Nie brakuje nam entuzjazmu

Z ks. Dariuszem Iżykowskim, salezjaninem, misjonarzem na Kubie,
rozmawia Agnieszka Gracz

Pielgrzymkę Benedykta XVI Kubańczycy traktują jako wielki dar Bożej
Opatrzności dla ich ojczyzny…

– Wizyta Ojca Świętego to przede wszystkim bardzo radosne i oczekiwane
wydarzenie. Często wśród Kubańczyków spotykałem się z opinią, że wizyta bł. Jana
Pawła II była jedynym i największym wydarzeniem na Kubie od lat
sześćdziesiątych. Również wizyta Benedykta XVI na pewno będzie takim właśnie
wydarzeniem. Już od wyjazdu Papieża Polaka przez wszystkie lata Kubańczycy
oczekiwali na kolejną wizytę Następcy Świętego Piotra. Przyjazd Benedykta XVI
jest jakby wyproszony i już przez samo spełnienie tych oczekiwań wyzwala emocje
i radość. To jest radość z możliwości odkrycia i uzewnętrznienia siły Kościoła
katolickiego na Kubie. Radość z pokazania, wreszcie po tylu latach, swojego
oblicza.

Od kilku lat pełni Ksiądz posługę misjonarza w tym kraju, poznał Ksiądz
realia kubańskiego życia i sytuację Kościoła.

– Kościół kubański to wspólnota 10 diecezji. Jest otwarty, radosny, dumny ze
swojej wiary, ale i całkowicie zatopiony w realiach życia na Kubie, obciążony
smutkiem panującej trudnej sytuacji społecznej… Rzeczywistość wspólnot
Kościoła jest odmienna od tej, jaką możemy sobie wyobrazić. Na całej wyspie jest
być może niewiele ponad 450 kapłanów katolickich. Większość posługujących to
misjonarze, głównie Włosi, Hiszpanie, ale i misjonarze z państw Ameryki
Łacińskiej. Pracy jest bardzo dużo, a potrzeby ogromne. Warunki socjalne są
bardzo trudne, rodziny, często poranione i rozbite, borykają się z wieloma
trudnościami i nie są w stanie się utrzymać, dochodzi do rozwoju patologii. W
tej sytuacji pilna jest potrzeba formacji świeckich. Mimo tych warunków Kościół
na Kubie aktywnie działa na rzecz ochrony praw człowieka, domagając się wejścia
do szkół, do szpitali, więzień.

Czy pomimo komunistycznego prześladowania wspólnota katolicka na Kubie
się rozwija?

– Kiedy po raz pierwszy pojechałem na Kubę w 2005 roku, wspólnotę Kościoła
tworzyli w dużej mierze ludzie starsi. Od pewnego czasu odnotowuje się ogromny
dynamizm i rozkwit wspólnot, dokonuje się wiele nawróceń, szczególnie młodych
osób. Wspólnoty Kościoła są małe, praktycznie wszyscy się znają. Jest to prosta
wiara, jednak wierni są w pełni zaangażowani w życie parafii czy wspólnoty:
pracują, poświęcają się misjom, chodząc od domu do domu i głosząc Słowo Boże.
Jeśli są pieniądze, to przeznacza się je na pomoc, np. na Caritas czy na
prowadzenie duszpasterstwa. Kościół jest obecnie dużo silniejszy, działają rady
parafialne. Oparty jest na świeckich. Obowiązki są dzielone: są osoby
odpowiedzialne za liturgie, za misje… To niesamowita pomoc dla kapłanów,
którzy posługują niekiedy w kilku parafiach będących w dużej odległości. Trzeba
podkreślić, że kapłan darzony jest też ogromnym szacunkiem nie tylko ze strony
wiernych, ale i innych mieszkańców.

Czego najbardziej potrzeba katolikom na Kubie?
– Pewnego razu wysoko postawiony działacz partyjny powiedział mi, że on w Boga
nie wierzy, ale jest świadomy, że człowiek czegoś potrzebuje. Odpowiedziałem mu
bardzo krótko: dla mnie to "coś" to Bóg. Po jakimś czasie ten człowiek do mnie
wrócił i powiedział: Kuba potrzebuje Boga! Wspólnota wiernych na Kubie ma w
sobie Boga i jak nigdzie indziej czuje się tam obecność i działanie Ducha
Świętego. Ta potrzeba Boga jest wyraźna, jest jak błagalne wołanie. W czasie
wizyty Jana Pawła II katolicy skandowali: "Cuba para Cristo!" (Kuba dla
Chrystusa), te okrzyki wcale nie milkną, nawet się nasilają. Kuba potrzebuje
Boga, aby na nowo odnaleźć prawdę o człowieku i o życiu.

Komunistyczne państwo boryka się również z wieloma problemami…
– Kuba potrzebuje też wolności i pojednania. Jest to sprawa wrażliwa, nawet
bolesna, ale istotna. Kościół na Kubie poświęcił jej bardzo dużo troski
zwłaszcza w latach 1997-2000. Kuba potrzebuje też nadziei. I nie tylko takiej,
która będzie światełkiem na przyszłość, ale nadziei na teraz, takiej, która
stworzy sytuację zaufania w społeczeństwie. Nadziei, która pozwoli uwierzyć, że
jest możliwe podołanie bieżącym życiowym potrzebom. Nadziei jako duchowej siły
na dziś i na odnalezienie sił w samym sobie. Jako kapłan wiele razy musiałem
stanąć wobec łez i bezsilności. Potrzeby materialne są ogromne. Bez pomocy
finansowej rodzin i znajomych z zagranicy przeciętna rodzina nie jest w stanie
zapewnić sobie podstawowych środków do życia. Diecezjalne oddziały Caritas są
bezsilne wobec potrzeb. Do księży na Kubie woła się "padre", co znaczy "ojcze",
i księża tam pracujący są faktycznie takimi ojcami, bo Kościół jest często
jedyną nadzieją. Kiedy rodacy mnie pytają, co tam konkretnie robię, odpowiadam
tak: zatrudniam, dożywiam, ubieram, uczę, leczę, budowałem domy, naprawiałem
dachy, mój pokój to bezdenny magazyn mydła, środków higienicznych, odzieży,
żywności, części do samochodów, wszystkiego. Odczuwalną potrzebą są środki do
prowadzenia duszpasterstwa. Brakuje kościołów nawet na terenie całych powiatów.
Brakuje środków do katechizacji, prowadzenia misji, nawet alb, ornatów,
kielichów, środków transportu. Nie brakuje natomiast entuzjazmu i zapału zarówno
ze strony kapłanów, jak i świeckich, ale jakakolwiek praca duszpasterska wiąże
się z ogromnym wysiłkiem.

Sekretarz generalny kubańskiego Episkopatu ks. prałat José Felix Perez
powiedział, że ta wizyta będzie impulsem dla wiary…

– Zgadzam się zupełnie z padre José. Siłę ciężkości tej wizycie już od początku
nadaje sam Kościół katolicki. Papież przyjedzie na zaproszenie tego Kościoła, a
konkretnie jego biskupów. Drugim ważnym motywem wizyty jest jubileusz 400-lecia
objawień Virgen de la Caridad. I po trzecie pielgrzymka odbędzie się w trakcie
wielkiego wydarzenia misyjnego Kościoła katolickiego, jaką jest peregrynacja
figurki. Niewątpliwie wizyta Benedykta XVI połączona z tymi wydarzeniami będzie
miała wpływ na przyszły kształt Kościoła na Kubie. Pierwszy impuls wyszedł
właśnie z sanktuarium w El Cobre w roku 1986, kiedy to nieliczna grupka kapłanów
postanowiła stworzyć własny program duszpasterski w ramach Nowej Ewangelizacji
Ameryki, ale program dostosowany do realiów Kuby i całkowicie oparty na własnych
siłach. Był to jeszcze okres mroków, niewielu czynnych kościołów, w których nie
było praktycznie wiernych. Był to czas Kościoła ukrytego, znajdującego się w
najbardziej krytycznym stanie. Wtedy właśnie to wszystko się zaczęło.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl