Fala protestów zalała Europę
Europa zalana jest falami protestów. We Francji już 14 dzień trwa strajk przeciwko reformie emerytalnej. W Czechach manifestanci domagają się dymisji premiera. Z kolei w Holandii rolnicy i robotnicy sprzeciwiają się polityce rządu, która ma na celu ograniczenie zanieczyszczenia środowiska.
Od rana Paryż i inne francuskie miasta były sparaliżowane. Na wezwanie związkowców na ulice wyszło dzisiaj 615 tysięcy manifestujących. Nie działały linie metra i pociągi.
– Manifestujący mają rację i mają prawo do strajku. Nie ma innego wyjścia, jak tylko strajkować – mówi mieszkaniec Paryża.
Prezydent Francji – Emmanuel Macron – mimo wszystko wykluczył rezygnację z planów reformy emerytalnej. Zapewnił jednak, że chce ją ulepszyć i poczynić postępy w rozmowach ze związkowcami. Jeśli porozumienia nie będzie, to protest potrwa do Świąt Bożego Narodzenia.
Skomplikowana sytuacja zaistniała również w Pradze. Tam na ulice wyszło 15 tys. demonstrantów, którzy domagają się dymisji premiera Andreja Babisza.
– Jeśli Babisz sam nie zrezygnuje, mam nadzieję, że partie opozycyjne będą w stanie się zjednoczyć i pokonają go w wyborach. To jedyna nadzieja – podkreśla jedna z protestujących kobiet.
Manifestujący uważają, że premier robi z Czech własną firmę. Jutro planowane są kolejne protesty w 12 większych miastach.
Z kolei w Holandii na ulice wyszli rolnicy i robotnicy. W taki sposób wyrazili swój sprzeciw wobec polityki rządu. We wtorek Senat przyjął ustawę, mającą na celu ograniczenie emisji tlenku azotu. Nowe przepisy zagrażają źródłom dochodów rolników i pracowników budowlanych.
– Zadbamy o to, aby rolnicy w Holandii mieli przyszłość. Naprawdę się nie poddajemy – zaznacza jeden z protestujących rolników.
Protesty w Hadze mogą potrwać nawet kilka dni.
TV Trwam News