Dali nam 15 minut na spakowanie się

Z Danielą Kwaśniewską, wypędzoną jako 10-letnie dziecko z Gdyni, rozmawia Mariusz Bober



W październiku 1939 r. Niemcy wyrzucili Panią z domu wraz z rodzicami i czwórką rodzeństwa…

– Pewnego dnia do drzwi naszego domu zastukali niemieccy żołnierze. Akurat jedliśmy obiad. Powiedzieli, że gdy wrócą za mniej więcej 15 minut, mamy być gotowi do wyjścia. Kazali też zostawić otwarty dom i klucze w drzwiach. Miałam wtedy ponad 10 lat. Najmłodszy brat miał 4 lata, średni – 8.

Zapewne niewiele rzeczy mogli Państwo zabrać ze sobą w tak krótkim czasie?

– Starszy ode mnie brat wziął tyle bagażu, ile zdołał. Niemcy nie pozwalali jednak zabrać więcej niż 15 kg bagażu na osobę. Ale ja z siostrą i tak nie mogłam nic wziąć, bo prowadziłyśmy za rękę młodszych braci, żeby się nie zgubili. Następnego dnia załadowano nas do wagonów bydlęcych i wywieziono – jak mówiono – do Generalnej Guberni. W każdym wagonie znajdowało się blisko 60 osób. Jechaliśmy niemal 10 dni. Przez ten czas nie dawano nam jedzenia, picia, tylko raz nas wypuszczono, by załatwić osobiste potrzeby. Wieziona w naszym wagonie matka z kilkumiesięcznym dzieckiem nie miała czym go karmić. Zabrane naprędce dwie butelki z mlekiem szybko się skończyły. Kobieta podawała mu więc nieprzegotowaną wodę, ogrzewaną na piersi. Czasami pociąg się zatrzymywał, by zabrać z wagonów i pogrzebać ludzi, którzy umarli w trakcie transportu. Najpierw przywieziono nas do Radomia. Tam długo siedzieliśmy, moknąc na zimnie zanim w końcu, w nocy, przyjęto nas do kościoła. Ksiądz proboszcz postarał się o przygotowanie gorącej zupy dla nas.

Gdzie Państwo trafili ostatecznie z Radomia?

– Pozwolono nam zamieszkać na terenie Generalnej Guberni i dalej mogliśmy już sami pojechać. Następnego dnia udaliśmy się do Lublina, a stamtąd, po 3 dniach, do Chełma, gdzie dyrekcja kolei państwowych miała nowo wybudowane bloki jeszcze niezamieszkałe. Tam zatrzymaliśmy się na niemal 3 miesiące.

Tam Państwo przetrwali do końca wojny?

– Nie. W 1940 r. nasza rodzina trafiła na Wołyń. Pracowaliśmy na początku w kołchozie, dopóki ziemie te okupował Związek Sowiecki. Po wybuchu wojny niemiecko-rosyjskiej majątek przejęła niemiecka armia. Kierowano tam na wypoczynek i leczenie rannych na froncie żołnierzy. Pracowaliśmy w polu, zapewniając zaopatrzenie w żywność dla armii niemieckiej. Pracowały nawet dzieci, a praca była ciężka. „Mechanizacja” w tym gospodarstwie sprowadzała się do używania motyk, kos i sierpów. Sporadycznie używano konnych kosiarek podczas żniw. Oczywiście nikomu nie przyszło do głowy, żeby dać nam jedzenie czy picie, nie wspominając o ubraniu. Byliśmy traktowani jak robotnicy przymusowi. Gdy nasiliły się mordy band ukraińskich, postanowiliśmy stamtąd uciec.

Pani rodzina wróciła do Gdyni?

– Gdy nadarzyła się możliwość, wyjechaliśmy do Chełma. Kiedy front walk niemiecko-sowieckich zbliżał się do Gdyni, ojciec postanowił wracać. Pod koniec kwietnia 1945 r. dotarliśmy do naszego domu. Był zdewastowany, bez mebli i wyposażenia, ale stał. Zaczęliśmy życie od nowa, z gołymi rękami, bez pomocy.

Jak po tych doświadczeniach odbiera Pani roszczenia niemieckich przesiedleńców?

– Oni czują się pokrzywdzeni, a przecież to właśnie Niemcy wywołali II wojnę światową. To oni odpowiadają za wypędzenie nas z domu, pozbawienie mienia, za wojenną poniewierkę. Przesiedleńcy zaprzeczają historii. Wyjeżdżali z Polski, bo chcieli wyjechać. Uciekali nie przed Polakami, tylko przed Sowietami. To właśnie nas Niemcy wypędzili z domów pod lufami karabinów. A dziś mają czelność mówić, że to oni byli wypędzeni? Erika Steinbach powinna nauczyć się prawdziwej historii. Urodzona w 1943 r. nie mogła pamiętać przesiedleń. To właśnie oni zabierali domy wysiedlanych Polaków. Przed wrześniem 1939 r. pokój w naszym domu wynajmował pewien człowiek, który przyjechał do Gdyni z żoną i córką. Jeszcze przed wybuchem wojny założył brunatną koszulę i swastykę. Należał do NSDAP, która miała oddział w Gdańsku. Po wyrzuceniu nas z domu to właśnie on otrzymał go od Niemców. Mimo to po wojnie został szybko „zrehabilitowany” przez komunistyczne władze, pewnie dlatego, że zapisał się do partii komunistycznej.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl