Film o Kościele bez Boga

Gdy konfrontacja przeobraziła się w otwartą walkę z Kościołem, do której
coraz częściej angażuje się i wykorzystuje środki społecznego przekazu i
instytucje państwowe, najwyższy czas, by odsłaniać i piętnować mechanizmy oraz
sposoby zwalczania i lekceważenia wiary chrześcijańskiej i wierzących. W ten
nurt wpisują się poczynania, które wykorzystują autorytet Kościoła i
rozmiękczają tożsamość katolicką. Wyrafinowany przykład antykościelnej polityki
stanowi obrazoburczy film "Habemus Papam. Mamy papieża". Po jesiennej promocji
zapadło milczenie na jego temat, co może zachęcić ludzi i środowiska, które
usiłowały go w Polsce upowszechnić, do pokazania go w publicznej telewizji.

Parodiowanie Papieża z Polski

Film, który powstał we współpracy włosko-francuskiej, to paszkwil na osobę i
pontyfikat Jana Pawła II, nakręcony nie bez artystycznej finezji, lecz
jednoznacznie antypapieski. Reklamowany jako "przewrotna komedia o papieżu…
który nie chciał zostać papieżem", jest przewrotny w najgorszym znaczeniu tego
słowa. Kościół katolicki, konklawe i kardynałowie zostali przedstawieni jako
środowisko naiwnych błaznów, którzy w przerwach między intrygami i knowaniami
dają upust skrywanym żądzom, kompleksom i fobiom. Reżyser, włoski ateista Nanni
Moretti, nie ukrywa pogardy dla Kościoła i jego czołowych przedstawicieli, a w
celu zwiększenia efektu ubiera całość w prześmiewcze szaty uwalniające rozum od
obowiązku myślenia i dające upust emocjom, rzecz jasna – negatywnym. Bohaterowie
filmowego Kościoła nie mówią o Bogu ani Go nie potrzebują, zaś taki wizerunek
Kościoła ma się utrwalić w pamięci i świadomości widzów.

Głównym bohaterem filmu jest Papież, ale – żeby było jasne – nie jakiś papież
ani artystyczny symbol papiestwa, lecz Jan Paweł II. Nie ma potrzeby
uszczegółowiania i ukonkretniania rozmaitych filmowych wątków, których
pierwowzorami są epizody z życia Karola Wojtyły – Jana Pawła II. Samo pisanie o
nich zaśmiecałoby wyobraźnię i powodowało skutki podobne do roztrząsania detali
pornografii. Twórcy filmu zadali sobie niemały trud dokładnego "przenicowania"
biografii Papieża Polaka, poczynając od lat jego młodości i ówczesnych aspiracji
poetycko-teatralnych po sprawowanie długiego pontyfikatu, naznaczonego pod
koniec skutkami starości i postępującej choroby. Nie mieli żadnych hamulców ani
wahań, by wybrane epizody zinterpretować i przekształcić w duchu otwarcie
antykatolickim. Nie tylko obraz, lecz i oryginalna ścieżka dźwiękowa w języku
włoskim nie zostawiają złudzeń: aluzje do osoby i pontyfikatu Jana Pawła II są
zbyt wyraziste, by ich nie dostrzec i nie skojarzyć.

"Nowy papież… nie chce być papieżem" – czytamy w ulotce rozdawanej w kasach
przy kupnie biletów. Gdy ogląda się film, coraz bardziej nasuwa się konstatacja,
że nie o artystyczną wizję tu chodzi. Autentyczne sceny z pogrzebu Jana Pawła
II, które pojawiają się na początku filmu, stoją na usługach przewrotności o
wydźwięku retrospektywnym: sugerują cyniczną i kpiarską ocenę pontyfikatu
Papieża z Polski. Żeby parodiowanie nie było zbyt nachalne, Papież – wybrany
podczas filmowego konklawe – ucieka z Watykanu i błąka się po Rzymie. Nietrudno
rozpoznać w tym "dyskretnego" nawiązania do słynnych "ucieczek" Jana Pawła II z
Watykanu i związanych z nimi perypetii, przywoływanych we wspomnieniach osób,
które wtedy towarzyszyły Papieżowi.
W ulotce czytamy także: "Sytuacja grozi wielkim światowym skandalem. Jedynymi
osobami, które mogą mu zaradzić, są Rajski, Polak będący od lat rzecznikiem
Stolicy Apostolskiej (rewelacyjna rola Jerzego Stuhra), i wybitny profesor
psychiatrii (Nanni Moretti), który ma "wyleczyć" papieża". Rajski to filmowa
karykatura nie tyle rzecznika Stolicy Apostolskiej, ile osobistego sekretarza
Jana Pawła II. Nie jest przypadkiem, iż wybrano do tej filmowej roli Polaka,
obsadzając w niej Jerzego Stuhra. Najpierw zdziwiłem się, że ów znany aktor
wziął udział w antykatolickim i antypolskim paszkwilu. Zdziwienie ustąpiło
miejsca zażenowaniu, gdy przeczytałem jego odpowiedź na słowa, że film na pewno
natrafi na sprzeciw i krytykę duchowieństwa i wiernych. Jerzy Stuhr odpowiedział
bez skrupułów, że "nie zależy mu na opinii biskupów", co w filmie jaskrawo
widać. W jednej z kluczowych scen Rajski wypowiada się po polsku, dając poznać
widzom, kogo naprawdę gra.

Na służbie antyewangelizacji

Nie bez znaczenia jest również to, kto i jak promował ten film w Polsce. Na
ulotce rozdawanej w kinach widnieje logo następujących sponsorów: radiowa
Trójka, Religia.tv, "Tygodnik Powszechny", "Więź", "Film", "Gazeta Wyborcza",
"Metro", AMS i Gazeta.pl. Łatwo rozpoznać zaprzyjaźnione między sobą środowiska
i gremia, połączone więziami ideologicznymi, finansowymi i przyjacielskimi oraz
koligacjami rodzinnymi. To w dużym stopniu forpoczta "Kościoła otwartego", który
w ostatnim okresie przeżywa coraz głębszy kryzys, a więc i coraz większą
frustrację i irytację. Jednak tym razem znów posunięto się zbyt daleko, co można
porównać z hucpą wydania przez krakowski Znak oszczerczej i antypolskiej książki
Jana T. Grossa. Potwierdza się zasada, że przekraczanie granic bezkarności rodzi
pokusę ponawiania i nasilania zasiewu cynizmu. Dystrybucją filmu zajmuje się
Roman Gutek, współtwórca Gutek Film i właściciel warszawskiego kina Muranów,
nagradzany i nagłaśniany przez "Gazetę Wyborczą".

Nie zabrakło pochlebnych recenzji "Habemus papam". Najcenniejsze dla
dystrybutora pochodziły od kilku osób duchownych, zaś ich wypowiedzi to zachęta
do gruntownej i szczerej refleksji nad kondycją niewielkiej, lecz głośnej grupki
duchowieństwa wykorzystywanego przez ideologów "Gazety Wyborczej". Przyszedł im
w sukurs Tadeusz Sobolewski: "Wielki film (…) jest w nim zawrotna odwaga i
szczerość". To wymowna ilustracja częstego procederu, polegającego na promowaniu
miernoty oraz nagłaśniającego i popierającego wypowiedzi i utwory żenująco
płaskie oraz moralnie dwuznaczne i szkodliwe. Od 2005 r. pod szyldem Kościoła
nasila się w Polsce systematyczny i starannie zaplanowany proceder jego
podmywania i destrukcji. Ataki z zewnątrz nie są tak niebezpieczne, jak erozja
umiejscowiona wewnątrz wspólnoty wierzących. Przypomnijmy słowa Jana Pawła II
zapisane w książce "Przekroczyć próg nadziei": "Wciąż na nowo Kościół podejmuje
zmaganie się z duchem tego świata, co nie jest niczym innym jak zmaganiem się o
duszę tego świata. Jeśli bowiem z jednej strony jest w nim obecna Ewangelia i
ewangelizacja, to z drugiej strony jest w nim także obecna potężna
anty-ewangelizacja, która ma też swoje środki i swoje programy i z całą
determinacją przeciwstawia się Ewangelii i ewangelizacji. Zmaganie się o duszę
świata współczesnego jest największe tam, gdzie duch tego świata wydaje się być
najmocniejszy. W tym sensie encyklika "Redemptoris missio" mówi o nowożytnych
areopagach. Areopagi te to świat nauki, kultury, środków przekazu, są to
środowiska elit intelektualnych, środowiska pisarzy i artystów". Nie wolno
milczeć, gdy właśnie te nurty i ludzie wynajmują swe umiejętności i zdolności na
służbę wrogów Kościoła. Tak samo nie wolno udawać, że wszyscy, którzy korzystają
z kontaktów z duchownymi i ich wsparcia, chcą wyłącznie dobra Kościoła i jego
wiernych. Największym wrogiem wiary w Boga jest bierność Jego wyznawców. Gdy w
listopadzie ubiegłego roku oglądałem ów film, na widowni było zaledwie
kilkanaście osób, zaś po dwóch tygodniach film zniknął z repertuaru kin
warszawskich. Widzowie ocenili "Habemus papam" nogami, co musiało wzbudzić
irytację jego dystrybutorów i piewców. W rozmowie z jednym z wysoko postawionych
pracowników Telewizji Polskiej usłyszałem, że na razie TVP nie może sobie
pozwolić na jego zakup. Jednak znając mechanizmy istniejące w obecnej TVP,
należy się spodziewać, że chodzi o przeczekanie i pewnego dnia film zostanie
pokazany w publicznej telewizji. Zanim do tego dojdzie, trzeba nazwać rzeczy po
imieniu i ostrzec przed żałosnym paszkwilem na Papieża Polaka, a także przed
poczynaniami tych, którzy zachwalając ów film, powołują się na autorytet
Kościoła.

Ks. prof. Waldemar Chrostowski biblista,
Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl