Homoinstruktaż ukryty w bajce

Wśród osób homoseksualnych są zarówno te, które doświadczając cierpień z powodu niewłaściwej orientacji seksualnej, poszukują przyczyn swoich problemów i korzystają z różnego rodzaju terapii, jak i te, które przyjmują postawę demonstracyjnego obnoszenia się ze swym stylem życia, mnożąc kolejne roszczenia. Środowiska te skupione w homoseksualnych organizacjach coraz częściej kierują swoją propagandę do dzieci za pośrednictwem bajek. W ten sposób zostaje zagrożony prawidłowy rozwój małej, bezbronnej istoty, dla której czymś oczywistym jest, że mama to nie to samo, co tata.

Od momentu powstania nowojorskiego ruchu gejów i lesbijek w 1969 r. presja wywierana na społeczeństwo przez ugrupowania homoseksualne, domagające się coraz to nowych przywilejów, nasila się w zawrotnym tempie. Środowiska te mnożą swoje postulaty pod przykrywką przeciwdziałania rzekomej dyskryminacji i braku tolerancji, gdy w rzeczywistości chodzi im o przeforsowanie własnej, korzystnej dla siebie wizji świata i zdobycie wyjątkowych uprawnień. Służą temu również bardziej pokojowo nastawione inicjatywy, ukazujące dobroduszność homoseksualistów, ich „normalność” i wolę kochania, choć „inaczej”.
Naciski wywierane przez środowiska homoseksualne doprowadziły w 1973 r. w USA do wykreślenia homoseksualizmu z listy zaburzeń psychicznych. Od 1989 r. w Danii, a następnie w kolejnych krajach, zaczęto legalizować związki homoseksualne. W 2001 r. Holandia zaaprobowała „śluby” homoseksualne i w ślad za nią decyzję tę podjęły następne kraje. W 2006 r. w Anglii, w 2008 r. w Belgii, a w 2009 r. w Danii możliwe stało się adoptowanie dzieci przez homoseksualistów. Walka o śluby osób tej samej płci i adoptowanie dzieci, których z racji swej inwersji sami począć i zrodzić nie mogą, nadal trwa. Wydaje się, że każda metoda walki jest dobra, byle przyniosła spodziewane rezultaty, dlaczego więc nie sięgnąć po bajkę? Przeznaczona jest przecież dla najmłodszych i najbardziej wrażliwych, w których rozwój wpisane jest naśladownictwo starszych.

Próby społecznego „oswajania”

Źródłem homoseksualnego przekazu kierowanego do dzieci, wykorzystującego psychologiczne prawo pierwszych połączeń, jest przetłumaczona niedawno na język polski i przedstawiana jako amerykański bestseller książeczka o historii pingwinków. Piękne, kolorowe wydanie budzi aprobatę i zachęca do lektury. Umiejętnie ukazane relacje ludzi i zwierząt wzruszają, czyniąc przedstawiany świat bardzo swojskim i bliskim. W atmosferze zabawy dzieci: puszczania stateczków na jeziorku pięknego parku, kręcenia na karuzeli, jeżdżenia na łyżwach, zwiedzania zoo, ukazana jest historia budzących sympatię pingwinków narysowanych w podobnych do ludzkich relacjach: kłaniania się sobie, wspólnego spacerowania, pływania, śpiewania dla siebie nawzajem, przytulania, budowania domu i spania w nim razem co noc. Nagle w pogodny nastrój czytelnika towarzyszącego poczynaniom miłych zwierzaczków wkrada się pewna dramaturgia zdarzeń: dwa zamieszkujące razem samce z zaskoczeniem spostrzegają, że w gniazdach innych pojawiają się małe pingwiniątka, których w ich domku brak. Jakże nie współczuć ma czytelnik tym smutnym minkom, a następnie daremnym usiłowaniom wysiedzenia owalnego kamienia, który przyniósł jeden z pingwinów, traktując go jako nieobecne jajko? Na wielu ilustracjach zademonstrowany jest trud pieczołowitego wysiadywania, wzajemne zmienianie się, gdy jeden z pingwinków ze znużenia zasypia lub chce popływać, trwająca dzień w dzień współpraca i przykrość z powodu braku rezultatu. Żaden czytelnik, a zwłaszcza identyfikujące się z bohaterami bajki dziecko, nie może wobec takich wysiłków i smutków pozostać obojętny. Przedstawionym w książeczce rozwiązaniem staje się pomysł podłożenia do gniazda prawdziwego pingwiniego jajka zrealizowany przez mężczyznę opiekującego się zwierzętami w zoo. Teraz następują pochwały dla jednopłciowych pingwinów rodziców, którzy „doskonale wiedzą, co należy robić”: obracają jajko, ogrzewają je z każdej strony, przynoszą sobie jedzenie, opiekują się jajkiem i troszczą o siebie nawzajem. Wszystkie te stwierdzenia mają przychylnie usposobić czytelnika, zarówno do pary homoseksualnej, jak i do adopcji. Mają wywołać podziw dla podejmowanych starań oraz zilustrowanej słowem i rysunkiem troski. Mają wzbudzić wiarę i pewność w możliwości i umiejętności pingwinów samców bawiących się w tatę i mamę. Przekonujący ma być też końcowy rezultat, jakim jest wyklucie się pisklęcia z jajka. Objaw normalności ma też stanowić proste stwierdzenie, że wykluty pingwinek jest pierwszym w zoo zwierzątkiem „mającym dwóch tatusiów”. Ujmuje również dalsza troska o dziecko: podawanie jedzenia prosto do dzióbka, ogrzewanie w nocy własnym ciałem, uczenie komunikowania potrzeb śpiewem, nauka pływania. Sielanka bycia razem, pełna ciepła i wzruszającego uroku. Podkreślanie wspaniałego wywiązywania się z zadań przez tych jednopłciowych tatusiów realizowanego w taki sam sposób, jak „inni pingwini rodzice robili to ze swymi dziećmi”. Wzmocnieniu aprobaty u czytelnika mają służyć jeszcze radosne okrzyki dzieci zwiedzających zoo i przyglądających się wyczynom pingwinów, personifikowanych poprzez nazywanie ich sympatycznymi imionami. Antropomorfizm oddają również słowa o przytulającej się i zasypiającej nocą pingwiniej rodzinie trzech samców, nie tylko tak samo jak wszystkie inne pingwiny i inne zwierzęta, ale nawet tak jak „wszyscy ludzie w wielkim mieście”. Przekonaniu czytelnika o wartości opisywanej historii ma służyć zapewnienie o jej autentyczności i usprawiedliwienie, że przekazane samcom jajko zostało zabrane parze, która „już wiele razy wysiadywała własne jajka, ale nigdy nie umiała opiekować się więcej niż jednym pisklęciem naraz”.

Bajka czy fasada dla czegoś innego?

Cała ta idylliczna historia wydana pod patronatem homoseksualnych stowarzyszeń nie pozostawia wątpliwości odnośnie do rzeczywistych zamiarów jej autorów. Określana jako opowieść o przyjaźni, miłości i tolerancji ma oswajać z innością homoseksualną. Jest sposobem przemycania do świadomości dzieci i rodziców przekonania o słuszności adopcji dzieci przez pary homoseksualne, przekonania o tym, że jest to właściwe, naturalne, normalne i pożyteczne zachowanie! Jak każda bajka, w której pod postaciami zwierząt przedstawione są historie ludzi, tak i ta opowieść o pingwinkach ma być odniesiona do każdego człowieka. W prawdziwej bajce powinien jednak być morał służący wychowaniu, a nie osiągnięciu własnej korzyści, w tym przypadku przez ugrupowania nieliczące się z dobrem dziecka lub opacznie to dobro rozumiejące. Prawdziwa bajka nie może obarczać dzieci problemami ludzi dorosłych, nie może służyć ich instrumentalnemu wykorzystaniu do własnych celów. Rolą rodziców i wychowawców jest chronić dzieci przed niewłaściwymi treściami zwłaszcza wtedy, gdy są zakamuflowane i podane w formie bajki. Rolą wychowawców jest wzmacniać w dzieciach autorytet ich rodziców, a nie go podkopywać, budząc wątpliwości, że kolejnym dzieckiem już nie potrafią tak dobrze się zająć, jak pierwszym czy jedynym. Nie ulega wątpliwości, że wszystkie dzieci, także bliźnięta, a piszę to jako matka bliźniąt, mają prawo czuć się kochane i ufać, że rodzice żadnego z nich nie porzucą ani nie potraktują nieodpowiedzialnie. Podkreślić należy również, że ewentualne patologie rodzinne należy rozwiązywać, nie szukając w nich argumentów dla adopcji homoseksualnej.

Granice tolerancji

Afirmacja człowieczeństwa dotyczy każdej osoby niezależnie od doświadczanych przez nią zaburzeń. Nie oznacza to jednak aprobaty dla wszystkich jej poczynań. Możliwość wyrządzenia krzywdy drugiemu człowiekowi, zwłaszcza dopiero kształtującemu swe postawy dziecku, stanowi granice dopuszczalnej tolerancji. Odmowa adopcji homoseksualnej wynika z odpowiedzialności za prawidłowy rozwój i dobro dzieci, dla których jest oczywiste, że „mama to nie jest to samo, co tato”. Odmowa ta jest także przejawem starań o rzeczywiste dobro samych homoseksualistów, by nie tworzyli iluzji dającej pozory normalnej rodziny temu, co rodziną nie jest. Ponad wszystkim zaś powinna stać personalistyczna norma etyczna, która chroni autentyczne dobro człowieka. Normą tą powinni się kierować w procesie twórczym autorzy bajek dla dzieci oraz respektować zasady pedagogiki i psychologii rozwojowej. Normę tę powinny uszanować wszelkie publikacje, także te powołujące się na rzekome badania naukowe.
W tym miejscu warto przypomnieć dążenia C.E. Kinseya i jego współpracowników, którzy nie wahali się opisywać stymulacji ukierunkowanych na przeprowadzanie orgazmów u dzieci w celu wywołania powszechnej rewolucji seksualnej i obyczajowej. Przypomnieć należy również twierdzenie W.B. Pomeroya o tym, jak wspaniałym przeżyciem dla dziecka jest stosunek kazirodczy! Niektóre zaburzenia występujące u ludzi dorosłych stanowią poważne zagrożenie dla dzieci. Świadomość tego zobowiązuje do tym większej czujności i przeciwdziałania patologiom.


Dr Urszula Dudziak

Autorka jest psychologiem, teologiem, adiunktem w Instytucie Nauk o Rodzinie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl