Ustawa, która rodzi przemoc

Z JE ks. bp. Stanisławem Stefankiem, ordynariuszem diecezji
łomżyńskiej,
członkiem Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny i
Prezydium Papieskiej Rady ds. Rodziny, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Rząd przygotował nowelizację Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w
rodzinie, na którą Rada Konferencji Episkopatu Polski ds. Rodziny ostro
zareagowała, wydając specjalne oświadczenie w tej sprawie. Co zbulwersowało
polskich biskupów?

– Przede wszystkim niepokojący jest fakt, że już
w samym tytule ustawy przy słowie „rodzina” umieszczono słowo „przemoc”.
Tymczasem powinno znaleźć się tam słowo „pomoc”. Ostatecznie bowiem przy
budowaniu polityki prorodzinnej – co jest zresztą obowiązkiem rządu – trzeba
brać pod uwagę taki wymiar wsparcia, który przewiduje zasada pomocniczości. To z
kolei oznacza, że państwo powinno ingerować w życie rodziny jedynie w tych
obszarach, w których rodzina sama nie może wypełnić określonych zadań i
potrzebuje pomocy, jak chociażby edukacja dzieci czy inne poważne obowiązki
społeczne. Zamiast tego w odniesieniu do rodziny używa się słowa „przemoc”,
które jest mocno wyakcentowane, a sama ustawa tak rozbudowana, iż czytając ją,
można odnieść wrażenie, że rodzina to jakaś rywalizująca ze sobą grupa ludzi,
odnosząca się do siebie na co dzień agresywnie. Zatem mamy tu do czynienia z
zakłamanym obrazem rodziny. Fałsz występuje już w samym zdefiniowaniu pojęcia
„rodziny”, ma być on wprowadzony na mocy ustawy przez prawodawcę. Takie
działania nie mogą przejść bez echa, stąd tak mocny sprzeciw polskich
biskupów.

W projekcie nowelizacji ustawy uderza pewna niekonsekwencja. Zapis w
preambule jest sprzeczny z dalszą treścią ustawy…
– Preambuła do
ustawy zwraca uwagę, że każdy człowiek ma prawo do życia, zdrowia, poszanowania
godności osobistej, a władze publiczne mają obowiązek zapewnić wszystkim
obywatelom równe traktowanie oraz poszanowanie ich praw i wolności. Państwo zaś
bierze na siebie te obowiązki. Tymczasem treść samej ustawy przeczy temu
wszystkiemu, o czym mówi preambuła. Mam tu na myśli różne wymiary ustawodawstwa,
które nierzadko dyskryminują osoby np. dotknięte bezrobociem, bezdomne itp. Jest
w niej wiele przepisów odnoszących się również do rodziny, gdzie agresorem jest
państwo, i to w imię prawa oraz przy użyciu środków prawnych z komornikiem
włącznie. Mamy tu zatem do czynienia z instytucjonalną agresją wymierzoną w
wiele polskich rodzin, które znalazły się w trudnej sytuacji, często nie z
własnego wyboru, ale z powodu nieuczciwych transformacji gospodarczych w kraju.
Zatem już w samym założeniu tzw. wolnego rynku zawiera się wiele źródeł
niesprawiedliwości i przemocy.

Jakie zagrożenia wiążą się z ewentualnym wejściem w życie tak
skonstruowanego prawa?
– Gdyby ustawa ta weszła w życie,
wprowadziłaby do świadomości społecznej nie tylko zafałszowany obraz rodziny,
ale przede wszystkim prowokowałaby do zafałszowanych relacji międzyludzkich.
Rodzina jest wspólnotą życia i miłości, opartą na wyborze serca, rozbudowywaną
przez przyjęcie dzieci, ich wychowanie i wzajemną ofiarną miłość. Natomiast
wspomniana ustawa nakierowuje członków rodziny na wzajemną podejrzliwość,
prowokuje do postaw roszczeniowych, nie mówiąc już o tym, że w myśl jej zapisów
młodociani członkowie rodziny mogą zgłaszać swoje roszczenia wobec rodziców,
prosząc o interwencję pracownika socjalnego. Tymczasem powszechnie wiadomo, że
osoba młodociana formułuje swoje żądania nie zawsze w sposób racjonalny i
odpowiedzialny. Ustawa zatem próbuje wpłynąć na zmianę relacji międzyludzkich, a
co za tym idzie – usiłuje wprowadzić nowy ład cywilizacyjny, dodajmy: bardzo
niebezpieczny, burzący elementarne zasady życia społecznego. Jeżeli relacje
międzyludzkie w rodzinie będą się opierać wyłącznie na podejrzliwości, chęci
dominowania, na wysuwaniu najrozmaitszych żądań, to cóż to będzie za
społeczeństwo? Tylko ktoś, kto jest z gruntu przeciwny rodzinie oraz ładowi i
pokojowi społecznemu, mógłby taką ustawę uchwalić.

Czy projekt Ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie był
konsultowany w szerszym gronie ekspertów?

– Projekt powstał z
pominięciem jakichkolwiek konsultacji ze środowiskiem Komisji Episkopatu Polski,
a przypomnę, że po to jest przecież Zespół ds. Rodziny działający w ramach
Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu RP i KEP. Już nie wspomnę o innych
instytucjach czy środowiskach, jak chociażby stowarzyszenia rodzinne lub
stowarzyszenia wychowawcze czy oświatowe, które powinny wyrazić swój pogląd.
Zostały zupełnie pominięte.
W jakim zakresie rozwiązania wspomnianej
nowelizacji ustawy naruszają wolność jednostki i autonomię rodziny?
– Przede
wszystkim należałoby tu przypomnieć podstawowe zapisy Karty Praw Rodziny, która
jest do dyspozycji ustawodawców, a w której bardzo jasno została określona
autonomia w zakresie zakładania rodziny, przyjęcia dzieci, wyboru kierunków ich
wychowania czy chociażby w zakresie miejsca zamieszkania itd. W tym przypadku
omawiana ustawa ingeruje w autonomię rodziny, mało tego – odbiera rodzicom
jakąkolwiek inicjatywę, która mogłaby formować życie rodzinne według wybranego
modelu. Posłużmy się przykładem. Ojciec próbuje zachęcić syna do gry w piłkę
nożną, ale ten odmawia, bo woli grać na komputerze. W normalnych warunkach
ojciec może użyć różnych sposobów przekonywania, by oderwać dziecko od komputera
i pokazać mu zalety zajęć sportowych. Tymczasem zgodnie z Ustawą o
przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie syn mógłby zwrócić się do pracownika
socjalnego, oskarżając ojca o nagabywanie go, o wchodzenie w jego prywatne
sprawy. Krótko mówiąc, podstawowa autonomia, zgodnie z którą rodzice odpowiadają
za rozwój swojego dziecka, została przejęta przez zupełnie obce ciała
funkcjonujące często w sposób ociężały w labiryncie struktur biurokratycznych.
Autonomia rodziców zostaje zatem oddana w ręce anonimowych sił i trudno
uwierzyć, że struktury te, począwszy od wójta, a skończywszy na ministrze, będą
mogły przejąć zadania przyporządkowane rodzicom. Według ustawy ten
biurokratyczny, obcy organizm ma zastąpić wrażliwą, kierowaną miłością rękę ojca
czy matki.

Proponowane przez rząd przepisy zakładają ponadto masowe
kontrolowanie rodzin, nawet wbrew ich woli i bez uzasadnienia. To oznacza, że
pracownicy socjalni będą zaglądać do naszych domów. Ekscelencjo, czy mamy tu do
czynienia z próbą inwigilacji, a co za tym idzie – z usiłowaniem zawładnięcia
człowiekiem, z czymś, co nie udało się nawet władzom Polskiej Rzeczypospolitej
Ludowej?
– Nie tylko PRL zostawiła nam w sercach, a także w
dokumentach ślady inwigilacji. Wszystkie systemy totalitarne mają to do siebie,
że przekraczają granice domu, wchodzą najpierw do wnętrza rodziny, a potem do
ludzkich sumień. Usiłują wpływać nawet na takie decyzje, jak zamążpójście czy
ożenek, z ilością przyjętych dzieci włącznie. Uważam, że Ustawa o
przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie to swego rodzaju papierek lakmusowy
sprawdzający naszą wrażliwość, na ile społeczeństwo pozwoli sobą zawładnąć. Jest
to także nachalny atak na autonomiczną przestrzeń domu rodzinnego i zdrowe
relacje pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Widać też, że są to działania
nieprzypadkowe, które pod pozorem niezwykle rozbudowanej struktury
biurokratycznej mają stworzyć wrażenie troski roztaczanej nad rodziną, a w
rzeczywistości działają niczym huraganowy atak na istotne wartości rodziny.

Co może być skutkiem uchwalenia tak absurdalnych
przepisów?
– Myślę, że nie powinniśmy w ogóle brać pod uwagę takiej
możliwości, jak uchwalenie takich przepisów. Ustawa ta narusza elementarne
zasady prawa naturalnego, przez co jest głęboko niemoralna, a co za tym idzie –
w założeniu jest nielegalna i nie może obowiązywać. Wobec powyższego powinna
nastąpić powszechna i radykalna kontestacja tej ustawy. Decyzja co do jej losów
stanowić będzie również próbę dla polskich parlamentarzystów. Nie wierzę, by
nasi posłowie nie widzieli absurdów, jakie zawiera proponowany projekt
nowelizacji. To oni jako pierwsi będą zdawać z tego egzamin, a potem my jako
społeczeństwo.

Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców w ciągu zaledwie kilku dni
zebrało ponad 10 tys. podpisów osób przeciwnych nowelizacji ustawy. To jeden z
wielu przykładów świadczących o tym, że Polacy są przeciwni manipulowaniu
sprawami związanymi z rodziną. Tymczasem rząd Donalda Tuska jakby nic sobie z
tego nie robił…
– Społeczeństwo polskie jest mądre i nie daje się
tak łatwo zwieść pustym obietnicom. Natomiast rząd jest tu bezradny, podobnie
jak w wielu innych sprawach, w których już oddał inicjatywę w obce ręce.
Przecież my zgodnie z traktatem lizbońskim funkcjonujemy już w strukturze
dwupoziomowej, a rząd, nie reagując, po prostu nie ma takiej możliwości. Zresztą
rząd nawet przyznaje publicznie, że ta dziedzina nie jest już w jego
kompetencji, choć w cytowanej wcześniej preambule do ustawy zaklina się, że
władze publiczne mają obowiązek zapewnienia równego traktowania wszystkich
obywateli. Jednak niemoc wynikająca z zewnętrznych uwarunkowań nie może być dla
niego absolutnie żadnym usprawiedliwieniem.

W tej sytuacji może warto się zastanowić nad uściśleniem w
Konstytucji RP kwestii związanych z suwerennością rodziny i obowiązkiem państwa
wobec niej?
– Bardzo mądrze postąpiły rząd i parlament Niemiec.
Zanim wszedł w życie traktat lizboński osłabiający reguły demokracji, niemiecki
parlament zabezpieczył sobie prawo do ostatecznego decydowania o zmianach
zapisów legislacyjnych dotyczących strategicznych dla ich państwa obszarów.
Natomiast Polakom cały czas tłumaczono, że tego rodzaju kompetencyjne uściślenia
będą zabezpieczone. Od paru lat słyszę tylko, jakie to my będziemy mieli swobody
w kwestiach: sumienia, rodziny czy ochrony życia ludzkiego. Tymczasem ledwie
traktat lizboński wszedł w życie, a już otrzymujemy pierwszy potężny cios
wymierzony w rodzinę. Widać gołym okiem, że to nie jest polski pomysł, nie
wypływa on z naszych tradycji i – co najważniejsze – szkodzi Polsce. Uderza
bowiem w zwartość społeczeństwa polskiego, atomizuje je, izoluje ludzi od
siebie. Zakłada, że w każdej chwili można odseparować jednostkę od rodziny,
zlecić człowiekowi określone zadania i postawić go tam, gdzie w danym momencie
będzie pożyteczny dla pracodawcy. To nic innego, jak próba rozkruszenia i
rozbicia naturalnej struktury rodziny. Sprzeciwiając się temu, bronimy nie tylko
autonomii podstawowej komórki społecznej, ale przede wszystkim bronimy
człowieka, który tak długo jest wolny, jak długo jest zabezpieczony autonomiczną
przestrzenią rodziny. Człowiek, wychodząc poza jej strukturę, staje się
niewolnikiem rozmaitych nacisków. W tym znaczeniu jest to też obrona całego
polskiego społeczeństwa i naszej Ojczyzny.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl