Putin siodła tygrysa

Z Borysem Pustyncewem, rosyjskim dysydentem i obrońcą praw człowieka,
rozmawia Piotr Falkowski

W Rosji zbliżają się wybory. Najpierw 4 grudnia wybierzecie nową Dumę, a 4
marca prezydenta. Wprawdzie Władimir Putin mówi, że dla wyborców "zawsze jest
wybór" i to oni ostatecznie zdecydują, ale chyba może być pewien sukcesu swojego
i Jednej Rosji.

– Putin jest pewien, że stworzony przez niego system rządów zapewnia kontrolę
nad społeczeństwem w wystarczającym stopniu, żeby wykluczyć zagrożenie zmianą
władzy nad państwem w dającej się przewidzieć przyszłości.

Ten system władzy daje Putinowi ogromne możliwości. Nie grozi mu przegrana w
wyborach ani nawet większa krytyka ze strony mediów. Jakiej Rosji chce Putin?

– Właściwie to cel jest za każdym razem wciąż taktyczny: zabezpieczenie, żeby
nie było znaczących przemian w rezultacie każdorazowych wyborów. Więc po tych
wyborach zasadniczym celem dla niego stanie się zachowanie status quo w
rezultatach następnych wyborów. Putin znajduje się w położeniu osobnika ze
starej chińskiej albo hinduskiej legendy: osiodłał tygrysa, ale nie może już z
niego zeskoczyć, bo jeśli to zrobi, tygrys go pożre i pobiegnie dalej już bez
niego. Myślę, że planowanie strategiczne jest po prostu niedostępne dla
mentalności na poziomie oberlejtnanta Stasi, a on zbyt długo pracował w byłej
NRD. Jakiej on chce Rosji? Może da się to opisać jako zmiękczoną wersję reżimu á
la Pinochet. To znaczy wolny rynek (chociaż z pewnymi ograniczeniami), otwarte
granice, ale ściśle kontrolowana polityka.

To może taką wizję ma Dmitrij Miedwiediew? Jest jakby łagodniejszy,
nowoczesny…

– Miedwiediew to nie profesjonalny czekista i jest oczywiście bardziej
Europejczykiem. Ale to nie ma praktycznego znaczenia, jako że nie jest on żadną
samodzielną figurą polityczną.

Dziwna jest rosyjska scena polityczna. Na przykład partia Jedna Rosja to
lewica czy prawica?

– Do Jednej Rosji nie można stosować zachodnioeuropejskich kategorii lewicy i
prawicy. Ta partia nie gromadzi ludzi według politycznej przynależności. Jest
tam wielu uciekinierów z obu obozów. Motywacją działań członków Jednej Rosji
jest konformizm i w przyjętych, uzgodnionych granicach – populizm. A na
ideologię plują.

Wiele niezarejestrowanych partii wzywa do bojkotu wyborów, oddawania głosów
nieważnych czy "przeciw wszystkim", jak to kiedyś było możliwe.

– Obecnie nieuczestniczenie w głosowaniu albo głosowanie "przeciwko wszystkim",
co jest równoznaczne z oddaniem głosu nieważnego, stwarza dla władzy maksymalnie
sprzyjające warunki do sfałszowania wyników wyborów. Niewypełnione karty do
głosowania można zapełnić czymkolwiek, a skreślenie wszystkich kandydatów
spowoduje uznanie głosu za nieważny, więc nie będzie brany pod uwagę. A już
wrzucać spreparowane głosy zawsze jest trudniej. Moim zdaniem, trzeba jednak na
kogoś oddać głos, najlepiej na Sprawiedliwą Rosję. Przy całym zrozumieniu jej
rzeczywistej roli i miejsca tylko po to, żeby odebrać głosy Jednej Rosji. Cały
czas trzeba domagać się obecności niezależnych obserwatorów. [Rosja ostatnio
zrezygnowała z zapraszania obserwatorów Rady Europy i OBWE].

Sądzi Pan, że jest dużo bezpośrednich fałszerstw?
– Wyborcy są przede wszystkim ogłupiani przez środki masowego przekazu i to
odgrywa bardzo ważną rolę. Ale do bezpośrednich fałszerstw dochodzi stale –
wrzucanie fałszywych głosów, głosowanie "na rozkaz" w armii, policji, urzędach
państwowych i innych instytucjach. Takie przypadki są regularnie ujawniane w
nielicznych pozostałych niezależnych mediach i w internecie. Sądy nie uznają
skarg w tego typu sprawach – to dla nich tabu.

I społeczeństwo nie ma tego dosyć, nie czuje się oszukiwane, traktowane
niepoważnie? Nie chce się buntować?

– Wśród dorosłych Rosjan do tej pory jest żywa wiara w paternalistyczną władzę.
I nawet skandalicznego zdarzenia 24 września [na zjeździe Jednej Rosji ogłoszono
zamiar kandydowania Putina na prezydenta i Miedwiediewa, jako lidera partii, na
premiera] ludzie nie odbierają tak, że ktoś ich oszukał: władza wie lepiej, jak
ma być. Putin zaprezentował się jako zręczny populista z hasłem: przy mnie
osiągamy stabilizację, której tak bardzo brakowało za Jelcyna. Putin prawie co
roku podwyższa emerytury, zaczął regularnie podnosić wypłaty lekarzom,
nauczycielom i reszcie strefy budżetowej. Telewizja ciągle nagłaśnia jego
wizyty, na których wymyśla pracodawcom i administracji, że niewystarczająco
zwracają uwagę na potrzeby mieszkańców. I tak dalej. Działa stary rosyjski
schemat: dobry car oraz źli bojarzy, którzy oszukują cara i naród. Dlatego naród
ma poczucie więzi z Putinem i nie wierzy opozycji. Ale to wszystko taktyka, a o
strategii – jak powiadam – ani Putin, ani jego wyborcy nie są w stanie myśleć.

Wierzy Pan w budowę w Rosji społeczeństwa obywatelskiego?
– Do tego jest długa i trudna droga. Dzisiaj przeciętny Rosjanin jest wciąż
ofiarą paternalistycznego wychowania, czerpiącego z wielowiekowej tradycji. Ale
z każdym nowym pokoleniem liczba zwolenników państwa prawa i społeczeństwa
obywatelskiego będzie się zwiększała. Świat jest otwarty, następuje błyskawiczny
rozwój środków komunikacji. One sprzyjają wzrostowi obywatelskiej
samoświadomości u młodzieży, a nawet w strukturach władzy. Zmęczenie
autorytaryzmem władzy zaczyna się odczuwać już obecnie, obserwujemy proces
pewnej samoorganizacji społeczeństwa. Zatrzymać mogłaby go tylko nowa izolacja
kraju. A to już niemożliwe. Wyrosło pokolenie może skłonne do konformizmu, ale
należące już do nowych czasów, dla którego granice znane z przeszłości nie
istnieją.

Ale to pokolenie nie ma zaufania do demokracji.
– Bo demokracja wymaga od obywateli odpowiedzialności za swoje czyny tak samo w
sferze gospodarczej, jak i politycznej. Trzeba samodzielnie podejmować decyzje,
a obecne pokolenie Rosjan jest na to całkowicie niegotowe. Żeby zmienić trwale w
nich zakodowany stosunek do władzy jako wszechwładnego patrona, muszą minąć
przynajmniej dwa pokolenia.

Niektórzy politolodzy twierdzą, że zakres wolności w Rosji zmienia się
okresowo i po bardziej liberalnym Jelcynie przyszedł autorytaryzm Putina, a
potem znowu będzie lepiej…

– Nie wiem, czy rzeczywiście jest takie prawo. Na początku lat 90. XX wieku
alternatywą dla komunistów była jedynie wolność, którą wtedy wszyscy
oddychaliśmy, tyle że nie na długo. Powszechne niezadowolenie z komunistów
wzmacniało w świadomości ludzi pozycję nowej władzy – i Jelcyn, i jego
najbliższe otoczenie rozpowszechniali wezwania do wolności i demokracji. Dzisiaj
nagły upadek rządzącej grupy może wynieść do władzy, np.
mocarstwowców-nacjonalistów, których poglądy uzyskały przez ostatnie 10 lat
szeroki rozgłos dzięki populistycznej polityce samego Putina. Powtarzam –
nadzieja w nowych pokoleniach.

A może nie jest tak źle. Na przykład Pan sam głośno i otwarcie krytykuje
władzę, nie siedzi w więzieniu, ale działa publicznie. Putin mianował Pana nawet
członkiem Rady działającej przy prezydencie, zajmującej się prawami człowieka.

– Jak mówiłem, przez ostatnie 20 lat Rosja bardzo się zmieniła. Bez względu na
trendy narzucające autorytaryzm żyjemy już w innym kraju, nie w dyktaturze.
Niedawno na konferencji w Moskwie pewien znany aktywista porozumienia na rzecz
praw człowieka stwierdził, że wszystkie nasze wysiłki poszły na marne i wróciła
władza sowiecka. Ja odpowiedziałem mu: "Bój się Boga! Gdyby rzeczywiście wróciła
władza sowiecka, to my o tym rozmawialibyśmy nie głośno, i nie szeptem, ale za
drutami kolczastymi obozu koncentracyjnego". Oczywiście nie jest tak źle w
porównaniu z ZSRS, ale to jest zupełnie niewystarczające, dlatego jestem w
opozycji. Mówi się, że nie można być częściowo w ciąży. Tak samo nie można
przyjąć częściowo zasad demokratycznych i na tym się zatrzymać, bo to oznacza
stagnację, a następnie skierowanie drogi rozwoju w przeciwnym kierunku. Może i
wrócę do więzienia, jeśli Rosja znowu będzie izolowana od świata, jak już
mówiłem. Gdy w 2004 roku zadzwonili do mnie z administracji prezydenta i
zaproponowali wejście w skład Izby Społecznej – nowego pseudoparlamentarnego
organu przy Rządzie Federacji Rosyjskiej, ja odmówiłem, gdyż miałbym być
przedstawicielem całego społeczeństwa obywatelskiego, które nie upełnomocniło
mnie do tego. W efekcie członkami tej izby zostały prawie wyłącznie osoby już
związane z władzą – ludzi niezależnych tam nie było. A kiedy w tym samym roku
zaproponowano wejście w skład Rady [Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i] Praw
Człowieka przy prezydencie, zgodziłem się. Po pierwsze dlatego, że 80 proc.
składu to przyzwoici ludzie (Memoriał, "Matki żołnierzy", Moskiewska Grupa
Helsińska, znani niezależni prawnicy itd.). A po drugie, reprezentuję tam tylko
swoją własną organizację pozarządową "Obywatelska kontrola". Poza tym otrzymałem
unikalną możliwość, żeby raz w roku powiedzieć prezydentowi prosto w oczy prawdę
o tym, co tak naprawdę dzieje się z prawami człowieka – co też czynimy.
Spodziewamy się jednak, że po wyborach tę Radę opuścimy.

Dziękuję za rozmowę.

Borys Pustyncew urodził się w 1935 roku we Władywostoku, od dzieciństwa mieszka
w Sankt Petersburgu. Jest z wykształcenia językoznawcą i tłumaczem. Zajmował się
m.in. dubbingiem filmowym. Za niezależne poglądy przypłacił pięcioletnim pobytem
w łagrach. Po rozpadzie ZSRS jest aktywny na polu obrony praw człowieka, jako
jeden z założycieli organizacji Kontrola Obywatelska (Citizens Watch) zajmującej
się monitoringiem stanu przestrzegania prawa w organach władzy, szczególnie w
wymiarze sprawiedliwości. Jest członkiem Rady ds. Rozwoju Społeczeństwa
Obywatelskiego i Praw Człowieka przy prezydencie Federacji Rosyjskiej.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl