Rozważania wielkopostne: TAKI MOCNY, A PŁAKAŁ
Dzisiaj są imieniny Ryszardów.
Niech Wam Bóg błogosławi.
Słuchaj, Chłopie!
Ty jesteś wykształcony, mocny,
masz władzę, jesteś deputowany,
a znasz Ty takie przeżycie,
które się nazywa wzruszenie,
płacz, pocieszenie?
A dlaczego mnie o to pytasz?
Bo dzisiaj słuchałem w kościele
Mateuszowego opisu
o wskrzeszeniu Łazarza.
Marta w żałobie
uczyniła Panu Jezusowi wyrzut:
Teraz przychodzisz?
Gdybyś tu był
nie umarłby mój brat.
A wierzysz, że zmartwychwstanie?
Wierzę!
Wszyscy kiedyś zmartwychwstaniemy.
Gdzie go złożyliście?
Nie chodź tam.
To już czwarty dzień
po pogrzebie.
On już cuchnie!
Nic nie szkodzi.
Chodźmy!
Jezus wzruszył się i płakał.
Ludzie z Betanii mówili:
Patrzcie, jak On go kochał!
Łazarzu, wyjdź z grobu!
I wyszedł.
Ale powiedz, człowieku,
o co Ci w tym chodzi,
o cud czy o płacz?
O płacz.
Ja się w życiu napłakałem,
bo byłem sierotą.
Czyniłem to po kryjomu,
a przecież chłopaki nie płaczą!
Napatrzyłem się też na płacz ludzi
w szpitalu, w kościele.
Teraz jest moda na twardzieli.
Teraz się nie płacze.
Nie wierzę, aby ktoś był
zimny jak lód,
obojętny jak głaz
w takich ważnych wydarzeniach.
Do tego, że kobiety płaczą,
to się przyzwyczaiłem.
Gdy jednak płacze mężczyzna,
to musi być coś ważnego.
Ja płakałem dwa razy:
raz przy śmierci mamy,
drugi raz na spowiedzi
przed biskupstwem.
Pomogło? Bardzo pomogło.
Widzę, mój mężu stanu,
że Ty nie umiesz płakać.
Umiem.
To nie wstydź się płakać.
Pan Jezus płakał.
Szlachetni też to czynią.
ks. bp Józef Zawitkowski