Jak sfinansować łupki

Czy to możliwe, żeby eksploatacja gazu i ropy łupkowej była kilkakrotnie
droższa w Polsce niż w USA? Odpowiadam jako finansista: To niemożliwe. Nawet
jeśli pokłady gazonośne znajdowałyby się trzy razy głębiej niż w USA.
Porównywanie kosztów wydobycia między Polską a Stanami Zjednoczonymi nie ma
obecnie najmniejszego sensu. W USA niskie koszty są efektem ekonomii skali.
Każdy nowy odwiert, udany czy nie, najbardziej nawet kosztowny, nie podnosi ceny
gazu, gdyż trwa wydobycie na odpowiednio dużą, przemysłową skalę.

Z całą pewnością bariery wejścia do łupkowego biznesu są niezwykle wysokie.
Wystarczy powiedzieć, że na kontynencie amerykańskim dokonano dotychczas 400
tys. odwiertów poszukiwawczych i eksploatacyjnych gazu i ropy z łupków, a każdy
z nich kosztował średnio 2,5 do 3 mln dolarów. Postawiono na nogi całą nową
gałąź przemysłu, która obsługuje poszukiwania i wydobycie tych surowców. Jednak
zyski oszałamiają. Hurtowe ceny energii elektrycznej w USA spadły o ponad 50
proc. (!), jak podaje agencja Bloomberg. Z 87 do 39 dolarów za megawatogodzinę w
ciągu zaledwie trzech lat! Inne potencjalne sposoby wytwarzania energii stały
się w USA nieopłacalne. Na półki odkładane są projekty rozbudowy elektrowni
atomowych czy inwestycji w odnawialne źródła. Nic więc dziwnego, że w ostatnim
orędziu o stanie państwa prezydent Barack Obama ogłosił: "Jesteśmy Arabią
Saudyjską gazu łupkowego". USA liczą, że dzięki wydobyciu gazu łupkowego zdobędą
przewagę kosztową w produkcji energii. Odradzają się tam tak energochłonne
sektory przemysłu jak hutnictwo czy metalurgia.

Odstraszanie inwestorów

W Polsce dokonano zaledwie kilku odwiertów poszukiwawczych. Tempo poszukiwań
wyraźnie spada. Liczba wydanych koncesji (dobrze ponad sto od 2007 roku) nie
przekłada się na intensywność poszukiwań.

Państwo polskie wydaje się mało zainteresowane naszym nowo odkrytym bogactwem
naturalnym i perspektywą znacznych przychodów finansowych. Koncesje na
poszukiwanie wydawane są po bajecznie niskiej cenie. Z drugiej strony Donald
Tusk z Jackiem Rostowskim ogłosili ostatnio z hukiem wprowadzenie podatku od
kopalin i eksperymentują na KGHM. Podobno KGHM miałby odprowadzać podatek, zanim
jeszcze sprzeda miedź. Taka konstrukcja podatku, doprawdy unikalna w świecie,
może odstraszyć chętnych na wydobycie gazu łupkowego w Polsce. Nic więc
dziwnego, że inwestorzy, zanim nie poznają ram prawnych, struktury podatków,
regulacji geologicznych i środowiskowych, które będą ich obowiązywać, zwlekają z
przystąpieniem do realnych poszukiwań.

Przedsięwzięcie, które mogłoby uczynić z Polski jeśli nie Arabię Saudyjską,
to przynajmniej Kuwejt gazu łupkowego, wymaga wysiłku ze strony państwa. Nie
tylko w sferze prawa i podatków, ale także wysiłku finansowego i
organizacyjnego. Choćby elementy potrzebne do przeprowadzania odwiertów.
Produkcja na miejscu składników chemicznych do uwalniania gazu. Sprowadzanie zza
oceanu zwiększa koszty. Niezbędne są zachęty w formie ulg podatkowych. Lub też
zamówień rządowych. Budowa dróg dojazdowych. Pozyskanie wód artezyjskich. Sieć
przesyłowa. Magazynowanie. Struktura handlu. Kompetencje samorządów lokalnych.
Można wymieniać bez końca. Oczywiście przykłady rozwiązań są dostępne: Kanada,
Norwegia, Teksas. Jednak bez zainteresowania i realnego zaangażowania państwa do
przodu nie ruszymy ani o centymetr.

Największym jednak problemem okazuje się finansowanie poszukiwań. Zwykle gros
środków pozyskuje się na giełdach. Sławą owiana jest giełda w Vancouver, gdzie
za grosze można kupić akcje spółek poszukujących bogactw naturalnych. Nie sądzę,
by nawet w przybliżeniu podobnej wielkości środki można pozyskać z giełdy w
Warszawie (może się mylę?). Stąd siła finansowa kanadyjskich i amerykańskich
firm. Ostatnio wysłuchałem wywiadu z prezesem Shella. Mówił o programie
inwestycyjnym. Wygląda na to, że ten światowy potentat w wydobyciu ropy
naftowej, produkcji, dystrybucji i sprzedaży paliw całe 100 proc. środków
przeznaczonych na inwestycje w tym roku wkłada w poszukiwania gazu i ropy
naftowej z łupków! Oczywiście w Ameryce. Na jego mapie Polska nie istnieje.
Zachłystywanie się nazwami potentatów rynku energii, którzy wystąpili o koncesje
w Polsce i dostali je, jest wyrazem naiwności, bo wcale nie znaczy, że firmy te
dokonają znaczących inwestycji. Potrzebują bowiem do przedsięwzięcia na taką
skalę infrastruktury i jasnych ram prawnych. Radzę tu wrócić do początku
artykułu i policzyć zera w liczbie powstałej z przemnożenia liczby odwiertów w
Ameryce Północnej przez ich średni koszt – kto zdecyduje się na inwestycję na
podobną skalę, gdy widzi, że druga strona albo nie wie, o co idzie gra, lub też,
co gorsza, ma ukrytą agendę.

Państwo polskie stać na partycypację finansową w przygotowaniu i wydobyciu
gazu i ropy z łupków. Wystarczy na początek przeznaczyć na ten cel 6,2 mld euro
z NBP, które rząd zamierza oddać na ratowanie bankrutów w strefie euro.
Należałoby też zmienić przeznaczenie środków na rozwój energetyki jądrowej.
Doświadczenia amerykańskie wskazują, że energia z łupków jest nieporównanie
tańsza, nie wspominając o minimalnych zagrożeniach środowiskowych.

Pakiet klimatyczny

Przy tanich i pewnych dostawach gazu wytwórcy energii w sposób naturalny
przeszliby na tę właśnie technologię, bo nie wymaga olbrzymich nakładów na
ochronę środowiska. Wobec eratycznych, niepewnych i superdrogich dostaw gazu z
Rosji wyświadczylibyśmy Unii Europejskiej nieporównanie większą przysługę,
udostępniając tani gaz łupkowy z Polski. Zrzutka polskich firm paliwowych,
przesyłowych, energetycznych nawet po 100 mln złotych będzie tylko kroplą w
morzu potrzeb. I wreszcie ostateczny argument, zaangażowanie finansowe państwa
upewniłoby potencjalnych inwestorów o czystych intencjach gospodarza.

Oczywiście postawienie na gaz i ropę z łupków rodzi wiele problemów
politycznych i prawnych. Francuzom nie jest na rękę odejście Polski od programu
rozwoju energetyki jądrowej. Tym bardziej że Tusk obiecał Sarkozy´emu zakup
francuskiej technologii atomowej. Decydenci znad Sekwany zablokowali już
poszukiwania gazu łupkowego w kilku europejskich krajach.

Tymczasem pod koniec stycznia na zlecenie Unii Europejskiej ukazała się
analiza unijnych przepisów regulujących wydobycie gazu łupkowego. Belgijska
firma prawna Philippe & Partners uznała przepisy, zarówno unijne, jak i krajów
członkowskich, za wystarczające. Prawnicy podkreślili, że wymogi środowiskowe w
polskim prawie są bardziej wymagające niż we Francji czy Niemczech. Przykładowo,
w Polsce – w przeciwieństwie do Niemiec – należy uzyskać dodatkową koncesję na
odwierty i eksploatację wody niezbędnej do wypłukiwania gazu. Również zestaw
składników chemicznych użytych w tym procesie podlega wcześniejszej akceptacji
Ministerstwa Środowiska. We Francji wystarczyłoby zdać roczny raport z użytych
środków chemicznych. Według europarlamentarzysty PiS Konrada Szymańskiego, nie
należy się spodziewać w najbliższych latach nowych dyrektyw Unii Europejskiej,
które mogłyby utrudnić wydobycie gazu niekonwencjonalnego w Polsce. To dobra
wiadomość dla inwestorów.

Obserwacja tego, co dzieje się wokół polskich łupków, nie napawa optymizmem.
Wręcz przeciwnie, zgoda premiera na udział w pakcie fiskalnym (Traktat o
stabilności, koordynacji i zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Monetarnej)
ubezwłasnowolni nas, jeśli chodzi o finansowanie inwestycji. Zapisy o tzw.
deficycie strukturalnym idą w poprzek interesom Polski, która jak powietrza
potrzebuje środków na rozwój i eksploatację złóż gazu łupkowego. A przecież
stworzenie infrastruktury do wydobycia i wykorzystania gazu łupkowego może się
okazać równie kosztowne jak budowa dróg i autostrad. Tusk chyba nie zdaje sobie
sprawy, że kosztowne w utrzymaniu drogi, autostrady i stadiony wkrótce zaczną
niszczeć – nie będzie nas stać na ich utrzymanie. Zaiste bez strategii rozwoju
przemysłu na miarę Eugeniusza Kwiatkowskiego grube pieniądze wydane na
infrastrukturę drogową okażą się stracone. A przecież stawiając na łupki, możemy
zyskać 300 mld złotych w kolejnych perspektywach budżetowych bez fanaberii
Brukseli.

Jerzy Bielewicz
prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek"

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl