Santo subitoOtwarty na Boga i człowieka

Z ks. infułatem Bronisławem Fidelusem, wieloletnim kanclerzem Kurii
Metropolitalnej w Krakowie, proboszczem i archiprezbiterem bazyliki
Mariackiej, rozmawia Mariusz Kamieniecki

Kiedy Ksiądz
Infułat poznał przyszłego Papieża?

– Był moim wykładowcą na
pierwszym roku w wyższym seminarium duchownym, do którego wstąpiłem w
1956 r., a potem aż do 1962 r. wykładał nam tzw. principia teologii
moralnej, etykę społeczną. Jako wikariusz kapitulny udzielił nam również
święceń kapłańskich w 1962 roku. Pierwotnie miał nas wyświęcić ks. abp
Eugeniusz Baziak, ale zmarł 15 czerwca 1962 r.; w tej sytuacji 17
czerwca święcenia przyjęliśmy z rąk ks. bp. Karola Wojtyły. Od 1968 r.
do wyboru księdza kardynała na Stolicę Piotrową pracowałem w kurii
krakowskiej jako notariusz, wicekanclerz i kanclerz odpowiedzialny za
sprawy ekonomiczne, finansowe i pracownicze.

Powróćmy na
chwilę do ks. Karola Wojtyły jako profesora. Jakim był wykładowcą?


Jego wykłady były ciekawe i precyzyjne. Trzeba było bardzo uważać,
skupić się, żeby wszystko dobrze zrozumieć. Zresztą był to czas, kiedy
brakowało wielu materiałów źródłowych i musieliśmy ze wszystkich
przedmiotów robić notatki. Im dokładniejsze, tym bardziej pomocne w
nauce. Egzaminów u ks. Wojtyły raczej nikt się nie bał, ale każdy
wiedział, że to odpowiedzialny egzamin i trochę wstyd być
nieprzygotowanym. Jako egzaminator nie tylko badał wiedzę, ale też
inteligencję i przy nazwisku każdego alumna robił notatki, które później
przekazywał księdzu rektorowi. Chcę zaznaczyć, że były to notatki
bardzo pozytywne, sporządzane dla dobra kleryka. Pisał o pozytywnych
cechach, które zauważył u danego alumna, i jak można je wykorzystać w
jego przyszłej pracy kapłańskiej.

Pamięta na pewno Ksiądz
nieoficjalny, krótki wypoczynek Ojca Świętego w Tatrach podczas drugiej
pielgrzymki do Ojczyzny w 1983 roku…

– Odbywało się to w
wielkiej tajemnicy. Wszyscy wiedzieli, że Ojciec Święty ma wolne, a my z
Jego sekretarzem, ks. Stanisławem Dziwiszem, przygotowywaliśmy dokładny
plan. Opracowałem trasę, a właściwie dwie. Pierwsza miała wieść na
Grzesia, ale z uwagi na spotkanie z Lechem Wałęsą i rocznikowe spotkanie
kapłanów z rocznika ks. Dziwisza wybraliśmy krótszy wariant. Osób,
które towarzyszyły Papieżowi, było niewiele, zamknięty został także
wstęp do Doliny Chochołowskiej, stąd nie było turystów. Wszystkie
miejsca zostały obstawione przez wojsko i ówczesne służby. Część drogi
Jan Paweł II szedł z nami, a część sam, zatopiony w modlitwie. Przez
chwilę siedzieliśmy nad potokiem. Papież najpierw podszedł do brzegu,
przeżegnał się wodą ze strumienia, a potem usiadł przy nas. Był czas na
luźną rozmowę, zjedzenie jabłka i paru kanapek, które zabraliśmy z
kurii. BOR-owcy chcieli sami przygotować ten posiłek, ale nie
wyraziliśmy zgody. Powiedzieliśmy, że weźmiemy ze sobą naszykowane przez
siostry jedzenie, jakie ks. kard. Wojtyła zawsze zabierał ze sobą w
góry.

Wcześniej też chodził Ksiądz z ks. kard. Wojtyłą w góry?

Czasem towarzyszyłem Mu w tych wyprawach, na nartach też byłem. Zawsze
był to pobyt, używając języka młodzieżowego, na luzie, bardzo swobodny.
Nie czuło się, że jest się ze swoim przełożonym. Nigdy nie stwarzał
dystansu, a o pracy na ogół się nie mówiło. Był to czas wypoczynku.
Ksiądz kardynał Wojtyła miał to do siebie, że zaliczał tzw. dniówki.
Jeżeli był w danym dniu osiem godzin w terenie, była to pełna dniówka,
jeżeli cztery godzin, mówił, że jest to pół dniówki. Tak planował swoje
zajęcia, by kilka razy w miesiącu mieć wypoczynek. Zdarzało się, że
przyjeżdżał wieczorem w niedzielę z wizytacji i jeszcze potrafił
podjechać z kierowcą do Lasku Wolskiego i przejść się po Krakowie, od
zoo do Kamedułów albo odwrotnie. Często jeździł do Kalwarii
Zebrzydowskiej i tam też chodził po Dróżkach. Zawsze umiał łączyć
modlitwę z wypoczynkiem i tak było również w Rzymie. Z drugiej strony
nigdy nie stwarzał sytuacji, w której inni musieli się razem z Nim
modlić. Sam dyskretnie odchodził na bok, wtedy było wiadomo, że jest to
czas Jego modlitwy.

Proszę powiedzieć, co stanowiło siłę Jana
Pawła II.

– Jego mocą był przede wszystkim kontakt z Bogiem.
Wielka ufność, jaką pokładał w Bogu, a z drugiej strony otwartość na
drugiego człowieka. To było to, co wszyscy podziwiali u Jana Pawła II.
Ta cecha była dla Niego charakterystyczna od początku. Pamiętam jeszcze z
czasów krakowskich, że kiedy jakiś ksiądz przyszedł do kurii, ks. kard.
Wojtyła zawsze znajdował dla niego czas, o każdej porze dnia czy nocy.
To, co Go budowało, to również kontakty ze środowiskiem naukowym
Krakowa, a potem całego świata.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl