I PO aferze

Wysłuchaniem sprawozdania z prac hazardowej komisji śledczej Sejm zamknął
wczoraj aferę hazardową w rządzie Donalda Tuska. Komisja głosami śledczych z
koalicji rządzącej "ustaliła" m.in., że politycy PO nie brali udziału w
nielegalnym lobbingu w sprawie ustawy hazardowej i nie ma podstaw do
zawiadomienia prokuratury, choć ocena ich działań "nie może być pozytywna", a
niektórym zeznaniom komisja nie daje wiary. Śledczy opozycji do sprawozdania
komisji złożyli zdania odrębne, dołączając do nich załączniki zawierające
utajniony przez prokuraturę materiał źródłowy mający świadczyć, że główni
bohaterowie afery hazardowej, zeznając przed komisją, po prostu kłamali.

Debata nad sprawozdaniem z prac sejmowej komisji hazardowej musiała odbyć się w
części w trybie niejawnym. Prokurator generalny Andrzej Seremet nie zgodził się
bowiem na odtajnienie przez prokuraturę części materiałów, które do swoich zdań
odrębnych do raportu z prac komisji hazardowej dołączyli posłowie opozycji. Bo
choć Sejm nie pozwolił śledczym sejmowym dalej badać afery hazardowej, to wciąż
sprawę prowadzi prokuratura. Posłowie tłumaczyli, że w tych tajnych załącznikach
znajduje się korespondencja, jaką prowadził w czasie afery hazardowej Marcin
Rosół, ówczesny szef gabinetu politycznego ministra sportu Mirosława
Drzewieckiego, jak również dane dotyczące billingów telefonicznych głównych
bohaterów afery hazardowej oraz dane z BTS-ów. Dane z BTS-ów pozwalają wskazać,
do jakiego nadajnika, kiedy i w jakim miejscu logował się telefon komórkowy.
Pozwala to uprawdopodobnić, że użytkownik telefonu był o danej godzinie w danym
miejscu, a tym samym ułatwić ustalenie, że spotkał się z innym użytkownikiem
zidentyfikowanego telefonu. Posłowie opozycji przekonują, że dane z billingów i
BTS-ów wskazują, że główni bohaterowie afery hazardowej, składając zeznania
przed komisją, po prostu kłamali. Komisja wnioskowała m.in. o informacje na
temat billingów i BTS-ów m.in. Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego
i Grzegorza Schetyny. Wystąpienie o te informacje dotyczące obecnego marszałka
Sejmu wywoływało stanowczy sprzeciw śledczych z Platformy Obywatelskiej, a
przewodniczący komisji Mirosław Sekuła próbował przekonać Beatę Kempę (PiS),
która o to wnioskowała, aby swój wniosek wycofała. Podczas wczorajszej debaty
Kempa przypomniała zresztą, że do komisji śledczej, mimo iż o to wnioskowała,
nie dotarły billingi Schetyny od 23 stycznia do października 2009 r., czyli z
okresu gdy afera hazardowa nabrała największego rozpędu, i mimo że obecny
marszałek Sejmu publicznie deklarował, że chce, by komisja billingi jego rozmów
poznała. – Pan Schetyna miał możliwość oczyścić się ze wszystkich zarzutów,
także tych medialnych. Tego nie zrobił – dodała Kempa.
Po wybuchu afery premier Donald Tusk doprowadził do dymisji z wysokich stanowisk
w rządzie lub klubie kilku czołowych polityków swojej partii. Gdyby jednak
posłuchać ustaleń komisji, które przedstawił wczoraj Sejmowi przewodniczący
komisji Mirosław Sekuła, można by stwierdzić, że szef rządu nie miał praktycznie
podstaw, aby tak drastycznie karać swoich współpracowników. Według komisji, nie
ma bowiem podstaw, by w związku z pracami nad ustawą hazardową zawiadamiać w
jakiejkolwiek sprawie prokuraturę, a żadnego nielegalnego lobbingu nie było. Co
najwyżej Zbigniew Chlebowski działał niestandardowo, a ocena działań niektórych
polityków "nie może być pozytywna", zaś niektórym z ich zeznań komisja nie daje
wiary.
O aferze w połowie sierpnia ubiegłego roku premiera Tuska poinformował szef
Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński. Według Kamińskiego,
biznesmen branży hazardowej Ryszard Sobiesiak próbował załatwić u swoich kolegów
z Platformy: Mirosława Drzewieckiego, Zbigniewa Chlebowskiego i Grzegorza
Schetyny, aby rząd nie obciążał dopłatami, co projektowało Ministerstwo
Finansów, automatów do gier. W ocenie Kamińskiego, Chlebowski z Drzewieckim byli
u Sobiesiaka "na każde zawołanie" nie tylko w sprawie ustawy hazardowej, lecz
również innych jego biznesów. To Chlebowski, ówczesny szef klubu PO i
przewodniczący sejmowej Komisji Finansów Publicznych, zaaranżował za
pośrednictwem osób trzecich spotkanie z Sobiesiakiem, do którego doszło na
cmentarzu. W podsłuchanej przez CBA rozmowie z biznesmenem zapewniał go m.in.:
"Blokuję tę sprawę od roku". "To wyłącznie moja zasługa" – mówił Chlebowski o
swoich działaniach w sprawie zablokowania wprowadzenia dopłat od automatów.
Wiceminister finansów Jacek Kapica w notatce do premiera Tuska informował, że
Chlebowski ponadstandardowo interesuje się sprawą dopłat. Gdy problemem okazało
się, że pieniądze z wprowadzenia dopłat miały znaleźć się w dyspozycji ministra
sportu, Mirosław Drzewiecki przesłał do resortu finansów pismo, że te pieniądze
jego ministerstwu potrzebne nie są, i w związku z tym z podwyższenia dopłat
należy zrezygnować. Drzewiecki tłumaczył przed komisją, że pismo powstało przez
pomyłkę.
Jednakże kilka dni po tym jak trafiło ono do resortu finansów, znajomy
Sobiesiaka – były prezes Totalizatora Sportowego Sławomir Sykucki, chwalił się
Sobiesiakowi – jak wynika ze stenogramów podsłuchanych przez CBA rozmów
telefonicznych – że trzyma w rękach pismo Drzewieckiego o rezygnacji z dopłat i
o żadnej pomyłce mowy nie było.
Bartosz Arłukowicz (SLD) przypomniał podsłuchaną rozmowę lobbysty branży
hazardowej Jana Koska z Ryszardem Sobiesiakiem. Sobiesiak, mówiąc, że wycofanie
dopłat może nastąpić po rozmowie wiceministra finansów Jacka Kapicy z Mirosławem
Drzewieckim, konstatuje: "To już nie ma o czym rozmawiać… panie prezesie –
załatwione!".
W swoim zdaniu odrębnym Arłukowicz uznał, że pismo Drzewieckiego nie było
urzędniczą pomyłką. Zauważył wczoraj, że musiałby nastąpić niezwykły zbieg
okoliczności, aby doszło do pomyłki. Urzędnik w resorcie sportu Rafał Wosik
zeznał przed komisją, że pismo to sporządził zgodnie z otrzymanymi wytycznymi,
dyrektor w resorcie sportu Monika Rolnik musiałaby przez pomyłkę zlecić jego
napisanie, szef gabinetu politycznego ministra sportu Marcin Rosół przez pomyłkę
musiałby przypomnieć ministrowi Drzewieckiemu, aby takie pismo sporządzić, a
Drzewiecki przez pomyłkę je podpisać. Kolejne pismo, o wycofaniu się z
rezygnacji z dopłat, Drzewiecki przesłał do resortu finansów już po tym, jak o
aferze poinformowany został premier, i po tym, jak, według Mariusza Kamińskiego,
informacje o akcji CBA przeciekły do biznesmenów branży hazardowej. Arłukowicz
stwierdził, że mieliśmy do czynienia także z próbą przejęcia kontroli nad całym
rynkiem hazardu w Polsce. Pomóc w tym miało umieszenie córki Sobiesiaka –
Magdaleny, w zarządzie państwowego Totalizatora Sportowego. Sobiesiakówna o
konkursie na to stanowisko dowiedziała się jeszcze przed jego ogłoszeniem i była
nieformalnie rekomendowana w resorcie skarbu, przez Marcina Rosoła, jako
kandydatka z poparciem Ministerstwa Sportu. Z konkursu zrezygnowała po tym, gdy
– jak wynika z podsłuchanych rozmów – biznesmeni dowiedzieli się o akcji CBA.
Sobiesiak mówił później: "Wycofałem Magdę, bo tam KGB, CBA". – Afera hazardowa
była, miała swoich bohaterów i ma swoje dowody – powiedział Arłukowicz.
Ze zdań odrębnych złożonych przez posłów PiS: Beatę Kempę i Andrzeja Derę,
wynika m.in., że podczas prac nad nowelizacją ustawy hazardowej miał miejsce
nielegalny lobbing. Według śledczych z PiS, Mirosław Drzewiecki działał na rzecz
zabezpieczenia interesów lobbystów branży hazardowej, a nie Skarbu Państwa.
Posłowie PiS zawarli także w zdaniu odrębnym zawiadomienie do prokuratury z
zarzutami wobec premiera Donalda Tuska i szefa kancelarii premiera Tomasza
Arabskiego w związku z przekroczeniem uprawnień i niedopełnieniem obowiązków.
Beata Kempa oceniła wczoraj, że podstawowym wnioskiem z prac tej komisji jest
to, że koniecznie należy zmienić ustawę o komisji śledczej, tak by nikt, jak w
tym przypadku, nie mógł być sędzią we własnej sprawie. Zwracając się do
przewodniczącego Sekuły, stwierdziła, że jego celem było dopilnowanie, aby
komisja nie mogła dojść do prawdy. – Trzeba będzie utworzyć nową komisję
śledczą. Ale nie w warunkach tej kadencji. Trzeba będzie poszerzyć jej prace o
wątek zieleniecki, wątek czorsztyński i o jeszcze jeden wątek: dlaczego prace
tej komisji zostały tak brutalnie stłumione – dodała Kempa.
 

Artur Kowalski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl