199-200).
Przypomnijmy tu, że Gross w swojej książce "Strach" wielokrotnie
atakuje "pazerne" polskie chłopstwo, które mordowało Żydów z żądzy
rabunku. W całej jego ponad 300-stronicowej książce nie znajdzie się natomiast
ani jednego zdania o jakichkolwiek przejawach pełnych poświęcenia działań ze
strony części mieszkańców polskich wsi – działań, za które wielu polskich chłopów
ratujących Żydów zapłaciło własnym życiem. Odwołam się tu znów do informacji
zawartej w książce historyk Teresy Prekerowej, związanej z Żydowskim Instytutem
Historycznym. W cytowanej już książce "Najnowsze dzieje Żydów w Polsce" pisała
ona na ss. 353-354: "Mieszkańcy wsi byli najbardziej narażeni na represje
ze względu na nieznajomość zasad konspiracji. (…) Na wsiach też Niemcy stosowali
najczęściej – dla odstraszenia – zasady odpowiedzialności zbiorowej, mordując
nie tylko osoby przechowujące, ale również bliskich sąsiadów. Do największych
egzekucji na tym tle doszło wiosną 1943 r. w województwie rzeszowskim, gdzie
we wsi Przewrotne zamordowano 13 marca za ukrywanie Żydów 30 Polaków, a 5 maja
dalszych 16, 20 czerwca zaś w pobliskiej wsi Hucisko 21 jej polskich mieszkańców
(spalono też 17 domów i kilkanaście zabudowań gospodarczych). Do pacyfikacji
doszło w czerwcu także w Cegłowie w województwie siedleckim. Objęła ona 25
Polaków, którzy w sąsiedniej wsi Cisie przechowywali grupę Żydów z Cegłowa.
Niektórzy z Żydów ocaleli. We wsi Ciepielów i pobliskiej Rekłówce (woj. radomskie)
w grudniu 1942 r. spalono żywcem 31 osób (miejscowych rolników i ich rodziny)
wraz z ukrywanymi przez nich Żydami (…) We wszystkich tych egzekucjach ginęli
zarówno dorośli, jak i niemowlęta i paroletnie dzieci".
Zapytajmy: co wspólnego z wymogami elementarnej uczciwości ma przemilczenie
przez Grossa tych faktów w książce adresowanej do amerykańskich czytelników,
w której przedstawia arcyponury obraz pazernych i krwiożerczych polskich chłopów?
Notabene Rzeszowskie, które było miejscem tak okrutnych kaźni na rozlicznych
chłopach ukrywających Żydów, jest w książce Grossa przedstawione wyłącznie
jako teren, gdzie doszło do antyżydowskiego pogromu w 1945 roku (s. 73-80).
Gross pomija fakty świadczące o tym, że w pierwszym okresie okupacji niemieckiej
w Polsce Polacy byli nacją bardziej bezwzględnie traktowaną niż Żydzi. Było
tak w latach 1939-1941, aż do początków 1942 roku, gdy Niemcy podjęli decyzję
o "ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej". Nader wymowne pod
tym względem są dane zawarte w "Dzienniku lat okupacji" dr. Zygmunta
Klukowskiego, którego skądinąd cytuje również Gross, choć bardzo wybiórczo
i tendencyjnie. Czytając książkę Klukowskiego (por. np. s. 80, 86, 92, 93,
97), wyraźnie widać, że początkowo Niemcy, choć szykanowali i poniżali Żydów,
to najbardziej brutalne represje rezerwowali dla Polaków, w nich widząc największe
niebezpieczeństwo dla siebie, a przede wszystkim groźbę konspiracji. W opinii
dr. Klukowskiego, w tych pierwszych latach okupacji to nie Żydzi, lecz Polacy
stanowią wyraźne gros osób aresztowanych przez Niemców. Są to przy tym ludzie
z miejscowej elity. Na tle wielokrotnie wyliczanych nazwisk Polaków rozstrzelanych
lub wywiezionych do obozów na pierwszych paruset stronach książki Klukowskiego
nader rzadko pojawiają się informacje o jakichkolwiek ostrzejszych represjach
wobec Żydów. Rzecz znamienna – obóz w Auschwitz Niemcy stworzyli najpierw dla
Polaków, i to niemal wyłącznie oni byli tam kierowani w początkowym okresie.
Żydów zaczęto tam kierować znacznie później. Godne uwagi jest tu to, co pisała
na ten temat cytowana już historyk T. Prekerowa w książce "Najnowsze dzieje
Żydów w Polsce" (ss. 304-305): "W ciągu pierwszego roku okupacji,
a nawet dłużej, ludność polska nie miała wrażenia, że Żydzi są bardziej uciskani
od niej. Wprost przeciwnie. To przecież głównie Polacy byli aresztowani, torturowani
w więzieniach Gestapo, rozstrzeliwani, zsyłani do obozów koncentracyjnych w
Oświęcimiu, Buchenwaldzie czy Sachsenhausen. Żydów bardziej ograniczano pod
względem ekonomicznym, odsuwano coraz ostrzej od udziału w życiu gospodarczym,
ale większość ludności polskiej uważała to za mniejsze zło".

Opisy polskich okrucieństw
Całkowicie przemilczając jakiekolwiek opisy polskiej martyrologii, Gross poświęca
bardzo dużo miejsca na dosadne opisy różnych polskich okrucieństw na Żydach.
Chodzi o to, by amerykańskim czytelnikom jak najsilniej utkwiła w umysłach
rola Polaków jako okrutnych katów, sadystycznie pastwiących się nad Żydami.
I tak np. na s. 60 czytamy o podrzynaniu Żydom gardeł w pociągach, o wyrzucaniu
Żydów z pędzącego pociągu. Na s. 41 czytamy, że Żydówkę torturowano, przypalając,
aby dowiedzieć się, gdzie ukryła złoto i kosztowności. Na tejże 41 stronie
czytamy, jak w listopadzie 1945 r. w okolicy obozu w Treblince liczni polscy
rabusie z łopatami wśród kości i innych części ciał pomordowanych Żydów szukali
kosztowności i złotych zębów etc. Na s. 103 czytamy o tłumie Polaków kamienujących
Żydów. Na s. 101 czytamy potworną opowieść o tym, jak jakiś polski wojskowy,
usłyszawszy, że w grupie Żydów są dzieci, powiedział: "Nie wiesz, co
robić z dziećmi, chwyć je za nogi i rozciągaj w przeciwnych kierunkach".
Na s. 106 czytamy, jak to polski milicjant bezlitośnie zabił kobietę i niemowlę.
Zapytany później przez sędziego, jak mógł zabić maleńkie dziecko, czy nie
czuł żadnej litości, milicjant odpowiedział: "Oczywiście, że czułem
litość, ale nawet jeśli ktoś odczuwa litość, to co może zrobić, gdy dziecko
już i tak nie ma matki. Dziecko mogłoby płakać". Potem czytamy na s.
108, jak to po dokonaniu mordu milicjant wraz ze swymi polskimi wspólnikami
spokojnie, z poczuciem satysfakcji spożywali wykwintny posiłek, dzieląc łupy
zrabowane przy swojej ofierze. Na s. 109 czytamy, jak to Polacy rabowali
ciała zamordowanych Żydów, na s. 111 – o tym, jak rozbijali głowy Żydów kawałkami
żelaza. Na ss. 112 powracają opisy Żydów wyrzucanych z pędzących pociągów.
Na ss. 172-173 czytamy o tym, jak to Polki rzekomo cieszyły się z tragedii
Żydów płonących w getcie, mówiąc, że "smażą się kotlety z Żydów".
Według opowieści Grossa, Polacy mordowali Żydów niemal wyłącznie z chciwości
i żądzy rabunku. Zdarzały się jednak i inne przypadki, brzmiące raczej dość
niewiarygodnie. Oto na przykład na s. 52 czytamy, że niemający dzieci Polak
zabił jakiejś Żydówce brata i szwagierkę i przejął dziecko zamordowanych. Traktuje
je dobrze i nie chce go oddać. Zdaniem Żydówki, Polak przypuszczalnie zabił
rodziców dziecka dla jego przejęcia pod swoją opiekę. Na s. 82 czytamy o dość
szczególnym dowodzie "krwiożerczości" polskich mas. Otóż Gross powołuje
się na jakąś Żydówkę z Krakowa, która jakoby podsłuchała wypowiedź polskiego
kolejarza, który powiedział: "To skandal, żeby Polak nie miał cywilnej
odwagi uderzyć bezbronnego człowieka". Każdy, kto wie, jakie ideały były
kreowane przez wieki w Polsce, w odróżnieniu od Rosji carskiej i Prus, musi
zdać sobie sprawę z tego, jak absurdalnie brzmi tego typu rzekoma wypowiedź,
włożona w usta polskiego kolejarza.
Przekonani przez Grossa o niebywałym sadyzmie Polaków amerykańscy czytelnicy
nie będą sobie w ogóle zdawać sprawy z tego, że Polacy padali masowo ofiarami
okrutnych kaźni niemieckich. A także bestialskich mordów z rąk Sowietów czy
nacjonalistów ukraińskich. A także z rąk komunistów żydowskich (choćby w latach
1939-1941 na Kresach dawnej II RP, później w Nalibokach czy Koniuchach, czy
po 1944 r. z rąk żydowskich oficerów UB).

prof. Jerzy Robert Nowak

Druga część artykułu ukaże się w przyszłym tygodniu.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl