Koń to nie przeżytek

III Wystawa Koni Hodowlanych Południowego Podlasia
Mimo żaru lejącego się z nieba tysiące miłośników koni i polskich
tradycji narodowych przybyło w minioną niedzielę do malowniczo
położonej wśród podlaskiej równiny Jasionówki. Okazją do spotkania
była III Wystawa Koni Hodowlanych Południowego Podlasia. Choć
podobnych imprez na samym Podlasiu odbywa się kilka, ta miała specyficzny
charakter: elementy rolniczo-hodowlane harmonijnie połączyła
z patriotyczno-narodowymi.

Organizatorzy zadbali o to, by w programie spotkania znalazło
się wiele atrakcji: oprócz prezentacji i oceny 30 wystawianych koni
i nadania im czempionatów, odwiedzający imprezę mogli podziwiać
pokazy woltyżerki, sami popróbować jazdy konnej – wierzchem i
w różnego rodzaju zaprzęgach konnych, a także podziwiać produkty
regionalne oraz spróbować regionalnych przysmaków. Spotkanie
miało również bogatą oprawę artystyczną.
Już samo miejsce spotkania – Zaścianek Szlachecki Jasionówka – wyznaczyło
charakter imprezy. Region Południowego Podlasia słynie z kultywowania
wielowiekowych tradycji drobnej szlachty zaściankowej, która trwała
i trwa na tej ziemi od wieków. – Wiele rodzin zamieszkujących Podlasie
może udokumentować swój pobyt na tej ziemi od 600-700 lat. Tołwińscy,
Smoczewscy, Piotrowscy, Kłopotowscy, Osmólscy tu budowali Najjaśniejszą
Rzeczpospolitą – jej wielkość i piękno, o których nie możemy zapominać,
do których powinniśmy wracać, by wskrzeszać swoje wspaniałe tradycje
– mówi Krzysztof Tołwiński, wicemarszałek województwa podlaskiego,
który wraz z żoną Marią użyczył swych terenów organizatorom imprezy.

Bogu, Kościołowi,
Ojczyźnie

Niedzielne spotkanie w Jasionówce rozpoczęło się od modlitwy. Nabożeństwu
prawosławnemu przewodniczył ks. Andrzej Jakoniuk z Siemiatycz,
a następnie Mszę św. odprawił kapelan hodowców ks. Andrzej Ulaczyk.
Po wystąpieniach inicjatora wystawy i przewodniczącego Komitetu
Organizacyjnego Edmunda Piotrowskiego oraz głównych organizatorów:
starosty powiatu siemiatyckiego Jana Zalewskiego i wójta gminy
Dziadkowice Mariana Skomorowskiego, impreza została otwarta…
hukiem wystrzałów armaty wiwatówki, nad czym pieczę sprawowali
licznie przybyli na imprezę członkowie Łomżyńskiego Bractwa Kurkowego
"Pospolite Ruszenie". Grupa ta dała o sobie znać nie tylko strzałami
z armatki, ale przede wszystkim zwracała uwagę wspaniałymi strojami
sarmackimi. Mimo upału prezentowali się w pięknych żupanach i kontuszach,
przepasani pasami słuckimi, z kołpakami na głowach. – Chcemy przez
nasze stroje pokazać piękno polskich tradycji narodowych – wyjaśnia
brat Tomasz Miliszkiewicz z Zadobrza.
Pięknymi strojami nawiązującymi do przeszłości Zaścianka Szlacheckiego
Jasionówka wyróżniali się także członkowie zespołu Małe Podlasie
z Siemiatycz, którzy dali porywający pokaz tańców narodowych.
– Nasz zespół to instytucja, która w oparciu o polską kulturę narodową,
polski folklor buduje przyszłość, krzewiąc wśród młodych ludzi określony
styl życia – tłumaczy kierownik zespołu Krzysztof Szyszko.
Na niedzielnej imprezie prezentowały się także inne zespoły: Młodzieżowa
Orkiestra Dęta z Jasionówki, Kwintet Dęty Brass Capella oraz Zespół
Folklorystyczny Kalina, który występował podczas wizyty apostolskiej
Jana Pawła II w Drohiczynie w 1999 r.

Fascynuje, zachwyca, budzi wzruszenia
Piękna oprawa artystyczna jasionowskiej imprezy nie przesłoniła
jednak głównego jej bohatera, którym jest koń. Ściśle związany
z polską przeszłością, chwałą polskiego oręża, będący częstym motywem
w polskiej sztuce, towarzyszący w codziennym trudzie rolnika i
dziś ma swe miejsce w polskiej rzeczywistości – także na ziemi podlaskiej
słynącej z hodowli koni. Można się było o tym przekonać podczas
pokazu, na którym hodowcy z powiatów hajnowskiego, siemiatyckiego
i bielskiego zaprezentowali 30 najpiękniejszych ogierów i klaczy
hodowlanych rasy polski koń zimnokrwisty.
A było co podziwiać, gdyż hodowcy z tego regionu osiągają czempionaty
na wystawach wojewódzkich i ogólnopolskich. Kierownik Wojewódzkiego
Związku Hodowców Koni w Białymstoku Wiesław Niewiński tłumaczy,
że na południowym Podlasiu, szczególnie na Sokólszczyźnie, czyli
na ziemi sokołowskiej, od dawna rozwijała się hodowla koni ciężkich,
pociągowych, zwanych sokólskimi. Potem rozprzestrzeniła się na
całe województwo i na Polskę. Stąd też hodowla konia zimnokrwistego
ma tu swe najdłuższe tradycje i duże osiągnięcia. Ale również południowe
Podlasie zasłynęło z hodowli konia gorącokrwistego – w I Rzeczypospolitej
istniało tu wiele stadnin, które dostarczały koni dla jazdy lekkiej
i ciężkiej, a w okresie międzywojennym – dla ułanów.
Do tych tradycji nawiązywały w niedzielę pokazy ujeżdżania i skoków
przez przeszkody oraz prezentacje ułańskie. Szczególny zachwyt budził
pokaz jazdy w damskim siodle w wykonaniu amazonek. Widzowie podziwiali
zarówno pełne gracji, harmonii i dynamiki sylwetki koni, jak i
umiejętności jeździeckie oraz elegancję pań prezentujących się w
tradycyjnych strojach: długich sukniach i kapeluszach przewiązanych
lekkimi szarfami.
Ci, którzy chcieli sami popróbować jazdy, mieli ku temu wiele możliwości:
od przejażdżek zaprzęgami i bryczkami, po jazdę wierzchem, także
na kucykach, które cieszyły się wielką sympatią najmłodszych uczestników
imprezy. Nad bezpieczeństwem młodych jeźdźców czuwał m.in. Tomasz
Dąbrowski z Białegostoku, który zajmuje się układaniem koni: –
Koń jak człowiek, ma swój charakter. Jedne są łagodne i uległe, inne
energiczne, uparte. Od temperamentu konia zależy, jak długo trzeba
nad nim pracować, by dał się osiodłać – twierdzi pan Tomasz.
Władysław Żero z Popław koło Brańska trzyma konie ze względu na dzieci
– chciał im dać ciekawy sposób na przyjemne i pożyteczne spędzanie
wolnego czasu. Pomysł chwycił. – Córka i synowie wiele czasu i uwagi
poświęcają koniom. Rozrywka, sport, hobby, poczucie obowiązku, odpowiedzialności
– to wszystko mamy dzięki koniom – opowiada pan Władysław. Na tym jednak
nie chce poprzestać. Wraz z bratem Markiem planują założenie gospodarstwa
agroturystycznego i… wskrzeszanie tradycji szlacheckich wesel.
– Dawniej do ślubu jechano trzema zaprzęgami: w małej bryczce zaprzężonej
w kuce jechał pan młody, za nim większa ciągnięta przez lekkie konie
małopolskie wiozła do ślubu pannę młodą, a ostatnia zaprzężona w
ciężkie sokólskie wypełniona była rodziną młodych oraz muzykantami.
Są już chętni do wskrzeszania tej tradycji.
Okazuje się, że koń to wcale nie przeżytek. – Wraca moda na konie,
obecnie w małym stopniu używa się ich do prac polowych, częściej do
rekreacji – twierdzi Wiesław Niewiński. Na pytanie, czy hodowla koni
jest dochodowa, odpowiada: – Kokosów zbić na tym nie można, jednak
jeśli ktoś ma łąki, pastwiska, przystosowane budynki i dobry materiał
hodowlany, to wychodzi na swoje. Hodowcy najczęściej nie liczą na
wielki zysk, kierują się miłością do koni, fascynacją tym zwierzęciem,
tak ściśle od wieków związanym z człowiekiem – wylicza pan Wiesław.
Tłumy ludzi, którzy przyszli na Wystawę Koni Hodowlanych, są chyba
najlepszym świadectwem, że choć współcześnie koń nie towarzyszy człowiekowi
na co dzień, to wielowiekowa więź zadzierzgnięta między tym zwierzęciem
a nami na trwale wrosła nie tylko w nasz język, literaturę piękną,
malarstwo, ale i w mentalność. To zwierzę wciąż fascynuje, zachwyca,
budzi wzruszenia.

Anna Wasak

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl