Zamach

Prawie dwadzieścia lat temu, 1 września 1983 roku, nastąpił sowiecki
zamach na samolot południowokoreańskich cywilnych linii lotniczych. Z całą
bezwzględnością i okrucieństwem Rosjanie zamordowali 269 pasażerów samolotu,
który został trafiony sowiecką rakietą i spadł do morza. Wszyscy zginęli! Rozkaz
zestrzelenia wydał marszałek Nikołaj Ogarkow, szef sowieckiego sztabu
generalnego.

Wiadomo dzisiaj wystarczająco dużo o tej zbrodni. To była prowokacja!
Sowieckie stacje radiolokacyjne drogą satelitarną celowo zakłóciły system
nawigacji koreańskiego boeinga, tak że zboczył z kursu, mylnie wszedł na styk
sowieckiej strefy powietrznej i wtedy Rosjanie strącili go do morza. Wiadomo, że
była to zaplanowana znacznie wcześniej prowokacja, której ślady prowadziły do
wszechwładnego Jurija Andropowa, rządzącego wtedy na Kremlu komunistycznego
dyktatora, a wcześniej wieloletniego szefa zbrodniczego KGB. Zamach na samolot,
śmierć wszystkich pasażerów była testem Moskwy, jak w warunkach zimnej wojny
zareagują na tę zbrodnię Stany Zjednoczone, Japonia, Korea Południowa i Zachód.
Chodziło też o niezbędną dla rosyjskiej polityki eskalację napięcia
międzynarodowego. Prowadzone przez Rosjan śledztwo oraz tradycyjna komunistyczna
propaganda skutecznie wmówiły znaczącej części ówczesnej światowej, a także
sowieckiej opinii publicznej, że za zaistniałą sytuację winę ponoszą
południowokoreańscy piloci. Politycy i dziennikarze, a zwłaszcza prezydent
Ronald Reagan, oskarżani byli przez propagandę sowiecką, że to oni są
prowokatorami i że to oni, a nie Rosja, chcą wybuchu III wojny światowej z
powodu tylko jednego samolotu. Potrzeba było upadku Związku Sowieckiego, aby
sprawa się wydała.
W Rosji carskiej, a następnie sowieckiej, zbrodnia i kłamstwo były niemal zawsze
integralne. Prezydent Reagan nazwał to państwo "imperium zła", a poproszony
później o sprecyzowanie tej nazwy powiedział: "Zamiast pokoju – wojna, zamiast
wolności – niewola, zamiast prawdy – kłamstwo". Refleksje te nasuwają się w
kontekście nowych informacji na temat tragedii pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010
roku. Oto od samego początku media rosyjskie, a w ślad za nimi niektórzy polscy
dziennikarze i politycy stanowczo twierdzili, że katastrofa polskiego samolotu z
prezydentem i znaczącą częścią elity RP nie była rosyjskim zamachem, ale
wynikiem winy polskich pilotów Tu-154M, którzy popełnili fundamentalne błędy
przy lądowaniu w Smoleńsku. Winien też miał być generał Andrzej Błasik, który
nieuprawniony przebywał w kabinie pilotów i wydawał im polecenia i samą swą
osobą wpływał na przebieg fatalnego lotu i lądowania. Teraz okazuje się, że to
wszystko była nieprawda, kłamstwa rosyjskie i fałszerstwa osławionego raportu
MAK. Raport rosyjski stwierdził, że generał Błasik nie tylko był w kokpicie, nie
tylko pośrednio pilotował samolot, ale był pijany. W ten sposób Rosjanie
oczerniali nie tylko dowódcę polskich Sił Powietrznych, ale Rzeczpospolitą jako
taką. Zrzucali winę za katastrofę na polskich pilotów i polskiego pijanego
generała. Równolegle z tymi fałszerstwami Rosjanie celowo niszczyli wrak
samolotu w Smoleńsku, a zwłaszcza w całości zniszczyli kokpit Tu-154M. No bo
przecież nie ma go nigdzie! Tak jak nie ma akurat tego fragmentu skrzydła
samolotu, którym samolot uderzył w brzozę. Zbrodnia i kłamstwo, zacieranie nie
tylko śladów zbrodni, ale wprowadzanie fałszywych tropów ma w Rosji długie
tradycje. Czy "śledztwo smoleńskie" Rosji Władimira Putina nawiązuje do tych
najgorszych realiów imperium zła?

Józef Szaniawski
 

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl