Dialektyka wiecznie żywa

Jan Dworak w czasach rządów Tadeusza Mazowieckiego, gdy Andrzej Drawicz
był przewodniczącym Radiokomitetu, pełnił funkcję jego zastępcy i zarządzał
bezpośrednio Telewizją Polską. W owianych peerelowską legendą korytarzach przy
ulicy Woronicza zasłynął z powiedzenia: "To, że coś podpisałem, nie znaczy
jeszcze, że coś z tego wynika". Dialektyczność jego wypowiedzi wprawiła w
"podziw" nawet starych, sprawdzonych peerelowskich "funkcjonariuszy frontu
ideologicznego", którzy w telewizji pracowali "od zawsze", niejedno widzieli i
słyszeli.

 Słowa "To, że coś podpisałem, nie znaczy, że coś z tego wynika" zostały
wypowiedziane wobec grupy dziennikarzy, którzy do TVP przyszli po przemianach
1989 roku i którym zakwestionowano honorarium za jeden z najważniejszych wówczas
programów publicystycznych. Autorzy programu byli oburzeni zachowaniem szefa
Telewizji Polskiej kwestionującego własną decyzję, ponieważ kosztorys wcześniej
został zatwierdzony podpisem samego wiceprzewodniczącego Komitetu do spraw Radia
i Telewizji "Polskie Radio i Telewizja" Jana Dworaka.

Minęło ponad 20 lat, a Jan Dworak dziś jest przewodniczącym Krajowej Rady
Radiofonii i Telewizji. Najwyraźniej jednak nadal odwołuje się do tej samej
dialektyki, której zapewne nie powstydziliby się wytrawni marksiści. 15 lipca
kierowana przez niego ważna państwowa instytucja bez zbadania sprawy, ale za to
kierując się zasadą braku obiektywizmu, z góry wiedząc, kto jest "słuszny", a
kto "niesłuszny", autorytarnie, "po linii i na bazie", zgodnie z
zapotrzebowaniem dzisiejszych ideologów "poprawności politycznej", pośrednio
dokonała krytyki Radia Maryja i potępiła "incydent" podczas XIX Pielgrzymki
Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę. W wydanym przez KRRiT stanowisku
pryncypialnie podkreślono, że "uczestnicy pielgrzymki siłą uniemożliwili
wykonywanie obowiązków dziennikarskich ekipie jednej ze stacji telewizyjnych".
Zwrócono również uwagę na to, że "zastosowanie siły wobec dziennikarzy i tym
samym uniemożliwianie wykonywania przez nich swojej pracy jest nie do pogodzenia
z obowiązującymi w Polsce standardami".
26 lipca sejmowa Komisjia Kultury i Środków Przekazu – kierowana notabene przez
byłą członkinię PZPR i dziennikarkę partyjnej prasy, która w czasach AWS nie
została ministrem kultury ze względu na artykuły, którym zarzucono antysemityzm
– zadziałała jak pudło rezonansowe. Spapugowała rzekome zarzuty, wykorzystując
je do ataku na Radio Maryja. Natomiast senacka Komisja Kultury i Środków
Przekazu przyjęła zupełnie odmienne stanowisko, stwierdzając, iż "ekipa Polsatu
zakłóciła przebieg pielgrzymkowej Mszy św. z zastosowaniem przemocy fizycznej
wobec jej uczestnika, a następnie dokonała nieodpowiadającego rzeczywistości
przedstawienia przebiegu zdarzenia".
Kilka dni temu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, najwyraźniej przestraszona
udziałem w propagandowej hucpie i manipulacji, która jest już widoczna gołym
okiem, próbuje się wycofać rakiem ze swojego stanowiska z 15 lipca. Zgodnie ze
starym powiedzeniem przewodniczącego Dworaka: "To, że coś podpisałem, nie znaczy
jeszcze, że coś z tego wynika", chce wrócić do sprawy, którą już przecież
osądziła w świetle dialektycznej zasady: jeżeli fakty czemuś przeczą, to tym
gorzej dla faktów. Teraz ma nastąpić "zbadanie rozbieżności" i w oparciu o
relacje świadków zostanie zrekonstruowane wydarzenie. Wyrządzoną krzywdę należy
naprawić. Kto przeprosi za oszczerczą kampanię, insynuacje, pomówienia,
naruszone dobra?

Jan Maria Jackowski
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl