Naukowiec, mąż, ojciec rodziny

O słudze Bożym Jerzym Ciesielskim z prof. Januszem Kaweckim rozmawia Ewelina
Igańska

Sługa Boży Jerzy Ciesielski podczas swego krótkiego życia (zginął wraz z
dwójką dzieci 9 października 1970 r. w Chartumie, w wodach Nilu, podczas
katastrofy statku) potrafił ukazać, co to znaczy być mężem i ojcem. W jaki
sposób kształtowało się w nim powołanie do życia w rodzinie?

– W adhortacji apostolskiej "Familiaris consortio" odnajdujemy takie zdanie:
"Przygotowanie do małżeństwa i życia rodzinnego zaczyna się w dzieciństwie,
w tej mądrej pedagogice rodzinnej". Przywołuję je tutaj po to, aby niejako
usprawiedliwić się, iż chcąc w pełni odpowiedzieć na pani pytanie musiałbym
sięgnąć do czasu, kiedy to młody Jerzy wzrastał do dorosłości w swojej rodzinie
– katolickiej, głęboko wierzącej i praktykującej. Relacje świadków tamtego
czasu opublikowane w bardzo interesującej książce pt.: "Dziękuję Ci, Boże,
że jestem…" świadczą dobitnie o tym młodzieńczym okresie wzrastania do
życia w rodzinie. W takim klimacie mogło zrodzić się w 19-latku tak zdecydowane
postanowienie, które wpisał do "Notatek" w 1948 r.: "Chcę, postanowiłem,
myśli zawarte w Ewangelii odnieść do codziennego życia". Na takim zrozumieniu
wiary kształtowała się postać późniejszego męża i ojca rodziny. Systematycznie
– a świadczą o tym zapisy w "Notatkach" – starał się młody Jerzy odczytywać
drogę swego powołania. Z modlitwą starał się odgadywać zamysł Boży wobec
niego. Jan Paweł II, dobrze znający młodego Jerzego, tak opisał w książce
"Przekroczyć próg nadziei" to odnajdywanie jego powołania: "…nie miał żadnych
wątpliwości, że jego powołaniem nie jest ani kapłaństwo, ani życie zakonne.
Wiedział, że ma być świeckim. Pasjonowała go praca zawodowa, studia inżynierskie.
Szukał towarzyszki życia i szukał jej na kolanach, w modlitwie". Jerzy Ciesielski
przyjął swą żonę jak dar Boży. Tak przyjął jej miłość i jej osobę. Mógłbym
tu przywołać wiele cytatów ze świadectw tych, którzy ów czas dojrzewania
Jerzego i Danuty do małżeństwa widzieli, byli w ów czas wpisani. Przed kilku
laty na sesji zorganizowanej w Krakowie Danuta Rybicka zaświadczyła, iż Jerzy
"żywił głęboki szacunek dla swojej małżonki i jej godności. Baczył na to,
by nie znalazła się w cieniu jego osoby i osiągnięć. Pilnował, żeby <szło
równo>. Chciał z nią wszystko dzielić. Swoje plany, zamiary, przedsięwzięcia
– uzgadniał z żoną i liczył się z jej zdaniem. To było przymierze oparte
na Miłości: oni sobie zawierzyli".

Jerzy Ciesielski zapisał w swoich "Notatkach": "Każdy
z nas otrzymał do przebycia własną drogę, własne powołanie. Od wierności
temu powołaniu zależy sens mego
istnienia: Twoja chwała, nasza zasługa na szczęście wiekuiste. Spraw Panie,
abym zrozumiał me powołanie na każdy dzień i daj mi Twą Łaskę, abym mu był
wierny…". W jaki sposób Sługa Boży realizował powołanie do bycia ojcem?
– I na to pani pytanie mogę odpowiedzieć, mając w pamięci świadectwa innych,
te spisane i te tylko wypowiedziane, ale równie ważne. Z tych świadectw rysuje
się postać ojca oddanego rodzinie, który troszczył się o stronę materialną
i duchową swoich bliskich. Wiadomo, że dużo pracował, aby zarobić na utrzymanie
rodziny. Zawsze jednak dbał o to, by mieć czas dla żony i dzieci, by jego praca
zawodowa i naukowa nie oddalała członków rodziny od siebie. Oglądałem wiele
zdjęć rodzinnych Jerzego. Ileż w nich zapisanej radości dzieci bawiących się
z ojcem, który zawsze potrafił im zaproponować ciekawą zabawę, która nie tylko
była rozrywką, ale również uczyła czegoś nowego. Wszyscy znajomi Jerzego w
swoich wypowiedziach o tamtym czasie, kiedy widzieli realizowane przez niego
zadania ojca, zgodnie przywołują jego postawę wobec dzieci. W jego zachowaniu
była akceptacja, uznanie praw dzieci, dopuszczenie do współdziałania oraz dawanie
swobody w rozsądnym zakresie. Stawiał im też wymagania, ale nie nadmierne.
Jego dzieci czuły się w rodzinie bezpiecznie, a jednocześnie miały szansę wzrastania
na ludzi dzielnych i pożytecznych. Do tych kilku ogólnych przymiotników chciałbym
dołączyć konkretny przykład. Jest on może mniej znany, a stanowi najlepsze
świadectwo pełnego zaangażowania ojca w rozwój życia duchowego swoich dzieci.
Oto po przyjęciu I Komunii św. przez Piotrusia i Kasię rodzina Jerzego udała
się już wspólnie w lipcu 1970 r. do Chartumu. I tam… Niech dalej już świadczą
zdania wyjęte z świadectwa Danuty Rybickiej: "Ponieważ dzieci nie miały jeszcze
dość dobrze opanowanego języka angielskiego, Jurek ustalił z miejscowym kapłanem,
że będzie niejako współuczestniczył w ich sakramencie pokuty. Miało to wyglądać
następująco: dziecko wzbudziwszy w sobie żal za grzechy, wyznawało je samo
przed kapłanem po polsku, następnie ojciec miał wysłuchać po angielsku nauki
przeznaczone dla małego penitenta i przetłumaczywszy je na język ojczysty przekazać
dziecku, które potem miało otrzymać rozgrzeszenie. Chodziło o to, aby dzieciom
umożliwić stałe bycie blisko Boga przez Eucharystię".

Jerzy był ojcem trojga dzieci: dwóch córek i syna. Najstarsza Marysia urodziła
się w 1958 r., Kasia – w 1961 r. i rok później Piotruś. Oboje rodzice aktywnie
uczestniczyli w wychowywaniu swoich dzieci. Na czym opierali to wychowanie?
– Tu trzeba też podkreślić, że oboje rodzice aktywnie uczestniczyli w wychowywaniu
dzieci, dbając o pełny ich rozwój, ten duchowy, i ten fizyczny. Rozumiejąc
znaczenie modlitwy w życiu rodzinnym, na niej budowali wychowanie. Przyjaciele
wspominają o tym, jak cała rodzina wspólnie odmawiała modlitwy, a w sobotnie
popołudnie czytano razem Ewangelię i rozważano jej treść. Co niedzielę wszyscy
razem szli na Mszę świętą. do kościoła. Sługa Boży ks. bp Jan Pietraszko, który
odwiedzał rodzinę Jerzego w mieszkaniu, tak opisywał swoje spostrzeżenia poczynione
podczas tych wizyt: "Jeżeli się czasem mówi, że rodzina jest domowym Kościołem,
to on, nie znając jeszcze tego terminu, w sposób możliwie doskonały realizował
w swojej rodzinie ten postulat. Bez ostentacji, bez wielkich słów, bez znudzenia
Panem Bogiem, (…) w sposób godny, poważny i budzący szacunek wprowadzał ducha
Ewangelii niepozornie, prawie niepostrzeżenie, ale wchodząc w ten dom wyczuwało
się, że to naprawdę jest Kościół domowy i że ten rys charakterystyczny zawdzięcza
się właśnie ojcu".

Jerzy Ciesielski nie tylko dbał o wzrastanie swoich dzieci, miał także czas
dla innych, toteż właśnie do niego wiele osób zwracało się z prośbą o przyjęcie
zadań ojca chrzestnego. A on czuwał nad rozwojem duchowym każdego z nich…
– To prawda. Do Jerzego garnęli się znajomi ze swoimi dziećmi. Odczuwali oni
potrzebę bycia we wspólnocie. Jerzy tworzył więc środowisko, w którym dorośli
i dzieci czuli się bliscy sobie, wspomagali się nawzajem. Swoje życie też tak
organizował, aby mieć czas dla bliźnich. Nic więc dziwnego, że wielu rodziców
do niego zwracało się z prośbą o przyjęcie zadań ojca chrzestnego. Miał ośmioro
dzieci chrzestnych. Państwo Bożena i Gabriel Turowscy tak wspominali to zaangażowanie
Jerzego: "Interesował się ich [dzieci chrzestnych] postępami w nauce oraz kształtowaniem
się ich charakteru i upodobań. Wyrzucał sobie, jeśli zajęcia zawodowe i rodzinne
nie pozwoliły mu na bliższy kontakt z nimi. Na pewno modlił się w ich intencji
i na pewno mają w nim swego szczególnego orędownika".

W dniu pogrzebu Jerzego i jego dzieci: Kasi i Piotrusia w kościele św. Anny
w Krakowie, ks. kard. Karol Wojtyła powiedział: "Odszedł od nas człowiek, który
dawał świadectwo. Odważę się powiedzieć: dawał wyjątkowe świadectwo". Na czym
polegała ta wyjątkowość?
– Na tablicy poświęconej Jerzemu Ciesielskiemu, która umieszczona została w
kolegiacie św. Anny w Krakowie, znalazło się zdanie: "Życiem swym dawał świadectwo
miłości Boga i bliźnich". Ci, którzy znali Jerzego Ciesielskiego, którzy byli
w kręgu jego oddziaływania, przyjmowali zwyczajnie jego obecność i czyny. Z
niezwykłości osoby zaczęli zdawać sobie w pełni sprawę dopiero, gdy Bóg powołał
go do wieczności. Na podstawie lektury jego "Notatek", oglądania zdjęć z archiwum
rodzinnego rysuje się osoba promieniująca pełną radością, o pogodnym usposobieniu
i dobrym humorze. Na wyprawach harcerskich i innych "środowiskowych" ujawniał
się jako dobry organizator życia zbiorowego, dostrzegający potrzeby bliźnich
i umiejący na nie uwrażliwić najpierw siebie, a potem innych. Pomagał w potrzebie,
ale również uczył samodzielności. Był przystępny, otwarty, energiczny. Był
życzliwy wobec otoczenia, ale i wymagający. Przywołała pani słowa wypowiedziane
przez ks. kard. Karola Wojtyłę w kazaniu w dniu pogrzebu. Odpowiadając na pani
pytanie, przywołam następne zdanie, które w znacznym stopniu zawiera również
moją odpowiedź. Po prostu: "Jurek nosił świadectwo Boga w sobie." I w tym tkwi
owa wyjątkowość. On wiarą przenikał wszystko, całe swoje życie osobiste, swoje
powołanie życiowe, swoje powołanie w małżeństwie i rodzinie.

Czego współcześni ojcowie mogą nauczyć się od Jerzego Ciesielskiego?
– Jerzy Ciesielski żył tylko 41 lat i tak dużo ukazał swoim życiem. Był naukowcem,
inżynierem, mężem i ojcem rodziny. Żył zwyczajnie, a jednak w naszym ludzkim
wymiarze heroicznie szedł drogą wskazaną w Ewangelii. Prawdziwi święci nie
są cukierkowi, wyprani z problemów i trosk, ale będąc tu na ziemi, są heroiczni
w swoim konsekwentnym dążeniu do świętości. Jerzy pokazuje nam, że wezwanie
do świętości można realizować w małżeństwie i rodzinie. Trzeba być w podążaniu
tą drogą konsekwentnym i "myśli zawarte w Ewangelii odnieść do codziennego
życia".

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Ojciec – od poczęcia dziecka

Potrójna radość

Moje ojcostwo duchowe

Wychowanie do ojcostwa”

Czy rodzina XXI wieku potrzebuje ojca?

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl