Trzeci eksperyment na tupolewie

Komisja wyjaśniająca okoliczności katastrofy samolotu Tu-154M w Smoleńsku
przeprowadziła wczoraj trzeci eksperyment na bliźniaczym samolocie o numerze
bocznym 102. Według oficjalnych informacji, trzeci eksperyment nie oznacza
niepowodzenia w poprzednich lotach, a jego realizacja wynikała z potrzeby
weryfikacji kolejnych elementów niezbędnych do wyjaśnienia okoliczności
katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku. Nie wiadomo, czy będą kolejne loty.

Eksperyment na Tu-154M o numerze bocznym 102 rozpoczął się wczoraj w Warszawie
tuż przed godziną 8.00. Loty miały odbywać się w rejonach lotnisk należących do
Sił Powietrznych. Na pewno samolot udał się do Mirosławca. Jak zaznaczył mjr
Bogdan Ziółkowski, oficer prasowy 12. Komendy Lotniska w Mirosławcu, samolot
przyleciał w ten rejon ok. 8.25. Maszyna podchodziła do lądowania i odchodziła
na kolejny krąg ośmiokrotnie, zarówno z wypuszczonym, jak i schowanym podwoziem.
Lot z wieży w Mirosławcu obserwowali członkowie komisji. Eksperyment trwał ok. 2
godzin.
Pytana o lot Małgorzata Woźniak, rzecznik MSWiA, nie podała żadnych szczegółów.
Nie skomentowała też, czy podczas wczorajszego eksperymentu powtarzane były
niektóre z wykonywanych już doświadczeń. – Mogę jedynie powiedzieć, że są to
elementy, które mają wyjaśnić zachowanie samolotu [Tu-154M o numerze bocznym 101
– red.] w ostatnich sekundach lotu. Sprawdzane są kolejne elementy. Nie
udzielamy szczegółowych informacji na temat eksperymentu, o tych ustaleniach
komisja na obecnym etapie nie może i nie będzie informować. Cały opis lotu wraz
z ustaleniami znajdzie się w raporcie końcowym – podkreśliła. Dopytywana
zaznaczyła, że nie wie, czy będą kolejne loty eksperymentalne na Tu-154M.
Loty eksperymentalne 12 kwietnia realizowane były w Powidzu, a 15 kwietnia także
w Poznaniu – Krzesinach i Świdwinie. Według ustaleń "Naszego Dziennika", podczas
pierwszego lotu komisja potwierdziła działanie przycisku "uchod" nad lotniskiem
bez działającego systemu ILS. W ten sposób podważone zostały opinie ekspertów,
że samolot może automatycznie przerwać lądowanie tylko wtedy, gdy na lotnisku
jest ILS. Oficjalnie komisja nie przekazała dotąd żadnych danych na temat
odbytych lotów i przeprowadzonych badań. Na etapie przygotowań do eksperymentu
informowała, że badanie ma wykazać, czy załoga samolotu Tu-154M o numerze 101,
który uległ katastrofie 10 kwietnia 2010 roku, miała dość czasu na przerwanie
zniżania i bezpieczne poderwanie samolotu, by odejść na drugi krąg bądź odlecieć
na lotnisko zapasowe. Z przedstawionych stenogramów wynika, że dowódca załogi
ok. 20 sekund przed katastrofą wydał komendę "odchodzimy", która została
potwierdzona przez drugiego pilota. Komisja chce ustalić, z jakich powodów
odejście się nie powiodło.
Eksperyment na Tu-154M był elementem koniecznym do sformułowania raportu
końcowego komisji. Według ostatnich zapewnień Jerzego Millera, szefa MSWiA,
komisja jest na etapie podsumowywania prac i końcowego raportu można spodziewać
się w maju lub czerwcu. Prace nad nim mogą się jednak przeciągnąć, jeżeli strona
rosyjska do czasu zakończenia prac dośle istotne dla wyjaśnienia okoliczności
katastrofy dokumenty, o które strona polska wnioskowała.
"Nasz Dziennik" poprosił także Woźniak o wyjaśnienie powodów, dla których
niektóre media zostały poinformowane o eksperymencie telefonicznie w pierwszej
kolejności. Taką praktykę rzecznik MSWiA można było wyczytać z jej słów na
antenie TVN 24: "Jak tylko się dowiedziałam, zaraz do państwa zadzwoniłam". –
Nie jest prawdą, że w pierwszej kolejności zadzwoniłam do TVN 24. Zadzwoniłam do
PAP, RMF i TVN 24. Zanim ta stacja sprawę nagłośniła, informację miała także TVP
Info – zaznaczyła Woźniak. Zapewniła, że te redakcje otrzymały informację drogą
telefoniczną, gdyż ich dziennikarze pytali ją o loty testowe. Woźniak
zaznaczyła, że nie stosuje wobec mediów żadnych wyróżnień, a jej słowa na
antenie TVN 24 zostały niewłaściwie zinterpretowane. – Być może było to
niefortunne sformułowanie, jednak mówiąc: "Zaraz do państwa zadzwoniłam", miałam
na myśli dziennikarzy, a jako pierwsza informację otrzymała PAP. Takie są fakty
– dodała. Jak podkreśliła, komunikat PAP został opublikowany o godzinie 8.57, a
jej wejście na antenie TVN 24 odbyło się minutę później.
W ocenie prawników, rzecznik prasowy instytucji państwowej wprawdzie nie ma
obowiązku przekazywania informacji do wszystkich mediów werbalnie, ale powinien
przekazywać informacje czy to w formie komunikatów, czy też korespondencji
elektronicznej, tak by nie wyróżniać żadnych mediów. Jak zauważyła mec. Krystyna
Kosińska, zwykle komunikat podawany jest do PAP, z której usług korzystają
wszystkie redakcje. Skoro rzecznik podała informację do PAP, to nie musiała
dzwonić do innych redakcji z informacją, ale mogła czekać na telefony
dziennikarzy, chociażby po to, by nie narażać się na sytuacje sugerujące
preferowanie niektórych mediów.

 

Marcin Austyn

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl