Największy i najdroższy rząd w historii Polski
Ówczesna opozycja krytykowała rząd Zjednoczonej Prawicy za nadmiar urzędników w instytucjach centralnych. Po przejęciu władzy obecni rządzący nie tylko nie zmniejszyli stanu zatrudnienia, ale jeszcze go powiększyli. Tak jest między innymi w kancelarii premiera Donalda Tuska.
Według zastępcy szefa kancelarii premiera, Grzegorza Karpińskiego, w ostatnich miesiącach w KPRM zwolniono 30 osób, a zatrudniono ponad 90. Z kolei szef kancelarii Jan Grabiec podaje, że z pracą w kancelarii premiera pożegnało się ponad 200 osób, a zatrudniono ponad 120. Te rozbieżności postanowili zweryfikować politycy Prawa i Sprawiedliwości na interwencji poselskiej.
– Osoby z kierownictwa kancelarii premiera nie były niestety przygotowane do udzielenia precyzyjnych odpowiedzi, a zadaliśmy bardzo konkretne pytania – powiedział Paweł Szrot, poseł PiS.
Politycy opozycji mają poważne wątpliwości, czy w miejscu pracy premiera Donalda Tuska i jego urzędników nie dochodzi do manipulowania danymi. Według posła Łukasza Schreibera zaplecze administracyjne i polityczne Premiera RP wciąż się rozrasta.
– Miał być skromniejszy rząd, a jest największy rząd w historii (…). Okazuje się, że zatrudniani są na potęgę swoi – wskazał Łukasz Schreiber.
W kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu Koalicja Obywatelska zarzucała premierowi Mateuszowi Morawieckiemu stworzenie największego rządu w historii. Mówiono o nim „Bizancjum”.
– Największy i najdroższy rząd w historii Polski. Zobaczcie te nazwiska 114 ministrów i wiceministrów – mówiła poseł Kinga Gajewska z KO.
Donald Tusk obiecywał odchudzenie administracji rządowej i ograniczanie ilości ministrów.
– Musimy przekonać wszystkich wokoło, że można wybrać dobre, skromne, sprawne państwo. Władzę, która nie kradnie, ale myśli jak pomóc słabszym. To jest w zasięgu ręki – podkreślał Donald Tusk w sierpniu 2023 roku.
Tymczasem po przejęciu władzy Donald Tusk tworzy największy rząd w historii Polski i jeden z najliczniejszych w Europie. Składa się z ponad 130 ministrów. „To skutek tego, że rząd tworzy wielopartyjna koalicja. W każdym resorcie musi znaleźć się przedstawiciel każdego ugrupowania” – wyjaśnił politolog, dr Tomasz Lisowski.
– Im więcej partii w koalicji, tym więcej ministerstw (…). Każda partia chciałaby mieć swoje ministerstwo – zwrócił uwagę ekspert.
Ogromny rząd generuje ogromne koszty utrzymania. Konstytucyjny minister otrzymuje kwotę ponad 14 tys. zł miesięcznie brutto. Do tego dochodzi jeszcze dodatek funkcyjny. Wicepremierzy zarabiają ponad 18 tys. brutto wraz z dodatkiem. W przypadku premiera cała pensja wynosi 20 tys. 500 zł brutto. „Mnogość stanowisk nie przekładała się na efektywność zarządzania państwem” – przekonuje poseł Konfederacji, Michał Wawer.
– To, czego potrzeba, czego brakowało i rządowi PiS, i rządowi PO, to po prostu determinacji i gotowości do spełniania swoich własnych obietnic wyborczych – powiedział polityk.
Jak analizuje prof. Mieczysław Ryba, w najbliższym czasie nie zanosi się na uszczuplanie rządowych stanowisk. Dodał, że premier Donald Tusk nie przejmuje się krytyką, dopóki ta nie będzie miała odbicia w sondażach, a tego na razie nie widać.
– Jeśli krytyka na niego spada, to bardzo szybko zmienia temat poprzez kolejne przeszukania, aresztowania, pseudoskandale mające dotyczyć PiS – ocenił politolog i historyk.
W międzyczasie kancelarie Sejmu i Senatu poprosiły o zwiększenie swoich budżetów na przyszły rok.
TV Trwam News